Przerażająca i jedyna
w dziejach górnictwa europejskiego katastrofa
Wieść o potwornej w rozmiarach katastrofie górniczej, jaka się wydarzyła
na niemieckiej kopalni węgla w Alsdorf pod Akwizgranem — wstrząsnęła
całym światem. Jest to jedna z największych katastrof górniczych w
dziejach górnictwa europejskiego — 231 zabitych i setka rannych,
częstokroć śmiertelnie. Oto plon strasznego żniwa śmierci szybie
Wilhelma w tejże kopalni. Poniżej zamieszczamy kilka obrazków,
ilustrujących grozę tego wielkiego nieszczęścia.
U góry na lewo: Widok na zabudowania kopalniane szybu Wilhelma w
Alsdorf, przed katastrofą; na prawo te same zabudowania — wraz z wieżą
szybową — leżące w gruzach. U dołu na lewo: sanitariusze przenoszący
ofiary do szpitala —obok robotnicy poszukujący zabitych i rannych wśród
olbrzymiej masy gruzów.
Równoczesny wybuch gazów i pyłu węglowego przyczyną katastrofy w Alsdorf
Jak już donosiliśmy w poprzednim numerze, katastrofa w Alsdorf, która pociągnęła za sobą blisko 300 ofiar, jest do dzisiejszej chwili zagadką. Zdaniem fachowców należy wykluczyć wybuch dynamitu, ponieważ wszystkie nowe i stare zapasy dynamitu zostały nietknięte. Wśród ludności obiegają wprawdzie pogłoski, któreśmy również zanotowali, że przyczyną wybuchu było zapalenie się ostatniej przesyłki 10.000 kg. dynamitu, ułożonej obok wieży górniczej. Zarząd kopalni dostarczył jednak wystarczających dowodów, że przesyłki materiałów wybuchowych, które nadeszły zeszłego piątku i soboty, zostały w całości przywiezione do magazynu. Opinię tę, że nie dynamit był przyczyną katastrofy, potwierdza również delegat gwarectw, a więc mąż zaufania robotników.
Jeżeli więc wykluczymy możliwość wybuchu dynamitu, to musimy jako wyjaśnienie katastrofy przyjąć eksplozję gazów wybuchowych, albo pyłu węglowego, ewentualnie nawet gazu i pyłu równocześnie, lub przynajmniej bezpośrednio jedną po drugiej. Takie następstwo dwóch wybuchów, dające, na sumę jedną straszliwą w konsekwencji eksplozję, byłoby czymś absolutnie nowym w dziejach górnictwa.
Ucieczka poprzez piekło ognia.
Wydobyci w ostatnich godzinach górnicy wykazują bez wyjątku straszliwe oparzenia na całym ciele. Wiele zwłok jest zwęglonych do nie do poznania. Zdarzają się też wypadki cudownego wyratowania. I tak grupa górników zdołała swój szyb zasłaniać przy pomocy ubrań, tak długo przed duszącymi gazami, dopóki nie nadszedł ratunek. Wybuch nastąpił w parę minut po opuszczeniu kopalni przesz nocną szychtę. Gdyby był nastąpił nieco wcześniej, to wówczas żniwo śmierci byłoby większe o kilkaset nieszczęśliwców więcej. Jeden z uratowanych górników opowiada o swych przeżyciach owej straszliwej chwili, co następuje:
„Zjechałem o wpół do siódmej rano na ranną szychtę, do 360 m. głębi, gdy wtem w górnych pokładach uczuliśmy nagle ponure drżenie, a wkrótce potem straszliwe sypanie się na nas kamieni i węgla. Równocześnie zahuczała komenda telefonu alarmowego: „Wszyscy na górę!" Kłęby dymu i oszałamiające gazy rzuciły Ssę na nas od razu, a z daleka, w ciemnych szychtach połyskiwały płomienie ognia. Z pięciu kolegami zacząłem pędzić na oślep w przeciwnym kierunku. Lecieliśmy długo, trzymając się za ręce, potykając się tu i ówdzie, padając na ziemię bez tchu, na pół oszołomieni gazami, które paraliżowały nam płuca i mózg. Po drodze krzyczał o pomoc ciężko ranny górnik, którego ciśnienie powietrza rzuciło na ziemię. Porwaliśmy go i ciągnęliśmy go z sobą przez sztolnię aż doszliśmy wreszcie w jakąś ślepą ulicę. Trzeba było jakimiś niemożliwymi do przejścia i wąskimi szyjami wspinać się do następnej sztolni. Ciężko rannego kolegę musieliśmy zostawić.
W bocznych sztolniach natrafiliśmy na dalszych kolegów, którzy w podobny sposób się ratowali. Nasza ucieczka, to była gonitwa przez promienie i dym, przez trujące i oszałamiające gazy. We wszystkich bocznych sztolniach widzieliśmy zrozpaczonych górników, którzy biegli ze śmiercią w zawody, na ocalenie życia.
Wnet potem straciłem przytomność i odzyskałem ją dopiero o godzinie 9 wieczór. Jakiś towarzysz chciał mnie ratować, ale byłem tak osłabiony, że nie mogłem zanim podążyć. Potem zgasła mi lampa. Przez całą noc leżałem, nie śpiąc, w ciemnościach, aż po wielu godzinach przyszedł ktoś, co mnie uratował. Po 31 godzinach zobaczyłem znowu światło dzienne".
Inni górnicy opowiadają straszliwe szczegóły o śmiertelnych walkach, jakie toczyły się w na pół , zasypanych i zagazowanych sztolniach. Stłoczeni ratowali się ci, którzy pozostali przy życiu, przez drzwi Wentylowe, którymi wchodziło trochę świeżego powietrza do sztolni.. Stąd posyłali oni załogi, które miały spróbować przedostać się przez zagrożone korytarze i nawiązać połączenie ze światem. Z tej wyprawy wielu nie wróciło. Zostali zaskoczeni przez trujące gazy i ratownicze kolumny znalazły ich nieżywymi.
Tylko kilku górnikom udały się takie wycieczki i przez to ocalili swe własne życie, oraz życie kolegów. W jednej części kopalni znaleziono wśród trupów wózek kopalni, na którym jeden z górników kredą zapisywał ostatnie wrażenia, tak, że można na ich podstawie zbadać, jak długo górnicy jeszcze żyli.
Ciągle trupy i trupy.
W odstępach kilkuminutowych wyjeżdżają z bramy budynku kopalni auta, zdążając do trupiarni. Ponieważ zamknięte wozy nie wystarczają, ściągnięto więc zwyczajne auta ciężarowe z platformami. Na górze panuje niebywały chaos i konsternacja. Załogi ratownicze, czarne od dymu, z aparatami tlenowymi do oddychania, to zjeżdżają w dół, to wynurzają się. Wiele policji, która nie może utrzymać roznamiętnione tłumy. Sanitariusze, przybywający z szybów, opowiadają, że w pobliżu miejsca wybuchu zwłoki nieraz są spiętrzone jedne na drugich, siedmio i ośmiokrotnie. Z pokładu 460 m. załogi sanitariuszów wydobyły w ciągu dnia 78 trupów. W szpitalu w Bardenberg leży 35 górników, których płomienie tak zniekształciły, iż nie można ich rozpoznać.
Żniwo Śmierci w Alsdorf jeszcze nie zakończone.
257 zabitych wydobyto. — Ilu Jeszcze leży w kopalni? — 9 dogorywa w szpitalu
Z Aldsdorf donosi (B): We czwartek, we wczesnych godzinach rannych, podjęto na nowo prace ratunkowe, przy użyciu wszelkich środków, stojących do dyspozycji. Dotychczas wydobyto 250 zabitych. Dwóch zabitych znaleziono dziś rano pod gruzami wieży zjazdowej. Przypuszcza się, że w szybie zjazdowym jest jeszcze pewna ilość zabitych. Praca postępuje pomału, ponieważ nie można gruzów usuwać zbyt szybko, ze względu na leżące wśród nich ciała. Ponadto wiele pracy wymaga rozbieranie żelaznych wiązań szybu zjazdowego.
W szpitalach walczy ze śmiercią 9 ciężko rannych górników. Ludność Aldsdorfu jest jeszcze ciągle bardzo podniecona, a do tego stanu przyczynia się okoliczność, że dotychczas nie można było podać listy zabitych, ani nawet dokładnej liczby brakujących. Niepewność ta działa na wszystkich bardzo przygnębiająco. Jest zrozumiałym, że w tych warunkach znajdują wiarę najbardziej fantastyczne pogłoski.
Ze wszystkich stron napływają składki na dotkniętych katastrofą. Alsdorf, 23 października. (B)- Z pośród 250 zabitych zdołano rozpoznać 149. Liczba brakujących nie jest jeszcze ściśle ustalona. Prawdopodobnie brakuje jeszcze dwóch sztygarów i około 20 robotników. W pogrzebie zabitych weźmie udział minister pracy Stegerwald.
We czwartek rano rozeszła się w Alsdorf pogłoska, jakoby oddziały ratunkowe zostały w kopalni zasypane. Zarząd kopalni oświadczył, że pogłoska ta jest wzięta z powietrza. Ostatnie nieszczęście dotknęło najbardziej osadę górniczą Kellersberg II, gdzie niema jednego domu, w którym nie opłakiwano by kogoś zabitego, albo rannego. Jeden jedyny z mieszkańców tego osiedla wyszedł z katastrofy żywy i zdrowy.
257 zabitych i jeszcze nie koniec.
Z Alsdorf donosi (B): Liczba śmiertelnych ofiar katastrofy w kopalni „Anna“ wyniosła o północy we czwartek 257. Pod gruzami budynku dyrekcji i innymi budynkami zarządu leży jeszcze kilkunastu zabitych. Ostateczna liczba ofiar będzie prawdopodobnie znacznie wyższa, niż podają komunikaty urzędowe.
Kondolencje całego Świata.
Z Berlina donosi (B): Prezydent Rzeszy i rząd niemiecki otrzymali liczne dowody współczucia wobec katastrofy w Alsdorf, nadesłane z kraju i z zagranicy. Posłowie Anglii, Austrii, Szwajcarii, Czechosłowacji i Finlandii pojawili się osobiście u prezydenta Rzeszy, by imieniem swych rządów złożyć wyrazy współczucia.
Angielski związek robotników górniczych wysłał do bratniej organizacji niemieckiej obszerny telegram kondolencyjny. Specjalna komisja zajmie się rozdziałem napływających składek. Pogrzeb ofiar katastrofy odbędzie się w sobotę przed południem. W ciągu czwartku uda się do kopalni komisja rzeczoznawców, by zbadać przyczynę katastrofy.
Berlin, 23 października, (ch) Z powodu katastrofy w Alsdorfie przysłał regent węgierski adm. Horthy prezydentowi Rzeszy telegram kondolencyjny. Wyrazy współczucia z powodu tej katastrofy złożyli rządowi niemieckiemu ambasadorowie: angielski, francuski, hiszpański; posłowie: polski, belgijski, łotewski, holenderski oraz charges d‘afaires sowiecki i rumuński
Groźne wzburzenie ludności w Alsdorfie
Rozdzierające sceny w hali trupów. — Hieny Komunistyczne
(Telegram własny „Il. Kuryera Codziennego")
Berlin, 23 października (ch). Z Alsdorfu donoszą, że wzburzenie ludności wzrasta z godziny na godzinę. Przyczyna katastrofy dotychczas nie jest jeszcze znana. Nic tedy dziwnego, że między ludnością krążą najfantastyczniejsze pogłoski.Ogólnie mówi się o tym, że winę katastrofy ponosi dyrekcja kopalni. Komuniści również nie próżnują i chcą wyzyskać naprężone nastroje wśród ludności do swoich celów. Na czwartkowe popołudnie zwołali wielkie zgromadzenie. Celem zapobieżenia rozruchom, władze wzmocniły posterunek policji w Alsdorfie.
Przed kopalnią gromadzą się jeszcze setki ludzi, czekając na wiadomości o zaginionych. — Przed południem po raz pierwszy dopuszczono rodziny zabitych do hali, gdzie są złożone zwłoki. Tutaj rozgrywały się rozdzierające sceny. Zdarzył się również następujący wypadek: sanitariusze znaleźli w kopalni górnika, leżącego bez przytomności. Wzięli go za nieżywego, wynieśli na powierzchnię i położyli obok innych zabitych. Dopiero później zauważono, że daje jeszcze znaki życia i przewieziono go do szpitala.
Ostateczna liczba zabitych 260?
Berlin, 23 października, (ra). Ponieważ w godzinach popołudniowych nie wydobyto w kopalni w Alsdorfie więcej ofiar, przypuszczają, że liczba ich, wynosząca obecnie 260, już się nie powiększy. Przyczyny katastrofy nie uda się prawdopodobnie stwierdzić zupełnie pewnie. Mimo wszystko utrzymuje się pogląd, że katastrofę spowodował wybuch gazów kopalnianych. Związek górników obwinia o katastrofę zarząd kopalni. W Ostatnich tygodniach górnicy meldowali kilkakrotnie o gromadzeniu się gazów. Dyrekcja kopalni jednak ze względu na racjonalicję i system oszczędnościowy nie wydała żadnych zarządzeń celem usunięcia niebezpieczeństwa. I tak n. p. przed kilku dniami gazy trujące ogłuszyły w szybie 20 górników. Dzięki szybkiemu przewietrzeniu przywrócono wszystkich do życia. Mimo to zarząd kopalni nie wyciągnął z tego wypadku żadnych konsekwencji.
Depesza kondolencyjna min. Kwiatkowskiego.
Berlin, 23 października. (PAT). Biuro Wolffa donosi, że w odpowiedzi na telegram kondolencyjny, wysłany przez ministra Kwiatkowskiego do ministra pracy Stoegerwalda z powodu katastrofy w kopalni w Alsdorfie, sekretarz stanu Trendelenburg odpowiedział depeszą, w której wyraża ministrowi Kwiatkowskiemu wyrazy gorącego podziękowania.
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1930, nr 289 (25 X)