Nieznany Polski Poemat Morski z XVIII Wieku




NIEZNANY POLSKI POEMAT MORSKI Z XVIII WIEKU

wydał  
DR. WŁADYSŁAW PNIEWSKI 
SŁOWO WSTĘPNE.
 
 
 
Polska literatura przedrozbiorowa niewiele liczy poezji morskich. W wieku XVI znajdziemy obok dwu wierszy morskich Anonima - Protestanta opis burzy na morzu w "Pamiątce Janowi, hrabi na Tęczynie" Jana Kochanowskiego. Ale pierwszemu brak było talentu poetyckiego, drugiemu przeżycia osobistego i autopsji. Klonowicz zaledwie z daleka w Gdańsku morze oglądał. 

Andrzej Zbylitowski opisuje nam podróż królewską do Szwecji w "Drodze do Szwecji" (1579), sam biorąc w niej udział, jednakże sposób kronikarski opisu zabija tu wszelkie głębsze i obrazowe z morzem obcowanie, zaś posługiwanie się mitologią i Kochanowskim wszelką inwencję poetycką. Dopiero Marcin Borzymowski w w. XVII dał nam w swej "Morskiej nawigacji do Lubeka. . . w R. 1651 czynionej" (Lublin 1662) pierwszy prawdziwie piękny obraz morza w czasie burzy. Szkoda tylko, że nie znamy poematu w całości, a zaledwie w kilku urywkach, podanych przez prof. Brucknera. Andrzej Zbylitowski opisuje nam podróż królewską do Szwecji w "Drodze do Szwecji" (1579), sam biorąc w niej udział, jednakże sposób kronikarski opisu zabija tu wszelkie głębsze i obrazowe z morzem obcowanie, zaś posługiwanie się mitologią i Kochanowskim wszelką inwencję poetycką. Dopiero Marcin Borzymowski w w. XVII dał nam w swej "Morskiej nawigacji do Lubeka. . . w R. 1651 czynionej" (Lublin 1662) pierwszy prawdziwie piękny obraz morza w czasie burzy. Szkoda tylko, że nie znamy poematu w całości, a zaledwie w kilku urywkach, po- danych przez prof. Brucknera.

Z wieku XVIII do niedawna nic zgoła nie znaliśmy w tej dziedzinie. Dopiero w tym roku w Bibliotece Uniwersytetu w Wilnie w rękopisie nr. 1150, zatytułowanym "Zbiór Różnych Poezji", znaleziono nie długi poemat opisowy Tobiasza Gronowskiego, konrektora gimnazjum słuckiego, p. t. "Podroż morska dwu studiujących Polaków. . .", odbyta w 1. 1758 i 1759, a opisana przez niego w r. 1760*). Była to prawdopodobnie jedyna jego podróż morska. Po ukończeniu studiów teologicznych w Lejdzie wypadło mu powracać do kraju wraz z kolegą okrętem. Wyjechawszy z Amsterdamu we wrześniu 1758 r., rozbił się u wybrzeży norweskich pod wyspą Listerland i dopiero po wielu dniach i miesiącach trudów, niewygód i grozy, po przezimowaniu w gospodzie pod miasteczkiem Gremstadt przybił ostatniego marca następnego roku do ziemi ojczystej w Gdańsku.

Jak stwierdził p. Wacław Gizbert Studnicki, dyrektor Archiwum Państwowego w Wilnie, któremu zawdzięczamy kilka dat biograficznych, wyjętych z akt archiwum synodu ewangelickiego reformowanego, czyli dawnej Jednoty Litewskiej, Tobiasz Grotkowski był w r. 1745 alumnem i stypendystą Jednoty w gimnazjum słuckim. W r. 1753 występuje jako lektor, a w dwa lata później zostaje z Królewca wysłany do Lejdy, skąd go odwołano w r. 1757. W r. 1761 spotykamy go jako konseniora i rektora w Słucku, a w trzy lata potem jako kaznodzieję jamneńskiego. W r. 1776 zostaje mianowany konseniorem podlaskim, ordynowany jednak z nieznanych powodów dopiero w r. 1778. Cieszy się wielką powagą i uznaniem, to też synod prowincjonalny, najwyższa władza Jednoty Litewskiej, deleguje go w r. 1780 na synod generalny węgrowski. W r. 1793 Grotkowski, będąc konseniorem podlaskim, zostaje ,przez kolegium kuratorskie mianowany seniorem dystryktu zaniemieńskiego, obejmującego sześć parafii. Nominację tę potwierdza synod tegoż roku z słowami uznania: ". . . . ile gdy o znakomitych darach i zasługach tego Męża Bożego przeświadczeni jesteśmy." A kiedy w r. 1811 nasz senior rezygnuje z powodu nadwątlonego zdrowia z pełnienia dalszych obowiązków, synod postanawia, co następuje: ". . . ofiarujemy temu mężowi, godnością i wiekiem upoważnionemu, emeryturę przy pensji z dodatkami seniorowi zwykłymi, życząc, aby go Pan Bóg już w nadwątlonych zdrowia czerstwego siłach swoją pomocą w późne utrzymywał lata." Umarł w r. 1822, zapisując kościołowi 60 dukatów.

Mężem Bożym był więc Grotkowski, sługą kościoła, nie poetą, to też nie potrafił poezją prawdziwą ożywić swego rymowanego wspomnienia morskiego. Sam to zresztą wie i czuje, mówiąc na wstępie: 

Nie sadzę się na słowa, ni na styl wysoki,
Bo się boię upadku, chcąc się wznieść w obłoki.
 
W poemacie spotykamy obok dominującego uczucia grozy na samo wspomnienie opresji morskich oraz uczucia wdzięczności względem Boga wszech dobrotliwego, zaledwie okruchy piękna epickiego. Dość obrazowo nakreślił autor odjazd floty (w. 103- 112), ale burza morska, oglądana zbyt przestraszonymi oczyma, naszkicowana jest mglisto i ogólnikowo (w. 121-134). Najplastyczniej, ale bez polotu opisał nam Grotkowski najtragiczniejsze chwile w czasie rozbicia i wysiłków ratowniczych (w. 155-194). Na wyróżnienie zasługują też wiersze, malujące niepokój okrętników (w. 137-145). Jest więc poemat Grotkowskiego na ogół kroniką rymowaną owych groźnych miesięcy nawigacyjnych. Wiersze pochwalne na cześć Stwórcy dodać miały, w mniemaniu autora, okrasy i wykończenia, w istocie zaś psują wrażenie swą banalnością i kopiowaniem Kochanowskiego (por. inwokację, zakończenie oraz w. 93-94). Co prawda tekst, w kilku miejscach nadgryziony zębem czasu, przerywa niekiedy związek wyobrażeniowy, sądzić jednak z całości należy, że prawdopodobnie szczęśliwa rekonstrukcja uszkodzeń, czego tu z wyjątkiem kilku niewątpliwych wyrazów zaniechaliśmy, niewiele by naprawiła. Także rym jest banalny, gramatyczny.

Co jednak zasługuje na uznanie, to język Grotkowskiego, - nie bardzo piękny i bogaty, ale czysty, jeśli zważymy dobę ogólnego zepsucia saskiego. Styl jest niebarokowy, a prosty, jak na pokornego i skromnego sługę bożego przystało. Natomiast uwydatniają się w języku wpływy ruskie, u kresowca zupełnie zrozumiałe. Wpływy te zaznaczają się przede wszystkim w zakresie głoskowni, jak o tym świadczy pisownia autora, przez nas niezmieniona. Oto kilka przykładów: jesli, mysl, mysląc, iasniey, szczęsliwie, słabosci, choc, bydz (zam. być), przerazliwy, itp., podobnie niemal stale spotykamy niekreskowane o: obrocone, w doł, rożne, tworow, osmego, rowno itp. więcej. Brak nosowości znajdujemy w wyrazie poderznowszy, nie mówiąc już o takiej pisowni: wzioł, płynoł, scisneła, poczeli, stanoł. Te same wpływy widzimy w braku zdwojenia spółgłoskowego: bezdene, inych (dwukrotnie), nieustany, w ścieśnionem e, jak: osimnascie, powątpiwali, wreszcie w składni: Kiedy wiatr dobry ustał, a złe nastompili, Które ze sobą woiując, tak Morze skłocili (w. 119-120) oraz: Tamże nas witali skowronki y wesołą Wiosnę ogłaszali (w. 311-312). Są to te same wpływy ruskie, które spotykamy w języku Mickiewicza.

Niedużo dał nam Grotkowski w dziedzinie poezji morskiej, ale i za to, co dał, wdzięczni mu jesteśmy, bo nowy dowód mamy na to, że nie tak znów strachliwie Polacy unikali morza, skoro, mogąc podróżować lądem, puszczali się do ojczystych pieleszy morzem. Należy też mieć słuszne nadzieje, że podobnych poetyckich przyczynków morskich w naszej dawnej, spoczywającej jeszcze w rękopisach, literaturze pięknej znajdziemy więcej. W końcu poczuwam się do miłego obowiązku złożenia serdecznych podziękowań p. dr. Adamowi Łysakowskiemu, dyr. Biblioteki Uniwersyteckiej w Wilnie, za zezwolenie ogłoszenia utworu Tobiasza Grotkowskiego, p. mgr. Kazimierzowi Jasiulańcowi, bibliotekarzowi tejże Biblioteki, za sporządzenie odpisu z oryginalnego rękopisu tegoż utworu i p. Wacławowi Gizbert Studnickiemu, dyr. Archiwum Państwowego w Wilnie, za podanie mi licznych a ścisłych danych, odnoszących się do biografii autora tego nieznanego poematu polskiego o morzu.

*) Rękopis nr. 1150 p. t. "Zbiór Różnych Poezji" , pisany jedną ręką. Ponn. 20X17. str. nlb. 1 + lczb. 39 zawiera:
1. Podroż Morska dwu studiujących Polaków-str. 1-13.
2. Mowa na Pochwałę ogona skomponowana w gimnazjum Sfuckim Radziwiłłowskim. Roku 17610?] str. 14-19
i dalej szaradki, zagadki i wiersze różne.
Kryptonim autora rozwiązany według: Michała Brensztejna: Zbiór  Rękopisów Uniw. Bibl. Publ. Biblioteki Wileńskie. Wilno 1932, str. 53.



(s. 1)     PODROŻ MORSKA
             DWU STUDUIĄCYCH POLAKÓW

            Gdy się z Amsterdamu do Gdańska Okrętem pławili
            Powracaiąc z Akademii Leydeńskiey
            do Granic Oyczystych.

            Opisana krotko przez T:[objasza] G:[rotkowskiego]
            Con: R:[ektora] Gym:[nasium] Słuc:[kiego]

            w Słucku Miesiąca Lipca
            Roku 1760.


(2)                                              Przedmowa.                                     10

            Łaskawy Czytelniku! tu masz opisanie
            Iakie było z Zamorza moie Żeglowanie
            Iakie Niebespieczeństwa y przypadki miałem
            Y lak się z nich za łaską Bożą wybiegałem.

            Nie wyliczam wszystkiego co się zemną działo.                    15
            Boby mi ni ochoty ni czasu nie stało.
            Nie sadzę się na słowa ni na styl wysoki.
            Bo się boię upadku, chcąc się wznieść w Obłoki:

            Lubo wiem czym był Neptun znam takoż Trytona
            Ktorych władza na Morzu od Pogan zmyslona.                      20
            Iednak ich nie wspominam ni zowie Bogami.
            Z Umysłu w tym się zgadzać, niechcąc z Poetami.

            Iednego Boga Bogow tu chwalę y sławię.
            O nim swą Mysl naychętniey każdey chwili bawię.
            A tak y ten kto czyta, niech z moiey Namowy.                        25
            Odda mu cześć Psalmisty Syońskiego Słowy. Ps. CVI...

            Pan ktory Oceany trzyma w swoiey mocy.
            Y ginącym przybywa prętko ku pomocy.
            Niech będzie od wszech tworow rozumnych poznany
            Y miasto Bogow obcych w Potrzebach wzywany!                  30

(3)        . . . . Wszechmocny Okręgu Ziemskiego.
            . . . . . ,Przepasci, y Swiata całego!
            . . . . noscią swoią wszystko wstrzymuiesz
            . . ego Obroty, iak sam chcesz sprawuiesz.


            . . . mnie ze wszech Tworow nayniegodnieyszego                  35
            [R]obaka Ziemie, albo ieszcze co niszego.
            Na to obrał, naznaczył, zrządził, nagotował.
            Abys na mnie twą łaskę z mocą pokazował.

            Doznałem Jey gdziem tylko był zawsze obficie.
            Ale w Podroży Morskiey doznałem Sowicie.                         40
            Doznałem w Wielu życia mego Pomyslnosciach.
            Ale doznałem ieszcze iasniey w przeciwnosciach.

            A lubo niepodobna ogarnąć wszystkiego.
            Mylą, Słowy, lub Piorem, com kiedy dobrego.
            Wzioł od ciebie, to iednak wspomnieć mi się zdało.              45
            Co mię za wolą twoją na Morzu potkało.

            Przeto ty sam wyprostuy teraz, Rękę moją
            Abym doznane sprawy opisywał twoie.
            Iak iżby każdy Człowiek, co to czytać będzie.
            Ufność w tobie pokładał y sławił cię wszędzie!                    50

            Gdy wyszły zamierzone, Studowania Lata.
            Po sześć letnim przeyrzeniu w cudzych kraiach swiata
            Do oyczystych kościołow byłem wokowany
            Iako na ich usługę dozgonnie oddany.

(4)         . . . ś z miłym Collegą. Więc bez om...ią                             55
            Sprawiliśmy co trzeba było do jach....
            Roku Tysiąc Siedymset Piędziesiąt osmego
            Miesiąci czas Jesienny zaczynaiącego.

            Z Leydy do Amsterdamu, skorosmy przybyli.
            Wnet Okręt iść inaiący do Gdańska zmowili.                      60
            Wsiadszy naść*) po dniach pięciu poczęto od Brzegu
            Odbijać y wnet Żagle napinać do Biegu.

            Choć wiatr powiewał dla nas mizernie służący.
            Szyper iednak w tak wielkiey drodze zostaiący.
            Niechciał opuścić srzodku, ani naymnieyszego.                  65
            Do Celu iakożkolwiek pomodz sposobnego.

*) zapewne: nań.
            Płynoł tak Osimnascie mil aż na granice.
            Hollenderskie y tamże zarzucił kotwice
            Kędy innych Okrętów kilka dziesiąt stało
            Pogodnieyszego czasu iuż długo czekało.                          70

            Tam się bowiem zaczyna Angielczykow morze
            N a które w ladaiakiey trudno wybiedz porze
            Tym czasem Szyper z Ludźmi co trzeba gotował
            Każdą rzecz na swym mieyscu porządnie lokował

            Ieszcze tego nieskończył, aliści na Wodzie                        75
            Dziwna stała się cichość przy sliczney pogodzie
            Co pobudziło iednych że się spodziewali
            Dobrey chwili, drugich zaś że powątpiwali

(5)        . . . . . .siadczą Żeglarze. Praktyka
            . . . . .ey cichosci, wielki Szturm wynika                            80
            . . . . ększa zaswitnie na Morzu Pogoda
            . . . większa ma nastompić y Praca y Szkoda.

            . . . . takim rozrożnieniu, (: ta iest srzednia droga:)
            Spuscilismy się tylko iedynie na Boga.
            Mowiąc: niech ten Lud iak chce teraz rezonuje.                 85
            Niech szczęscie lub nieszczęscie przyszłe obiecuie

            My iako w tobie Panie nadzieję swą mamy
            Tak też na cię samego wcale się spuszczamy.
            Tys nam dał żywot y ten choć szczupły dobytek.
            To go ocalić możesz na dalszy pożytek.                              90

            Możesz go y odebrać kiedy się zda tobie.
            W Dzień, w nocy, teraz, potym, owa w każdey dobie
            Wszak pod twą Ręką wszędzie, wszyscy zostaniemy
            Ni uysć zamierzonego kresu nie możemy.

            Ta Mysl sen nam bespieczny y słodki sprawiła                   95
            Iuż bowiem zmierzkło było y noc nastompiła
            Nazaiutrz rowno ze dniem słyszym gadają.
            Między sobą Maytkowie że Wiatr dobry mają

            Wstał Szyper wstał y Sternik, wstaliśmy też y my.
            Wyszedłszy na wierzch gdy się pilnie rozpatrzymy            100
            Aż Okręta około nas wszędy leżące
            Widzimy dalszą Podroż iuż przed się biorące.

(6)        Iedni Baty na gurę, iak zwyczay wciągają
            Drudzy Kotwic ugrzązłych, z Ziemi dobywają
            Inni powrozy wiążą. Inni suszą Żagle.                                105
            Nikt nieprożnuie wszyscy pospieszają nagle

            Iako więc Stado Ptactwa, kiedy z Mieysca swego.
            Porwawszy się z Skwapieniem, leci do Innego
            Nie wiedząc że nań czeka, zguba niespodziana.
            Myśliwską potaiemnie, ręką zgotowana.                            110

            Tak y ci Nieboracy, po smierć się kwapili.
            Ktorą mało nie wszyscy w krotce podstompili,
            O Czym niżej namienię: W tym gdy się ruszamy.
            Przed sobą y za sobą, Mnostwo Statkow mamy.

            Czyli my drugich, czyli, drudzy nas miiali.                        115
            Pozdrawiamy, y oni wzaiem pozdrawiali.
            Więc taka iazda nader Wesoła się zdała
            Lecz nie dłużey iak tylko do czterych Dni trwała.

            Kiedy Wiatr dobry ustał, a złe nastompili.
            Które z sobą woiując, tak Morze skłocili.                          120
            Że się Wały, iak gury, naywyższe zbiegały.
            y bezdene Otchłanie wszystkie otwierały.

            Niebo Chmur czarnych Kirem, zewsząd powleczone
            Zacmiło, Słońce, Miesiąc y Gwiazdy złocone.
            We Dnie ciemno, jak w Nocy, Noc zas gdy nastała            125
            Samą owę Egypską, ciemność przewyższała

            Nawalność niezwyczaina Szturmu gwałtownego.
            Rozpędziła Okręty wszystkie do iednego.
            Nic nie widać iak tylko w Pianę obrocone
            Na Oceanie Wody z Natury zielone.                                   130

(7)        . . . . . .ui, Wały wyrzucaią
            [zno]wu w grunt głemboki, iak w Piekło spuszczają.
            . . . . przelatuiąca nań uderzy, Burza.
            . . . nie, na Bok przewraca, y w Przepaść zanurza.

            o co się z nami prócz ustania dzieie                                   135
            Bez żadney zostaiemy żywoty*) nadzieie.
            Szyper zemdlone Ręce, często załamuie.
            O Wszelakim sposobie, Salwy desperuie.

*) Miało być zapewne: żywota.

           Wchodzi y Wychodzi, y siedzi y stoi.
            y leży y lęka się y stracha y boi.                                        140
            Mieysca sobie nieznaydzie dla zbytniey tesknosci.
            Która Serce scisneła w tey Okolicznosci.

            Raz pogląda na Kompas, raz, na Mappy swoie
            Lecz w takim zamieszaniu za nic to oboie
            y on sam y Lud nie spi, nie ie, y nie pije.                          145
            My w tąż; przez trzy dni, tak iż każdy ledwo żyie

            Dziesiąty Dzień Oktobra, z Wieczora samego.
            Przyczynił y nieszczęscia y Strachu większego.
            Bo gdy okropney smierci co moment czekamy.
            Posła Jey że i u ż i d z i e, na Progu witamy.                     150


            Zwłaszcza Styrnik na przedzie na Straży stoiący.
            Postrzegłszy Ląd przed sobą tuż blisko będący.
            Bieży pędem do Drzwiczek y woła: Giniemy!
            Nate słowa zaledwo na wierzchu staniemy.

            Natych miast okręt w swoim, prętkolotnym biegu.            155
            Z Napiętemi Żaglami przypadszy do Brzegu,
            Iak go pendziły srogie, bystroszumne Wały
            Tak w całym tym Impecie wparł się między Skały.

(8)       Mocny Boże! iaki tam był krzyk przerazliwy
            Iaki trzask Masztow, Balek, Desk y sero . . .                     160
            Niewiem iesli tak głośne niegdyś owe były.
            Mury w koło Ierycho kiedy się waliły.

            Ni Praktyka ni biegłość, nic niepomagała
            Dowścip y umieiętność zarazem ustała.
            Co kto chwycił z Rąk puszcza, gdzie stał, tam się wala.
            Strach nic zwyczainym trybem, czynić nie pozwala.        165

            Ostatniemi Siłami, prawie się krzepili:
            Poderznowszy Powrozy. Żagle w doł spuscili.
            Iakimby jeszcze Życie sposobem ratować
            Poczęli rożne rożni Srzodki Wynaydować.                       170

            Lecz te wszystkie zdały się bydz niepożyteczne
            Bo y do skutku trudne y zbyt niebespieczne
            Ten był naychwalebnieyszy; niech się hazarduje.
            Ieden z nas, a do Brzegu, popłynąć sprobuie

           Przepasawszy się srzodkiem Powrozu długiego.               175
            Ktorego oba końce będąc tu, do tego.
            Usłużą, że piynący nazbyt zmordowany.
            Snadnie wnet nazad do nas może bydz wciągany.

            Iesli zaś Bog pomoże że dobrze wypłynie
            Tedy wszystkich salwować może po teyż linie                 180
            Nie długo mysląc, ieden skoro w Morze skoczy.
            A Woda, iak się Nurtem w kłembek wijąc toczy:

            Zakręciwszy go w kołko, do Gruntu targneła.
            Y ledwo mu Żywota zaraz nie odieła.
            Nic on, nic po nim drudzy, rownież nie wskurali.            185
            Którzy całą noc teyże sztuki próbowali.

( 9 )      . . . ., zmie, iakby piątey z rana
            [Ła]skawą Pomocą Naywyższego Pana
            Styrnik gdy sam naypierwey szczęsliwie przepłynoł
            Innych też poprzeciągał, że żaden nie zginoł                  190

             . . . . y to nader przykrey y trudney przeprawie.
            Pil każdy słone Wody do rozpuku prawie
            Potym napoły Martwy będąc wywleczony.
            Leżał, zimnem y głodem y Strachem znędzony.

            Iuż y dnieć poczynało. Wtym Człeka iednego.               195
            Widzim z pobliższy Wioski ku nam idącego.
            Dowód to oczewistey Boskiey Opatrznosci.
            Boby nam pewnie zginąć przyszło w tey słabości.

           Ten widząc nas w ostatniey będących niemocy
            Przyzwał Inych Somsiadow, sobie ku pomocy.                200
            Ci po iednemu do swych Chałupek wnosili
            Zwlekłszy mokre odzienie, suche odmienili.

            Tak po nieiakim czasie duch się wrocił w Ciało.
            Gdy się trochę w Poscieli y w Izbie ogrzało
            Niech będzie Imię Pańskie wiecznie pochwalone            205
            Iż nam darował Życie iuż zgoła zgubione.

            Działo się to na Wyspie Listerland nazwaney
            W Norwegiey. Krolowi Dunskiemu poddaney.
            Tamże kupieckich cztery Okrętów leżało. *)
            Których**) również nieszczęscie teyż nocy spotkało      210

*) Składnia błędna, rytmem nieusprawiedliwiona.
**) Biernik błędny zam. które.

            A Iako powiadali ciż Obywatele.
            Pogineło na ten nas Inych barzo wiele.
            Razem z kilkuset Ludzi nie uszła ni noga
            Tak była ta Porażka w Żegluiących sroga.

(10)      Z ktorey gdysmy się cało, ten raz wybieg . . . .              215
            Iużesmy się powtornie w nią wdawać . . . .
            Lecz kraiu tamecznego nieprzystępne skały
            Lądem iechać bynaymniey nam nie dozwalały

            Więc musielismy znowu, choc z strachem y trwogą.
            Kazać się Chłopom w Czołnach, Wieść Morską drogą     220
            Chcąc znaleść iaki Okręt do Niemiec idący.
            Coż czynić wszak y Brzytwy chwyta się tonący.

            Krotka ta była Iazda, pięc dni tylko trwała
            Ale nam, iako mówią Koscią w Gardle stała.
            Bo nas y wszyscy Ludzie, Bezbożnie zdzierali                 225
            y Przymrozki Iesienne do Żywa doymali.

            Nie daleko iachawszy, Okręt natrafiamy.
            Zkąd Iedziesz, dokąd zmierzasz u Szypra pytamy.
            Powiada z Amsterdamu do Gdanska się pławię.
            Naydaley do Tygodnia ieszcze tu zabawię.                     230

            Prętka była o kontrakt z Obustron umowa.
            Przyobiecał nas przyjąć do pierwszego słowa.
            Wszelkich y nam y sobie pomyslnosci tuszył
            Poki się z oney Hafy na Morze nie ruszył.


            Ale gdysmy ubiegli Mil z piędziesiąt, tedy.                     235
            Ogarnęły nas zewsząd niezliczone biedy.
            Niestateczna Pogoda Powietrze Nieczyste
            Nocy długie, Dni krótkie ponurze y mgliste.

            Wprzod lał Deszcz nieustany po nim gęste sniegi.
            Po nich Mroz lodem okrył wciąż połnocne brzegi.         240
            My choć z Odwagą Życia przecie lawirujem.
            Wnet z Szturmem, Wnet z przeciwnym Wiatrem się
                                    [pass[ujem]

(11)      . . . . . .asy Kurs nasz odnawiamy.
            [Ale nic] nie Wskórawszy nazad się wracamy.
            [Ponie]waż iuż Decembra połowa minęła.                      245
            Zima swym się trybem, stanowić poczęła.

            [Więc ni]e pozostawało, iedno zazimować.
            Tam gdzieby można Okręt, dobrze ulokować.
            Z tym umysłem, do Brzegu gdy się wraz mamy
            Dostawszy, kilka Locow do Hafy wieżdżamy.                250

            Podle Miasteczka Gremstadt, w ktorym y gospodę.
            Zmowilismy chcąc iakąkolwiek mieć wygodę
            Lecz ta trudno bydz mogła w tamteczney Krainie.
            Ktora we wszelką Żywność obnażoną słynie;

            Nie maiąc ani Bydła zatym ani Mięsa.                            255
            Ani też porządnego, nawet Chleba kęsa.
            Nie znaiąc ani Siewby, ani Zbóż zbierania.
            Nie maiąc Pola ani Roli do orania.

            Tu gdyby mi się chciało, troche zażartować.
            Mogłbym smieszną Zagadkę o tym uformować.            260
            Że ludzie w pewnym kraju na Ziemi mieszkają.
            Choć Ziemi ni kawałka w swym kraju nie maią.

            Ale teraz zaniecham. Sposób pożywienia
            Iest tych Obywatelow, codzień z Ryb łowienia.
            Około Ostryg takoż Morskich Raków Praca.                 265
            Dobrze się im gdy wyszlą w Kray cudzy opłaca.

           Iedzą dosć zle, y my toż iedlismy y pili.
           Y natym mieyscu dziesięc Niedziel zabawili.
           Lecz z tych żadna (:rzec mogę:) wesoła niebyła.
           Bo wielka pozostała droga nas trapiła.                           270

         
(12)      Straszne przyległe Morze, ilekroć huczało:
            Zawsze przeszłe nieszczęscie nam przypominało
            Przytym ciężkie Expensa bez żadney Intraty
            Przyczyniali, frasunków y zdrowia utraty


            Tak siebie widząc ze wszech miar bydz scisnionemi   275
            Iuż poczytalismy się między zginionemi.
            Wszakże wszechmocne Ramie Oyca Niebieskiego.
            Potrafiło wyzwolić nas z tego wszystkiego.

            Dzień dwudziesty y pierwszy Februaryusza.
            N as iako niespodzianie tak szczęsliwie rusza.             280
            Przynioższy Wiatr wyborny y zacną Pogodę.
            Ułożywszy iak trzeba do Żeglugi Wodę.

            We Dwu Godzinach Okręt ze wszystkim ubrany.
            Stanoł, ktory na Zimę: wprzod był rozebrany.
            Zatym poruczywszy się Boskiemu Rządowi.               285
            Dziesięć Żagli podbiwszy wzdaiem się Wiatrowi.

            Wprzod szedł powoli poki minoł wszystkie skały.
            Ale potym pomknoł się podobnie do strzały.
            Ktora będąc z tęgiego Łuku wypuszczona.
            Leci że ani okiem może bydz zpędzona.                      290

            Trwając w takim przez trzy Dni y trzy nocy biegu.
            Na czwarty Dzień stawamy u Duńskiego Brzegu.
            Podle Fortecy Kronburg, kędy cło oddaią
            Szyprowie którzy tamtym traktem przejeżdżają.

            W ten czas bylismy, iakby na swiat narodzeni.            295
            Bo z dzikich y odległych Krajow wywiedzeni.
            Iuż tam gdyby się Wodą płynąć naprzykrzyło
            Lądem Jachać ktorendy-chcąc możnaby było.

            Iednak z Swieżo doznaney wielkiey pomyslnosci.
            Nabywszy osobliwszey do Wody smiałosci.                300
13)       . . . . częsnie Morze Pułnocne przebyli
            . . . . y na Baltyckie ieszcze odważyli.


            . . . . dość dobry przodek ladaiaki.
            . . . . śmy mieli Przypadek, raz poraz dwojaki
            Raz pędzał Szturm, potężny, nas przez dwie Niedzieli*)
            Y mało nam nie sprawił powtorney Kompieli           [305
            Drugi raz Wiatr przeciwny tak Ludzi mordował.
            Że prawie do ostatnich sił każdy pracował.
            Chcąc się dostać do Gdańska blisko będącego.
            Iakoż nad spodziewanie, dokazali swego.                  310

            Dnia Ostatniego Marca Tamże nas witali.
            Skowronki y wesołą Wiosnę ogłaszali.
            Ten był szczęsliwy Koniec nieszczęsliwey drogi.
            Kiedy się w łaskę zmienił nam Gniew Boży srogi.

*) Tak dla rymu.

            Zkąd dochodzę że Pan Bog tego pod czas cwiczy     315
            Kogo Swey Swiętey szkoły Discipułem liczy
            A Choć łaskaw iak Oyciec na swoją Dziecinę
            Iednak Trzyma karnosci w Ręku Disciplinę

            Wszakże się zmiłowywa po maluczkiey Chwili. .
            Słysząc gdy kto dotkniony od Plag Iego kwili.         320
            Tym trybem dobrotliwie y mnie edukuie.
            Pokarawszy dopiero dobrem koronuje

            Za Co mu nadewszystkich Iak wierny Poddany.
            Służyć iestem przez cały Wiek obowiązany.
            A Ty PANIE Którego Ręka mię stworzyła               325
            Zdarz by ma służba w Oczach twych przyiemna była.!

            Finis.


Władysław Pniewski  Rocznik Gdański, Organ Towarzystwa Przyjaciół Nauki i Sztuki w Gdańsku, 1933-1934, T.7-8.