Lądowanie w Krasnosielcu.
Aparat Miss Amy Johnson na polach pod Krasnosielcem. Grupa mieszkańców wsi przygląda się ciekawie awionetce.
BRAWURA i odwaga kobiet angielskich jest rzeczą powszechnie znaną. Po całym świecie napotkać można młode i mniej młode Angielki, które gnane żądzą przygód, popełniają pełne ryzyka kroki rozumując, że życie wtedy jest coś warte, jeżeli ma posmak ryzyka i przygody. To też nikogo nie dziwi, że dwie może najlepsze dziś lotniczki Europy: Miss Amy Johnson oraz Miss Spooner, rekrutują się z kadr młodej Anglii. Miss Spooner brała udział w szeregu długodystansowych rajdów, m. in. w rajdzie awionetek w locie dookoła Italii, w których brał udział kwiat lotnictwa europejskiego, a niedawno rozbiła się pod Neapolem w czasie lotu.
W czasie swego pobytu w Warszawie Miss Amy Johnson wręczyła przedstawicielom prasy autograf, który w dosłownym tłumaczeniu polskim brzmi jak następuje: „Wszyscy ludzie w Polsce byli dla mnie niezwykle grzeczni i gościnni. Bardzo się cieszę że znalazłam się w Polsce. Wszystkim dziękuję za serdeczne przyjęcie. Amy Johnson, Warszawa, 5 stycznia 1931“.
Znacznie jednak większe sukcesy odniosła młoda lotniczka Miss Amy Johnson, która oderwawszy się od nudnej maszyny do pisania w zasnutym dymami mieście portowym Hull, zabrała się z pasją do lotnictwa. Od początku wykazuje nadzwyczajne uzdolnienie lotnicze, przytomność umysłu, zimną krew i brawurową śmiałość. W roku ubiegłym zdumiewa cały świat fenomenalnym lotem z Londynu do Australii, dokonanym zupełnie samotnie. Na małym aparacie typu „Moth“ (t. zn. mól — typ tego aparatu jest niezwykle w Anglii popularny), przelatuje ponad Morzem Śródziemnym, nad piaskami Arabii, nad burzliwą zatoką perską, aby dostać się w pasmo wichrów nad olbrzymimi połaciami Indii. Kilkakrotnie zmuszona do nagłego lądowania, kilkakrotnie porwana w ośrodek burzy — wychodzi Miss Amy Johnson zwycięsko z tych zapasów z losem i przyrodą, ląduje na ziemi australijskiej. Lot Miss Amy Johnson, finansowany przez wielki dziennik londyński „Daily Mail“, rozsławia imię angielskiej lotniczki — za powrotem swoim do Londynu jest „dziewczyna z nieba“ (jak nazywają w Anglii Miss Johnson), przedmiotem entuzjastycznego przyjęcia.
Przedsięwzięcie to skazane było z góry na pewne niepowodzenia. Przede wszystkim nie wiadomo było, jak się odniosą władze sowieckie do przelotu nad terytorium Rosji, potem Miss Johnson miała lecieć nad okolicami, gdzie w razie wypadku, albo przymusowego lądowania, nie miałaby zupełnie pomocy. Następnie ekwipunek jej na tak silne mrozy nie był dostateczny i zachodziła obawa, że w uściskach syberyjskiego mrozu zamarznie oliwa w aparacie śmiałej lotniczki. Płozy, w które zaopatrzony jest aparat Miss Johnson nie gwarantują bynajmniej bezpiecznego lądowania na nierównym śnieżnym terenie.
Miss Amy Johnson rozmawia z ks. kanonikiem Serejko przed plebanią w Krasnosielcu, gdzie wylądowała przymusowo.
Samolot przede wszystkim.
Miss Amy Johnson bada w Krasnosielcu uszkodzenie swojego aparatu. Była to pierwsza jej czynność po przymusowym lądowaniu.
I oto Miss Amy Johnson, która miała zamiar siąść na lotnisku Mokotowskim, zmuszona została na skutek warunków atmosferycznych do wylądowania w małej wiosce w powiecie makowskim w dystansie 90 km od Warszawy. Nie wiadomo, czy Miss Johnson będzie kontynuować swój lot, chociaż władze sowieckie udzieliły jej wiz. Zorientowała się ona, że przelot w warunkach zimowych jest wysoce niebezpieczny i że osiadnięcie na jakimś pustkowiu mongolskim, czy syberyjskim grozić może śmiercią.
Zdjęcie przedstawia odlot śmiałej lotniczki angielskiej z lotniska Tempelhof w Berlinie do Warszawy, który zakończył się przymusowym lądowaniem w Amelinie.
Jednakże panna Johnson nie należy do kobiet bojaźliwych, gdyż stwierdziła w wywiadzie dziennikarskim w Warszawie, że „my, młode Angielki nie boimy się dziś niczego". Ponieważ zaś panna Johnson przyznaje się, że ponad flirt, suknie i taniec, ceni sobie przede wszystkim przygodę, przeto rychło należy się obawiać, że „Jazon 3“ poderwie się do lotu w stronę Pekinu...
Światowid. 1931, nr 3
Amy Johnson leci z Londynu do Tokio
Amy Johnson, bohaterka lotu Londyn — Australia, która w zimie wybrała się na awionetce do Japonii, musiała jednak z powodu defektu silnika lądować w Polsce i przerwać podróż, zamierza obecnie podjąć na nowo projektowany lot. Zdjęcie przedstawia Amy Johnson na tle aparatu gotowego do dalekiej Japonii.
Światowid. 1931, nr 30