ITALO BALBO - ORGANIZATOR LOTNIC1WA WŁOSKIEGO
Dwa wodnopłatowce Z eskadry atlantyckiej przelatują nad szczytami Alp |
Wspaniała wyprawa lotnicza 24 hydroplanów włoskich osiągnęła już swój
cel - Chicago, potężna eskadra gotowała się już do powrotu, gdy prasa
całego świata zaroiła się od komentarzy, oświetlających i - drugą stronę
medalu: znaczenie bojowe lotu aeroplanów w zwartym szyku, oraz
wieloznaczne wojenne perspektywy wielkiego rajdu. W tych okolicznościach
nie będzie rzeczą obojętną, jak wyprawę gen. Balbo oceniają Włosi.
Wielki rajd 24 hydroplanów pod dowództwem Itala Balbo, włoskiego
ministra lotnictwa, wysunął na porządek dzienny prasy światowej
lotnictwo Italii. Podczas wojny austriacko-włoskiej, lotnictwo włoskie
zabłysło heroizmem pilotów, którzy w krótkim czasie uzyskali przewagę
nad Austriakami. Gabriel d'Annunzio był nietylko piewcą wojny włoskiej -
był bojownikiem i duchem lotnictwa włoskiego podczas wojny. Franciszek
Baracca, as asów, który aż do końca 1917 r. był pogromcą niezwyciężonym
na froncie włosko-austriackim, poraziwszy dziesiątki samolotów
nieprzyjacielskich, zginął po drugiej stronie Piave, ofiara nie
aeroplanu austriackiego, lecz swej własnej odwagi, bombardując piechotę
nie przyjacielską z wysokości kilku zaledwie metrów nad ziemią. Baracca i
d'Annunzio stali się symbolem lotnictwa włoskiego. Poeta, który mieszka
dziś w Gardone Riviera, opiewając wspomnienia heroicznych wysiłków, był
dawniej dowódcą eskadry, która przyjęła nazwę przypominającą czasy
potęgi Wenecji, nazwę "La serenissima". Powiódł ją poeta nad Wiedeń, we
wspaniałym locie (który przy ówczesnych środkach technicznych miał w
sobie coś cudownego), nie aby bombardować Wiedeń, lecz aby dać znać
wiedeńczykom, że cywilizacja łacińska nie niszczy zabytków, jak to się
zdarza germańskiej "kulturze". Ostatnie loty Itala Balbo przygotowały
się i zrealizowały w atmosferze faszyzmu, dla którego Balbo walczył
całymi latami przeciw bolszewizmowi, grożącemu między r. 1919 a 1922
zalewem całej Italii. I kiedy trzeba było ratować Włochy przed
barbarzyństwem, gotując e m się pochłonąć wiekową cywilizację łacińską,
Balbo oddał się pod rozkazy Mussoliniego. Młody wiekiem, jako prosty
"squadrista" zwalczał zaciekle socjal komunizm, usiłujący obalić
wszystkie święte wartości ojczyzny.
Italo Balbo |
Stał na czele faszyzmu nad Padem, t. j. w strefie, która wydawała się
kompletnie opanowana przez komunizm; ludność wkrótce uznała w nim wodza i
zwiastuna nowych idei. Italo Balbo był zawezwany przez Duce do
kwadrumwiratu "marszu na Rzym" i w roli tej wywiązał się z zadania
znakomicie. Po objęciu rządu przez Mussoliniego, doskonałego znawcę
ludzi, młody Italo Balbo został mianowany dowódcą Narodowej Milicji
Faszystowskiej, ku niezadowoleniu starszych z ancien regimeu, którzy
natychmiast po zwycięstwie rewolucji przylgnęli do wozu triumfatora.
Odpowiedzialność tego zadania była niezmierna; mogą sobie zdać z niej
sprawę tylko ci, którzy żyli w tym czasie, walcząc w szeregach faszyzmu.
Trzeba wziąć pod uwagę, że faszyzm powstał z formacji bojowych o
charakterze wojskowym; z konieczności przeciwne organom rządu
ówczesnego, z nastaniem faszyzmu formacje te musiały zniknąć. Rozwiązać
je byłoby niemożliwością; wcielić je do korpusu policyjnego, jak to
zrobił do pewnego stopnia Hitler ze swymi bojówkami, byłoby poważnym
błędem, ponieważ faszyści nie mogli mieć umysłowości policyjnej i
dlatego byliby nawet szkodliwi dla policji. Wtedy właśnie Wielka Rada
Faszystowska zdecydowała ustanowić formację wojskową. Zadanie
przetworzenia tych organizacji wziął na siebie Italo Balbo. Umiał
narzucić dyscyplinę blisko półmilionowi młodych żołnierzy.
Potrafił
wykształcić ich dla celów państwa faszystowskiego, które oni sami bronią
zdobyli, wciągając ich w różne dziedziny działalności narodowej. Do
nowych zadań wzięli się faszyści z Milicji z równym entuzjazmem, a co
ważniejsze jeszcze: uczynili to w duchu faszystowskim. Po dokonaniu tego
dzieła Balbo został wezwany na stanowisko cywilnego podsekretarza stanu
w ministerstwie lotnictwa, podczas gdy ministrem był sam Mussolini.
Balbo, oficer wojsk alpejskich w czasie wojny, czuje się w obowiązku
uzyskać w ciągu roku dyplom pilota lotnictwa. Człowiek niezwykłej
odwagi, zahartowany w tylu przeciwnościach, zostaje wkrótce za swoją
odwagę i doświadczenie lotnicze mianowany generałem lotnictwa. Nominacja
ta wzbudziła zdziwienie starych generałów i krytyki ówczesnej opozycji.
Dziś niema człowieka we Włoszech, który by mógł powiedzieć, że Balbo
nie zasłużył sobie na tę nominację. Mussolini, sam będąc lotnikiem,
czuje, że Italo Balbo będzie mógł być wodzem lotnictwa włoskiego. Italo
Balbo zrealizował pierwszy lot grupowy, umożliwiając zbiorowo to, co
przedtem było zarezerwowane dla poszczególnych jednostek. Obmyślił i
przeprowadził osobiście pamiętne loty z ogromną ilością aparatów,
najpierw przez morze Śródziemne zachodnie i wschodnie, poprzez Europę i
wreszcie przez Atlantyk.
Pierwsza wyprawa odbyła się w r. 1928 poprzez
Morze Śródziemne zachodnie z brygadą powietrzną hydroplanów, druga
odbyła się w r. 1929 przez Morze Śródziemne wschodnie i Morze Czarne aż
do Odessy, kluczem 36 hydroplanów bombardierskich dwumotorowych. Lot
transatlantycki Rzym-Brazylia, który aż do obecnie odbytego lotu był
uważany za największą imprezę lotniczą świata, miał miejsce w styczniu
r. 1931; brało w nim udział 12 hydroplanów, które przeleciały Ocean
Atlantycki południowy aż do Rio de Janeiro. Z obecną wyprawą, lotnictwo
włoskie zdobywa nowe laury. Załogi wybrane nie wśród asów lotnictwa,
lecz wśród najmłodszych, którzy mają zdać egzamin z odwagi i
wytrwałości, ćwiczyły się w Ortebello, na hydroplanach udoskonalonych
technicznie. 24 potężne maszyny i 100 ludzi załogi, idą z ministrem
lotnictwa, obecnym wszędzie i pierwszym w najbardziej ryzykownych
przedsięwzięciach. Pierwszy etap Rzym-Amsterdam (1400 km) był lotem w
szyku 8 eskadr ponad blokiem szczytów alpejskich - pierwszy lot w szyku i
pierwszy lot hydroplanów, t. zn. bez możności lądowania, a do tego
wykonany z busolami, przy wielkim zachmurzeniu.
Gen. Balbo w otoczeniu załogi swojej potężnej eskadry transatlantyckiej |
Jadąc wzdłuż wąwozu Splugen, przez Zurych i Bazyleę, dalej wzdłuż Renu,
osiem eskadr w doskonałej formacji, wyjechawszy z Ortebello koło Rzymu o
5.39 rano, wodowały w Amsterdamie już o 12.40. Przy wodowaniu na Zuider
Zee jeden aparat przewrócił się i jeden mechanik został zabity; reszta
załogi ocalała. Wszystkie wielkie imprezy wymagają heroicznych ofiar od
ludzi. Drugi etap, z Amsterdamu do Londonerry w Irlandii (1000 km),
został pokonany w 4,5 godz. lotu; trzeci etap (pierwszy na Atlantyku), z
Londonerry do Reikjavik w Islandii (1500 km) w 6,5 godz. Ten lot
odbywał się w ławicach mgły, ciągnącej się na przestrzeni 350 km. I tu
kierowano się wyłącznie busolą. Balbo w raporcie swoim powiada:
"Zaczęliśmy w dwu ostatnich etapach, a szczególnie w etapie
Londonerry-Reikjavik, lot we mgle. Uważam to za zbyt wyczerpujące dla
nerwów. Hydroplan jest bardzo stały i lot byłby względnie łatwy dla
jednego samolotu, ale staje się bardzo trudny w utrzymaniu odległości, o
ile się leci w szyku. Wkraczając w mgłę, rozkazuję radiotelegraficznie
eskadrom, aby zachowały odległości ustalone, oznaczam obroty motorów,
wysokość i kąt odchylenia magnetycznego. Natychmiast dwa aparaty, które
lecą obok każdego komendanta, zbaczają o 45° na prawo i lewo przez 4
minuty, potem znów jadą w poprzednim kierunku. W ten sposób oddalają się
o 10 km. Dowódcy eskadr przed wkroczeniem w mgłę, szczęśliwym
zwolnieniem utrzymują odległość kilku km między jedną a drugą eskadrą.
Ale te nawet ostrożności nie dozwalają lecieć spokojnie. Ciągle ma się
wrażenie możliwego zderzenia".
Wodnopłatowce S 55-X uszeregowane w porcie lotniczym Orbetello |
Czwarty etap, z Reikjavik do Cartwright (2400 km), jest dokonany w 13
godzin. Raport przesłany przez Balbo Mussoliniemu mówi jasno o dalszych
trudnościach lotu. Piąty etap wyprawy, Cartwright- Shediak (1200 km),
został przebyty w 6 godzin; szósty, z Shediak do Montrealu (800 km), w
niespełna 4 godz.; siódmy, Montreal-Chicago (1400 km), w 8 godz.
Mówiliśmy o ludziach załogi, cennym elemencie powodzenia, ale trzeba też
podnieść wartość maszyn technicznie doskonałych, przez nich
prowadzonych. Hydroplan "Savoia 55-X" różni się od hydroplanu tej samej
marki, który brał udział w poprzedniej wyprawie Ortebello-Rio de
Janeiro, przede wszystkim urządzeniem wewnętrznym. Szczególnie
troskliwie wykonane zostały instalacje instrumentów dla kierowania się w
locie, dla kontroli kierunku lotu, dla kreślenia pozycji i dla
utrzymania połączeń ze stacjami markonigraficznymi na ziemi, na morzu i w
innych samolotach. "Savoia 55-X" jest dwu motorowcem o sile 1500 HP.
Rozmiary aparatu są następujące: rozpiętość skrzydeł 24 m, długość 16 m,
wysokość 5 m. Nośność jego wynosi maximum 5000 kg, a z obciążeniem
wyprawy 3000 kg. Osiąga możliwość jednorazowego lotu 3600 km, która może
dochodzić do max. 4500 km. Szybkość najwyższa - 280 km na godzinę. Oto w
krótkim zarysie maszyny i ludzie, których Italo Balbo wiedzie
napowietrznymi szlakami w tym raidzie dziesięciolecia faszyzmu.
Rzym Egisto De Andreis
Tygodnik llustrowany 1933.08.06