Dwie Sławne Świątynie Pogańskie na Pomorzu
Świątynia w Arkonie na Rugii. (Według L. Niderlego.) |
W przeciwieństwie do innych terytoriów Słowiańszczyzny — było Pomorze terenem bodaj najdłużej zachowującym religię pogańską, która doszła tu do rozkwitu. Złożyło się na to dużo przyczyn. Najważniejszą z nich było oddalenie Pomorza od ówczesnych centrów chrześcijaństwa: Italii i Bizancjum oraz stosunki handlowe ze Skandynawią, gdzie religia pogańska wysoko była rozwinięta. O rozkwicie pogaństwa na Pomorzu świadczy ogromna ilość świątyń, z których dwie cieszyły się tak dużym rozgłosem, że nie było im równych w żadnym innym kraju Słowiańszczyzny. O pierwszej z nich najdawniejszą wiadomość z początku XI w. przekazał nam kronikarz Thietmar — biskup merseburski. Oto jak opisuje on wygląd świątyni w Redgoszczy:
„Jest miasto pewne w kraju Riedirów — Riedagost zwane, w kształcie trójkąta zbudowane, mające trzy bramy, które ze wszystkich stron las przez mieszkańców nietykany, wielki i czcią otaczany—obejmuje. Dwie bramy dla wszystkich, chcących wejść, stoją otworem; trzecia natomiast — zwrócona na wschód, najmniejsza, ukazuje drogę do morza pobliskiego. W tymże mieście znajduje się tylko świątynia, z drzewa pięknie zbudowana, za podwaliny rogi różnych zwierząt mająca. Jej ściany na zewnątrz ozdabiają podobizny bogów i bogiń — cudownie, jak się patrzącym wydaje, rzeźbione; wewnątrz natomiast stoją bogowie,ręką uczynieni, z wyrzniętymi nazwami każdego u spodu, w szyszaki i pancerze groźnie przyodziani. Pierwszy Swarożyc się zowie i przed innymi od wszystkich plemion poważany i czczony bywa“.
W 50 lat później podaje nam drugi opis Redgoszczy, nieco już zmieniony, Adam z Bremeny w „Dziejach biskupów hamburskich i okolic słowiańskich“.
„Pomiędzy Słowianami najpotężniejszymi są Rethharii, w środku siedzący; miasto ich jest powszechnie znaną siedzibą bałwochwalstwa. W nim znajduje się świątynia bogom zbudowana — z których pierwszym jest Redigast (Swarożyc). Posąg jego jest złotem ozdobiony, łoże zaś — purpurą. Miasto samo ma dziewięć bram, zewsząd głębokim jeziorem otoczone; ułatwia przejście most drewniany, przez który tylko ofiary niosący albo o odpowiedź proszący przejść mogli“.
Obok posągów bogów znajdowały się chorągwie, używane tylko na wyprawach wojennych. W czasie pokoju przechowywane były w świątyni. Chorągwie te, zwane wówczas stanicami, miały osobnych sobie poświęconych strażników, którzy prócz tego trudnili się wróżeniem. Opis sposobu wróżenia został nam również przekazany przez Thietmara:
„Ci t. zw. strażnicy stanic, szepcąc tajemniczo, ziemię odkopują i z bojaźnią rzucają na nią losy, starając się wyśledzić pewność w sprawach wątpliwych. Skończywszy to, darniną zieloną losy przykrywają, następnie konia, który za największy między innymi uchodzi i jako poświęcony przez nich jest czczony, przez zatknięte w ziemię dwa nachylone do siebie oszczepy z pokornym błaganiem prowadzą, a załatwiwszy się z losami, z których poprzednio przyszłość czytali, przez niego od nowa boskie wyroki badają. A gdy w obu razach ten sam znak się ukaże — czynami go wykonują; gdy zaś przepowiednie się nie zgadzają — smutni przedsięwzięcia zaniechają“.
Wpływy świątyni redgoskiej wśród Słowiańszczyzny zachodniej, zwłaszcza wśród Lutyków — były ogromne. Wszystkie uchwały wieców musiały być potwierdzone przez Swarożyca, t. j. przez wróżbę. Oporny uchwale, potwierdzonej przez kapłanów, był bity kijami, w razie zaś ucieczki — dobytek jego ulegał spaleniu, a ziemia — spustoszeniu. Sława Redgoszczy — jako duchowej stolicy Lechitów zachodnich — trwała aż do r. 1068, w którym biskup Burkhard z Halberstadtu na czele Sasów uczynił napad na kraj Lutyków, złupił i spustoszył straszliwie, dotarł aż do Redgoszczy, skąd — po zrabowaniu niezmiernych skarbów — wrócił na świętym koniu Swarożyca z powrotem do Saksonii.
W opisie świątyni Redgoszczy na specjalną uwagę zasługuje wzmianka o napisach na posągach bogów. Świadczyłoby to, że Lutycy już w X w. znali pismo i że znajomość ta musiała być dosyć powszechna. Mniej więcej w sto lat po świątyni redgoskiej nabrała bodajże jeszcze większego rozgłosu świątynia na wyspie Roi (Rugii) w Arkonie na półwyspie Witowym
— poświęcona Swantowitowi (Światowidowi).
Wyspa Roia (Rugia) składa się z 24 półwyspów, z których właściwie Roią nazywa się największy; inne mają osobne nazwy. Na najdalej na północ wysuniętym półwyspie, noszącym odwieczną nazwę Witowa, była położona Arkona, zwana w starych dokumentach również Arkon — prastary gród, potężnie obwarowany. Podobnie jak w Redgoszczy — i w Arkonie znajdowała się tylko sama świątynia. Dość dokładny jej opis zawdzięczamy duńskiemu kapłanowi Sasowi Gramatykowi, który, biorąc udział w napadzie Duńczyków na Roię w roku 1168 — dokładnie zapoznał się z kultem Swantowita oraz jego świątynią.
Posąg Swantowita w świątyni Arkońskiej |
„w środku miasta była równina, na której świątynia drewniana o podziwu godnej budowie stała, nie tylko wspaniałością nabożeństw, lecz i boskością posągu w niej umieszczonego cześć wzbudzająca. Zewnętrzny jej wygląd dokładną płaskorzeźbą się odznaczał, przedstawiając sztuką prostej malatury najrozmaitszych rzeczy postacie. Jedno było tylko wejście. Samą świątynię podwójny rząd ogrodzenia otaczał; zewnętrzne, ze ścian złożone, dach czerwony pokrywał, wewnętrzne, czterema słupami podparte, zamiast ścian zawieszonymi czerwonymi tkaninami świeciło i z zewnętrznymi ścianami tylko kilkoma poprzecznymi belkami połączone było.
W świątyni stał posąg ogromny, wielkością postać ciała ludzkiego przewyższający, czterema głowami i tyluż szyjami podziw wzbudzający, z których dwie w stronę piersi, dwie w stronę pleców patrzeć się zdawały. Wzrok umieszczonego z przodu, czy też z tyłu oblicza w prawo i w lewo zwracać się zdawał. Brody były ściśnięte, włosy podstrzyżone, w czym widziało się zamiar artysty, aby przedstawić sposób, w jaki Rojanie głowy swe pielęgnowali. W prawej dłoni trzymał róg z różnego rodzaju kruszcu wykonany, który kapłan na ofiarach się znający co rok miodem napełniał, aby ze samego stanu napoju mógł wnioskować o obfitości przyszłego roku. Lewa ręka, pod bok ujęta — łuk tworzyła. Szata rzeźbiona aż do goleni sięgała, które z różnego drzewa zrobione, tak niewidocznie z kolanami połączone były, że miejsce ich spojenia tylko przy bacznej uwadze spostrzec było można. Nogi ziemi dotykały, a stopy w ziemi ukryte były. Obok widziało się uzdę i siodło boga i kilka innych oznak boskości, których podziw powiększał miecz dużej wielkości, a pochwę i rękojeść, prócz przepięknej roboty rzeźbiarskiej, zewnętrzny wygląd srebra polecał.
Uroczysty obrządek na jego cześć w ten sposób się odbywał. Raz do roku — po zbiorze plonów — zbierał się tłum nieprzeliczony przed świątynią boga, a odprawiwszy ofiary ze zwierząt — uroczystą ucztę w imię religii odbywał. Kapłan świątyni, wbrew powszechnemu ojczystemu zwyczajowi długością spadających włosów się odznaczający, dzień przed mającym się odbyć nabożeństwem wewnętrzną świątynię, do której on sam miał tylko prawo wstępować, miotłą się posługując — najstaranniej wyczyszczał, strzegąc się, aby oddechu wewnątrz świątyni nie wypuścić. Ilekroć miał oddech wciągnąć lub wypuścić, tylekroć do drzwi biegał, widocznie aby obecność boga nie została przez zetknięcie się z oddechem śmiertelnym skalana.
Następnego dnia, gdy lud przed drzwiami się rozłożył, wyjąwszy bogu róg z ręki, ciekawie badał, czy coś z miary wlanego napoju nie ubyło, coby było oznaką nieurodzaju w następnym roku. Wylawszy potem miód stary, nalał świeżego do rogu, uroczystymi słowy prosił dla ojczyzny o dobra doczesne, dla obywateli — o pomnożenie dostatku i zwycięstw. Następnie w imię boga z ludem obecnym się naradzał i upominał go, aby cześć bogu nadal pilnym składaniem ofiar oddawał; obiecywał — jako najpewniejszą nagrodę za tę cześć — zwycięstwa na lądzie i morzu. Resztę dnia na zbytkowne biesiadowanie zużyli“.
Do skarbu świątyni obowiązani byli wszyscy składać corocznie pieniążek oraz trzecią część zdobyczy wojennych. Na usługi boga było przeznaczonych stale 300 jeźdźców, będących zarazem strażą przyboczną arcykapłana. Kult, jakim się cieszył Swantowit arkoński, najlepiej uwidacznia się w tym, że „datkami całej Słowiańszczyzny był czczony, a także sąsiedni królowie nie bez obrazy religii darami go obsypywali, dla zjednania sobie boga” — a może arcykapłana, który właściwie sprawował rządy w kraju. „Król bowiem — pisze ten sam autor — u nich (Rojan) w stosunku do kapłana niewielkiej zażywa powagi; król i naród zależni są od wskazówek kapłana“.
Że ta wyższość władzy kapłańskiej ciążyć musiała władzy świeckiej — łatwo sobie uzmysłowić. Nic więc dziwnego, że kiedy w r. 1168 obiegli Duńczycy Arkonę, książę rugijski nie pospieszył z pomocą, jakkolwiek siedział wolny w głębi wyspy. Oblężenie Arkony zakończone zostało poddaniem się na skutek pożaru, którego z powodu braku wody nie mogli oblężeni ugasić. Zdobywcy, zabrawszy wszystkie skarby nagromadzone przy świątyni — zburzyli ją, posąg zaś boga, porąbany przez żołnierzy, został zużyty na gotowanie potraw. Taki był koniec przesławnej Arkony, która była nie tylko duchową stolicą Słowiańszczyzny zachodniej — ale także najsilniejszą twierdzą morską, jaką kiedykolwiek Słowianie nad Bałtykiem posiadali.
Dr. Tadeusz Waga
Młody Gryf 1933, R. 3, nr 29