TRELLEBORG — WIKIŃSKI OBÓZ WAROWNY NA WYBRZEŻU MAŁEGO BEŁTU


POUL NÖRLUND (Kopenhaga)

Artykuł niniejszy będzie relacją z prac wykopaliskowych, które duńskie Muzeum Narodowe od r. 1934 przeprowadza na grodzisku pierścieniowatym znanym pod nazwą Trelleborg; pochodzi ono z późniejszego okresu wikińskiego (ok. r. 1000) i rzuca ciekawe światło na kulturę i zmysł organizacyjny tej epoki. Dania jest uboga w podobne grodziska typu pierścieniowatych, w innych natomiast krajach Europy północnej są one pospolite i trafia ją się setkami na północy Niemiec (na ziemiach zarówno saskich, jak i wendyjskich). Częste są i w niektórych prowincjach Szwecji i opisał je w swej monumentalnej pracy pt. Öland under äldre järnäldern (Öländ w starszym okresie żelaza) archeolog szwedzki dr Marten Stenberger. Bardzo pospolite są wreszcie grodziska pierścieniowate w Anglii i Irlandii. Co do wysp duńskich, to Trelleborg jest tu jedynym zachowanym grodziskiem, należącym do typu pierścieniowatych. Jest ono położone w zachodniej części Zelandii, w połowie drogi między miastem Slagelse a Wielkim Bełtem, mniej więcej o 5 kilometrów od wybrzeża (ryc. 1). Niezmiernie charakterystyczne jest położenie Trelleborgu — w widłach utworzonych przez zbieg dwóch niewielkich strumieni (ryc. 2), które bez wątpienia były niegdyś dostępne dla małych okrętów, szczególnie na odcinku między Trelleborgiem a wybrzeżem.

ryc. 1
ryc. 2
Mniemano powszechnie, że Trelleborg był za czasów prehistorycznych miejscem schronienia okolicznej ludności. Gdyśmy przed trzema laty rozpoczynali nasze prace, wychodziliśmy natomiast z teorii, że Trelleborg był czymś w rodzaju miasta. Mieliśmy przy tym na względzie zwłaszcza jego położenie na brzegu rzeki w nieznacznej odległości od morza: istotnie, w takich właśnie punktach najchętniej budowano miasta w okresie wikińskim (np. Hedeby albo Haithabu, Birka, Seeburg, Jumne itp.). Obydwie te teorie okazały się jednakże błędne. Nasze roboty wykopaliskowe, jakkolwiek dotąd nie ukończone, wydobyły na światło dzienne osadę zgoła niecodziennego typu. Pierwotna szerokość okolnego walu wynosiła 17 metrów, wysokość 5 — 6 metrów. Teren obwarowany wynosi ok. 1,5 hektara. Dziś jest on zupełnie płaski: nic się nie zachowało z budowli, które się tu niegdyś wznosiły. Były to budowle palowe, złożone z pionowo wbitych w ziemię palów lub desek. Zawdzięczając temu, że grunt jest tu gliniasty lub piaszczysto-gliniasty, ślady pozostawione przez ostrza pali nie uległy zatarciu. Zachowały się w ten sposób wszystkie zagłębienia po palach i deskach, ale z samego drewna nie pozostało ani śladu

Na samym początku robót w 1934 roku odsłonięto kompleks takich otworów, będący pozostałością po domu bardzo dziwnego kształtu, o wypukłych, eliptycznych ścianach bocznych i prostokątnych ścianach szczytowych, — przypominającym zatem łódź bez dzioba i rufy (ryc. 3). Była to budowla bardzo znacznych rozmiarów, sięgająca prawie 30 metrów długości. Ściany poprzeczne dzieliły ją na trzy ubikacje — dwie niewielkie izby krańcowe i jedno obszerne pomieszczenie środkowe, 18 metrów długie, o maksymalnej szerokości 8 metrów, z kamiennym prostokątnym ogniskiem pośrodku. Do wielkiej izby wchodziło się przez dwoje bocznych drzwi, położonych w pobliżu izb krańcowych w ten sposób, że wchodząc miało się zawsze ścianę poprzeczną tuż po lewej stronie. Dom ten, pierwszy z wykopanych, zorientowany jest na północ i południe. W r. 1935 odkryliśmy w pewnej odległości od niego jeszcze dwa domy, położone równolegle do siebie i zorientowane na wschód i zachód, a nieco później dwa inne, tak samo równoległe i zorientowane na północ i południe. W r. 1936 znów wydobyliśmy na światło dzienne trzy domy. Każda z tych budowli była pod względem rozmiarów, kształtu i innych szczegółów identyczna z pierwszą.

ryc. 3
ryc. 4
W tym stadium naszych prac stało się jasnym, że wał Trelleborgu okalał kompleks szesnastu budowli, złożonych z czterech bloków po 4 domy; bloki te były rozmieszczone wokół placu centralnego o kształcie kwadratu utworzonego przez osiem ścian szczytowych (ryc. 6). Wnętrze każdego z tych kwadratowych bloków tworzył obszerny dziedziniec, na który wchodzono bądź wąziutkim przejściem u któregokolwiek z rogów kwadratu, bądź przez drzwi wychodzące na dziedziniec. Z powyższego wynika, że na dziedziniec mogli się dostać tylko ludzie, dla koni zaś i pojazdów nie był on dostępny. Poza studnią nie znaleźliśmy na dziedzińcu, jak dotąd, żadnych zabudowań. Przedstawię tu pokrótce konstrukcję tych domów, tak jak ją sobie wyobrażam. Jak widać z ilustracyj, tam, gdzie niegdyś stały ściany, znajdują się w gruncie dwa rzędy zagłębień (ryc. 8). Rząd zewnętrzny tworzą okrągłe otwory o przeciętnej średnicy 25 cm, zagłębione w glinie na 20 cm. W otworach tych wbite były niegdyś pale, odległe jeden od drugiego o dobry metr. Nie wykryliśmy żadnych śladów, które by wskazywały na to, że pale te były ustawione pochyło. 

O jeden metr w głąb od zewnętrznego szeregu otworów stała sama ściana. Znajdujemy tu nieprzerwaną żłobinę, z lekka wyciśniętą w glinie, oraz szereg podłużnych zagłębień, ok. pół metra długości i ok. 40 cm głębokości. Są to więc solidnie zrobione doły, w których musiały tkwić ostrza kolejnych pali ściennych, podczas gdy pale pośrednie były wbite dość powierzchownie. Miejsce, gdzie się znajdowały drzwi, uwidaczniają dwa szczególnie głębokie zagłębienia (po palach drzwiowych) oraz przerwa w zewnętrznym rzędzie otworów. Najprawdopodobniej drzwi mieściły się także w ścianach szczytowych, lub co najmniej w jednej z nich, oraz w ścianach poprzecznych. Wielką osobliwość tych domów stanowią wypukłe ściany boczne. Należy przypuścić, że celowo pomyślany plan konstrukcyjny polegał na tym, że pale ścienne stały w pozycji pionowej, przylegając do siebie krawędziami, jak klepki w beczce, w ten sposób, że ciśnienie wiatru od zewnątrz przyciskało je do siebie i czyniło ścianę bardziej spoistą. U góry pale były przychwycone przez oczep poziomy, działający na podobieństwo obręczy w beczce. Dzięki ciśnieniu od wewnątrz (parcie dachu) wypukła linia ściany wydłużała się, a dopóki oczep trzymał pale, nie mogły się one rozpaść na zewnątrz. Prawdopodobnie ściany były także złączone jątkami, podpierającymi dach.

ryc. 5
ryc. 6
Ściany tych domów musiały posiadać istotnie dużą wytrzymałość na parcie ogromnego dachu, wewnątrz bowiem nie znajdujemy żadnych śladów pali, które by służyły do podtrzymywania dachu, takich, jakie znajdujemy gdzie indziej w przedhistorycznych budowlach Skandynawii. Parcie (rozpór) dachu nie przenosiło się też na pale zewnętrzne, które służyły wyłącznie do podpierania krawędzi dachu, osłaniających ścianę przed działaniem niepogody. Dziwnie skąpe są nasze wiadomości o domach okresu wikińskiego w Skandynawii, zwłaszcza zaś o domach drewnianych. Tym się też tłumaczy, że tak niejasne są dla nas te dziwne, wielkie budowle Trelleborgu. W starożytnym pogranicznym mieście Hedeby, w Szlezwiku, wykopali niemieccy archeologowie resztki drewnianych domów o bardzo różnorodnej konstrukcji ¹, ale są to wszystko budowle niewielkie, nieskomplikowane i nie wyjaśniają nam zagadki jedynych w swoim rodzaju domów trelleborskich. Jedyną i bardzo ciekawą analogię znajdujemy gdzie indziej. Jak wiadomo, we wczesnym średniowieczu były rozpowszechnione relikwiarze i szkatuły w kształcie domów. W Kamieniu na Pomorzu znajduje się słynna szkatułka (ryc. 11), pochodząca z tegoż okresu co grodzisko Trelleborg, a będąca wyrobem nordyckim, przypuszczalnie duńskim; jest ona wykonana z deszczułek kościanych (według niektórych z rogu łosia) w oprawie z pozłacanego metalu. Eliptyczny kształt tej szkatułki, o podłużnych, wypukłych bokach, budził niejednokrotnie zdziwienie, a szwedzki historyk Johnny Roosval w książce Det baltiska nordens kyrkor (Kościoły północno-bałtyckie) ² wyraził przypuszczenie, że kształt ten naśladuje autentyczne budowle palowe. Tak też jest w istocie. Szkatułka z Kamienia jest jedynym znanym odpowiednikiem domów w Trelleborgu.

Nie będziemy się tu więcej zatrzymywali nad konstrukcją samych domów. Na rycinie 4 widzimy biegnące między wypukłymi ścianami domów trzy proste linie zagłębień. Z reguły otwory te są o wiele mniejsze od otworów, będących śladami po domach. Gdybyśmy przypuścili, że i w tych zagłębieniach tkwiły niegdyś pionowe pale, jasne jest, że krępowałyby one komunikację między domami — tam, gdzie musiały być ulice: odległość między poszczególnymi rzędami wynosi zaledwie około metra. Niewątpliwie otwory te mieściły niegdyś tylko niskie pale, służące do podtrzymywania chodnika z desek lub bali. Pomosty tego typu znajdujemy wszędzie w Skandynawii i w krajach bałtyckich, w osiedlach miejskich z okresu wikińskiego lub wczesnego średniowiecza. 

ryc. 7
ryc. 8
Rzędy zagłębień sięgają nieco w głąb placu centralnego, ale urywają się w odległości mniej więcej 2 metrów od środka. Natrafiliśmy tu na cztery bardzo duże otwory, dwa razy głębsze od otworów pozostałych po domach, położone w czterech rogach kwadratu. Spodziewaliśmy się tu znaleźć cztery filary budynku centralnego (świątyni), ale nie udało się nam wykryć śladów po jego ścianach, tak  że nie możemy na razie zaryzykować konkretnej hipotezy oo do tego, co się tu znajdowało. Dostatecznie jasne jest natomiast jedno: jeżeli przeprowadzimy przekątne między owymi czterema słupami, punkt ich przecięcia wypadnie ściśle w środku całego grodu, przede wszystkim zaś w środku pierścienia tworzonego przez wał, który jest nie tylko okrągły, ale ma kształt matematycznego koła, przy czym zewnętrzne i wewnętrzne krawędzie wału tworzą dwa koła współśrodkowe. Dzisiaj są to po prostu zwały ziemi, ale niegdyś wzdłuż krawędzi wewnętrznej biegł szereg pali, wbitych jeden przy drugim i tak grubych, że na jeden metr przypadała zaledwie para pali. Podstawa zewnętrznej strony wału była wyłożona kamieniami, przed wałem zaś widać otwory po zastrzałach, które podpierały zewnętrzny częstokół. Wewnętrzna krawędź wału jest obecnie przedmiotem jak najdokładniejszych badań, z których wnioskujemy, że jej promień ma 68 metrów długości. Jej kolistość jest tak dokładna, że nie udało się nam znaleźć odchyleń przekraczających pół metra.

Wzdłuż wewnętrznej krawędzi wału stało niegdyś przeszło 800 grubych pali z dębowego drzewa. W czterech miejscach jednakże szereg ten przerywa się i załamuje pod kątem prostym ku wnętrzu wału. Właśnie tam znajdowały się bramy (ryc. 10). Cztery ulice między blokami domów biegną w kierunku północnym, południowym, wschodnim i zachodnim i kończą się przy bramach, środkowy zaś rząd zagłębień biegnie dalej i wychodzi poza bramy, które były prawdopodobnie osłonięte dachem z poziomych desek. Za rzędem pali bramy posiadały kamienną ścianę, po stronie zaś zewnętrznej bramy znajdowały się podwójne drewniane wrota, prawdopodobnie okute żelazem. Udało się nam znaleźć grube pierścienie i klucze od tych wrót (ryc. 13). Najbardziej interesującą cechą Trelleborgu jest wyjątkowa prawidłowość jego kształtu. Plan jego, oparty na prostych formułach matematycznych, został wytknięty w terenie przez niezwykle zdolnego mierniczego, bez dostrzegalnych błędów czy odchyleń. Jednostką długości jest, jak w niektórych najdawniejszych kościołach duńskich, stopa rzymska (29,5 cm). Długość domów wynosi 100 stóp rzymskich, krawędź zewnętrzna wału ma 24 X 24 stóp średnicy. Szerokość wału równa się ściśle jednej piątej promienia jego zewnętrznej krawędzi.

ryc. 9
ryc. 10
Domy nie tylko miały kształt eliptyczny, lecz ponadto plan każdego z nich przedstawia elipsę z ogniskami znajdującymi się poza ścianami szczytowymi — w ten sposób, że dwa sąsiednie i wzajemnie do siebie prostopadłe domy posiadały jedno wspólne ognisko elipsy. Odległość między ogniskami elipsy wynosi 120 stóp rzymskich. Ogniska czterech elips bloku tworzą kwadrat, którego przekątne przecinają się w punkcie położonym w połowie odległości między środkiem a wewnętrzną krawędzią wału. W każdym z domów odległość między ogniskiem elipsy a ścianą poprzeczną równa się połowie odległości między dwiema ścianami poprzecznymi, czyli że stosunek jest 1 : 2 : 1. Nie będę nużył czytelnika dalszymi szczegółami. Wyjaśnienie matematycznych podstaw Trelleborgu należy do przyszłości. Co do mnie, pragnąłem jedynie wykazać, że tymi właśnie prostymi formułami kierowano się przy opracowaniu jego planu. Podobnej regularności konstrukcji nie zwykliśmy spotykać ani w budowlach okresu wikińskiego, ani w ogóle w czasach wczesno-historycznych, wyjąwszy jedynie kraje kultury klasycznej. Przy rozwiązywaniu zagadnienia, jakiego typu osadą był niegdyś Trelleborg, ta regularność i świadcząca o rutynie doskonałość planu będą dla nas momentami bardzo istotnymi. Człowiek, któremu powierzono opracowanie planu Trelleborgu, bez wątpienia podejmował się i przedtem — i to niejednokrotnie — podobnych zadań. Plan ten został uprzednio obmyślony w najdrobniejszych szczegółach, wykonany zaś przez budowniczych o wielkim zmyśle organizacyjnym.

ryc. 11
Według mego przekonania gród trelleborski wzniesiony został przez „inżyniera“ jednej z drużyn wikińskich. Uważam, że nie jest to nic innego, jak osada wojskowa — stały obóz warowny, będący właśnie fortecą, panującą nad liniami komunikacyjnymi między wybrzeżem Wielkiego Bełtu a środkową częścią Zelandii. Nie dowiemy się, być może, nigdy, kim byli ludzie, którzy ten obóz wybudowali; mogli to być obcy najeźdźcy przybyli z Jutlandii, Szwecji lub Norwegi ale mogła być i niewielka drużyna zawodowych Wikingów, którzy wybrali Trelleborg jako bazę dla swych wypraw. Mogło to być także jedno z owych contubernia, w których, jak opowiada duński kronikarz Saxo Grammaticus, znakomity król Anglo-duński Knut Wielki (zmarły w r. 1035) rozmieszczał swe wojska na leże zimowe. W każdym bądź razie nasze drobne znaleziska (ryc. 9, 12 i 13) wyraźnie świadczą, że mieszkańcy Trelleborgu mogli pochodzić jedynie ze Skandynawii. Osobliwością Trelleborgu jest to, że znajdujemy w nim 16 domów najzupełniej do siebie podobnych (koszary), nie znajdujemy zaś wyróżniającego się rozmiarami i położeniem domu wodza. Świadczy to o duchu braterstwa i równości, podobnym do panującego w legendarnym Jomsborgu ³ i znanym nam skądinąd w okresie wikińskim, a tak odmiennym od układu stosunków społecznych w średniowieczu.

Trelleborg uważać należy za przykład wspaniałego talentu organizacyjnego Wikingów. Wystarczy przypomnieć, czego dokonali oni w Brytanii i Normandii, by sobie uprzytomnić, że byli oni czymś więcej niż dzikimi barbarzyńcami. Wyobrażam sobie, że z takich, właśnie grodów, jak Trelleborg, panowali oni nad krajami zdobytymi w zachodniej Europie. Gdzie się nauczyli Wikingowie wznosić takie obozy czy grody, pozostaje i nadal problemem do rozwiązania. Metoda konstrukcji domów (pale) jest nordycka, ale sam obóz został prawdopodobnie zbudowany według obcego wzoru. Najbardziej naturalne byłoby szukać prototypu Trelleborgu w Wielkiej Brytanii. Obozy rzymskie w Anglii cechuje ta sama wybitna regularność formy, i tak samo mają one cztery bramy, ale kształt ich jest kwadratowy lub prostokątny. Bardzo jest prawdopodobne, że tradycje rzymskie zachowały się w Wielkiej Brytanii, ulegając tu pewnym przekształceniom, i że one to posłużyły Wikingom za wzór. Mam nadzieję, że przyszłość coś więcej nam o tym powie.

Tłum. z ang. W. Jakubowski

ryc. 12
ryc. 13
ILUSTRACJE

1. Mapka Zelandii. Trelleborg położony jest między miastami Slagelse a Korsör.
2. Trelleborg widziany z lotu ptaka (w widiach utworzonych przez zbieg dwóch strumieni).
3 . Ślad y domu o kształcie elipsy (zdjęcie z lotu ptaka).
4 . Dwa równoległe domy. Między domami widać uliczkę, zaznaczoną trzema rzędami otworów pozostałych po palach, które podtrzymywały chodnik.
5. Plam czterech domów wewnątrz grodziska (zd jęcie z lotu ptaka).
6 . Schematyczny plan Trelleborgu (16 domów o kształcie elipsy).
7. Rekonstrukcja obozu.
8. Boczna ściana jednego z domów zaznaczona dwoma szeregami zagłębień (szereg wewnętrzny zagłębień podłużnych zaznacza linię ściany, szereg zewnętrzny — linię pali).
9. Ostrza strzał.
10. Jedna z bram w wale (3 metry szerokości, 17 długości).
11. Szkatułka z Kamienia .
12. Sprzączka z późnego okresu wikińskiego (ok. 950— 1000 r.).
13. Nożyce, klucz, kłódka, ostrze włóczni.


¹ H. Jahnkułm, Haithabu , Lipsk , 1936.
² Uppsala, 1927.
³ Jomsborg — często wymieniany w sagach gród lub port warowny, położony prawdopodobnie w pobliżu Wolina na Pomorzu. Życie wojowników było tu poddane surowym regułom; obowiązywała ich bezżenność i kobiety nie miały dostępu do grodu. Wejście do portu zamykały! żelazne wrota, nad którymi był przerzucony most łukowaty z wznoszącą się na nim potężnie ufortyfikowaną wieżą.

Jantar, organ Instytutu Bałtyckiego, przegląd kwartalny zagadnień naukowych pomorskich i bałtyckich ze szczególnym uwzględnieniem historii, geografii i ekonomii regionu bałtyckiego, 1932, T.6