WCZORAJ, DZIŚ I JUTRO NIEMCY WCZORAJSZE
1
Republiki nie spadają z nieba; trzeba je wywalczać w najwyższym napięciu sił, a wywalczywszy utrzymać i ciągle odnowa rozbudowywać. Nie istnieje tu spokój i zastój; możliwy jest tylko albo ciągły rozwój tej formy państwowej, gwarantującej człowiekowi maksimum wolności i indywidualnej niezależności, albo upadek, rozprzężenie i chaos. To jest teza ogólna, którą trzeba dobrze zrozumieć i zapamiętać, aby tego, co się dzieje w dzisiejszych Niemczech nie widzieć i nie oceniać zupełnie fałszywie.
Republika niemiecka, która w listopadzie 1918 roku stała się faktem dokonanym, nie tylko nosiła w sobie wielką i czystą ideę walki o wolność z roku 1848, lecz w swych bezpośrednich założeniach z czasów przedwojennych i wojennych pełną była najskrajniejszych przeciwieństw, które już w samych początkach zagrażać musiały rozrostowi i rozwojowi nowej formy państwowej, skoro nie przeciwdziałały im spontaniczne, a pełne zdecydowanej woli, siły kierownicze. Takie siły kierownicze o napiętej, zdecydowanej woli nie mogły jednak zrodzić się właśnie w owym momencie. Czas nie sprzyjał temu. Cztery i pół roku wojny zniszczyło niemal z korzeniem tę generację, która by mogła dać młodej republice niemieckiej tęgich i zdecydowanych przywódców. Ludzie od lat trzydziestu do czterdziestu, na frontach i w kraju byli rozbici duchowo i fizycznie. Mężczyźni tej generacji, naturalnie o wiele ciężej dotknięci od kobiet, byli albo ciężko ranni, a zatem choćby fizycznie niezdolni, albo też rozbici na duchu i umyśle. Główny zaś kontyngent tej generacji mężczyzn spoczywał w żołnierskich cmentarzach i w grobach zbiorowych.
Tak tedy przodownictwo objąć musiały dwa, bardzo od siebie oddalone pokolenia, jedno za stare, drugie o wiele za młode. Przez to powstała od początku najcięższa trudność dla młodego państwa, która tern ciężej musiała nad losami jego zaważyć, że właśnie nagłe i bezpośrednie przejście od absolutnej monarchii do republikańskiej formy rządów wymagało jak najzdolniejszego kierownictwa. Współudział obywatela w państwie liberalnym jest zupełnie różny od współpracy, której wymaga państwo absolutystyczne. Absolutystyczna forma państwowa potrzebuje od mas tylko posłuszeństwa i podporządkowania się woli władzy, podczas gdy w republice masy są stałem źródłem siły dla przywódców. Tu i tam jednak, zarówno w dyktaturze, jak w republice rozstrzyga ostatecznie ideał wodza. Republika w swym najwyższym rodzaju wymaga od dowództwa najwyższych sił twórczych, dających kierownictwu możność rozbudzenia życiodajnych, indywidualnych sił w narodzie, aby je spożytkować dla dobra publicznego.
Temu wymaganiu jednak nie mogło stać się zadość w Niemczech powojennych, albowiem ta prawdziwie powołana generacja wodzów została przez wojnę zniszczona. Osobistości, które objęły kierownictwa pochodziły z zupełnie innych czasów, mogły zatem wcielać w życie tylko niezgodne z duchem czasu i obce mu ideały. Oto, co należy wiedzieć koniecznie, aby przykładać należytą miarę do wypadków przed przewrotem w marcu 1933 r. i do zdarzeń dzisiejszych. Kierownictwo, które potem objęło ster losów niemieckich, stanęło przed największymi zadaniami, jakie wyłoniły się z sytuacji ogólnej wewnętrznej i zewnętrznej. Zadaniom tym towarzyszył taki nadmiar trudności, które należało przezwyciężyć, że w danych warunkach już od samego początku dało się poznać nienależyte i niedostateczne opanowanie tych zadań przez kierownictwo. Z jednej strony działały nadal pozostałe z przeszłości elementy, którym nie można było przeciwstawić się z odpowiednią siłą i celowością, a które od początku podkopywały gwałtownie nową formę państwową; z drugiej zaś gotowała polityka europejska nowo rozwijającej się republice trudności i stawiała jej zapory, w swych konsekwencjach ogromnie utrudniające politykę wewnętrzną, zbyt wiele sił absorbujące dla polityki zagranicznej w czasie, kiedy wszystkie siły narodu powinny były koncentrować się w kształtowaniu nowych form wewnętrznych.
Wielka parada wojskowa w powojennej t. zw. weimarskiej republice |
Mimo to, dokonano w latach 1919 do 1923 pracy nad rozbudową państwa, którą stanowczo należy ocenić dodatnio; niezupełnie kwalifikowani przywódcy wyrośli w owym czasie ponad samych siebie. Naród niemiecki dowiódł w tym czasokresie nie tylko swej tężyzny, ale i głębi swej kultury i zdolności kształtującego przyszłość uczestnictwa we współpracy ludów europejskich. Naród toczył tu tak wielką walkę o przyszłość, że nic z tego, co potem nastąpiło, nie może umniejszyć trwałych wyników tej walki. I na tej trwałej i silnie zwartej podstawie państwa narodowego budują dalej, to jest oczywiste, i dzisiejsze Niemcy.
Jednak potem przyszedł zastój, przyszła, do pewnego stopnia, rezygnacja przywódców, nastąpił atak przemysłu na państwo. Podczas gdy w tych ostatnich latach szkoła stała się dla dziecka prawdziwym ośrodkiem życia, w szkołach wyższych pojedynczy człowiek zaczął poczuwać się do wspólnej, wielkiej odpowiedzialności za państwo, naród i ludzkość i zapanował właściwy stosunek ludzi twórczych umysłowo do mas; kiedy zdawało się, że obok zdrowego, zabezpieczającego życie egoizmu rozwinęła się gotowość do ponoszenia odpowiedzialności jako fundament i założenie wszelkiego stawania się, rozpoczął się w chwili rezygnacji przywódców wraz z zastojem upadek, a wszystkie owe siły pozbawione zostały wartości, na korzyść chorobliwie egoistycznego kapitalizmu. I tak, prasa - zresztą nie tylko w Niemczech - stała się marionetką gospodarstwa, i to nie narodowego, lecz prywatnego, teatr stał się marnym środkiem do złego celu, film zaś lichą odbitką teatru. Szkoła, uniwersytet, polityka socjalna również stać się musiały podrzędnymi środkami do celu. Wśród tego wszystkiego wzrastało bezrobocie, złowrogie i niszczące jak wrzód rakowaty, niczym niepowstrzymane, z pewnej strony jeszcze popierane. Setki tysięcy młodych ludzi musiały po prostu żyć z jałmużny, ludzie ci nigdy nie byli wcieleni w proces produkcyjny swego narodu. Wszędzie grasowała korupcja, wszędzie triumfowało sobkostwo. Z dnia na dzień, jak grzyby po deszczu mnożyli się geszefciarze, z najświętszych dóbr ludzi robiono przedmiot interesu. Koniunktura była wszystkim, ludzie ducha głodowali, krzykacz był syty.
Dożywianie bezrobotnych |
Sytuacja zaostrzała się, młodzież była zupełnie wydana na pastwę nędzy duchowej i fizycznej. Nic lepiej nie zademonstruje upadku, który dokonywał się w zawrotnym tempie, jak owe tysiące młodocianych bezdomnych, bezrobotnych, wykolejonych, którzy zapełniali wsi i miasta. Zwiedzenie północnej części Berlina, gdzie dniem i nocą, młodzież i dzieci zatruwało dojmujące zło wielkiego miasta - było czymś najbardziej beznadziejnym, co czujący i odpowiedzialny człowiek mógł przeżyć. Rozprzężenie i bezrobocie zaszło tak daleko, że nikt nie czuł się odpowiedzialnym za drugiego, że rodzice przestawali troszczyć się o swe dzieci. Bezrobocie, otrzymywanie rent, głód i nędza mieszkaniowa podnosiły ilość urodzeń w dzielnicach nędzy, a zarazem niszczyły gotowość rodziców do opieki nad dziećmi. Nędza duchowa i fizyczna podkopała wszystkie wogóle wartości. Po pewnym czasie nie były to już kwatery nędzy, które ulegały spustoszeniu, lecz rodziny kwalifikowanych robotników, burżuazji i inteligencji. Tysiące, dziesiątki tysięcy ukończonych akademików staczało się do rynsztoku. A przy tym wyższe uczelnie i uniwersytety były przepełnione do niemożliwości; wynikało to logicznie ze wzmagającego się coraz bardziej bezrobocia we wszystkich zawodach. Jak długo młodzi pozostawali w szkole, czy na uniwersytecie, mieli jeszcze przynajmniej fikcyjny cel życia.Wobec tej straszliwej nędzy zawodziło wszystko; bezradna była dogmatyka kościoła, który nie przystosował się do nowych warunków, bezsilne państwo, które od dawna już nie panowało, lecz stało się nędznym wasalem przemysłu i finansjery.
Sprzedawano węgiel "detalicznie" na sztuki |
Wszystkie próby zaradzenia złu i zapobieżenia nędzy, jakie podejmowało państwo i zmieniające się w szalonym tempie rządy zawodziły, ponieważ za kulisami straszliwej sceny stawała się coraz aktywniejsza, liczebnie mała opozycja wielkiego kapitału. Kapitalizm, który w swej obecnej formie dogorywał bronił się wszelkimi środkami przeciw socjalistycznemu ustrojowi rządów, mającemu zakończyć jego panoszenie się na szkodę ludu. Tak było w istocie, że do ratowania kilku egzystencyj gospodarczych od zagłady wprzęgnięto cały naród. Skoro rząd uczynił próbę podtrzymania i wspomożenia chłopstwa, stworzenia możliwości osadniczych, między innymi w Prusach Wschodnich, rozpoczęła się natychmiast podziemna opozycja junkrów i kapitalistów. Skoro sprzeciwiono się zatrudnianiu obcych robotników w gospodarstwach rolnych, bronili się przeciw temu zakazowi wielcy właściciele ziemscy rękami i nogami. Chodziło tu bowiem o atak na ich kieszeń i na ich wygodę. Gdy próbowano dyskutować nad kwest ją zmniejszenia godzin pracy w fabrykach, powstawała natychmiast zwarta opozycja ze strony przedsiębiorców. Podobnie jak ostatnio w Ameryce, gdzie Roosevelt tworzy planowe organizację pracy, dążąc do skrócenia dnia roboczego i usiłuje osiągnąć bodaj tymczasową równowagę między maszyną a przyrostem ludności. Ci wszyscy opozycjoniści nie chcieli zrozumieć, że w grze było tu dobro ludu; albo też rozumieli to, lecz mieli odmienne interesy.
Uroczystość w republikańskich Nlemczech pikielhauby jak za przedwojennych czasów... |
Tygodnik Illustrowany 1933.09.24 R.74 Nr39