Józef Piłsudski (Światowid)


 


 Święto dziesięciolecia Legionów polskich w Lublinie



Brama triumfalna na cześć marszałka Piłsudskiego w Lublinie.

Grupa delegatów Górali i krakusów przybyłych na uroczystość legionów.

1914 -- 6-go sierpnia -- 1924


Dziesięć lat minęło od wielkiej chwili, gdy pożar wojenny wybuchnął i objął świat cały. w momencie tym chyba nikt nie zdawał sobie sprawy z potwornej mocy rozpętanych potęg, ani następstw, jakie kataklizm ten przyniesie. Nikt chyba... bo jednak byli tacy, którzy zrozumieli, że teraz albo nigdy nastąpi moment zerwania wiekowych pęt niewoli i uwolnienia Narodu z obroży nałożonej przez wroga. Tymi, którzy dali się porwać podobnemu, nierealnemu zda się marzeniu, była garstka młodzieży, którą natchnął i porwał za sobą Józef Piłsudski, człowiek, co życie swoje dotychczasowe strawił na przygotowaniach do jakiegoś polskiego czynu bojowego, czynu kutry wydał się niemożliwym. Wśród sporu i waśni, wśród opozycji i trwożej niechęci dużej części społeczeństwa rodziły się Legiony Polskie. Na każdym kroku napotykano przeszkody. Nawet ci, w których (na razie) interesie Legiony wystąpić miały, Austriacy traktowali je jako dziecinną zabawkę, dawali jakąś broń przedpotopową, liche umundurowanie, kiepskie zaprowiantowanie. Legiony się formowały, a komendant Piłsudski stanął na czele ich, z litewskim uporem dążył do celu, który przyświecał małej gromadce. Tak przyszedł 6 sierpnia. Grały już armaty i krew żołnierska płynęła.

Twórca Legionów marszałek Józef Piłsudski w sierpniu1924.
 
Z Oleandrów krakowskich wyruszyła na teren Królestwa Polskiego, pierwsza kompania Legionów, zajmować ziemię ojczystą i wypędzać z niej wroga. Po latach niewoli i ciemiężenia pierwszy żołnierz polski na polskiej ziemi, który wyostrzywszy stal bagnetu o grób ojców, szedł wydzierać te groby, butem najeźdźcy deptane. I o ironio! Szedł walcząc z jednym wrogiem ramię w ramię z dwoma innymi nieprzyjaciółmi. Wierzył, że przyjdzie czas, kiedy rozprawi się ze wszystkimi. I czas przyszedł. Kłębiła się wojna, Europa kąpała się we krwi, zniknęły pola uprawne, miasta padły w gruzy, tysiące kalek ciągnęło za sobą z trudem okrwawione kikuty, tysiące mogił i krzyżów pokrywało pola. Z hukiem walił się stary gmach bezprawia i powili z za chmur wypływało słońce wolności. Dla nas rodziła się nowa polska !

6-go sierpnia 1924 w Krakowie: Uroczysta zmiana warty głównej na odwachu na Rynku (na prawo fragment Sukiennic).
Dzisiaj gdy po latach kilku wolności patrzymy w te dni krwawe i wielkie, w dni gigantycznych wysiłków, bohaterstwa bezgranicznego, zapamiętania, zapatrzenia w jeden, jedyny wielki cel, swój cel, zasnuwają się one dla nas powoli delikatną mgłą, jaka zawsze pokrywa karty historii. Już wyrosło nowe pokolenie ludzi, którzy na wypadki te patrzyli okiem dziecka, niedolę wojny znali tylko z tułaczki po barakach uchodźczych, czy z rozmów starczych w domu, dalekiego od huku i zniszczonego miasta. Ci, którzy sami udział w zapasach brali, wspominają je i sami się dziwią, że coś podobnego przeżyli. 6 sierpnia, który dla całego świata jest dniem wielkiego znaczenia, wszędzie prawie jest jako święto. Dla każdego narodu ma swoją odrębną twarz. Jedni w nim rozpamiętują swój upadek, rozbicie wielkich snów o potędze, inni czczą w nim pierwszy blask Słońca Wolności.

Jedna z pierwszych kompani legionów przed wyruszeniem w pole 1914.
W Polsce dzień ten był obchodzony bardzo uroczyście. W całym kraju odbyły się obchody, z których najważniejszym jest obchód w Krakowie jako kolebce polskiego czynu zbrojnego, i uroczystości lubelskie w dniu 9, 10 i 11 b. m. gdzie odbył się doroczny zjazd b. legionistów, połączony z obchodem na polu wielkiej bitwy legionowej pod Jastkowem.


Marszałek Piłsudski we dworze pp. Zawiszów w Goszycach pod Krakowem, gdzie pierwszy patrol ułanów Beliny, po wymarszu z Krakowa zatrzymał się na pierwszy postój. 1. płk. Belina-Prażmowski, 2. płk. Grzmot-Skotnicki, 3. płk. Janusz Głuchowski, 4. płk. Wieniawa-Długoszowski, 5. płk. mjr. Stamirowski.

Tablica pamiątkowa wmurowana obecnie w czasie pobytu marszałka Piłsudskiego w ścianę dworu w Goszycach


16 sierpnia 1924 Światowid Nr. 2.


Marszałek Piłsudski w Sulejówku




Marszałek Piłsudski w otoczeniu swej małżonki i dzieci - na prawo major Prystor i adiutant  por. Jabłonowski.

Marszałek Piłsudski przy ulach.

Po znojnych trudach naczelnego dowództwa Armią polską, po bardziej jeszcze wyczerpujących troskach kierowania Państwa  Marszałek Polski Józef Piłsudski cofnął się w zacisze domowe do Sulejówka. Tu żyje wśród rodziny, oddany jej całym sercem, wzajemnie jej serdeczną miłością otoczony. Nie przestaje się żywo interesować tym wszystkim, co się w Polsce dzieje, nie przestaje pamiętać o tym co się w niej działo, w czym on był bezsprzecznie ,,magna pars". Stąd, z Sulejówka wyszła książka o wojnie polsko-bolszewickiej w r. 1920 - stąd wyjdzie niewątpliwie niejedna jeszcze myśl, w słowo i czyn przeobrażona.

18 październik 1924 Światowid Nr. 11.

Marszałek Piłsudski w Krakowie




Marszałek Piłsudski w okresie rocznicy oswobodzenia Krakowa od panowania austriackiego przybył do podwawelskiego grodu i witany z zapałem wygłosił dwa wykłady o "Pierwszych dniach Rzeczpospolitej Polskiej" związane z obchodem pamiątki jednego z głównych historycznych momentów Zmartwychwstania Polski. Fotografia przedstawia p. Marszałka przemawiającego z trybuny w sali "Starego Teatru".

22 listopada 1924 Światowid Nr. 16.


Obchód imienin Marszałka Piłsudskiego o w Sulejówku



Marszałek Piłsudski przyjmuje raport od dowódcy kompanii honorowej przy zmianie warty przed willą w Sulejówku.

Jak w poprzednich latach, tak i tego roku obchodzono uroczyście imieniny Marszałka Piłsudskiego, a punktem centralnym wszystkich manifestacji stał się stał się Sulejówek, jako obecne miejsce pobytu dostojnego solenizanta. Ze wszystkich stron ciągnęły do willi J. Piłsudskiego delegacje ludności cywilnej i wojska, a ogólna liczba gości wyniosła przeszło 1700 osób, w czym było 40 generałów. Wartę honorową pełnił w Sulejówku batalion okręgowy "Związku Strzeleckiego" i ułani 7-go p. Marszałek Piłsudski odbył przegląd honorowej warty, następnie w otoczeniu swojej rodziny i prywatnych gości przyjmował powinszowania imieninowe od przybyłych delegacji. Cała uroczystość wywarła na wszystkich obecnych jak najpoważniejsze wrażenie i była wspaniałym dowodem powszechnej czci, które społeczeństwo polskie otacza osobę pierwszego Naczelnika Państwa i Marszałka Polski.

Marszałek Piłsudski w otoczeniu rodziny i grupy osób cywilnych i wojskowych, które składały mu życzenia imieninowe.

28 Marca 1925 Światowid Nr. 13.


Marszałek Piłsudski w Wilnie




Na zaproszenie 6. p. p. Legionu Marszałek Piłsudski przybył do Wilna gdzie jego obecność, oraz przy udziale licznych przedstawicieli władz i społeczeństwa ks. biskup Bandurski dokonał poświęcenia boiska sportowego tego pułku, po czym odbyły się zawody sportowe. Nasze zdjęcie przedstawia chwilę kiedy Marszałek Piłsudski podczas przerwy w grę piłki nożnej rozdaje nagrody uczestnikom zawodów lekkoatletycznych.


25 lipca 1925 Światowid Nr.30.


Imieniny Marszałka Piłsudskiego




I tego roku uroczyście obchodzono imieniny marszałka Polski Józefa Piłsudskiego w dniu 19 marca. Szczególnie manifestacyjny charakter przybrały obchody, urządzone w Warszawie i Sulejówku. Podając wewnątrz numeru inne zdjęcia z tych uroczystości, umieszczamy tutaj fotografię , przedstawiającą  marszałka, przyjmującego w Sulejówku powinszowania od sędziwego przedstawiciela Związku uczestników bohaterskich wojen o wolność Polski w powstaniu styczniowym.


Obok zdjęcia umieszczonego na frontowej stronie, podajemy tutaj dwie inne chwile z tej podniosłej uroczystości w Sulejówku. Zdjęcie na lewo przedstawia strzelców z obwodu krakowskiego i radomskiego, którzy przybyli pieszo do Sulejówka, w celu złożenia hołdu marszałkowi. Idąc (od lewej) pp. Gawlak, König (obaj z Krakowa), Zdziech, Kilian i Jaworski (ci trzej z Radomia). Na zdjęci z prawej strony p. marszałek w otoczeniu adiutantów i przybyłych z Warszawy generałów, po dokładnym przeglądzie strzelców wraca do wili w ogniu aparatów fotograficznych.


27 marca 1926 Światowid Nr.13.

Marszałek Piłsudski jako prelegent




W sali Colosseum w Warszawie, Marszałek Piłsudski wygłosił odczyt o władzach naczelnych wojska. Podczas przemówienia Marszałka ustawiono mikrofon radiowy, tak żeby przemówienie prelegenta mogli słuchać wszyscy posiadacze aparatów radiowych w Polsce.


3 kwietnia 1926 Światowid Nr.14.


 Zawody hippiczne w I. pułku szwoleżerów w Warszawie




Trzecie z kolei zawody hippiczne w I. pułku szwoleżerów w Warszawie stały się ważnym wydarzeniem w stolicy, zarówno ze względu na samą stronę sportową, jak i dzięki udziałowi najwybitniejszych osobistości w kraju, które zwłaszcza obecnie zwracają na siebie powszechną uwagę. Nasze zdjęcie z lewej strony przedstawia dekorowanie przez p. premiera Skrzyńskiego zwyciężczyń biegu pań. Górne zdjęcie z prawej strony przedstawia p. marszałka Piłsudskiego dekorującego rotmistrza Siemieńskiego z I. pułku szwoleżerów, zwycięzcę w wielkim konkursie myśliwskim im. Marszałka Piłsudskiego. Zdjęcie dolne z prawej strony przedstawia p. Zandbandową, która w popisach amazonek zdobyła pierwszą nagrodę. 


10 kwietnia 1926 Światowid Nr.15.


Zamach stanu w Polsce



Gabinet  p. Wincentego Witosa

Po dymisji gabinetu p. Dr. Al. hr. Skrzyńskiego i kilku nieudanych próbach utworzenia nowego gabinetu p. Prezydent Rzeczypospolitej powierzył tę misję przywódcy P. S. L. Piast p. Wincentemu Witosowi, którego gabinet przedstawia powyższa fotografia w chwili gdy po złożeniu przysięgi na ręce p. Prezydenta opuszcza Belweder. Stoją od lewej strony do prawej pp. ministrowie: spraw wojsk. gen. Malczewski, kolei Chądzyński, oświaty st. Grabski, sprawiedliwości Piechocki, spr. wewn. Smólski, handlu i przemysłu Osiecki, premier Witos, rolnictwa Kiernik, skarbu Zdziechowski, kier. min. rob. publicznych Rybczyński.

Dworek w Sulejówku.

Zdjęcie przedstawia siedzibę p. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Sulejówku pod warszawą, gdzie w nocy z wtorku 11 bieżącego miesiąca na środę mieszkańców zaalarmowały strzały nieznanych osobników. 

Generał K. Sosnkowski.
Generał K. Sosnkowski, dowódca D. O. K. Poznań, w związku z przeżuciami w ubiegłym tygodniu uległ nieszczęśliwemu wypadkowi.

Most Kierbedzia.

Zdjęcie przedstawia  most Kierbedzia, łączący Warszawę z przedmieściem Praga, oswobodzonym w środę 12 bieżącego miesiąca popołudniu przez 30 pułk piechoty, stojący załogą w Warszawie.


Wojna domowa w Polsce



Po opanowaniu Belwederu przez wojska Marszałka Piłsudzkiego.

Zdjęcie przedstawia zbieranie broni i amunicji, pozostawione przez wojska rządowe na dziedzińcu rezydencji Prezydenta Rzeczpospolitej.

Na ulicach Warszawy podczas walk.

Barykady i karabiny maszynowe w centrum miasta, na ulicy Marszałkowskiej obok Dworca Głównego.

W ogniu walk pod Belwederem.

Zdjęcie przedstawia żołnierzy 7. pułku ułanów, strzelających z karabinów w okopach pod Belwederem.

Aleja Ujazdowskich.

Kule karabinów maszynowych i kartacze pościnały w wielu miejscach wspaniałe drzewa promenady stołecznej.

Kwatera wojsk rządowych w Belwederze.

Oto jeden z pokojów w Belwederze, w którym mieścił się oddział operacyjny wojsk rządowych. Na stoliku leżą mapy, z których usunięto fragmenty, gdzie miały znajdować się oddziały wojsk rządowych.

Z terenu krwawych walk.

Fotograf utrwalił tu stanowisko artylerii na ulicy Mokotowskiej (na lewo fragment frontu kościoła św. Aleksandra), gdzie były bezustanne bardzo krwawe walki. Mimo to nie ustał ruch przechodniów.


22 maja 1926 Światowid Nr.21.

Nowy Rząd



Nowy Rząd.

Zdjęcie przedstawia gabinet pana K. Bartla w chwili, gdy złożył przysięgę na ręce pełniącego tymczasowo funkcję Prezydenta Rzeczypospolitej marszałka sejmu Macieja Rataja opuszcza jego gabinet. Stoją od lewej strony do prawej, pp. min. spr. wewn. Młodzianowski, min. handl. i przem. dr. Gliwic, min. spr. wojsk. mar. Piłsudski, premier i min. kolei Bartel, min. sprawiedl. Makowski,  min. rob. publ. Broniewski i min. oświaty Mikułowski-Pomorski.

Nowy szef Sztabu.

Został nim z nominacji obecnego ministra spraw wojskowych gen. Burhardt-Bukacki, uczestnik walk o niepodległość Polski.

Nowy kierownik Generalnej Dyrekcji Poczt i Telegrafów.

Tymczasowe kierownictwo tego urzędu objął dr. Z. Jarszyński prezes okręg. Dyrekcji Poczt i Telegrafów w Krakowie.


29 maja 1926 Światowid Nr.22.


Nowy Prezydent Rzeczypospolitej




Zgromadzenie Narodowe, zabrane w dniu 31 maja br. zebrane w myśl Konstytucji z członków Sejmu i senatu, wybrało Prezydenta Rzeczypospolitej Marszałka Józefa Piłsudskiego, który stanowiska nie przyjął, polecając godniejszego kandydata na stanowisko prof. Ignacego Mościckiego.


Wobec tego, że Marszałek Józef Piłsudski odmówił stanowczo przyjęcia godności prezydenta Rzeczypospolitej, wybrało Zgromadzenie Narodowe, zwołane powtórnie w dniu 1 czerwca, w drugim głosowaniu Prezydentem Rzeczypospolitej zaproponowanego przez niego kandydata Ignacego Mościckiego, profesora Politechniki Lwowskiej, doktora honorowego Politechniki warszawskiej i dyrektora znanej fabryki chemicznej w Chorzowie, 280 głosów. Kontrkandydat jego, wojewoda A. Bniński, otrzymał 200 głosów.


5 czerwca 1926 Światowid Nr.23.


Zaprzysiężenie Prezydenta Rzeczypospolitej




W wspaniałej sali asamblowej Zamku Królewskiego w Warszawie nowo wybrany Prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki złożył dnia 4 bm. przysięgę na Konstytucję. Zdjęcie przedstawia uroczystą chwilę gdy prezydent (x) podnosi w górę palce prawej ręki, powtarzając za marszałkiem Sejmu Ratajem (1) słowa przysięgi. Wśród obecnych są marszałek Senatu Trąmpczyński (2), marszałek Piłsudski (3), min. Młodzianowski (4), min. Makowski (5).


Po wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej




W momencie zaprzysiężenia Prezydenta Mościckiego bateria ustawiona nad Wisłą w Warszawie, oddała salwę honorową na znak, dany przez oficera, stojącego na balkonie.


W loży dyplomatycznej podczas zaprzysiężenia Prezydenta: Nuncjusz Lauri (1), poseł hiszpański Aguerera (2), sowiecki Wojkow (3), jugosłowiański Simicz (4), angielski Max Müller (5), szwedzki (6), belgijski (7), niemiecki (8).


Po zaprzysiężeniu Prezydent Rzeczypospolitej pozdrowił na dziedzińcu zamkowym po raz pierwszy armię symbolizującą przez kompanię honorową 22 p. p. Panu Prezydentowi (x) towarzyszyli Marszałek Piłsudski (1) i premier dr. Bartel (2).


Rycina ta, jest reprodukcją fotografii profesorów Politechniki Lwowskiej, którzy we wrześniu roku 1914  pozostali we Lwowie , nie opuszczając ukochanej Wszechnicy w czasie okupacji rosyjskiej. Wśród był także obecny Prezydent Mościcki (x), którego podpis własnoręczny jest na fotografii w dolnej części. Nie mogąc wszystkich w tej grupie podać, zwracamy tylko uwagę na sędziwego prof. Thullie (xx), który obecnie, jako senator, był jednym z wyborców pana Prezydenta.


Dom przy ulicy Czackiego Nr. 14 w Warszawie, w którym mieszkał przed wyborami na Prezydenta Rzeczypospolitej profesor Ignacy Mościcki. Obecnie zamieszka pan Prezydent w skromnych apartamentach na Zamku.


Księga Konstytucji Rzeczypospolitej, otwarta na artykule 54-tym (rota przysięgi Prezydenta), sfotografowana w sali asamblowej na Zamku Królewskim w Warszawie, na chwilę przed uroczystym aktem zaprzysiężenia.


Prezydent Rzeczypospolitej towarzystwie adiutanta wstępuje po schodach do gmachu Politechniki we Lwowie.


W sali marmurowej Zamku Królewskiego w Warszawie, ozdobionej portretami królów i królowych polskich pędzla Bacciarelliego, Prezydentowi Rzeczypospolitej (x) przedstawił się Rząd. Od lewej do prawej strony stoją ministrowie: Czechowicz, Raczyński, Makowski, premier Bartel, Marszałek Piłsudski, Zaleski, Mikułowski -Pomorski, Jurkiewicz, Gliwie, Broniewski i Młodzianowski.


12 czerwca 1926 Światowid Nr.24.


Rada Gabinetowa




Pod przewodnictwem Prezydenta Rzeczypospolitej (x) odbyła się w dniu 9. bieżącego miesiąca na Zamku Królewskim w Warszawie Rada Gabinetowa, w której wzięli udział członkowie nowego Rządu pp. ministrowie: sprawiedliwości W. Makowski (1), spr. wojsk. Marszałek J. Piłsudski (2), premier i min. kolei dr. K. Bartel (3), spr. wewn. W. Młodzianowski (4), kier. min. spr. zagr. A. Zaleski (5), kier. min. roln. J. Raczyński (6), min. W. R. i O. P. J. Mikułowski- Pomorski (7), skarbu C. Klarner (8), przem. i handlu Eug. Kwiatkowski (9), pracy St. Jurkiewicz (10), rob. publ. W. Broniewski (11).



19 czerwca 1926 Światowid Nr.25.


Nowy adiutant




Nowy I. adiutant Ministra Spraw Wojskowości Marszałka Piłsudskiego. Został nim rotmistrz 12 pułku ułanów hr. Grocholski (x).


26 czerwca 1926 Światowid Nr.26.


Z ostatnich wydarzeń




Marszałek Piłsudski, który co roku przebywa w Druskiennikach, zabawił tam kilka dni, a nasz fotograf uchwycił pana Marszałka w chwili, kiedy z dyrektorem miejscowego Zakładu fizyko-terapeutycznego, panem Malinowskim przygląda się grom sportowym dziewcząt.

Z wizyty harcerzy w Sulejówku



Marszałek Piłsudski wpisuje się do księgi pamiątkowej harcerzy.


Harcerze polscy u Marszałka Piłsudskiego. Udający się w podróż dookoła świata samochodem harcerze polscy złożyli przed wyjazdem z Warszawy wizytę panu Marszałkowi Piłsudskiemu (patrz górne zdjęcie). Natomiast dolne zdjęcie przedstawia milutką scenę, kiedy pan Marszałek mówi do swej córeczki Jagienki: "panowie zabiorą cię ze sobą tym małym automobilem dookoła świata, a gdy stamtąd wrócisz, tak urośniesz, że cię nie poznamy".


10 lipca 1926 Światowid Nr.28.


Echa zawodów o mistrzostwo armii




Odbyły się one jak wiadomo, w Warszawie pomiędzy 12 a 19 bieżącego miesiąca. Zdjęcie przedstawia Marszałka Piłsudskiego na trybunie honorowej, zajętego rozmową z jednym z zagranicznych dyplomatów.


Znani aktorzy filmowi Mary Pickford i Douglas Fairbanks bawiąc w Warszawie, byli także na wielkich Zawodach konnych o mistrzostwo armii, na zdjęciu widzimy ich w loży honorowej. Douglas Fairbanks stoi.


31 lipca 1926 Światowid Nr.31.


Obecna siedziba Marszałka Piłsudskiego, Belweder




Belweder stał się obecnie kwaterą Marszałka Piłsudskiego, w jego charakterze Przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej i ministra spraw wojskowych. W przedsionku pałacu, pełnym dawnej służby prezydenta , obecnie snuje się paru podoficerów żandarmerii.  


Na pierwszym piętrze pałacyku belwederskiego, w pokoju narożnym z kilkoma oknami, znajduje się gabinet Marszałka. Przy tym biurku Marszałek spędza długie godziny, ciężkiej wytrwałej pracy.

Widok z tarasu Belwederu, na stronę wschodnią.

Z tarasu tego spogląda niejednokrotnie w dal, wspominając chwile, kiedy w roku 1914 na czele garstki źle ubranych i źle uzbrojonych żołnierzy-ochotników wyruszył w bój o wolność naszej Polski, na której losy tak silny wpływ wywiera. Krakowskie Oleandry, Kielce, Łowczówek, Styr, boje z bolszewikami, cud nad Wisłą, jak w kalejdoskopie przedstawiają się przed zadumanymi oczyma Marszałka . . . A przed nim tyle jeszcze pracy . . .


Za adiutanturą w Belwederze znajduje się pokoik przechodni, w głębi którego widać na zdjęciu widać tajne schody którymi W. Ks. Konstantyn uciekał przed podchorążymi, by się ukryć w pokoju ks. Łowickiej, na ścianie portret Skrzyneckiego. 


Fragment jednego z saloników w pałacu belwederskim. Na mahoniowym stoliku, pod ścianą, widać zwycięskie trofea kawalerzystów polskich, zdobyte na zawodach konnych we Włoszech.


Kierownikiem adiutantury ministra spraw wojskowych, jest rotmistrz hr. Grocholski, którego na zdjęciu wraz z porucznikiem Vaqueretem, w chwili odbierania raportu dla Marszałka.

Gabinet na pierwszym piętrze pałacu belwederskiego.

Na ścianach powieszona jest kolekcja obrazów Suchodolskiego, przedstawiająca wojsko polskie królestwa kongresowego.


A kiedy Marszałkowi nadmiernie dokuczają sprawy trudu dnia, ucieka on z belwederskiego pałacu do skromnego domku w Sulejówku, gdzie mieszka jego rodzina i tam z daleka od zgiełku, wrzawy, skomplikowanych zagadnień, w starym mundurze, w głębokim fotelu, ze swoimi córeczkami u boku: Wandeczką (z lewej) i Jagą (z prawej) układa dla nich pasjanse.


Pokój jadalny Marszałka Piłsudskiego, ze słynnymi gobelinami na ścianach. Przed jednym z gobelinów fragment słynnej grupy Szymanowskiego "Pochód na Wawel".


Pokój sypialny Marszałka Piłsudskiego, ozdobiony jest kilimami ludowymi. Nad wezgłowiem (miejsce w którym kładzie się poduszkę) Matka Boska Ostrobramska, na starej komodzie buława marszałkowska i szachy ofiarowane Marszałkowi. Nad nimi stary włoski obraz, przedstawiający Jana Chrzciciela.


7 sierpnia 1926 Światowid Nr.32.


Szlakiem Kadrówki




Na wielką uroczystość strzelecko-legionową przybyły do Polski delegacje wojskowe z Finlandii, Estonii i Łotwy. Zdjęcie przedstawia gości zagranicznych na dworcu kolejowym w Krakowie. Stoją: gen. Tinz, płk. Malmberg były minister wojny (Finlandia), płk. Bolstein (Łotwa), płk Wende (Estonia), szef sztabu korpusu ppłk. Ścieżyński, starosta Bal, płk. Trojanowski.


Na święto Legionów przybyła także do Kielc delegacja górali z zakopanego, których barwne stroje zwracały wszystkich uwagę. Przy tej okazji wypada przypomnieć, że na wezwanie Piłsudskiego, zwrócone w roku 1914 do ludności podhalańskiej, zgłosiła się duża liczba ochotników-górali, którzy w późniejszym okresie wykazali się niezwykłym męstwem.


Gdy wszystkie oddziały zawodników w marszu ,,Szlakiem Kadrówki" przybyły do Kielc, odbyła się w niedzielę dnia 8 sierpnia popołudniu defilada przed Marszałkiem Józefem Piłsudskim (x). Defiladzie przyglądały się liczne tłumy.


W związku z uroczystością legionów w Kielcach w dniu 8 sierpnia, odbyło się również poświęcenie sztandaru Związku Strzeleckiego. Fotografia przedstawia moment wbijania gwoździa przez Marszałka Piłsudskiego.


Kilka godzin trwało, aż przybyły do Kielc, w niedzielę 8 sierpnia, zmęczone oddziały, które wymaszerowały z Krakowa 6 sierpnia o godzinie 4-tej rano. Fotografia przedstawia jedną z grup zawodników, odpoczywających po marszu na dziedzińcu koszar wojskowych w Kielcach.


Z NASZYCH UZDROWISK: DRUSKIENIKI



Na mostku nad Rotniczanką. Prześliczny motyw, przypominający wytworne stare parki.
Położone w województwie białostockim, o 17 km od stacji kolejowej Druskieniki, zdrojowisko Druskieniki leży na piaszczystym płaskowzgórzu, na prawym brzegu Niemna u ujścia Rotniczanki. Od stu lat Druskieniki należą do tych niewielu błogosławionych zdrojowisk, którym wiedza lekarska przypisuje rzeczywistą i wybitną wartość leczniczą. Toteż nie wspaniałość lub zbytek urządzeń, lecz właśnie bogate źródła solankowe, borowiny i klimat wpłynęły na niezwykłe znaczenie tego zdrojowiska. 

Na piaszczystej plaży słonecznej wygrzewają się amatorzy kąpieli słonecznych.
Druskieniki znane były bardzo we wschodniej części Polski i w Rosji. W okresie przedwojennym, w sezonie, zjeżdżało tam do 20.000 kuracjuszy. Wojna wpłynęła druzgocąco na rozwój Druskienik, 147 willi spalono: tędy szła linia frontu. Okopy niemieckie zorały teren Druskienik, a szczerb dopełniły olbrzymie leje, po wybuchu granatów. W tych ciężkich czasach duszą Druskienik i ojcem ich okazał się obecny dyrektor zakładu p. Malinowski, który natychmiast po wojnie z niesłychaną energią począł odbudowywać łazienki i po krótkiej przerwie klimatyka zaczęła działać na nowo. 

Marszałek Piłsudski w Druskiennikach podczas swej codziennej przechadzki, nad brzegiem Niemena.  
Na brak rozrywek nie mogą się uskarżać kuracjusze druskieniccy. Codzienne koncerty orkiestry zakładowej w parku, wieczorami bale i dancingi w sali kasyna, place tenisowe, footbalowe i baseballowe, tereny do treningów lekko atletycznych, łodzie do sportu wioślarskiego, rybołówstwo, spacery, plaża na Niemnie, kąpiele kaskadowe w Rotniczance wypełniają bogato dzień w Druskienikach. I obecnie do Druskienik zaczynają się garnąć na nowo ich przyjaciele. Stale, co roku, przebywa tutaj Marszałek Piłsudski, tutaj też często odbywają się ważne konferencje polityczne.

Na brzegu Niemna — brzeg przeciwny to dzisiaj Litwa. Dawniej na tamtym brzegu było jeszcze Królestwo polskie, podczas gdy Druskieniki należały do terytorium litewskiego pod zaborem rosyjskim.
Fotografie nasze są skromnym rzutem oka na piękno Druskienik. Miejscowość ta, dzieląc los wszystkich zdrojowisk polskich, pozostaje pomimo wszystkich zalet nieznaną dla cudzoziemców. Do zagranicznych czeskich, czy niemieckich miejsc kąpielowych zjeżdżają tłumy bogatych Amerykanów, Anglików, czy Francuzów, pomimo, że wartość lecznicza tych zdrojowisk jest niejednokrotnie znacznie mniejszą od polskich źródeł mineralnych. 

 Plaża nad brzegiem Niemna jest licznie uczęszczana, jak o Tym świadczy nasza fotografia.
Winą tego jest polska niedbałość, ponieważ nie umieliśmy się dotąd zdobyć na odpowiednią propagandę, która by się krajowi naszemu stokrotnie opłaciła przez ożywienie ruchu cudzoziemców w Polsce. Pomimo, że stan ten jest ogólnie znany, właściciele zdrojowisk polskich dotychczas jeszcze nic prawie nie uczynili, by zmienić dotychczasowy stan rzeczy. Za mało nas znają zagranicą pod względem uzdrowiskowym i turystycznym !


14 sierpnia 1926 Światowid Nr.33.


Z wydarzenia tygodnia



 
Marszałek Piłsudski ponownie wyjechał do Druskiennik. Na zdjęciu widzimy go z córeczką Wandzią, pijącą wodę ,,Nasza".  


4 września 1926 Światowid Nr.36.


Wczasy Marszałka Piłsudskiego w Druskiennikach



Wejście do willi Marszałka z dwoma żołnierzami Korpusu Ochrony Pogranicza.


Ogólny widok willi przy ul. Jagiellońskiej, obecnego mieszkania Marszałka. Willa była celem pielgrzymek licznych ciekawych kuracjuszy, którzy pragnęli ujrzeć Marszałka Piłsudskiego.


Marszałek przed obiektywem aparatu firmy ,,Sfinks" przed Marszałkiem stoi mały Jaś Szczerbiński, w głębi major Wende na lewo dyrektor Malinowski, kinooperator Zawisławski i kierownik warszawskiego oddziału ,,Światowida" Szczerbiński.

Na werandzie willi. Przed marszałkiem stoi major Wende.

Marszałek spoczywający na polskim brzegu Niemena, patrzącego w stronę przeciwnego brzegu, gdzie rozciąga się już Litwa Kowieńska.


2 października 1926 Światowid Nr.40.


Gabinet Marszałka Piłsudskiego




Na wskutek konfliktu rządu pana Bartla z obiema Izbami prawodawczymi, Sejmem i Senatem, doszło do przesilenia politycznego, przybył z Druskiennik pan Marszałek Piłsudski, któremu Prezydent Rzeczypospolitej powierzył misję utworzenia nowego rządu. Zdjęcie przedstawia powitanie pana Marszałka na dworcu kolejowym w Warszawie.


Tuż po zaprzysiężeniu nowego rządu, fotograf nasz wykonał zdjęcie nowego premiera Marszałka Józefa Piłsudskiego w otoczeniu majora Wende, kapitana Nagórnego, majora Fydy, i rotmistrza Jurgielewicza.


Zdjęcie powyższe przedstawia wicepremiera dr. Bartla, wychodzącego po zaprzysiężeniu na Zamku w otoczeniu szefa kancelarii cywilnej Cara, szefa kancelarii wojskowej pułkownika Zahorskiego i adiutantów majora Fydy, rotmistrza Jurgielewicza, kapitana Nagórnego i porucznika Zaćwilichowskiego.

Na zdjęciu widoczni są od lewej strony do prawej pp. ministrowie: K. Niezabytowski, robót publ. J. Moraczewski, komunikacji P. Romocki, przem. i handl. E. Kwiatkowski, skarbu G. Czechowicz, pracy i opieki społecznej S. Jurkiewicz, reform rolnych W. Staniewicz, spraw wewn. gen. Sławoj-Sadkowski i sprawiedliwości A. Meysztowicz.


9 października 1926 Światowid Nr.41.


Marszałek Piłsudski w Nieświeżu



Zdjęcie przedstawia Marszałka podczas nabożeństwa we Farze nieświeczkiej za duszę ś. p. jego adiutanta k.s. Stanisława Radziwiłła.

Historyczny zamek książąt Radziwiłłów w Nieświeżu, gdzie gościem był prezes rady ministrów Józef Piłsudski.

Stara Fara w Nieświeżu, gdzie znajduje się słynna krypta grobowa książąt Radziwiłłów.

Marszałek Piłsudski (x) z członkami rodziny książąt Radziwiłłów i innymi gośćmi wchodzi do Fary w Nieświeżu.

Ordynat na Ołyce, ks. Radziwiłł który wzniósł toast na cześć Marszałka Piłsudskiego.

Na zamku w Nieświeżu podczas pobytu Marszałka Piłsudskiego stoją od lewej red. "słowa Wileńskiego" Mackiewicz, pani Żółkiewska i major hr. E. Grabowski.

Podniosła chwila, kiedy Marszałek Piłsudski sarkofag, w którym spoczywają zwłoki adiutanta ks. Stanisława Radziwiłła, poległego w r. 1920 w czasie ofensywy kijowskiej, dekoruje krzyżem Virtuti Militari czwartej klasy.

Bankiet na zamku w Nieświeżu podczas pobytu Marszałka Piłsudskiego. Dostojny gość siedzi przy stole pośrodku (x).

Przyjazd Marszałka Piłsudskiego z Nieświeża w dniu 26 października b. r.


6 listopada 1926 Światowid Nr.45.


Uroczyste otwarcie Sejmu




Po raz pierwszy w odrodzonej Polsce otwarcie nowej sesji Sejmu i Senatu odbyło się na Zamku Królewskim w Warszawie. Pan  Prezydent Rzeczypospolitej (x), mając obok siebie Szefa Rządu, Marszałka Piłsudskiego (1) i szefa kancelarii pana Cara (2), przeczytał wspaniałej sali asamblowej orędzie. Na zdjęciu w dalszym planie od lewej strony, stoją członkowie Rządu z panem wicepremierem Bartlem (3), na pierwszym planie członkowie Sejmu i Senatu.


Ósma rocznica wskrzeszenia Polski



Marszałek Polski, Józef Piłsudski, przyjmuje na swej historycznej kasztance, przed pomnikiem księcia Józefa, na placu Saskim w Warszawie, defiladę czołowego oddziału piechoty.

Cały korpus dyplomatyczny akredytowany przy Radzie Rzeczypospolitej w Warszawie, przyglądał się z zainteresowaniem rewii.

Wzruszającym momentem była chwila, kiedy do Marszałka Piłsudskiego podszedł sędziwy rabin Baranowicz i ofiarował Marszałkowi pęk kwiatów z okrzykiem "Niech żyje Marszałek Piłsudski".

Przed lewym skrzydłem pałacu Brühlowskiego zajął miejsce podczas wielkiej rewii Sejm i Senat, oraz Rząd Rzeczypospolitej.

Wieczorem w dniu 11 listopada przemówił Marszałek Piłsudski do całego społeczeństwa polskiego przez radio. Zdjęcie przedstawia Marszałka, w otoczeniu córeczek Wandusi Jagódki, kiedy mówi do córeczek.

Przyjęcie na Zamku Królewskim Warszawie w ósmą rocznicę wskrzeszenia Polski.

Na wspaniałym przyjęciu wydanym przez pana Prezydenta Rzeczypospolitej, obok dostojnego Gospodarza (x) i jego małżonki (xx) wzięli udział pp.: Marszałek Piłsudski (1), ambasador Laroche (2) i jego małżonka (3), wicepremier Bartel (4) i jego małżonka (5), poseł angielski Max Müller (6) z żoną (7), posłowie: hiszpański Vallin (8), austriacki Post (9), szwajcarski Seggeser-Brunegg (10), amerykański Stetson (11), finlandzki Procope (12), duński Arnstadt (13), czechosłowacki Flieder (14), rumuński Jacovaky (15), jugosłowiański Nesic (16) i inni.


20 listopada 1926 Światowid Nr.47.


Nowy Rok na Zamku Królewskim w Warszawie




W Sali Rycerskiej składał panu Prezydentowi Rzeczy pospolitej życzenia noworoczne Korpus Dyplomatyczny, akredytowany w Warszawie. Na zdjęciu obok pana Prezydenta (x) stoją, od lewej strony: gen. Charpy, szef wojskowej misji francuskiej (1), pan d`Ankersvard, Szwecja (2), ambasador Laroche, Francja (3), po stronie prawej pan Arnstedt, Dania (4), (5), Marsz. Piłsudski (6) i p. Quevedo, Portugalia (7).


Sobota, 8. stycznia 1927 Światowid Nr. 2.


UROCZYSTOŚĆ NA ZAMKU W WARSZAWIE




Po raz pierwszy od czasu króla Stanisława Augusta Głowa Państwa Polskiego z upoważnienia i na prośbę Papieża wręczała nowo mianowanemu Kardynałowi odznaki jego wysokiej godności. Z uroczystości wręczenia przez Prezydenta Mościckiego pronuncjuszowi Kardynałowi Lauri'emu biretu kardynalskiego podajemy wewnątrz kilka innych ujęć. Na tej zaś fotografii, dokonanej tuż po zakończeniu uroczystości, obok p. Prezydenta (X) siedzą po jednej stronie nowy Kardynał (1), po drugiej Kard. Rakowski (2) i premier Marsz, Piłsudski (3). 

Wręczenie odznak kardynalskich monsignorowi Lauriemu


Ogólny widok z sali Teatralnej na Zamku Królewskim w Warszawie, zamienionej
na czas uroczystości na kaplicę, na dalsze pokoje. W drzwiach warta honorowa pierwszego pułku szwoleżerów.


Wczesnym rankiem 25 stycznia zgromadziły się przed mieszkaniem Nuncjusza tłumy mieszkańców stolicy w oczekiwaniu jego wyjazdu do Zamku Zdjęcie nasze przedstawia ten właśnie moment: przed powozem Ablegat Apostolski Monsg. Karol Chiarli (1) i kapitan Gwardii Papieskiej Petrucci (2), za powozem szwadron honorowy pierwszego pułku szwoleżerów.


Fragment Sali Tronowej na Zamku Królewskim w Warszawie, w której Monsgn Chiarli z kpt. Petsueci oczekiwali Prezydenta Rzeczypospolitej.


Ogólny widok sali Teatralnej podczas uroczystego nabożeństwa. Mszę świętą odprawia ks. Biskup Gall w asystencji księdza Prałata Bojanka (2). Wśród obecnych Prezydent Rzpltej (X) i Marsz. Piłsudski (3), Marsz. Rataj (4), wicepremier Bartel (5) i ministrowie: Zaleski (6 ), Składkowski (7 ), Meysztowicz (8), Czechowicz (9), Niezabytowski (10). Staniewicz (11) i Miedziński (12).


Sobota, 5. lutego 1927 Światowid Nr. 6.


Uczczenie Wacława Sieroszewskiego




Ku czci znakomitego pisarza wydało Polskie Towarzystwo Literackie w Hotelu .Polonia w Warszawie obiad, który zaszczycił swoją obecnością również marsz. Piłsudski (X) na naszym zdjęciu siedzący obok jubilata. W zebraniu wzięli udział między innymi pp. gen. Dreszer (1) b. min. Przesmycki (2), Treter (3), Kaden Randrowski (4).


Sobota, 19. lutego 1927 Światowid Nr. 8.

 

 NA IMIENINY PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI



W POLSCE STARYM OBYCZAJEM, ZARÓWNO W PAŁACACH MAGNACKICH, JAK I POD UBOGĄ STRZECHĄ WIEJSKĄ PRAKTYKOWANYM, NIE URODZINY, ALE IMIENINY DROGICH NAM OSÓB OBCHODZI SIĘ I NAJUROCZYŚCIEJ I NAJSERDECZNIEJ. DNIA 19. MARCA OBCHODZI ŚWIĘTO SWEGO PATRONA PIERWSZY MARSZAŁEK POLSKI, TWÓRCA NAJSILNIEJSZEJ OPOKI PAŃSTWA POLSKIEGO, ARMII NASZEJ, NIEŚMIERTELNYCH ZASŁUG BOJOWNIK O WOLNOŚĆ I CAŁOŚĆ POLSKI, MĄDRY I ŚWIADOMY CELU JEJ ORGANIZATOR, DZISIAJ GŁOWA RZĄDU.
 
Józef Piłsudski (na lewo) jako dziecko z bratem swoim.
W TYM DNIU, KIEDY ŁĄCZĄCE NARÓD Z NIM NICI ZACIEŚNIAJĄ SIĘ JESZCZE SERDECZNIEJ, NIŻ ZWYKLE, REDAKCJA NASZEGO PISMA, DAJĄC TUTAJ JAKO ILUSTRACJE PORTRET JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO, NIE W ŚWIETNYM MUNDURZE MARSZAŁKOWSKIM, Z WSTĘGAMI I GWIAZDAMI ORDERÓW, ANI NIE W UNIEŚMIERTELNIONEJ SZAREJ BLUZIE KOMENDANTA, LECZ NAJBARDZIEJ TEMU DNIU, TEMU RODZINNEMU ŚWIĘTU ODPOWIADAJĄCĄ PODOBIZNĘ JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO Z DZIECINNYCH JEGO LAT, PRZYŁĄCZA SIĘ CAŁYM SERCEM DO ŻYCZEŃ DŁUGICH JESZCZE LAT ŻYCIA I CZYNÓW MARSZAŁKA, DLA DOBRA OJCZYZNY.


Sobota, 19. marca 1927 Światowid Nr. 12.

 

Dzieci w hołdzie Marszałkowi Piłsudskiemu




Wśród mnóstwa gratulantów, którzy Marszałkowi Piłsudskiemu w dniu Jego imienin składali życzenia, najmilsi Solenizantowi byli niewątpliwie . . . najmniejsi z nich. Oto zdjęcie, przedstawiające przybyłe z prowincji dzieci, wychodzące z Belwederu po złożeniu życzeń, Na czele kroczy poważnie syn górnika z Górnego Śląska, za nim mały Kaszub itd.


IMIENINY MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




W dzień św. Józefa Marsz. Piłsudski nie przyjmował nikogo, z wyjątkiem dzieci, które złożyły mu życzenia, gdy jeszcze leżał w łóżku. Jak mili są szczególnie ci mali żołnierze, pełniący służbę po obu stronach naszego zdjęcia....


Najdostojniejszym wśród gratulantów był Prezydent Rzeczypospolitej, którego zdjęcie nasze przedstawia w chwili, gdy w towarzystwie płk. Zahorskiego i kpt. Nagórnego opuszcza Belweder po złożeniu życzeń.


Strzelcy ze Związku Strzeleckiego ku czci swego Komendanta urządzili bieg na przestrzeni Sulejówek-Warszawa. Zdjęcie nasze przedstawia ich w chwili wsiadania do Pociągu.


W Krakowie odbyła się uroczysta Msza polowa na Głównym Rynku, po czym nastąpiła defilada wojsk, z której zdjęcie nasze przedstawia fragment (przestrzeń pomiędzy Sukiennicami i Wieżą Ratuszową na prawo, linią A—B na wprost i linią C—D na lewo).


Z biegu Sulejówek — Warszawa pierwsza doszła do mety w Belwederze drużyna 8 — z baonu warszawskiego, witana entuzjastycznie zarówno przez zgromadzoną tam publiczność jak i przez przedstawicieli władz.


P. wicepremier dr. Bartel (X), który obecnie uczy się kierować samochodem, przyjechał swym wozem w towarzystwie min. rolnictwa Niezabytowskiego (XX) na dziedziniec Belwederu, by złożyć życzenia Marszałkowi.

 
Sobota, 26. marca 1927 Światowid Nr. 13.


Z Polski




Kaszubi w Warszawie. Dnia 21. kwietnia przyjął Marszałek Piłsudski wycieczkę Kaszubów. Zdjęcie przedstawia Marszałka w otoczeniu Kaszubów w jednej z sal Belwederu.


Sobota, 30. kwietnia 1927 Światowid Nr. 18.


MIĘDZ. KONGRES MEDYCYNY I FARMACJI WOJSKOWEJ




Stolica odrodzonej Polski niejednokrotnie już gościła kongresy międzynarodowe. Nie było jednak jeszcze w jej murach tak świetnego, jak obecnie obradujący Kongres Międzynarodowy Medycyny i Farmacji Woskowej. Wspaniałe tło inauguracyjnego posiedzenia stanowiła aula Politechniki z kilkopiętrowymi galeriami. Na otwarcie kongresu przybył marsz.Piłsudski (X), inauguracyjne przemówienie zaś wypowiedział wicemin. spr. wojsk. gen. Konarzewski (XX). Za stołem prezydialnym (na lewo) zasiedli najwybitniejsi przedstawiciele medycyny wojskowej.


Sobota, 11. czerwca 1927 Światowid Nr.24.


Marsz. Piłsudski składa hołd geniuszowi Słowackiego




Minęły już wielkie dni uroczystości Słowackiego. Ale nie zaginie pamięć o nich. A w pamięć wszystkich, którzy mieli szczęście uczestniczyć w tych uroczystościach, wryła się najgłębiej podniosła chwila, gdy Głowa Rządu Rzeczypospolitej, Marszałek Józef Piłsudski (X) z balkonu dziedzińca kolumnowego na Wawelu nad spoczywającymi na szkarłatnym podium prochami Poety, składał hołd Geniuszowi „równemu królom".


Sobota, 9. lipca 1927 Światowid Nr.28.


Jubileusz kapłański wielkiego patrioty




Dnia 25. lipca Biskup połowy Wojsk Polskich ks. Bandurski obchodził w Wilnie, a z nim razem kraj cały 40 lecie swego kapłaństwa. Wielki patriota płomiennymi słowami porywał naród do czynu w chwilach niewoli, a w momencie walki orężem o niepodległość stanął w pierwszym szeregu pod sztandarem legionowym. Z tego okresu pochodzi nasza ilustracja tytułowa, przedstawiająca ks. Biskupa Bandurskiego, wygłaszającego kazanie w dniu święta pułkowego 4 p. leg. w lipcu 1916 r. w kapliczce, wybudowanej w lesie na pozycjach nad Styrem na Wołyniu. W pierwszym rzędzie widzimy stojących: kom. leg. gen. Puchalski (1) za nim płk. późniejszy gen. śp. Zieliński (2), ppłk. Sikorski, późniejszy min. spraw wojsk. (3), kpt. Bobrowski (4), bryg. Roja (5) i inni.

Ks. Biskup Bandurski w domu i w polu



Ks. Biskup Bandurski przy pracy w swoim gabinecie.  

Kaplica domowa ks. Biskupa Bandurskiego, w jego domu w Wilnie. 

Rok 1916. Dow. 4. p. Leg. ppłk. Roja (1), oprowadza ks. Biskupa Bandurskiego (X) po pozycjach legionowych nad Styrem na Wołyniu.
 

Rok 1916. Przy wspólnym stole ks. Biskup Bandurski (X) berze udział w śniadaniu legionowym. Siedzą komendant Piłsudski (1), gen. Puchalski, komendant legionów (2 ), płk. Zieliński (3), płk. Januszajtis (4), płk. Berbecki (5), płk. Minkiewicz ( 6 ) ,art. mal. Wyczółkowski (7), ppłk. Roja (8 ), kpt. Bobrowski, lekarz (9 ), mjr. Belina, Prażmowski (10), rtm. Grzmol-Skotnicki (11), płk. Grzesicki, dow. III. bryg. Leg. (12), mjr. Rylski (13) i inni.


NABOŻEŃSTWO ZA KRÓLA FERDYNANDA




W cerkwi prawosławnej w Warszawie na Pradze odbyło się uroczyste nabożeństwo żałobne za spokój duszy Ferdynanda I. króla Rumunii, na którym był obecny Marszałek Piłsudski. Nasze zdjęcie na lewo przedstawia Marszałka, wychodzącego ze świtą z cerkwi, prawe zaś korpus dyplomatyczny na schodach Świątyni.

POLACY Z AMERYKI W OJCZYŹNIE



 
Szabla ze złotą gardą i krzyżem I. brygady ofiarowana przez przybyłych z Ameryki Polaków Marszałkowi Piłsudskiemu. Projektował ją art. mal. Felsztyński, wykonał jub. złotnik warszawski Wabia-Wabiński.

 
Uczestnicy wycieczki amerykańskiej w marszu przez Aleje Ujazdowskie do Belwederu, gdzie udali się,
celem złożenia hołdu Marsz. Piłsudskiemu.

 
Polacy amerykańscy wręczają dary Marsz. Piłsudskiemu i dzieciom jego. Na zdjęciu naszym pani Piłsudska odbiera od nich bukiet kwiatów, obok niej sto i Marszałek ze swymi dwoma córeczkami.


Sobota, 30. lipca 1927 Światowid Nr.31.


POMNIK CHWAŁY W SZCZYPIORNIE



 
Na miejscu dawnego obozu w Szczypiornie pod Kaliszem, gdzie w r. 1918 Niemcy więzili polskich legionistów, postawiono i odsłonięto w niedzielę 7. bm., podczas Zjazdu Legionistów, w obecności Marszałka Piłsudskiego wspaniały pomnik, poświęcony Legionom i noszący napis: „Żołnierzom Legionów Polskich 1914—1918“. Moment odsłonięcia pomnika przedstawia nasza ilustracja. (Dalsze zdjęcia na stronicy 4).


ŚWIĘTO LEGIONÓW W KALISZU 6. I 7. SIERPNIA



 
Przyjazd do Szczypiorna pani Piłsudskiej z córeczkami Marszałka Wandzią i Jagusią, Panią Piłsudską wita gen. Dzierżanowski.

 
Wójt gminy Szczypiorno wita panią Piłsudską, podając jej na tacy chleb i sól.

 
Ratusz w Kaliszu, w którym wręczono Marszałkowi Piłsudskiemu dyplom honorowego obywatela m. Kalisza.
 
 
Ogólny widok uczestników święta legionowego, zgromadzonych w czasie odsłonięcia pomnika Legionów w Szczypiornie Zdjęcie wykonane w czasie Mszy św. W środku siedzi pani Piłsudska (X) obok niej min. spraw wewn. Sławoj Składkowski.

 
Wręczenie dyplomu honorowego m. Kalisza Marszałkowi Piłsudskiemu (X) odbyło się w sali Rady Miejskiej Kalisza. Obok Marszałka stoją płk. Prystor (1) i min. Meysztowicz (2).

 
Grupa generałów legionowych, obecnych na święcie legionowym w Kaliszu, z min. spraw wewn. gen. Sławoj Składkowskim (I) gen. Galicą (2) i gen. Dańcem (3) na czele.

 

ZDOBYCIE KIELC W R. 1914.

Ze zbiorów legionowych Arch. Aktów Dawnych m. Krakowa



 
Pierwszym czynem Legionów w r. 1914 było zajęcie Kielc 12 sierpnia, zdjęcie przedstawia wejście do Kielc kompani legionowej pod wodzą śp. Herwina (X).

 
Zawiązek kawalerii Legionów tworzyła siódemka, która 7 sierpnia zajęła Miechów, a 9 Jędrzejów i powiększona już do 15 ludzi, pierwsza zajęła Kielce. Są to; Belina-Prażmowski (1), Janusz-Głuchowski (2), Grzmot-Skotnicki (3), Zdzisław-Jabłoński (4), Hanka-Kulesza (5), Kmicic-Skrzyński (6), Dudzieniec-Krak (7).


Komendant Józef Piłsudski (X) wjeżdża 12 sierpnia r. 1914 do Kielc i odbiera raport skauta konnego.

 
Strzelec konny n a Rynku w Kielcach, wtedy gdy na przedmieściu stali jeszcze Moskale.

 
I. Sztab Brygady Legionów w Kielcach. W Siedzą w automobilu k omen d an t Piłsudski (1), Sławek (2). sloją obok wozu: Ryszard Trojanowski (3), Sosnkowski (4), Belina-Prażmowski (5), Sokolnicki (6).


Sobota, 13. sierpnia 1927 Światowid Nr.33.


Marszałek Piłsudski w Druskiennikach 

 


 
 Zdjęcie nasze przedstawia p. Marszałka w Druskiennikach w towarzystwie lekarza dr. Talheima (1) i dr. Jelińskiego (2), oraz studenta p. Zdanowicza (3).


Sobota, 24. września 1927 Światowid Nr.39.


MINISTERSTWO SPRAW WOJSKPWYCH



 
1. Ogólny widok gmachu M. S. W. przy ul.. Nowowiejskiej w Warszawie.

 
2. Sala konferencyjna z popiersiami marsz. Focha i Piłsudskiego, na ścianie obraz J. Rosen’a „Parada na Placu Saskim za Królestwa Polskiego “.

3. Płk. szt. gen. inż. M. Przybylski, szef dep. V. (wojsk, techn.)

4. Gen. bryg. dr. J. Daniec, szef dep IX. (sprawiedliwości).

5. Płk. Feliks Kamiński, zast. szefa gabinetu ministra.

6. Płk. szt. gen. T. Błeszyński, szef dep. I. (piechoty)

7. Inż. Z. Wieliński, dyr. dep. VI. (budownictwa).

8. Gen. bryg. J. Tokarzewski. szef dep. II. (kawalerii).

9. Minister spraw wojskowych, Marszalek Polski, Józef Piłsudski.

10. Gen. bryg. dr. Ferdynand Zarzycki, zast. wicemin. i szefa administracji armii.

11. Płk. dr. Feliks Maciszewski, szef korpusu kontrolerów.

12. Płk. szt. gen. Mieczysław Ścieżyński, szef biura ogólno-administracyjnego.

13. Płk. szt. gen. Ludwik Rayski, szef dep. lotnictwa

15. Płk. J. Koźmiński, szef dep. VII. (intendentury).

16. Gen. bryg. D. Konarzewski. I. wicemin. i szef administracji armii.

17. Płk. szt. gen. Józef Beck, szef gabinetu min.

18. Gen. bryg. Kazimierz Fabrycy, II. wieemin.

POŻYCZKA  AMERYKAŃSKA



 
Rząd Marszałka Piłsudskiego załatwił ostatecznie sprawę pożyczki amerykańskiej, która niewątpliwie przyczyn i się w wysokim stopniu do sprowadzenia całego życia gospodarczego Polski na normalne tory. Zdjęcie nasze przedstawia przyjęcie przez Marszałka Piłsudskiego (l), w obecności wicepremiera Bartla (2), obu głównych przedstawicieli konsorcjum amerykańskiego, pp. Monneta (3) i Fishera (4), w Belwederze po załatwieniu sprawy.


Sobota, 22. października 1927 Światowid Nr.43.


Uczczenie gen. Żeligowskiego

 

 
Marsz. Piłsudski wydał bankiet na cześć przechodzącego w stan spoczynku gen. Żeligowskiego. Na naszym zdjęciu są obok Gospodarza (X) i gen. Żeligowskiego (1), pp. ministrowie Bartel (2), Czechowicz (3), Romocki (4), Niezabytowski (5, Dobrucki (6), Kwiatkowski (7), Knoll (8), Miedziński (9), Składkowski (10), Staniewicz (11), generałowie Konarzewski (12), Wróblewski (13) i Skierski (14).


Sobota, 5. listopada 1927 Światowid Nr.45.


DZIESIĘĆ LAT TEMU



 
Dnia 11-go bm. Polska obchodzi uroczyście dziewięciolecie odzyskania niepodległości państwowej. W nocy, poprzedzającej ten pamiętny dzień 1918 roku, Komendant Piłsudski, zwolniony z więzienia w Magdeburgu, wrócił do stolicy, witany owacyjnie jako wybawca z chaosu ówczesnej chwili. Podajemy tutaj powitanie Komendanta (X ) na Dworcu Głównym w Warszawie. Obok J. Piłsudskiego stoją obecny szef szt. gen. gen. bryg. Piskor (1), obecny płk. I. p. szwol. Janusz Głuchowski (2), b. poseł Klemensiewicz (3). Patrz również zdjęcia na stronicy 4.


WARSZAWA W DNIU 11. LISTOPADA 1918. ROKU



 
Komendant Piłsudski (X), jadący z Belwederu do Prezydium Rady Ministrów, zatrzymany przez rozentuzjazmowany tłum przemawia do zgromadzonych.

 
Grupy akademików w pełnym uzbrojeniu utrzymują porządek przed Prezydium Rady Ministrów po rozbrojeniu Niemców. (W głębi rozbrojeni żołnierze niemieccy).


Sobota, 12. listopada 1927 Światowid Nr.46.


DZIEŃ CHWAŁY



 
Dziesięciolecie wskrzeszonej niepodległością Państwa Polskiego, obchodzone uroczyście na całym obszarze ziem polskich, najwspanialej wypadło oczywiście w stolicy, gdzie ogniskiem wszystkich hołdów była dostojna osoba Marszałka Józefa Piłsudskiego, .przed którym, wraz ze sztandarami wojska, chyliły się serca wdzięcznych rodaków. Oto moment, kiedy Marszałek przyjmuje defiladę kompanii sztandarowej 21. p. p. której chorąży salutuje sztandarem.


ROCZNICA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI

 

 
W szeregu zdjęć ilustrujemy tutaj kilka podniosłych momentów wspaniałego obchodu rocznicy pamiętnego dnia 11. listopada 1918 r.
*
Zdjęcie górne przedstawia Marszałka Piłsudskiego w chwili, gdy w towarzystwie szefa gabinetu, pik. sztabu gen. Becka, przechodzi przed frontem Szkoły Podchorążych.

 
Zdjęcie pokazuje korpus dyplomatyczny, przypatrujący się rewii wojskowej. Stoją pp. br. Przeździecki (1), ministrowie pełnomocni: Stanów Zjedn. Stetson (2), Czechosłowacji Girsa (3), Węgier Belitska (4), Austrii Post (5), Z. S. S. R. Bogomołow (6), radca handl. pos. W. Brytanii Kimens (7), charge d’aff. Rumunii Grigorcea (8), attache wojsk. Finlandii Helsingius (9), Czechosłowacji Viest (10), i hr. St. Przeździecki (11).
 
 
Na zdjęciu na lewo widzimy karabiny maszynowe 36 p. p., defilujące przed Marszałkiem.
 
 
Zdjęcie dolne na prawo przedstawia defiladę I. p. szwoleżerów im. J. Piłsudskiego.
 
 
Sobota, 19. listopada 1927 Światowid Nr.47.


 Francja składa hołd Marsz. Piłsudskiemu

 

 
Dnia 18 bm., osobny wysłannik Rzeczypospolitej Francuskiej, Marsz. Franchet d’Esperey (1) na dziedzińcu Zamkowym w Warszawie udekorował Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego (2) orderem francuskim „Medaille Militaire" w obecności Pana Prezydenta Rzeczypospolitej (3) i amb. Francji p. Laroche (4). Na naszym zdjęciu widoczni są ponadto mjr. francuski Limasset (5), płk. Zahorski (6) i płk. szt. gen. Wieniawa-Długoszewski (7).


Sobota, 26. listopada 1927 Światowid Nr.48.
 

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI W GENEWIE

 

 
Po raz pierwszy Marszałek Piłsudski w charakterze szefa rządu Rzeczypospolitej Polskiej stanął osobiście na terenie wielkiej polityki międzynarodowej, wystąpieniem swoim nie tylko kładąc kres niedorzecznej fikcji litewskiej o „stanie wojennym z Polską", ale i podnosząc ogromnie w tym kole pierwszych mężów stanu Europy swoją osobistą powagę, a tym samym i autorytet naszego Państwa. Niniejsze zdjęcie przedstawia Marszałka w drodze powrotnej z Genewy na dworcu północnym w Wiedniu, rozmawiającego z dziennikarzami. W głębi za marszałkiem stoi poseł polski w Wiedniu Dr. Karol Bader.

 

 Odjazd Marsz. Piłsudskiego z Warszawy do Genewy

 

 
Na dworcu Głównym w Warszawie zgromadzili się około Marszałka (X) w tej ważnej chwili m. i. pp. płk. Maleszewski (1), mjr. Zembrzuski (2), ppłk. Kamiński (3), gen. dyw. Rybak(4) insp. ruchu Szmidt (5), wicepremier Bartel (6), woj. Jaroszewicz (7) i st. nacz. stacji Trzepiński (8). 
 
 
Sobota, 17. grudnia 1927 Światowid Nr.51.  
 
 
 
,,Pryskają przesądy, światło ćmiące..." Utrwala się coraz bardziej, na konkretnych danych oparte przekonanie, że dla Polski, którą wojna światowa wyprowadziła z ,,narodowej nocy" Jutrzenka szczęścia i potęgi zajaśnieje pod znakiem Marszałka Piłsudskiego Nowy rok, nowy etap tej drogi, otwieramy najnowszym portretem Marszałka namalowanym przez p. Z. Grabowskiego, na wzór dawnych stylizowanych portretów, w stroju marszałkowskim, z buławą w ręku. Oryginał tego po wszystkie czasy historycznego portretu umieszczony będzie w stolicy Państwa, reprodukcje zaś zawisną w głównych salach wszystkich urzędów i instytucji krajowych.
 

 ORDER BIAŁEJ RÓŻY DLA MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO

 

 
Dnia 20. grudnia br. b. poseł Finlandii w Warszawie, obecnie zaś min. spraw zagr. Finlandii p. Hjalmar Procope, wręczył Marszałkowi Piłsudskiemu odznaki orderu „Białej Róży". Tego samego dnia p. Prezydent Rzeczypospolitej przyjął na uroczystym pożegnaniu p. min. Procope na Zamku Królewskim w Warszawie. Na naszym zdjęciu obok p. Prezydenta (X), marsz. Piłsudskiego (XX) i min. Procope (XXX) siedzą pp. wicepremier Bartel (1), min. Zaleski (2), stoją zaś pp. ppłk. Prystor (3), por. Zaćwilichowski mjr. szt. gen. Bielski (5), ppłk. szt. gen.i Beck (6), ppłk. szt. gen. finl. Ernst (7), płk. szt. Zahorski (8),clyr. Dzięciołowski (9), płk. szt. gen. Helsingius (10), dyr. proi. dypl. hr. Przeżdziecki (l 1), płk. szt. gen. dr. Schaetzel (12) i kpt. Nagórny (13).


Niedziela, 1. stycznia 1928 Światowid Nr.1. 
 
 

Nowy rok na Zamku Królewskim w Warszawie



 
Dnia 1 stycznia p. Prezydent Rzeczypospolitej przyjmował życzenia noworoczne od Korpusu dyplomatycznego oficerskiego i wybitnych osobistości. Zdjęcie nasze przedstawia p. Prezydenta (X), oraz Marszałka Piłsudskiego (XX) w otoczeniu członków Korpusu dyplomatycznego, pomiędzy którymi są pp. Stetson - Stany Zjedn. (1), Vasco Quevedo - Portugalia (2), de Segesser-Brunegg - Szwajcaria (3), Maioni - Italia (4), amb. Laroche - Francja (5) i min. Zaleski (6).
 

 MARSZ. PIŁSUDSKI W KRYNICY


 
Święto Bożego Narodzenia przepędził marsz. Piłsudski w Krynicy. Zdjęcie nasze przedstawia Marszałka, wracającego po dłuższej przechadzce wraz z starszą córeczką Wandeczką do Domu zdrojowego.

 
Marsz. Piłsudski w powrotnej drodze z Krynicy do Warszawy. Wracając po krótkim odpoczynku w Krynicy do Warszawy, Marsz. Piłsudski przyjął w wagonie na stacji kolejowej krakowskiej przedstawicieli miejscowych władz cywilnych i wojskowych m. i. dow. O. K. gen. Wróblewskiego (1) i wicewoj. Ducha (2), oraz pozwolił naszemu fotografowi na dokonanie zdjęcia.
 
 
Sobota, 7. stycznia 1928 Światowid Nr.2. 
 
 

 P. MARSZAŁKOWA PIŁSUDSKA U WETERANÓW 1863 R.



 
Nieliczni już pozostali Bohaterowie Powstania Styczniowego, żyjący razem w Schronisku w Krakowie przy ul. Biskupiej, gościli w tych dniach p. Marszałkową Piłsudską (X), która wraz z obiema córeczkami w towarzystwie dow. O. K. V. gen. Wróblewskiego (XX) przybyła do nich, bawiąc w przejeździe z pobytu kuracyjnego w Krynicy do Warszawy.

 WIELKI SEZON W KRYNICY



 
P. Marszałek Piłsudski wyjeżdża z córeczką na zwiedzenie okolicy Krynicy.


Sobota, 11. lutego 1928 Światowid Nr.7. 
 
 

  Marszałek Piłsudski na balu Rodziny Wojskowej w Warszawie

 

 
Nasze zdjęcie z tego balu w Kasynie garnizonowym przedstawia marsz. Piłsudskiego (1) w towarzystwie pp. min. Miedzińskiego (2), gen. Wróblewskiego (3), Marsz. Piłsudskiej (4), min. Miedzińskiej (5), prez. Banku Gosp. kraj. dr. Góreckiego (7), min. Staniewicza (8), red. Stpiczyńskiego (9).
 
Sobota, 25. lutego 1928 Światowid Nr.9. 
 
 

Perski minister u Marszałka Piłsudskiego. Bawiący w Warszawie minister spraw zagr. Persji, Ansari, złożył w Belwederze wizytę Marszałkowi Piłsudskiemu

 

 
Nasze zdjęcie przedstawia p. Marszałka w towarzystwie min. Ansari (1) oraz ministra pełnom. Persji w Polsce p. Assad Khan Bhahador (2). (Stoi mj. S. G, Próchnicki.) 
 
 
Sobota,10. marca 1928 Światowid Nr.11.     
 
 

 PORTRET MARSZ. PIŁSUDSKIEGO PĘDZLA W. KOSSAKA





Sobota, 17. marca 1928 Światowid Nr.12.   
 
 

 Ordery bułgarskie dla Prezydenta Rzeczypospolitej i Marsz. Piłsudskiego

 

 
Imieniem króla Bułgarii Borysa III. min. pełnom. Bułgarii Robeff (1), wręczył w tych dniach na Zaniku król. w Warszawie najwyższe odznaki p. Prezydentowi Rzeczypospolitej (X) i Marsz. Piłsudskiemu (XX).

 
Sobota, 24. marca 1928 Światowid Nr.13.  
 
 

Niezwykła uroczystość w Warszawie

 

 
W tych dniach na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie p. Prezydent Rzeczypospolitej (1) w obecności prezesa Rady Ministrów Józefa Piłsudskiego (2) powitał uroczyście ministra spraw wojskowych Marszałka Józefa Piłsudskiego. (3).
 

Król Afganistanu już przyjechał do Warszawy

 
 
Pragnąc zaprzeczyć kursującym pogłoskom, jakoby zamierzał wrócić do Swej ojczyzny, król Aman-Ullah przyjechał niespodzianie do naszej stolicy. Zdjęcie przedstawia Amana-Dllaha, jadącego w towarzystwie Marsz. Piłsudskiego. Za powozem jedzie ppłk. Wenda.
 
 
 Sobota, 31. marca 1928 Światowid Nr.14. 
 
 

 OTWARCIE NOWEGO SEJMU

 

 
Prezes Rady Ministrów, Minister spraw wojskowych. Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski dokonał we wtorek dnia 27. marca w imieniu Pana Prezydenta Rzeczypospolitej uroczystego otwarcia nowego Sejmu w nowej sali.
 
 
Uroczyste otwarcie nowego Senatu w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej przez prezesa Rady Ministrów Marsz. J. Piłsudskiego.
 
 
 Projekt pomnika Marsz. Piłsudskiego. Na wystawie „Zachęty“ warszawskiej zwraca na siebie uwagę model pomnika ku czci Marsz. Piłsudskiego, wykonany w dużych rozmiarach przez Gruberskiego.
 
 
Sobota, 7. kwietnia 1928 Światowid Nr.15. 
 
 

Marsz. Piłsudski rewizytuje marszałka Sejmu Iga. Daszyńskiego

 

 
Fotograf nasz uzyskał możliwość dokonania zdjęcia w apartamentach marszałka Sejmu podczas rewizyty marsz. Daszyńskiego przez Marszałka Piłsudskiego. Zdjęcie to posiadać będzie niewątpliwie walor historyczny.
 
 
 Sobota, 14. kwietnia 1928 Światowid Nr.16.
 
 

 ODSŁONIĘCIE POMN. MARSZ. PIŁSUDSKIEGO

 

 
W Krakowie, w Szkole Podchorążych na Łobzowie odbyło się w ub. niedzielę uroczyste poświęcenie pomnika ku czci Pierwszego Marszałka Polski, Józefa Piłsudskiego. Pomnik, dzieło wybitnego rzeźbiarza śp. Błotnickiego, stoi na miejscu, gdzie wznosiło się niegdyś popiersie cesarza austriackiego, Franciszka Józefa. Na uroczystości przemawiał m. i. p. wojew. krakowski Darowski (X).
 
 
Sobota, 28. kwietnia 1928 Światowid Nr.18.
 
 

 PREZYDIUM RADY MINISTRÓW

 



 Sobota, 2. czerwca 1928 Światowid Nr.23.
 
 

 Nasi rumuńscy sojusznicy u Marsz. Piłsudskiego

 

 
Powszechną uwagą całego świata politycznego zwracają na siebie odwiedziny wybitnych oficerów armii rumuńskiej w Polsce. W tych dniach najwyższego jego przedstawiciela szefa rumuńskiego szt. gen. generała Mardareseu (X)  przyjął w Belwederze pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski. Podczas rozmowy obecni byli gen. dyw. Sosnkowski (1) i płk. szt. gen. Wieniawa-Długoszewski (2).
 
 
Sobota, 16. czerwca 1928 Światowid Nr.25.
 
 

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI NA PRZECHADZCE

 

 
Wbrew tendencyjnym pogłoskom z pewnych stron, stan zdrowia p. Marszałka Piłsudskiego jest obecnie doskonały. Korzystając z pogody p. Marszałek w ostatnich dniach, przybrany w lekki płaszcz gumowy, w towarzystwie pik szt. gen. Gąsiorowskiego odbyli dłuższą przechadzkę pieszo po Alejach Ujazdowskich.
 
 
Sobota, 30. czerwca 1928 Światowid Nr.27.
 
 

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI NA POLSKIM MORZU

 

 
Podawaliśmy już w .poprzednim numerze zdjęcia, przedstawiające udział p. Marszałka Piłsudskiego w uroczystości poświęcenia trzech nowych statków polskich w Gdyni. Oto fotografia p. Marszałka, wypływającego w towarzystwie ministra handlu i przemysłu p. Kwiatkowskiego na Polskie Morze na jednym z tych statków, który od imienia swej matki chrzestnej, córeczki p. Marszałka, otrzymał nazwę „Jadwiga".
 

 PUŁK SZWOLEŻERÓW IM. MARSZ. PIŁSUDSKIEGO

 
 
Wszelkie popisy naszego wojska ściągają zawsze tłumy ciekawych i chętnie są potem na obrazku oglądane. W widzach działa bowiem podwójne uczucie i przekonanie, że pod opieką tego wojska Polak może bezpiecznie się czuć na swojej ziemi, i zadowolenie estetyczne, które wzbudza widok młodych junaków, sprawnie wykonywających ćwiczenia. A co dopiero, gdy chodzi o kawalerię! Tak i pierwszy pułk. szwoleżerów im. Marszałka Piłsudskiego, prowadzony przez swego dowódcę Wieniawę Długoszewskiego mile zawsze jest witany.
 

 Order japoński Wschodzącego Słońca dla Marszała Piłsudskiego

 
 
Z okazji wręczenia Marsz. Piłsudskiemu tego najwyższego orderu japońskiego, odbyła się w sali
Zamku Królewskiego w Warszawie zbiorowa fotografia. Obok p. Prezydenta (x), siedzą Marsz. Piłsudski (l), min. Matsuhima (2), oraz pp. gen. Piskor (3), wicemin. gen. Konarzewski (5), premier dr. Bartel (6), gen. Sosnkowski (7), min. Patek (8).

 
 Sobota, 14. lipca 1928 Światowid Nr.29.
 
 

 KIEDY BŁYSNĘŁA POLSKA SZABLA...

 

 
Rok 1914, ten wielki dzisiaj moment, w którym rozpaliła się pożoga wojny europejskiej i hartować się poczęła wolność nasza pozostanie na zawsze wielkim wspomnieniem w sercu polskim. I zawsze jako najjaśniejszy symbol naszych walk, umiłowań Krwi przelanej błyszczeć będzie postać Komendanta Józefa Piłsudskiego, którego wola i czyn pozwała Naród do boju. Na zdjęcia naszym widzimy od lewej: Komendanta w towarzystwie pułk. Galicy, Berbeckiego i por. Wieniawy Długoszowskiego (adiutant) obserwującego z okopów walkę w pierwszych bojach legionowych, których rocznicę przypadającą 6 sierpnia obchodzimy w tym roku w Wilnie.
 
 
Sobota, 4. sierpnia 1928 Światowid Nr.32.
 
 

Wyjazd Marsz, Piłsudskiego do Rumunii

 

 
W tych dniach wyjechał z Warszawy na miesięczny wypoczynek do miejscowości Tergoviste w Rumunii Marszałek Józef Piłsudski. Marszałek będzie mieszkał w posiadłości dr, Skupniewskiego i dopiero w ostatnim tygodniu swego pobytu uda się do Bukaresztu celem złożenia urzędowych wizyt. Na zdjęciu naszym widzimy Marszałka na dworcu warszawskim wychylającego się z okna wagonu salonowego, by pożegnać odprowadzających go.
 
 
Sobota, 25. sierpnia 1928 Światowid Nr.35.
 
 

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI W STOLICY RUMUNII

 

 
Marszałek Piłsudski ukończył w tych dniach swe wywczasy w miejscowości Targovistea w Rumunii i powrócił do Warszawy witany entuzjastycznie przez ludność stolicy. Marszałek spędzał swój „urlop" w posiadłości polskiego lekarza Dr. Skupniewskiego. Czas mijał Mu na lekturze dzieł odnoszących się do historii polskiej i Napoleona, dla którego Marszałek żywi głęboki kult. Z tarasu pięknej willi w Manisterea Dealuiui śledził Marszałek roześmiane w słońcu, pieniące się od zieleni doliny Dambovicy i Falomicy. Towarzyszem Marszałka był jego przyboczny lekarz Dr. Woyczyński. W ostatnich dniach swego pobytu w drodze powrotnej do kraju odbył Marszałek w Bukareszcie szereg wizyt i konferencji politycznych. Zdjęcie nasze przedstawia Marszałka (1) idącego z rumuńskim ministrem wojny gen. Angelescu (2).
 
 

Ostatnie dni Marszałka Piłsudskiego w Rumunii

 

 
W uzupełnieniu zdjęcia podanego na stronie tytułowej dajemy jeszcze dwa zdjęcia z ostatnich dni pobytu Marszałka Piłsudskiego w Rumunii. Zdjęcie na lewo ukazuje nam Marszałka w rozmowie z naszym posłem w Bukareszcie hr. Szembekiem (x), który podejmował Marszałka wspaniałym obiadem w poselstwie. Na prawo widzimy Marszałka w chwili składania hołdu na mogile Nieznanego Żołnierza w Bukareszcie.


Sobota, 13 października 1928 Światowid Nr.42.
 
 

Dziesięć la t temu w Warszawie

 

 
Komendant Piłsudski (x), po przyjeździe z Magdeburga do Warszawy, jadący w dniu 11 listopada 1918 r. z Belwederu do Prezydium Rady Ministrów w Warszawie, za trzymany po drodze p rzez rozentuzjazmowany tłum, przemawia do zebranych.
Rada Regencyjna: Józef Ostrowski (1), kardynał, arcyb. warsz. Rakowski (2), ks. Zdzisław Lubomirski (3) w towarzystwie sekr. Rady, ks. prał. Chełmickiego (4 ) w uroczystym pochodzie przez ulice miasta Warszawy w r. 1918.
 
DZIESIĄTA ROCZNICA odrodzenia Państwa Polskiego ma być jak to rząd w swoich wskazówkach do komitetów trafnie zaznaczył, przede wszystkim świętem radości. K. M. Górski w prześlicznym opowiadaniu o „Bibliomanie“ przedstawia starego miłośnika przeszłości, szukającego daremnie przez całe życie ujawnionego w poezji krzyku rozpaczy Polaka z okresu upadku państw, a polskiego. Nie było tego wyrazu rozpaczy w poezji polskiej (Kniaźnin czy Karpiński albo Czartoryski dali temu uczuciu za słaby wyraz), nie było tej rozpaczy i w masie ówczesnego społeczeństwa polskiego. Podobnie i w roku 1918 radość z powodu odrodzenia Polski nie ujawniła się dostatecznie silnie. Niechże stanie się to teraz, w dziesięciolecie tego faktu, kiedy ponad wszystkimi kłopotami czy niedomaganiami aktualnej chwili góruje jedno radosne przeświadczenie: Polska jest i będzie.
 
 
Niemiecki gen.=gubernator Warszawy, gen pułk. Besehi (x), wraz z austr, gen.=gub. lubelskim, gen. piech. hr. Szeptyckim (xx) przejeżdżają w powozie przez ulice Warszawy. 

Lecz obok tego czysto nastrojowego charakteru rocznica odzyskania niepodległości daje sposobność do rozmaitych konkretnych rozważań. Rozglądamy się wokoło siebie, zdajemy sobie sprawę z tego, czym jest dzisiejsza Polska. W tym zakresie pismo nasze osobnych ilustracji na ten dzień dawać nie potrzebuje, bo ,,prace i dni“ współczesnej Polski obrazuje w każdym bieżącym numerze. W tym jubileuszowym numerze tylko jedna z tych prac, za wiele innych mówiącą, w końcowym obrazku przypominamy. W uroczysty dzień 11 listopada myśl Polaka wybiega jednak również w przyszłość kieruje się ku zagadnieniu: jaką będzie Polska, w dniu 11 listopada 1928 roku rozpoczynająca drugie dziesięciolecie swego odnowionego bytu państwowego? To spojrzenie w niejasną, a daj Boże jak najbardziej promienną przyszłość symbolizuje zamieszczona przez nas na pierwszej stronicy rycina, przedstawiająca „Pierwsze Pokolenie Odrodzonej Polski", nie jak mickiewiczowskie i dalsze po nim aż do naszego, „urodzone w niewoli, zakute w powiciu" lecz zrodzone już w wolnej Polsce, pokolenie, które za lat dwadzieścia, trzydzieści w rękach swych dzierżyć będzie los Ojczyzny. A wreszcie obchód 11 listopada — to rzut oka wstecz, na to wszystko, co poprzedziło wiekopomną chwilę odrodzenia Państwa Polskiego, co towarzyszyło poszczególnym fazom całkowania się Rzeczypospolitej i jej umacniania się. Bo chociaż dzień 11-go listopada, dzień powrotu do stolicy więzionego przez Niemców Komendanta Piłsudskiego. jest tą datą, od której historyk zaczynać może ponowne istnienie Państwa Polskiego, to w dniu owym nie stanęło ono jeszcze całe. Porównywając powstanie n. p. Rzeczypospolitej Czesko-słowackiej a naszej, musi się spostrzec wielkie różnice.

 
Posiedzenie tymczasowej Rady Stanu Królestwa Polskiego, ustanowionej dekretem generał-gubernatorów warszawskiego i lubelskiego, pozostającej pod przewodnictwem Wacława Niemojewskiego.
 
Tam fakt ten dokonał się jednego dnia i w jednym mieście, w Pradze jako stolicy, absorbującej w sobie dążenia całego państwa; potem trzeba już tylko traktatu wersalskiego i — na małym wschodnim odcinku — decyzji Aliantów w sprawie Śląska Cieszyńskiego, a nowa rzeczpospolita stoi już cała. W Polsce, w chwili zakończenia wojny światowej, rozdzielonej na kilka terytoriów o odmiennych warunkach prawno politycznych: na zabór austriacki, zabór pruski, generał-gubernatorstwo austriackie w Lublinie a niemieckie w Warszawie, wreszcie terytoria, wówczas zaliczane jeszcze do Rosji, proces faktycznego przeprowadzenia niepodległości i przynależności do odnowionego państwa polskiego dokonał się nie w jednym dniu i nie na jednym miejscu, lecz po kolei w rozmaitych centrach życia polskiego, począwszy od obalenia panowania austriackiego w Krakowie z końcem października 1918 r., poprzez wypędzenie Niemców z Warszawy, ogłoszenie Państwa Polskiego w Wielkopolsce, wykonanie traktatu wersalskiego na Górnym Śląsku, objęcie morza polskiego, wreszcie odzyskanie Wilna.

W ten sposób proces ten trwa lat kilka aż do 15 marca 1923 r., kiedy konferencja ambasadorów przyznając definitywnie Polsce Wilno, tym samym legalizuje ostatecznie granice Rzeczypospolitej w dzisiejszych jej rozmiarach. Obok tej formalnej różnicy jest i druga daleko głębiej sięgająca. Oto ze wszystkich państw, które wynik wojny światowej bądź powiększył, bądź odrodził, bądź do życia powołał, Polska jedna zdobywa sobie niepodległość i granice nie dzięki samemu tylko wynikowi wojny światowej, dzięki narzuconym Państwom Centralnym przez zwycięską Koalicję warunkom pokoju wersalskiego, ale dzięki przede wszystkim własnemu trudowi, własnej ofiarnej krwi. W obrębie zamykającego się obecnie dziesięciolecia jest tyle krwawych bojów polskich, tyle niezłomnego męczeństwa, tyle żmudnej, cierpliwej pracy, ile wykazać nie może żadne inne państwo: To długie walki o polskość Lwowa, to bohaterskie powstanie górnośląskie, to apelująca do poświęcenia wszystkich sił narodu długa wojna z bolszewikami, to wreszcie niezmordowana akcja odzyskania Wilna. Wszystkie te epizody winny być w radosnym dniu dziesięciolecia wspomniane, na niezliczone mogiły tych, którzy w tym okresie za wolność i całość Rzeczypospolitej polegli, paść winna nie tylko łza żalu, ale i wieniec sławy, sławy radosnej, bo niezmarnowanej bezowocnie, jak tyle innych walk o wolność Polski w dobie porozbiorowej.

 
Z niedoli Warszawy pod okupacją niemiecką: Ogonki biednej ludności, czekającej na wydawanie w biurze komisariatu kartek na chleb.   
 
Tej retrospektywnej części ideowego programu całej uroczystości Dziesięciolecia poświęcamy kilka stronic naszego pisma. Z tych lat dziesięciu ono tylko drugą połowę mogło w bieżących numerach ilustrować. Obrazki z przed laty dziesięciu, czy z dalszych etapów tworzenia się Państwa Polskiego, dzisiaj są już bardzo rzadkie, chociaż od owych chwil oddziela nas niedługi okres czasu. Ale nerwowe życie spółczesne sprawia, że giną zarzucone wśród stosu innych drobiazgów pamiątki ważnych przejść i wydarzeń, czy to osobistych, czy zbiorowych. Kilka z nich wydobywamy dzisiaj z niepamięci, by w dniu 11 listopada przypomniały, co się na ziemi polskiej działo.

 
Komendant Józef Piłsudski (x) — przed aresztowaniem i wywiezieniem do Magdeburga w dniu 22 lipca 1917 roku ;— przemawia w Warszawie do tłumów, otoczony członkami Rady Stanu.
 
 

 NA STAREJ ZIEMI PIASTOWSKIEJ


 
 Pierwsze wojska w Poznaniu, jeszcze w mundurach niemieckich, ale już z orzełkami polskimi.   
 

 
Gen. Dowbór-Muśnicki (x), otrzymuje dowództwo nad wojskami Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, pierwszego Rządu narodowego w Wielkopolsce.

 
Marszałek Piłsudski(x), jako Naczelnik Państwa przybywa po raz pierwszy do Poznania, przyjęty przez woj. Celichowskiego, w otoczeniu gen. Le Ronda (1), gen. Muśnickiego (2), i rtm. Wieniawy-Długoszewskie go (3).

Wręczenie chorągwi Pierwszemu Pułkowi Ułanów Polskich wojsk poznańskich.

 
Misja aliancka przybywa z Warszawy do Poznania, witana uroczyście przez tamtejsze wojsko i władze oraz społeczeństwo z ks. patronem Adamskim na czele.

 
Barykady na ulicy Warszawskiej, obecnie Marszałka Piłsudskiego w Katowicach podczas III=go powstania Górnośląskiego w roku 1921 i kontrola osobista przechodzących.

 
 Naczelny wódz III powstania na Górnym Śląsku w r. 1921 Nowina=Doliwa (płk. hr. Maciej Mielżyński).

 
Historyczny punkt zetknięcia się granic trzech państw zaborczych Niemiec, Rosji i Austrii, t. z w. Trójkąt Trzech Cesarzów z widokiem na Mysłowice.

 
Przysięga P. O. W. przed II-gim powstaniem na Górnym Śląsku w roku 1920 na polach na zachód od Bytomia.

 

 ODRODZENIE POLSKI: OD WISŁY DO NIEMNA



 
Historyczna zmiana warty na odwachu w Krakowie dnia 29. X. 1918. Stoją Zajączkowski (1), por. Wilhelm Stec (2), por. Gawron (3).

 
Brygadier J. Piłsudski w teatrze Krakowskim na uroczystym przedstawieniu z powodu proklamacji Król. Polskiego. Rok 1916 dn. 12. II.
 
 
Obchód ogłoszenia Król. Polskiego 5. XI. 1916. Brygadier J. Piłsudski z gronem oficerów Legionów Polskich przed wejściem do Katedry Wawelskiej.

 
 Pobyt Naczelnika Państwa w Krakowie 19. X. 1919. Rewia wojsk przed Naczelnikiem Państwa.
 
 
Ostatnie tabory armii rosyjskiej opuszczającej Wilno we wrześniu 1915 roku.

 
Listopad 1918 we Lwowie. Kordon „dzieci lwowskich" strzegących rogatki Łyczakowskiej.      
 
 
 
Gen. Żeligowski, zdobywca Wilna, na manewrach w roku 1925.
 
 
 Wygląd Placu katedralnego w Wilnie za czasów rosyjskich. Na posterunku typowy policjant rosyjski.
 
 
Wręczenie szabli od mieszkańców Lwowa przez prez. miasta Neumanna generałowi Iwaszkiewiczowi w roku 1919.
 
 
Odznaczenie Lwowa orderem ,Virtuti militari". Defilada załogi przed Naczelnikiem Państwa. Obok stoją arcybisk. Bilczewski, jen. Gałecki, prez. miasta Lwowa Neuman.

 
Sobota, 10 listop. 1928 Światowid Nr.46.
 

W WIELKIM DNIU PAŃSTWA POLSKIEGO 11. XI . 1928

 

 

Święto dziesięciolecia w Warszawie

 
 
Marszałek Piłsudski (x) udaje się do swej loży, skąd śledził przebieg defilady na polu
Mokotowskim . — Na koniu gen. Konarzewski (1).
 
 
Sobota, 17 listop. 1928 Światowid Nr.47.
 
 

Orlęta

 

Polski pociąg pancerny pod Lwowem.

W PAŹDZIERNIKU r. 1918 było już rzeczą jasną, że dni monarchii austriackiej są policzone. Rozbita na froncie włoskim, zwaśniona wewnątrz, rozdzierana tendencjami odśrodkowymi, zgnębiona głodem i niedostatkiem Austria rozpadła się po prostu w oczach. Wierna jednak swej zasadzie „divide et impera", judzeniu jednych przeciw drugim, postanowiła na terenie Galicji zadać polskiemu żywiołowi i zbierającemu się do podźwignięcia państwu cios poważny. Nie trudno było znaleźć narzędzie dla tej zemsty. Rusini Małopolski Wschodniej, których rząd austriacki wysuwał metodycznie przeciw Polakom, wkładającym od wieków swój trud i pracę kulturalną w te ziemie, podszczuci przez austriackie sfery wojskowe, uzbrojeni w karabiny i artylerię (broni było wtedy pod dostatkiem), zaatakowali Lwów podstępnie w nocy z 31 października na 1 listopada. Jaki był cel tego manewru hajdamackiego? Lwów był od dawna wymarzoną „stolicą" ruchu „Ukraińców", tutaj znajdowały się władze centralne organizacji ukraińskich. Opanowanie Lwowa miało być hasłem do podniesienia powstania „ukraińskiego" na całej Rusi Czerwonej, miało stać się symbolem powstającego do życia samoistnego państwa ukraińskiego. — Cała owa „Ukraina" była fikcją, stworzoną przez megalomańskich polityków ruskich.
 
Marszałek Piłsudski w zimie r. 1918/19 na froncie ukraińskim w otoczeniu oficerów.

Marzono o jakiejś rekonstytucji czasów Chmielnickiego, śniono o połączeniu się z „zakordonową" Ukrainą, która znajdowała się pod jarzmem rosyjskim. Nie brano pod uwagę nikłości świadomości narodowej chłopa ruskiego, który o żadnej Ukrainie nie wiedział, nikłości dobytku kulturalnego owej „Ukrainy", która poza śpiewkami nie posiadała ani literatury, ani nauki, ani sztuki. Pragnęli ci szowinistycznie nastrojeni politycy ruscy za wszelką cenę zasiać niezgodę między narodem polskim, gospodarującym od wieków na tej ziemi i broniącym jej od najazdów dziczy, a dobrym, pracowitym ludem ruskim, który nie żądał żadnych państw, ale tylko dobrych warunków ekonomicznych. Tak dokonał się zamach na Lwów, spełniony w dobie niezwykle ciężkiej dla Polski. Formowane właśnie państwo, zrzucające resztki niewoli, zagrożone skrajnymi tendencjami socjalnymi, przeorane biedą zostało zaatakowane podstępnie od swej wschodniej bramy. Liczono na to, że wobec okropnego zmęczenia, jakie wojna przyniosła, ogólnej niechęci do wszelakich zbrojeń i walk, ludność polska da za wygraną i nie pokusi się o zbrojny opór. Stało się jednak inaczej. Najmłodsi i najgorętsi w narodzie porwali za broń. 
 
Sztandar pułkowy, ofiarowany przez obywatelstwo lwowskie
pierwszemu pułkowi „strzelców lwowskich“ — utworzonemu
z listopadowych obrońców miasta.
Zdobywano karabin po karabinie, dokonywano cudów odwagi i przemyślności, trwano godzinami na warcie bez zmiany, w błocie i szarudze listopadowej. Walczyli chłopcy, studenci, słuchacze, byli wojskowi, kobiety. Cały polski Lwów zmobilizował się przeciw przemocy hajdamackiej. Na odcinkach ulic, na rogatce Stryjskiej i Łyczakowskiej, na Reducie Bema i Piłsudskiego, w parku Jezuickim i Stryjskim, wszędzie, w pospiesznie przygotowanych okopach, na barykadach trwały polskie placówki w głodzie i chłodzie, pozbawione opatrunków, rażone kulami „dum-dum", ostrzeliwane przez artylerię ruską, której Polacy nie mogli przeciwstawić ani w części tyle dział. Całe te trzy tygodnie walki o Lwów, najstraszniejszej walki, bo walki ulicznej, która swą okropnością przechodzi zwykle walkę pozycyjną, te trzy tygodnie — to bohaterski epos polskiego Lwowa, przypieczętowany krwią tych, co dziś leżą na wielkim cmentarzu obrońców Lwowa. A potem w radosny dzień 22 listopada wkroczyły do Lwowa polskie wojska z odsieczą. Ale okres niedoli nie skończył się. Naokoło Lwowa szalały dalej walki — ku Przemyślowi, Chyrowowi i na wschód, ku linii Zbrucza. Niejednokrotnie trzeba się było komunikować przez jedyną linię kolejową od Przemyśla, którą utrzymać należało za wszelką cenę. Lwów pozbawiony światła, wody cierpiał stokroć większą gehennę, niż w dobie wielkiej wojny. I dopiero gdy na wiosnę gen. Rozwadowski, a potem gen. Iwaszkiewicz naparli na siły hajdamackie, gdy pułki poznańskie wspomogły ofensywę, Lwów odetchnął z opresji. 
 
Z walk polsko-ukraińskich: ofiara ognia artylerii ukraińskiej
w okolicach Lwowa.
Dziś w rocznicę dziesiątą odbicia Lwowa dajemy Czytelnikom kilka wspomnień z tych bohaterskich bojów. Właśnie tego wywołali Rusini poważne zajście we Lwowieznieważając tablice pamiątkowe poległych w obronie Lwowa. Należy przypuścić że ekscesy tego rodzaju nie powtórzą się więcej, gdyż rząd z całą energią zaznaczył swe stanowisko i zapowiedział bezwzględne wystąpienie przeciw takim zamieszkom na przyszłość. I teraz lud ruski nie jest tu winny: te zamieszki organizują niespokojni politycy ruscy, którzy chwycić się gotowi wszelakich sposobów, byle tylko głosić „urbi et orbi" o niedoli narodu „ukraińskiego". Wiadomo dobrze, że wielu z tych polityków ukraińskich komunikowało się z wrogimi nam czynnikami. I dziś ci politycy „ukraińscy" nie chcą słyszeć o ugodzie, ale prą nieostrożnie i ustawicznie do zaostrzenia konfliktów między ludnością polską a ruską. Ale Polska odznaczająca się zawsze zbyt wielką tolerancją musi wykazać tym razem, że warcholskim próbom odosobnionych polityków przeciwstawi siłę i autorytet godne wielkiego mocarstwa.
 
Z walk polsko-ukraińskich na wiosnę roku 1919: ochotnicy
przy obsłudze karabinu maszynowego.

 Ochotnicza Legia Kobiet we Lwowie, uformowana w listopadzie roku 1918.

 
Sobota, 24 listop. 1928 Światowid Nr.48.
 
 

 HOŁD POLSKIM MĘCZENNIKOM

 
 
 Cela Okrzei w X-ym Pawilonie, w której 
wmurowano tablicę pamiątkową 12 listopada.

Cela Józefa Piłsudskiego w X-ym pawilonie z wmurowaną
obecnie tablicą.

Cela Traugutta, w której umieszczono tablicę pamiątkową.

Dnia 12 listopada odbyła się w Cytadeli warszawskiej uroczystość wmurowania tablic pamiątkowych w celach sławnego  Dziesiątego Pawilonu, gdzie więziono tylu polskich bojowników za wolność. X-ty Pawilon Cytadeli warszawskiej to osobna karta martyrologii polskiej. Po generacji więźniów z r. 1863, przyszli tam więźniowie roku 1905, a gdy Rosjanie ustąpili z Warszawy Niemcy więzili w tych celach naszych działaczy politycznych. Obecnie przez uczczenie pamięci naszych bohaterów X-ty Pawilon stał się jakby muzeum polskiego męczeństwa, które przypominać będzie nowym pokoleniom o tych co swym trudem i męką wypracowali Ojczyznę.
 
 

 WIZYTA DYGNITARZY LIGI NARODÓW W POLSCE

 
 
W tych dniach przybył do Warszawy generalny sekretarz Ligi Narodów, wybitny angielski mąż stanu Sir Erie Drummond wraz z szefem sekcji politycznej Ligi Narodów prof. Sigimurą, dyplomatą japońskim. Obaj Dostojnicy zaproszeni zostali przez Prezydenta Rzeczypospolitej na Zamek. Zdjęcie nasze przedstawia grupę gości na Zamku warszawskim. Siedzą od lewej: prof. Sigimura, kardynał Kakowski, Marszałek Piłsudski, Prezydent Rzeczypospolitej, Sir Erie Drummond, min. spraw, zagrań. A. Zaleski.
 
 
Sobota, 1 grudnia 1928 Światowid Nr.49.
 
 

MINISTER WĘGIERSKI U PREZYDENTA RZPLTE.

 
 
Dnia 1-go grudnia Prezydent Rzpltej podejmował śniadaniem min. spr. zagr. Węgier, p. Walko. Po śniadaniu nastąpiła wspólna fotografia. Na zdjęciu siedzą od lewej: min. Belitska. marsz. Sejmu Daszyński, ks. kard. Kakowski, Prezydent Rzpltej, Marsz. Piłsudski. min. Walko, marsz. Senatu Szymański i min. Zaleski.

 
 Sobota, 8 grudnia 1928 Światowid Nr.50.
 
 

DZIESIĘCIOLECIE WIELKIEJ RUMUNII

 

Michał 1-szy, król Rumunii na pokładzie statku na Dunaju.

Tańce weselne wieśniaków z Bukowiny.

Górale rumuńscy z Siedmiogrodu.
W DNIU 1-ego GRUDNIA bieżącego roku święciła Rumunia dziesięciolecie przyłączenia Bukowiny i Siedmiogrodu i stworzenia „Wielkiej Rumunii", która przez długie lata istniała tylko w pragnieniach rumuńskich patriotów. Dnia 1-go grudnia 1918 r. wkroczył do stolicy Rumunii — Bukaresztu król Ferdynand, a równocześnie w miejscowości Alba Julia (głośnej z niedawnego zjazdu chłopskiego), kongres uchwalił przyłączenie do Rumunii Siedmiogrodu i Bukowiny. Tak więc Rumunia przez wcielenie w swój organizm dwu krajów o znacznym obszarze i bogactwach (Siedmiogród ma liczne kopalnie rudy) stanęła na nowych podstawach państwowych jako największa na Bałkanach potęga. Rumunia dzięki rozsądnej polityce i przyłączeniu się do zwycięskich aliantów zyskała na wojnie wiele. Ale też przeszła skutkiem wojny wielkie niedole. Wojna przeorała swymi koleinami całe państwo. Zniszczono nie tylko przemysł rumuński, ale również zagwożdżono otwory wiertnicze szybów naftowych, głównego rumuńskiego bogactwa narodowego.
 
Juliusz Maniu, nowy szef
rządu rumuńskiego.


Królowa Maria rumuńska wdowa po zmarłym w roku ub.
królu Ferdynandzie.

Koleje rumuńskie uległy zniszczeniu tak, że przez wiele lat jeszcze po wojnie nie umiano dać sobie rady z ogromnymi brakami w taborze kolejowym. Ludność zubożała na skutek wojny. Zachodziła obawa, że Wielka Rumunia, świeżo przyłączywszy do siebie dwie wielkie dzielnice, wstrząsana niepokojami dynastycznymi, zagrożona nieraz przesileniami parlamentarnymi i walkami partyjnymi — nie zdoła uporać się z tymi trudnościami. A jednak Rumunia nie tylko przetrwała zwycięsko tych dziesięć lat swego mocarstwowego istnienia, ale wzmocniła się, skonsolidowała, doprowadziła do ładu swe finanse, zdołała pozyskać sobie autorytet i sprzymierzeńców, nie dała się sprowokować do wojny z ościenną Sowdepią. Jest to niewątpliwy dowód geniuszu tego ludu, jego pracowitości i wartości oraz zdolności państwowotwórczych. Bo musimy sobie uprzytomnić, że Siedmiogród należał przez długie wieki do Węgier, którzy mieli wielkie zdolności kolonizacyjne. Besarabia zaś podlegała przez lata Rosji i była terenem stałych sporów między tymi państwami. Bukowina wreszcie należała przez długie łata do Austrii. Tak więc Rumunia musiała ponieść wielkie trudy i wysiłki, by te kraje o ludności w przeważającym procencie rumuńskiej należycie sobie przyswoić. Rumunia jest od czasu powstania Polski naszą sojuszniczką i stosunki sojusznicze ułożyły się jak najlepiej, jak najrówniej.
 
Calea Vicforiei, główna arteria ruchu w Bukareszcie.

Przyjęcie w ambasadzie rumuńskiej w Warszawie z okazji 10=lecia Wielkiej Rumunii.
Siedzą od lewej: Marszałek Piłsudski, minister A. Zaleski, marszałek Sejmu Daszyński,
ks. Lubomirski, kardynał Kakowski. Stoi poseł rumuński Davila.


 Sobota, 15 grudnia 1928 Światowid Nr.51. 
 
 

 OŚMIU DYKTATORÓW



 
Z okazji przewrotu w Jugosławii, gdzie król Aleksander zawiesił czasowo dotychczasową konstytucję i ogłosił się dyktatorem, angielska agencja fotograficzna ugrupowała razem portrety ośmiu dzisiejszych dyktatorów państw europejskich. Są to zdaniem londyńskiej agencji — którego tutaj żadnym komentarzem nie opatrujemy — następujący mężowie stanu: Mussolini (Italia), Primo de Rivera (Hiszpania), Marsz. Piłsudski (Polska), Mustafa Kemal (Turcja), król Aleksander (Jugosławia), admirał Horthy (Węgry), Achmed Zogu (Albania) i „dyktator maleńkiego państwa Litwy“ Waldemaras.

 
Światowid, specjalny numer krynicki. 1929, nr 4
 
 

OBYWATELE HONOROWI MIASTA GDYNI

 

Dyplom Marsz. Piłsudskiego.

Dyplom Prezydenta Mościckiego.

Dyplom ministra Kwiatkowskiego.

Gdynia rozwija się imponująco i jest otaczana przez rząd szczególną pieczą. I nic bardziej naturalnego tam bowiem wykuwa się przyszłość wielkiej, mocarstwowej Polski, W uznaniu zasług prezydenta Mościckiego, marszałka Piłsudskiego i ministra przemysłu i handlu Kwiatkowskiego dla rozbudowy i podniesienia się Gdyni nadało im miasto Gdynia obywatelstwo honorowe. Zdjęcia przedstawiają pięknie wykonane dyplomy.

 
Światowid. 1929.02.02, nr 6
 
 

WIZYTA MIN. MIRONESCU W WARSZAWIE

 

 
Wizyta min. rumuńskiego Mironescu jest dowodem coraz to bardziej zacieśniających się stosunków przyjaźni między Polską a Rumunią. Dnia 26 lutego Prezydent Rzeczypospolitej podejmował na Zamku w Warszawie ministra spraw zagranicznych Rumunii Mironescu. — Na obiedzie byli obecni: senator ks. Z. Lubomirski (1), Marszałek Józef Piłsudski (2), minister pełnomocny Rumunii w Warszawie Davila (3), gen. dyw. Konarzewski (4), pułk. szt. gen. Nicolaesco (5), pułk. szt. gen. Beck (6), radca Davidesco (7), hr. Rajnold Przeździecki (8), dr. Adam Lisiewicz (9), major Libicki (10), ks. Janusz Radziwiłł (11), minister spraw zagranicznych Zaleski (12), Prezydent Rzeczypospolitej (13), minister spraw zagranicznych Rumunii Mironescu (14), ambasador Chłapowski (15).
    
 

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI PRZEMAWIA W SENACIE



 
Wydarzeniem dnia było niedawne przemówienie Marszałka Piłsudskiego w Senacie w związku z budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych. Przemówienie to odbiło się echem w całym kraju. Zdjęcie nasze przedstawia Marszałka Piłsudskiego (w pośrodku) w czasie przemówienia przy stole obrad Senatu.

 
Światowid. 1929.03.09, nr 11
 
 
 
W tygodniu, w którym Polska obchodzi uroczyście imieniny Marszałka Józefa Piłsudskiego, podajemy tutaj obraz jednej z przełomowych chwil wojennej pracy wielkiego Budowniczego Polski, moment,
kiedy w r. 1916 w czasie bojów nad Styrem Komendant (1) w towarzystwie ppłk. Berbeckiego (2)
zwiedza ziemianki 4 pp. legionowej.

 

Hołd Marszałkowi Piłsudskiemu

 
 
Gmina miasta Słomniki w Ziemi miechowskiej, będącego pierwszym etapem walk legionowych pod dowództwem Komendanta w r. 1914 nadała Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu godność honorowego obywatelstwa i wręczyła Mu odpowiedni adres, z którego podajemy tutaj zewnętrzną okładkę teki oraz pierwszą kartkę adresu. Dyplom pomysłu artysty-grafika Z. Kinastowskiego ujmuje teka, wykonana w zakładzie introligatorskim R. Jahody w Krakowie.
 
 

Garnizon częstochowski w hołdzie Marsz. Piłsudskiemu

 
 
Żołnierze Garnizonu częstochowskiego z gen. M. Dąbkowskim, d-cą 7 dyw. p. na czele złożyli Marsz. Piłsudskiemu z okazji Jego Imienin adres hołdowniczy, malowany na pergaminie przez kap. Studenckiego, umieszczony w ozdobnym futerale pomysłu artysty rzeźbiarza Al. Nowaka.

 

 IMIENINY MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO


 
W Warszawie: Z Wilna przybyła w przeddzień Imienin do rezydencji Marszałka w Belwederze sztafeta z życzeniami dla Dostojnego Solenizanta. Obok żołnierza ze sztafetą stją na stopniach pp.: prezes Zarządu głównego Strzelca dr. Dłuski (1), podpułk. Prystor (2) i marszałek Senatu Szymański (3).

 
W Poznaniu: w uroczystościach ku czci Marszałka Piłsudskiego wzięli udział również harcerze poznańscy, przed których frontem przeszli pp. dow. O. K. VII. gen. Dzierżanowski (1), dow. defilady gen. Kędzierski (2), szef sztabu Dżugaj (3) i komendant miasta ppłk. Grabowski (4).
 
 
W Krakowie: Jednym z głównych punktów uroczystości było poświęcenie tablicy pamiątkowej nad wejściem do domu przy ulicy Szlak 31, w którym mieszkał niegdyś Józef Piłsudski. Podczas uroczystości przemówił prezydent miasta senator Rolle (1), w bramie domu stoi poseł Bolesław Pochmarski (2).

 
Światowid. 1929.03.23, nr 13
 
 

W DZIESIĘCIOLECIE ODZYSKANIA WILNA



Adres dziękczynny, wystosowany do J. Piłsudskiego przez Radę Narodową Polską Białej Rusi i Inflant
i Komitet Obrony Kresów Wschodnich.

GDYBY całe miasto można ucieleśnić w osobie jednego człowieka, to Polak, z innych stron Ojczyzny, przybywający po raz pierwszy lub po długim niewidzeniu do Wilna, rzuciłby się w ramiona tego miasta, i trwaliby razem dłuższy czas w wzajemnym uścisku nic do siebie nie mówiąc, tylko co chwila to płacząc, to śmiejąc się. W tym wybuchu uczuć byłoby wspomnienie tego wszystkiego, czym Wilno było i jest dla Polski. Wspomnienie i rzewnych modlitw świętego królewicza Kazimierza i do głębi serca sięgającej czci każdego Polaka dla Matki Boskiej Ostrobramskiej — wspomnienie i smutku bezpotomnie umierającego ostatniego z Jagiellonów i chwały Batorego — wspomnienie czcigodnej Wszechnicy wileńskiej, której profesorami byli Śniadeccy a uczniami Mickiewicz i Słowacki — wspomnienie ofiarnej martyrologii Wilna pod barbarzyńskimi rządami Murawiewa i jego następców — wspomnienie ciężkiej niedoli tego miasta w czasie wojny i pod okupacją niemiecką i stokroć jeszcze sroższą pod bolszewikami — a wreszcie pamięć radosna zrywania przez to miasto wszelkich okowów, żywiołowego pędu ku połączeniu się z Ojczyzną, szczęśliwie dokonanego tego faktu i błogosławionych jego następstw już za dni naszych.

Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny Józef Piłsudski.

Ze splotu tych wszystkich uczuć i myśli w tych dniach jedno wspomnienie góruje ponad innymi. Oto dnia 19 kwietnia minie dziesięć lat, kiedy wojska polskie pod wodzą Józefa Piłsudskiego wydarły Wilno z rąk najkrwawszych okupantów, z rąk bolszewików. Było to wybitnie dzieło kawalerii polskiej dowodzonej przez sławnego z legionowych bojów ppłk. Belinę-Prażmowskiego. Brygada kawalerii, której trudne zadanie powierzono, miała w swym składzie świetnych kawalerzystów majorów Orlicz-Dreszera i Zaruskiego (obecnie generałów). W Wielką Sobotę 19 kwietnia 1919 rankiem kawaleria wykonała brawurowy atak z dwóch stron i wyrzuciła bolszewików. Walki trwały jeszcze przez Wielką Niedzielę, ale gdy nocą z 20 na 21 przybyła piechota z gen. Rydz-Śmigłym, zwycięstwo było przesądzone. Wilno wróciło do Polski.

Nie na długo niestety, gdyż znowu zalała je powrotna fala bolszewicka, po czym bolszewicy oddali Wilno Litwie. Tu jednak sprawę przesądził czyn orężny gen. Żeligowskiego, który 9 października 1920 r. miasto przyłączył do Polski ostatecznie, zdobywając je na okupantach litewskich. Chylą się serca wszystkich    Polaków,    przepełnione wdzięcznością, przed wszystkimi, którzy w tych aktach i w dalszych, do złączenia zupełnego z Polską zdążających, najczynniejszy wzięli udział. — Chylą się serca wszystkich Polaków przed patriotycznym obywatelstwem ziemi wileńskiej, które jeszcze w r. 1917, zawiązawszy Komitet Polski Wileński, który w listopadzie 1918 r. przeobraził się w Komitet Obrony Kresów, bezzwłocznie przystąpiło do organizowania siły zbrojnej, do Dywizji Litewsko-Białoruskiej zwerbowało 16.974 ochotników, własnym kosztem armię tę utrzymywało. Chylą się serca wszystkich Polaków przed twórcą odzyskania Wilna, ówczesnym Naczelnikiem Państwa, J. Piłsudskim, do dziś dnia to miasto najgorętszą miłością i pieczołowitością otaczającym — przed tym, który, ramieniem naczelnego wodza będąc, ostatecznego czynu zbrojnego dokonał: przed gen. Żeligowskim, po wszystkie czasy związanym z tą najchlubniejszą kartą Wilna. Chylą się serca wszystkich Polaków przed członkami zebranego w Wilnie Sejmu, który uroczystą uchwałą tamtemu czynowi orężnemu niewzruszalną prawną dał sankcję. Radość, którą cała Polska w dniu 19 bm. odczuwa, jest tym większa, że ubiegłe dziesięciolecie wykazało, iż dawne wysiłki i ofiary, tęsknoty i porywy nie poszły na marne, że Wilno, miasto najdroższych pamiątek, jest zarazem klejnotem bezcennej wartości dzisiejszej Polski, że, rosnąc w siłę we wszelkich dziedzinach życia daje pewność, że klejnotem tym w Koronie polskiej pozostanie i na przyszłość.

 
Światowid. 1929.04.20 ?, nr 17
 
 

JAPOŃSKI GENERAŁ U MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO

 


Przebywający w Warszawie generał lejtnant armii japońskiej p. Iwane Matsui złożył wizytę Marszałkowi Piłsudskiemu (stoją od lewej): attache wojsk, jap płk. Suzuki, gen. lejtnant Matsui i Marsz. Piłsudski.

 
Światowid. 1929.05.11, nr 20
 
 

 POWSZECHNA WYSTAWA KRAJOWA W POZNANIU



Fragment ogólnego widoku P. W. K.

Pawilon przemysłu spożywczego.

Dziedziniec na P. W. K. z efektownym pilonem i fontanną
z wielorybem.


Dokonało się już uroczyste otwarcie Powszechnej Wystawy Krajowej przez Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w otoczeniu całego Rządu, dyplomatycznych przedstawicieli państw zagranicznych, dostojników państwowych, posłów i senatorów i reprezentantów wszystkich warstw społeczeństwa. Dokonał się tym samem fakt o doniosłości nieprzemijającej, fakt, który dzieje odrodzonej Polski złotymi kiedyś zapiszą głoskami. Powszechna Wystawa Krajowa urządzona na pamiątkę dziesięciolecia odnowionej Polski, chlubnie świadczy o niej zarówno wobec swoich, jak i wobec zagranicy. Zwiedzając liczne pawilony, oglądając niezliczone eksponaty ze wszystkich terenów działalności państwowej i narodowej, rodacy, przybyli zarówno z Polski, jak i z obcych krajów, przekonają się z radością, ile się już zdziałało w ciągu 10-ciu lat i nabiorą otuchy na dalszą, jeszcze pomyślniejszą przyszłość. Obcy zaś, których wśród zwiedzających Wystawę niewątpliwie także nie zabraknie, jeśli przybędą do Poznania już życzliwi dla nas, na widok naszej pracy dojdą do przekonania, że nie mylili się w swym sądzie dodatnim o Polsce. Kto zaś przybędzie na Wystawę uprzedzony na naszą niekorzyść, jeśli tylko ma niezamącony nienawiścią wzrok, zrozumie, jak mylnym było jego uprzedzenie. Wszystkim, którzy przyczynili się do tego wielkiego dzieła, należy się od całej Polski serdeczne podziękowanie a w ślad za uroczystym otwarciem Wystawy idą gorące życzenia całego społeczeństwa, by Ona zgromadziła setki tysięcy, miliony zwiedzających.

Prezydent Rzeczypospolitej dr. Ignacy Mościcki,
protektor P. W. K.


Stoisko kamieniołomów miast Małopolskich

Pierwszy Marszałek Polski, min. Spraw Wojsk.
Józef Piłsudski, członek Komitetu honor. P. W. K.

Główne wejście na teren P. W. K.

Pawilon Polonii zagranicznej.

DYMISJA DOWÓDCY K. O. P.


Gen. Minkiewicz, od kilku lat dowódca Korpusu Ochrony Pogranicza otrzymał dymisję. Marszałek Piłsudski obszernym listem umotywował okoliczności, wśród których fakt ten się dokonał.


Światowid. 1929.05.18, nr 21
 
 

 Powrót Marszałka Piłsudskiego z Wilna do Warszawy

 


Wracającego z Wilna do stolicy Marszałka Piłsudskiego (x), powitali na dworcu pp.: premier Świtalski (1), ministrowie Prystor (2) i Kühn (3), ppłk. Beck (4) i płk. Bolesławicz (5).


Światowid. 1929.06.01, nr 23
 
 

Ambasador Italii u Marszałka Piłsudskiego

 


Po złożeniu listów uwierzytelniających p. Prezydentowi Rzeczypospolitej, pierwszą wizytą, jaką nowy ambasador Italii p. hr. Martin Franklin (x) złożył, było przedstawienie się Marsz. Józefowi Piłsudskiemu.
 
 
Światowid. 1929.06.15, nr 25
 
 

Uczestnicy Międzynarodowych Zawodów Hippicznych w rozmowie z Marsz. Piłsudskim

 


Marsz. Piłsudski (x) przybył osobiście na Międzynar. Zaw. Hippiczne w Warszawie, by zwycięzcy mjr. arsji italskiej Borsarelliemu (xx) wręczyć nagrodę. W towarzystwie Marsz. Piłsudskiego znaleźli się pp.: amb. Italii hr. Martin Franclin (1), pos. czeskosłow. dr. Girsa (2), gen. dyw. Dreszer (3), płk. szt. gen. Beck (4).

 

 Z ŻYCIA STOLICY



 
P. Minister spraw wojskowych, Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski (x) podejmował bankietem w kasynie pierwszego pułku szwoleżerów drużyny zagraniczne biorące udział w międzynarodowych konkursach hippicznych w Warszawie. Na bankiecie tym panował nastrój bardzo serdeczny.

 
Światowid. 1929.06.22, nr 26
 
 

WYCHOWANIE FIZYCZNE I SPORT

 

 
Posiedzenie Rady naukowej Wychowania Fizycznego w Warszawie, odbyte dnia 22 b. m., nabrało tym większego znaczenia, że p. Marszałek Józef Piłsudski przewodniczył mu i wygłosił obszerne przemówienie o drogach i celach wychowania fizycznego. Z naszych dwóch zdjęć, odnoszących się do tego wydarzenia, drugie (na prawo) przedstawia p. Marszałka (x), którego pp. płk. Kamiński (1) i por. Koźmiński (2) odprowadzają w chwili gdy opuszcza gmach Min. Spr. Wojsk, po odbytem posiedzeniu. Zdjęcie pierwsze (na lewo) przedstawia p. Marszałka w tow. płk. Ulrycha (1) i gen. Rupperta (2), przyjmującego członków Rady w swoim mieszkaniu na herbacie.

 
Światowid. 1929.06.29, nr 27
 
 

 B. MIN. CZECHOWICZ PRZED TRYB. STANU

 

 
Posiedzenie Trybunału Sianu w dniu 26 czerwca w siedzibie Sądu Najwyższego w Warszawie w chwili, gdy jako świadek zeznaje Marszałek Piłsudski (x), siedzą między innymi pp. : członkowie Trybunału Lednicki (1), Suligowski (2), jego Prezes Supiński (3), i członkowie gen. Żeligowski (4) i Beck (5).


Marszałek Senatu p. Szymański (x). oraz poseł dr. Polakiewicz (1) opuszczają gmach sądu.

 
Były minister skarbu p. Gabriel Czechowicz na ławie oskarżonych w sali rozpraw.

W kole: Prezes Rady Ministrów dr. Kazimierz Świtalski (x)
 w rozmowie z marszałkiem Senatu Szymańskim.

KONSTYTUCJA przewiduje Trybunał Stanu, złożony z dwunastu członków Parlamentu (ośmiu z Sejmu, czterech z Senatu), przed których może być uchwałą Sejmu postawiony minister, który w czasie swego urzędowania złamał Konstytucję lub inne prawni, albo też działaniem swoim wyrządził Państwu znaczną szkodę. W ciągu dotychczasowego istnienia Państwa Polskiego, ten przepis Konstytucji pozostał tylko na papierze, nawet bowiem najsilniejsza krytyka postępowania Rządu lub poszczególnych ministrów nie doprowadziła do tego rodzaju uchwały sejmowej, poraź pierwszy przepis Konstytucji o Trybunale Stanu wszedł w praktyczne życie Polski przez uchwałę Sejmu, pociągającą przed ten najwyższy Sąd ministra Skarbu p. Czechowicza pod zarzutem przekroczenia preliminowanych sum budżetowych bez upoważnienia Sejmu. Swego czasu podaliśmy fotografie 12-tu członków Trybunału Stanu i jego przewodniczącego, pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego pana Supińskiego. Obecnie zamieszczamy tutaj kilka obrazków z toku samej rozprawy przeciwko p. Czechowiczowi, którą Trybunał postanowił zawiesić do czasu wydania przez Sejm uchwały zawierającej ocenę merytoryczną zakwestionowanych pod względem formalnym wydatków.


Minister Przemysłu i Handlu p. Kwiatkowski wysiada z samochodu przed siedzibą 
Trybunału Stanu na placu Krasińskich.


Marszałek Józef Piłsudski (x) w towarzystwie szefa gab. płk. szf. gen. Becka i adiutanta Zabrzuskiego (2) opuszcza gmach Sądu Najw. po złożeniu zeznań. Marszałka Piłsudskiego odprowadzają pp.: Min. Car (3) i wojewoda grodzki Jaroszewicz (4),

 
Światowid. 1929.07.06, nr 28


Z DNI WALKI I CHWAŁY POLSKIEJ




Dnia 6-go sierpnia 1914 roku wyprowadził Józef Piłsudski Legiony na bój za Polskę. 
Oto 15-ta rocznica tego historycznego czynu. Dla upamiętnienia go dajemy tutaj fotografię z okresu walk nad Styrem na Wołyniu w r. 1916. Przed żołnierską ziemianką brygadier J. Piłsudski rozmawia z kapelanem Legionów ks. Bandurskim.

6-TY SIERPNIA - ŚWIĘTO LEGIONÓW



Brygadier Józef Piłsudski z adiutantem swoim
por. Wieniawą-Długoszewskim na froncie wołyńskim
w roku 1916.
 

Z walk nad Styrem na Wołyniu w r. 1916. Przed ziemianką grupa oficerów
z brygadierem Józefem Piłsudskim (1), kapelanem Legionów ks. Bandurskim (2)
i majorem Trojanowskim (3).

Brygadier Józef Piłsudski (1) w towarzystwie obecnego premiera Świtalskiego
(2) i swego adiutanta por. Wieniawy-Długoszewskiego (3) na ulicach
Warszawy w czasach legionowych bojów.

W brzasku budzącego się dnia 6-go sierpnia 1914 roku wyruszyła z austriackiego Krakowa, z austriackimi karabinami w ręku pierwsza kompania kadrowa, pod wodzą Józefa Piłsudskiego, na bój za wolność Ojczyzny, przeciwko zastępom „białego cara“. Runęły słupy graniczne dwóch zaborów i popłynęła krew czerwona... W jak ciężkich warunkach  kuła się wolność zmartwychwstającej Polski! 
 
Minęło piętnaście lat. Jak że inaczej życie nasze płynie. Na rubieży polskiej ziemi stoi polski żołnierz i broni jej swą piersią od wszelkich zakusów wrażych. Pod osłoną dzielnej armii rozwija się i rozkwita życie wewnątrz kraju, obywatel po dziennym trudzie śpi spokojnie, wiedząc, że jego warsztat, jego łan ziemi, praca wczoraj rozpoczęta są bezpieczne, że jutro wstanie do dalszej pracy, dorzucając cegiełkę do narodowego skarbca. Żołnierz nasz dzisiejszy wyrósł z tamtego źle ubranego, źle uzbrojonego, źle żywionego żołnierza Legionów, tego bezdomnego jeszcze tułacza, który szedł walczyć z całym światem, bez dachu nad głową, bez kąta własnego, szedł walczyć, by ten dach i ten kąt dla Narodu zdobyć.
 
Brygadier Józef Piłsudski na reducie swego imienia pod Optową w czasie
krwawych walk lipcowych 1916 roku 
obserwuje działanie ognia artylerii.

I zdobył. Marzenia samotnego człowieka, jakim był wówczas późniejszy Naczelnik Państwa i dzisiejszy Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski, rozbłysły złotą tęczą. Dumnie i wysoko powiewa sztandar odrodzonej i wolnej Ojczyzny, i coraz wyższe kręgi zatacza srebrne ptaszę, idąc wciąż wyżej i wyżej, ku Polsce Jutra — Polsce mocarstwowej. Z czynu garstki „dzieci i szaleńców" wyrosła dzisiejsza Polska.. I Czyn ten ich czci i wielbi cały Naród, w głębokiej go przechowując pamięci i wdzięczności. Co roku w rocznicę 6 sierpnia przypominamy sobie pierwszy dzień naszego Czynu wyzwoleńczego, co roku czcimy go obchodami. W roku obecnym jest to już piętnasta rocznica, tym więc dla nas piękniejsza i uroczystsza.

Marsz Szlakiem Kadrówki z Krakowa do Kielc: biwak uczestników marszu
w drodze.

Brama triumfalna — witająca uczestników Marszu Szlakiem Kadrówki
w Kielcach.

ŚWIĘTO UŁAŃSKIEJ SZABLI




Marszałek Józef Piłsudski (x) przechodzi przed frontem szwoleżerów Beliniaków, z okazji 15-lecia 1-go
pułku szwoleżerów, w towarzystwie gen. Konarzewskiego (1), założyciela pułku płk. Beliny-Prażmowskiego (2) i obecnego dowódcy pułk. Karcza.


Święto Beliniaków. — Defilada Szwoleżerów i Beliniaków przed I-szym Marszałkiem Polski Józefem
Piłsudskim (x). Prowadzi defiladę płk. Wieniawa-Długoszewski (xx).


Popularny w Warszawie jeden z dowódców pułku szwoleżerów, obecnie pułk. szt. gen. dr. Bolesław
Wieniawa-Długoszewski, jako ppor. 1 p. uł. Beliny.


Dnia 2 sierpnia b. r. obchodzono uroczyście w Warszawie święto piętnastolecia istnienia 1-go pułku szwoleżerów im. Józefa Piłsudskiego, przekształconego z sławnego 1-go pułku ułanów Legionów Polskich, zwanego ułanami Beliny. Około Beliniaków i ich dowódcy legenda narodowa wyhaftowała prześliczne pieśni, okrywając ich nieśmiertelną chwałą. Dzisiaj 1-szy pułk szwoleżerów godnie dzierży sztandar odziedziczonej tradycji i okrył go w licznych bojach świeżym wawrzynem. Oto portret Beliny-Prażmowskiego, twórcy pułku i jego dowódcy.


Marszałek Polski Józef Piłsudski (x) przed rozpoczęciem defilady, w rozmowie z wicemin. spr. wojsk,
gen. Konarzewskim (1) i wojewodą Jaroszewiczem.


Zawiązek Beliniaków i kawalerii leg jonowej tworzyła siódemka, która 7-go  sierpnia 1914 r. zajęła Miechów a 9-go Jędrzejów i powiększona już do 15-stu  ludzi, pierwsza zajęła Kielce. Są to: Twórca Beliniaków Belina-Prażmowski (1), Janusz Głuchowski (2), Grzmot-Skotnicki (3), Zdzisław Jabłoński (4), Hanka-Kulesza (5), Kmicic-Skrzyńsk i (6) i Dudzieniec-Krak (7).


Z życia 1-go pułku ułanów Beliny. Dowódca pułku mjr. Belina-Prażmowski, dekoruje zasłużonych oficerów i szeregowych na froncie wołyńskim w k. 1916.
 
 
Światowid. 1929.08.10, nr 33


WYWCZASY MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO





Po wielu miesiącach spędzonych bardzo znojnie Marszałek Józef Piłsudski zdecydował się wreszcie skorzystać z ostatnich dni lata i rozpoczął swój urlop wypoczynkowy. Marszałek miał zamiar jak wiadomo udać się do Rumunii, gdzie już bawił roku poprzedniego. Tymczasem jednak ukazało się już zaprzeczenie tej wiadomości i Marszałek postanowił spędzić swój urlop w kraju w swoich ulubionych Druskiennikach, gdzie też przed kilku dniami wyjechał. Ilustracje, które tutaj zamieszczamy odnoszą się do tegorocznego pobytu p. Marszałka w Druskiennikach. Na lewej u góry widzimy p. Marszałka wchodzącego w bramę willi „Na Pogance", gdzie zamieszkał. Zdjęcie górne prawe ukazuje nam p. Marszałka na przechadzce w ślicznym starym lesie dębowym. Zdjęcie wreszcie dolne przedstawia willę „Na Pogance" — obecną rezydencję p. Marszałka, stanowiącą własność Banku Gospodarstwa Krajowego.


Światowid. 1929.08.17, nr 34


350-lecie Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie



Łańcuch rektorski Uniwersytetu Stef. . Batorego według projektu prof. Ruszczyca. — W łańcuchu portret założyciela Uniw. wileńskiego, króla Stefana Batorego, znajdujący się w pałacu Pitti we Florencji.
STARY Gród Jagiellonów obchodzi w tych dniach wielkie święto, święto nie swoje tylko, lecz święto całej kultury polskiej. 350 lat temu w r. 1579, jeden z największych monarchów Polski założył w Wilnie Uniwersytet, drugi z kolei w Polsce, po prastarej Akademii krakowskiej. Na podstawie przywileju nadanego im przez St. Batorego Jezuici rządzili tą Akademią i powołali do jej kierownictwa najwybitniejszego ze swego zakonu, ks. Piotra Skargę. I następcy Batorego staranną opieką otaczali Uniwersytet wileński; tak np. Władysław IV. rozszerzył jego zakres, dodając mu fakultety prawa i medycyny.

Odnowiciel Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie,
Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski.

W zmiennych kolejach kultury polskiej to podnosił się, to opadał poziom tej Akademii. Czas przesilenia nadszedł, gdy w wieku XVIII. zniesiono wszędzie, a więc i w Polsce Zakon Jezuitów a wszelkie jego instytucje naukowe przejęła Komisja Edukacyjna. Z upadkiem Rzeczypospolitej, z zagarnięciem Wilna przez Rosję i jego wszechnica dostała się pod rządy carskie, które zrazu jednak szanowały jego pierwotną organizację. Nastała najświetniejsza epoka wszechnicy wileńskiej. To okres, kiedy Wilno jest nie tylko najważniejszą placówką nauki polskiej, ale zarazem ogniskiem, płomiennej miłości ojczyzny, górnego polotu ideałów, wzniosłej cnoty. To okres, kiedy z katedry profesorskiej przemawiają tak wybitne osobistości, jak Lelewel bracia Jędrzej i Jan Śniadeccy, a na ławach studenckich zasiadają przyszli geniusze poezji polskiej, Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. Krótko trwała jednak ta świetna epoka. Wysokim poziomem, żarem patriotyzmu polskiego raziła ona barbarzyńskich nacjonalistów rosyjskich. Ich przedstawiciel, Nowosilcow intrygami swoimi na dworze carskim obala Czartoryskiego, rozpoczyna epokę represji wobec profesorów i uczniów. Jeszcze jednak Petersburg niema odwagi do zadania Akademii śmiertelnego ciosu. Dopiero po Powstaniu Listopadowym przemoc rosyjska w roku 1832 gasi to ognisko kultury polskiej. Na szczęście „co nam obca moc wydarła, szablą odebraliśmy". Zwycięski Wódz Naczelny wskrzeszonej Polski uwalnia Wilno z przemocy moskiewskiej, wskrzesza w nim w r. 1919 uniwersytet, nadaje mu wielkie miano jego założyciela Stefana Batorego, opiekuje się nim jak najbardziej pieczołowicie i odtąd nazwisko Józefa- Piłsudskiego jest nierozdzielnie złączone z Uniwersytetem Stefana Batorego w Wilnie.

Z Krakowskiej siedziby „Światowida", idą w dniu chwalebnego jubileuszu wyrazy czci i wdzięczności za wszystko, czym ten Uniwersytet w przeszłości był dla Polski, idą również serdeczne życzenia na przyszłość, by wśród klejnotów ukochanego przez nas wszystkich Wilna ta stara perła dzisiaj swój wielki jubileusz obchodząca, świeciła po wszystkie czasy równie czystym i szlachetnym blaskiem.
X. Piotr Skarga S. J., I-szy rektor Uniw. wileńskiego, według portretu współczesnego.

Najsławniejszy z uczni uniwersytetu wileńskiego Adam Mickiewicz.

Jan Śniadecki, profesor Uniwersytetu wileńskiego za czasów mickiewiczowskich.

Juliusz Słowacki, uczeń Uniwersytetu wileńskiego.

Joachim Lelewel, prof. Uniwersytetu wileńskiego za czasów mickiewiczowskich.

Stefan Batory i Józef Piłsudski, jedna strona medalu pamiątkowego na 350-lecie U. S. B. 

Dziedziniec ks. Piotra Skargi w Uniwersytecie wileńskim.

Druga strona medalu pamiątkowego z napisem „Tak idzie się ku gwiazdom".

UNIWERSYTET STEFANA BATOREGO:

Dziedziniec Sarwiewskiego z plebanią Świętojańską.

Prof. dr. Michał Siedlecki,
pierwszy rektor U. S. B. (1919—1921).

Śp. prof. Józef Ziemacki,
inicjator wskrzeszenia U. S. B.


Prof. Wiktor Staniewicz,
drugi rektor U. S. B. (1921—1922).

Siedziba Wydziału Sztuk Pięknych U. S. B. w dawnych murach
po Bernardyńskich.

Ks. Czesław Falkowski,
obecny rektor U. S. B. (1928).

Prof. Alfons Parczewski,
rektor U. S. B. (1922—1924).

Prof. Władysław Dziewulski,
rektor U. S. B. (1924-1925).

Prof. dr. Marian Zdziechowski,
rektor U. S. B. (1925—1926).

Prof. dr. Stanisław Pigoń,
rektor U. S. B. (1926—1928).

 
Światowid. 1929.10.05, nr 41.
 
 

Dar włościan dla Marsz. Piłsudskiego

 

 
Delegaci jednej z kresowych gmin, mianowicie z Zalesia Biskupiego nad Zbruczem w Wschodniej Małopolsce wręczyli dnia 19 b. m. w Belwederze Marszałkowi Piłsudskiemu jako wyraz hołdu piękną księgę pamiątkową, oprawną według miejscowych motywów ludowych.

 
Światowid. 1929.10.26, nr 44.
 
 

ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI

 


Uroczystości w Krakowie. Po uroczystym nabożeństwie w katedrze na Wawelu dow. O. K. gen. dyw. Wróblewski i p. wojewoda dr. Kwaśniewski przyjmowali pod Zamkiem Królewskim na Wawelu defiladę wojska, Przysp. wojsk, i oddziałów Strzelca.
 

Święto Niepodległości w Poznaniu. Z defilady przed przedstaw, władz w osobach pp.: woj. hr. Raczyńskiego (1), gen. Dzierżanowskiego (2), prez. m. Ratajskiego (3), kom. pl. płk. Malczewskiego (4), kon. Niedbała (5) i in., podajemy moment defilady 7 p. a. c.
 
 
Święto Niepodległości w Warszawie. Rewii wojskowej na pl. Marsz. Piłsudskiego przypatrywali się również attaches wojskowi, ustawieni przed trybuną dla korpusu dyplomatycznego. Na prawo stoi ks. biskup poi. Gall (1).


P. Prezydent Rzeczypospolitej podczas Święta Niepodległości w Warszawie. P. Prezydent Rzeczypospolitej (1) udekorował Krzyżem Oficerskim orderu „Odrodzenia Polski" p. maj. Wagnera (2),
prezesa Związku Ociemniałych Inwalidów Wojskow. Obok stoi wiceprezes Zarządu Głównego Federacji Polskiego Związku Obrońców Ojczyzny, rotm. rez., malarz, p. Józef Świrysz-Ryszkiewicz (3).
 

Marszałek J. Piłsudski podczas Święta Niepodległości w Warszawie. Przybywszy na plac swego imienia Pierwszy Marsz. Polski Józef Piłsudski (1) przyjął raport od wiceministra spraw wojsk, gen. Konarzewskiego (2). P. Marszałkowi towarzyszył szef gabinetu ministerstwa spraw wojskowych ppłk. Beck (3).


Milion na walkę ze szpiegostwem. P. Marsz. Piłsudskiemu (1) wręczył wiceprez. Zarz. Gł. Fed. Pol. Zw. Obr. Ojczyzny p. rotm. rez. Józef Świrysz Ryszkiewicz (2) książeczkę wkładkową P. K. O. z pierwszym milionem złotych, zebranych na walkę ze szpiegostwem oraz album z listami składek.
 

Zlot Strzelców w wigilię Święta Niepodległości. W ubiegłą niedzielę zjechali się z całej Polski do Warszawy Strzelcy, dla    uczczenia    Święta Niepodległości. Po zbiórce na placu Marszałka Piłsudskiego odprawioną została uroczysta msza św. połowa przez ks. kapelana 36 p. p. Kowalczyka.

 
Światowid. 1929.11.16, nr 47.
 

Marsz. Piłsudski kieruje „grą wojenną"




Zdjęcie nasze przedstawia wyższych oficerów, którzy pod kierunkiem p. Marszałka J. Piłsudskiego (x) wzięli udział w grze wojennej w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych w Warszawie.


Światowid. 1929.11.23, nr 48.


Delegacja Straży Poi. u Marsz. Piłsudskiego




Delegacja Gł. Związku Straży Pożarnych Rzpltej Polskiej złożyła w Belwederze hołd Marsz. Piłsudskiemu Na naszym zdjęciu siedzą od lewej pp. pr. Klamer, wiceprez. M. Krakowa Wielgus, Marsz. Piłsudski, prez. zarz. Gł. Związku Straży Poż. woj. inż. Twardo i woj. hr. Gołuchowski; stoją od lewej pp. Matusiak, Bartoszewicz, Wójcikiewicz, Jaroszewski i Waligórski. W. Pikiel, Warszawa.


Światowid. 1929.11.30, nr 49.


Zmiana warty w Belwederze




Podchorążowie ze szkoły w Ostrowi Mazowieckiej przestali pełnić tradycyjną z okazji rocznicy Nocy Listopadowej wartę w Belwederze. Przed ich zluzowaniem p. Marszałek Piłsudski (x) odbył przegląd ustawionych ze sztandarem podchorążych.


Światowid. 1929.12.07, nr 50.


Ze Zjazdu Sybiraków w Warszawie

 


Przybyłych do Belwederu z hołdem dla p. Marszałka Piłsudskiego uczestników Zjazdu Sybiraków witała w jego zastępstwie p. Marsz. Piłsudska (stojący na pierwszym planie uczestnik prezydium Zjazdu p. Świątkowski oznajmia o tym przybyłych).


Światowid. 1929.12.21, nr 52.


NOWY GABINET PROF. DR. KAZIMIERZA BARTLA




W ostatni dzień starego roku p. Prezydent Rzpltej odebrał na Zamku królewskim w Warszawie przysięgę od członków nowej Rady Ministrów. Na naszym zdjęciu na lewo od p. Prezydenta stoi p. min. spraw wojsk. Marszałek Piłsudski, na prawo prezes Rady Ministrów p. dr. Bartel. Po obu stronach stoją (od lewej ku prawej) pp.: W. Leśniewski, kier. min. roln., H. Józewski, min. spraw wewn., Matakiewicz, min. rob. publ., S. Czerwiński, min. wyzn. rei. i ośw. publ., A. Prystor, min. pracy i op. społ., A. Kühn, min. kom., A. Zaleski, min. spraw zagrań., I. Matuszewski, kier. min. skarbu, E. Kwiatkowski, min. przem. i handlu, F. Dutkiewicz, kier. min. sprawiedl., W. Staniewicz, min. ref. roln., I. Boerner, min. poczt i tel.


Światowid. 1930.01.11, nr 2.


W Belwederze w Warszawie

 


P. dr. Strandman (x) złożył wizytę p. Marsz. Piłsudskiemu (l),przy czym byli obecni pp. mjr. Grabby (2), mjr. Sobolta (3), płk. Beck, płk. Trzaska-Durski (5) i inni.


Światowid. 1930.02.15, nr 6.


Wielka wstęga Krzyża Maltańskiego dla najwyższych Dostojników Rzeczypospolitej

 



W ubiegłą sobotę delegacja Kawalerów Maltańskich w osobach pp.: hr. Hutten-Czapskiego (na pierwszym zdjęciu nr. 1), ks. Olg. Czartoryskiego (2), hr. Edw. Mycielskiego (3), adm. Zwierkowskiego (4), hr. Brezy (5), hr. Konst. Bnińskiego (6), hr. K. Romera (7), hr. R. Przeździeckiego (8), płk. Beliny-Prażmowskiego (9) i St. Taczanowskiego (10) przybyła na Zamek królewski w Warszawie, gdzie w sali audiencjonalnej przyjęta przez p. Prezydenta Rzpltej (x), wręczyła Mu Wielką Wstęgę Krzyża Maltańskiego. Odznaczeniem tym udekorowany został również p. min spraw zagr. Zaleski (11), w otoczeniu p. Prezydenta znajdowali się pp.: radca M. Mościcki (12), rtm. Calewski (13) i kpt. Suszyński (14). Ta sama delegacja Kawalerów Maltańskich wręczyła w godzinę potem w Belwederze Wielką wstęgę Krzyża Maltańskiego p. Marsz. Piłsudskiemu (na drugim zdjęciu (x), w którego otoczeniu byli pp.: ppłk. Beck (1) i mjr. dypl. Pruchnicki (2).


Światowid. 1930.03.01, nr 8.


MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI WŚRÓD RODZINY

 


Historyk, kreślący charakterystyczne rysy portretu duchowego Pierwszego Marszałka Polski, nie będzie mógł pominąć Jego zamiłowania życia rodzinnego, niezwykłej serdeczności, z jaką Komendant odnosi się do swojej Małżonki i obu córek, Wandy i Jadwigi. Wśród niezliczonych fotografii Marsz. Piłsudskiego te, które pokazują Go wśród rodziny, są i będą w narodzie polskim niewątpliwie najpopularniejsze.


Kolejarze w hołdzie Marszałkowi Piłsudskiemu




W dniu 16. bm. oddziały Kolej. Przysposobienia wojsk, przybyły ze sztandarami do belwederskiej rezydencji Marszałka Piłsudskiego, celem złożenia Mu hołdu.


Światowid. 1930.03.22, nr 11.


IMIENINY MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




Solenizant (x), wieczorem w dniu 18 b. m. na dziedzińcu belwederskim w czasie capstrzyku wojskowego. W otoczeniu p. Marszałka znajdują się pp.: gen. Romer (1), płk. Prystor, min. pracy i op. społ. (2), kom. gł. P. P. płk. Maleszewski (3), płk. Wieniawa-Długoszewski (4), gen. Krzemiński (5), gen. Kwaśniewski (6). Ag. Fot. „światowida”


Delegacja Hucułów z pod Kosowa (Małopolska Wsch.) złożyła dostojnemu Solenizantowi w darze piękną szkatułkę, miejscowego wyrobu.


Wśród Dostojników, składających życzenia p. Marszałkowi w dniu Jego Imienin był również Nuncjusz papieski Mons. Marmaggi którego zdjęcie nasze przedstawia w chwili, gdy opuszcza pałac belwederski.


Weteran Powstania Styczniowego p. Kazimierz Liskiewicz przywiózł p. Marszałkowi do Belwederu jako dar imieninowy tort, dwie butelki wina oraz ozdoby kolorowe, dzieło uczestników tych walk o wolność Polski, przeżywających obecnie swoją czcigodną starość w Warszawskiem Schronisku Weteranów.


W Krakowie po capstrzyku w wigilię, w sam dzień św. Józefa na czcigodnym Rynku, na obszernej jego części pod wieżą ratuszową odbyła się defilada wojsk miejsc, garnizonu, którą przyjmowali pp.: woj. Kwaśniewski(1), dow. O. K. gen. Wróblewski (2), prez. miasta sen. inż. Rolle (3).


Z pomiędzy przybyłych z całego kraju gratulantów, oryginalnymi strojami wyróżniała się konna banderia, delegowana przez sejmik częstochowski.


Światowid. 1930.03.29, nr 12.


PO PRZESILENIU RZĄDOWYM





Członkowie nowego gabinetu płk. Sławka, po zaprzysiężeniu zebrali się w apartamentach p. Prezydenta Rzpltej na Zamku. Siedzą od strony lewej: min. spr. wewn. Józewski, min. pracy Prystor, min. spr. wojsk. Marszałek Piłsudski, Prezydent Rzpltej Ignacy Mościcki, premier poseł Walery Sławek, min. rob. publ. Matakiewicz, min. oświaty Czerwiński. Stoją od lewej: min. spr. zagr. Zaleski, min. komunik. Kühn, min. poczt Boerner, kier. min. przem. i handlu Kwiatkowski, min. reform roln. Staniewicz, min. spraw, min. rolnictwa Janta Połczyński, kierown. min. skarbu Matuszewski.


Światowid. 1930.04.05, nr 13.


MINISTER GRANDI U MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




Jaką swobodą, wolną od wszelkiej ceremonialności tchnie ta w Druskienikach odbyta rozmowa dwóch Mężów, z których jeden losy Polski trzyma w swym ręku drugi prawa ręka dyktatora Włoch, jest współtwórcą najnowszych dziejów tego zaprzyjaźnionego z nami państwa. 


Światowid. 1930.06.21, nr 24.


JAK TO BYŁO W WILNIE

 


Minister francuski u Marszałka Piłsudskiego. Dowodem szacunku i zainteresowania, jakie miarodajne koła zagraniczne mają dla Marszałka Piłsudskiego, jest fakt, że wybitni mężowie stanu, przybywający do Polski, starają się o uzyskanie rozmowy z p. Marszałkiem i nawet, nie zastawszy go w stolicy, nie żałują trudu jazdy do jego chwilowej siedziby. Śladem niedawnej wizyty p. ministra włoskiego Grandiego również i przybyły do Polski francuski minister lotnictwa p. Eynac, odwiedził p. Marszałka, przybyłego umyślnie z Pikiliszek do Wilna. Dzięki wyjątkowej uprzejmości dostojnego gospodarza fotograf nasz mógł dokonać zdjęcia z rozmowy, prowadzonej w serdecznym tonie (patrz nasze zdjęcie górne, z p. wojewodą wileńskim Raczkiewiczem w drzwiach). Z dwóch dolnych zdjęć pierwsze na przedstawia przyjazd Marszałka samochodem z Pikiliszek do Wilna — drugie zaś powitanie p. min. Eynaca (x) na lotnisku wileńskim przez p. wojewodę Raczkiewicza (xx).



 
Światowid. 1930.08.09, nr 31.


DO KRWI OSTATNIEJ KROPLI Z ŻYŁ...




Tłumy na rynku m Radomiu witające entuzjastycznie Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego.


Grapa dostojników państwowych w czasie manifestacji legionowych w Radomiu prezes Rady Min. W, Sławek (1), gen, Rydz-Śmigły (2), min. pracy Prystor (3), min. poczt i telegr. Boerner (4), prezes Banku Polskiego gen. Górecki (5), gen. Romer (6) i inni.
 
W niedzielę, 10.-go sierpnia odbył się w Radomiu doroczny zjazd Legionistów, przybierając rozmiary tak potężne, że wielkością swoją przeszedł wszystkie zjazdy dotychczasowe i oczekiwania organizatorów. Przeszło 15 tysięcy osób zjechało do Radomia ze wszystkich krańców Polski, pociągami, samochodami i autobusami, zapełniając miastu tak szczelnie, że z wielkim tylko trudem organizatorom udało się zakwaterować i wyżywić te olbrzymie masy. Jeżeli dodamy liczny udział mieszkańców miasta w manifestacjach i pochodach ulicznych, to otrzymamy potężną cyfrę około 30.000 ludzi, którzy zgodnym chórem wznosili okrzyki na cześć Marszałka Piłsudskiego, Wodza i Twórcy Legionów i na cześć Idei, której Legiony służyły w polu i służą dzisiaj w wolnej Ojczyźnie!Zjazd odbywał się w opłakanych warunkach atmosferycznych. Deszcz począł padać już poprzedniego dnia, w sobotę i padał przez całą niedzielę, nie zdołał jednak przeszkodzić wspaniałemu przebiegowi niedzielnej manifestacji. Zmoczone do nitki, ociekające wodą masy defilowały przed trybuną Marszałka, a pochód zwarty w szeregach w szyku wojskowym trwał.blisko półtorej godziny.

Po południu odbyła się Akademia, na której powzięto rezolucje, stwierdzające, że obóz legionowy, wierny zwycięskim sztandarom z roku 1914, prowadzi niezłomnie swą pracę w służbie dla Polski mocarstwowej pod wodzą Marszałka Piłsudskiego; że rola obozu legionowego nie została zakończona z chwilą wywalczenia niepodległości, że w solidarności czynników gospodarczych i społecznych leżą podstawy siły i rozwoju państwa. Dalej zjazd potępił poszukiwanie oparcia poza granicami państwa w walce o formę naszego życia wewnętrznego i stwierdził pęd Polski ku morzu i, polskość Pomorza, ślubując; że będzie bronił granic Polski do krwi ostatniej kropli z żył.

W czasie zjazdu odbyło się również odsłonięcie pomnika Czynu Legionowego na rynku w Radomiu oraz poświęcenie sztandarów miejscowego Z w. Inwalidów Wojennych, Związku  Legionistów w Radomiu i Związku rezerwistów i b. wojskowych w Zagożdżonie. Na zjeździe byli obecni przedstawiciele, wielu pism zagranicznych, śledzący z ogromnym zainteresowaniem manifestację hartu duszy polskiej.
 
Pomnik Czynu Legionów w Radomiu przed odsłonięciem.
 
 
Marszałek Józef Piłsudski, przyglądający się defiladzie uczestników Zjazdu Legionistów w Radomiu.


Dziesięciolecie odparcia najazdu bolszewickiego



 
Pogromca bolszewików, Naczelny Wódz Marszałek Józef Piłsudski w przejeździe z Lipczan naradza się i żegna z generałem Rydzem-Śmigłym (x), powracającym na powierzony mu front w sierpniu 1920 r.


Ksiądz Jan Ignacy Skorupka, bohater obrony Warszawy, poległ pod Osowem na czele kolumny szturmowej dnia 14 sierpnia 1920 roku.


Generał Jan Rozwadowski, szef sztabu armii polskiej w czasie bitwy pod Warszawą.

DZIESIĘĆ lat temu... Środkowe dni sierpnia 1920 r. pozostaną zawsze w złotych księgach dziejów polskich i w żywych sercach polskich. Bo wtedy wspaniałym porywem całego narodu, od Wodza Naczelnego do wyrobnika, od chylących się już ku starości do młodzieniaszków, odepchnęliśmy od bram Warszawy, przegnaliśmy daleko dzicz bolszewicką, uratowaliśmy Polskę, uratowaliśmy Europę od zagłady. A dokonaliśmy tego czynu pozostawieni niemal zupełnie sami sobie, opuszczeni prawie przez cały świat, który obojętnie patrzał na nasze najsroższe zmagania się z wrogiem nie nas tylko, lecz całej, wiekowym dziedzictwem przekazanej i uświęconej kultury.

Ciężkie działo bolszewickie, zdobyte pod Warszawą
Olbrzymią doniosłość naszego ostatecznego zwycięstwa uprzytomnimy sobie, wyobraziwszy sobie na chwilę, czym byłaby Polska, jak wyglądałyby ziemie naszych sąsiadów a prawdopodobnie i inne europejskie, gdyby w r. 1920 bolszewikom udało się zalać całą Polskę i poprzez jej trupa wtargnąć do Niemiec, gdzie tylu mieli i mają jawnych i ukrytych sojuszników. Poprzez Niemcy wcisnąć się do Francji i Włoch. I zalać Europę. W pamiętne dni sierpniowe, wieńce najgłębszej wdzięczności, wiecznej pamięci padają na mogiły Tych, co odpierając wroga, młode swe życie oddali Ojczyźnie. Korny hołd otacza Tych wśród nas żyjących, którzy wówczas czy to geniuszem wojennym, czy to walecznym bojem pozwolili nam dzisiaj święcić chwalebne Dziesięciolecie w Polsce wolnej, mocnej, zabezpieczonej po wszystkie czasy, w Polsce, w pokoju pracującej dla dobra swego i całej ludzkości. Dziś kiedy naród uroczyście obchodzi rocznicę wolności, serca wszystkich biją wdzięcznością dla Tego, w którym ucieleśniła się niezłomna Wola Zwycięstwa. Marszałkowi J. Piłsudskiemu cześć!


Generał Listowski (1) wydaje rozkazy atamanowi Petlurze (2), dowódcy sprzymierzonych oddziałów
ukraińskich.


Opatrywanie rannych bitwie pod Radzyminem.


Generał broni Józef Haller (x) dowódca armii ochotniczej z 1920 roku.


Światowid. 1930.08.16, nr 32.


Marszałek Piłsudski staje na czele Rządu




W łych dniach Rząd p. premiera Sławka podał się do dymisji, która przez p. Prezydenta Rzpltej została przyjęta. Premierem nowego Rządu został Marszałek Piłsudski, zatrzymując wszystkich dotychczasowych ministrów. Na zdjęciu Marszałek Piłsudski.


B.  premier, poseł Walery Sławek, prezes klubu BBWR.


Podpłk. dypl. Beck, długoletni współpracownik Marsz. Piłsudskiego objął w nowym gabinecie
stanowisko ministra bez teki.

 
Światowid. 1930.08.30, nr 34.


ROZWIĄZANIE SEJMU i SENATU



Marszałek Senatu Julian Szymański.

Widok na salę sejmową.

Marszałek Sejmu Ignacy Daszyński.
DNIA 30 sierpnia Pan Prezydent Rzplitej podpisał orędzie, w którym stwierdził niemożność dokonania przez obecny Sejm dzieła naprawy ustroju i zarządził rozwiązanie Sejmu i Senatu Rzplitej. Tak więc zakończył w tym dniu swój żywot drugi zwyczajny Sejm polski, a zarazem trzecia reprezentacja narodowa od chwili odrodzenia Rzeczypospolitej., Wybory do tego Sejmu odbyły się w dniu 4 marca, przynosząc wielki sukces Blokowi Współpracy z Rządem marsz. Piłsudskiego, który to blok zdobył 125 mandatów poselskich. Z innych stronnictw zdobyli: PPS 64, PSL Wyzwolenie 41. Stronnictwo Narodowe 38, Zblokowani Ch. D. Piast 34, Stronnictwo Chłopskie 25, Blok mniejszości 55 i t d. Wybory zaś do Senatu odbyły się dnia ll-go marca. Otwarcie Sejmu i Senatu odbyło się dnia 27 marca. W zastępstwie p. Prezydenta Rzpltej odczytał orędzie marszałek Piłsudski, przy czym w izbie doszło do awantur ze strony komunistów. Wybór marszałka Sejmu był niejako zwiastunem dalszej walki Sejmu z Rządem, albowiem Sejm odrzucił kandydaturę p. Bartla na marszałka Sejmu, wysuniętą przez marsz. Piłsudskiego jako rękojmię rzeczowej współpracy władzy ustawodawczej z Rządem. Marszałkiem Sejmu został pos. Daszyński z PPS. Wobec upadku ich kandydata na marszałka Sejmu, posłowie z BBWR nie przyjęli mandatów w prezydium Sejmu. Senat zaś wybrał  na fotel marszałka sen. Szymańskiego z BBWR.  Po uchwaleniu budżetu w dniu 22 czerwca pierwsza sesja Sejmu i Senatu została zamknięta.
 
Poza tą sesją ciała ustawodawcze odbyły jeszcze dwie sesje budżetowe, a mianowicie w roku 1928/9, oraz 1929/30. Chcąc dać charakterystykę drugiego Sejmu zwyczajnego Rzplitej, można stwierdzić, że jego historia jest historią ciągłych zatargów z rządem, które z roku na rok stawały się coraz to gwałtowniejsze. Walka ta przejawiała się w skreślaniu kwot budżetowych, w wyrażaniu votum nieufności dla poszczególnych ministrów, a najgłośniejszym może pociągnięciem ,,demonstracyjnym“ było oskarżenie ministra skarbu Czechowicza przed Trybunałem Stanu. Toteż p. Prezydent Rzplitej widząc, że dalszy modus vivendi pomiędzy Rządem i Sejmem jest nie do osiągnięcia, odniósł się do woli wyborców, rozwiązując Sejm.


 
Światowid. 1930.09.06, nr 35.
 

Przyjęcie u p. Marsz. Piłsudskiego

 


Na przyjęciu w Belwederze siedzą od lewej ku prawej pp.: Marszałek Piłsudski, ambasadorowa Takao Ochiai, księżna Kikuko, Marszałkowa Piłsudska i ks. Takamatsu.


Światowid. 1930.10.18, nr 41.


W Dziesięciolecie Zwycięstwa



 
Parlamentariusze sowieccy przejeżdżają przez linie polskie, celem omówienia warunków zawieszenia broni. U góry parlamentariusze sowieccy w rozmowie z oficerami polskimi.

Z OBCHODEM rocznicy pamiętnego dnia 11 listopada, kiedy w roku 1918 Komendant Józef Piłsudski z Magdeburga przybył do Warszawy, rozpoczął organizację wojska a tym samym i niezależnego państwa polskiego, złączono w tym roku wspomnienie 10-lecia triumfu nad bolszewikami, przełamania ich naporu pod stolicą, zawarcia pokoju, który raz na zawsze Polskę od niebezpieczeństwa najazdu barbarzyńców uwolnił. Wspomnienie to i ważne i chlubne. Polska w tych miesiącach od sierpnia do października 1920 roku uratowała nie tylko swoją niezależność państwową, ale bohaterskim swoim porywem ocaliła całą kulturę Zachodu od zalewu barbarzyństwa wschodniego. Znaczenie tej rocznicy uprzytomnimy sobie najplastyczniej, jeżeli na moment jeden wyobrazimy sobie, coby się było stało, jak wyglądałaby dzisiaj nie tylko Polska, ale i cała Europa, gdyby wówczas, przed laty 10-ciu, prowadzone przez swego Wodza społeczeństwo nasze nie było znalazło dostatecznych zasobów patriotyzmu, solidarności i bohaterstwa. Jak w dawnych wiekach broniliśmy świata całego, całej kultury chrześcijańskiej przed nawałą hord tureckich i tatarskich, tak przed 10-ciu laty byliśmy znowu przedmurzem chrześcijaństwa, wystawioną na największe niebezpieczeństwo placówką tradycji i kultury. Gdybyśmy byli wówczas przemocy bolszewickiej ulegli, byłaby się ona przewaliła przez nas na Zachód, ogarnęła naprzód Niemcy, które już omotała wówczas swoją siecią, a potem i dalsze kraje.

 
Marszałek Polski Józef Piłsudski (x), Naczelny Wódz armii polskiej udaje się po zwycięskiej wojnie na nabożeństwo dziękczynne do katedry w Warszawie w towarzystwie J. E. ks. kardynała Rakowskiego (1).

Sztandar sowiecki, zdobyty w walkach w 1920 roku przez wojska polskie.

Tego bohaterskiego i dla całej ludzkości ofiarnego czynu dokonaliśmy opuszczeni niemal przez wszystkich, pozostawieni prawie całkowicie sobie samym, wśród obojętności ogromnej części świata, który bądź z nienawiści do nas pragnął naszej zguby, bądź w nieświadomości swej nie zdawał sobie z tego sprawy, że nad Wisłą rozgrywała się wówczas wielka gra nie tylko o Polskę. Uczucie wdzięczności zwraca się w tych dniach ku wielkiemu Wodzowi, który nas wówczas poprowadził, ku tym wszystkim, którzy z Nim współdziałali, zwłaszcza ku tym, którzy życie swe w obronie ojczyzny i świata poświęcili. Zwraca się to radosno-dumne uczucie i ku całemu społeczeństwu polskiemu, które wówczas, pod grozą wspólnego niebezpieczeństwa, zaprzestało waśni partyjnych, zapomniało o tym wszystkim, co dzieli jednych Polaków od drugich a pamiętało tylko o tym, co nas łączy w jeden naród i w jedno państwo.

 
Reprodukcja aktu Traktatu Ryskiego, podpisanego dnia 12. X. 1920 r. Ze strony Polski podpisali go pp.: Jan Dąbski, Norbert Barlicki, Stanisław Grabski, Witold Kamieniecki, Władysław Kiernik, Mieczysław Kuliński, Adam Mieszkowski, Leon Wasilewski i inni.


Ostatni jeńcy sowieccy, wzięci do niewoli przez Dywizję Podhalańską tuż przed zawszeniem broni.


Trębacz 20-go pułku piechoty (Dzieci Krakowskie) dający sygnał na froncie w 1920 r.: „zaprzestać ognia“ !


Generał broni Józef Haller w rozmowie z żołnierzami ochotnikami z 1920 roku.

Obserwator chwili dzisiejszej, patrzący na namiętne waśnie i kłótnie, ze wspomnienia owych wypadków przed 10-ciu laty czerpie jedną pociechę, że ponad tym wszystkim, co nas w danej chwili roznamiętnia, lecz jest przejściowym i przemijającym, jest i na wieki pozostanie to, co nas w chwili niebezpieczeństwa łączy, jest miłość Ojczyzny, jest świadomość jej dziejowej misji, jest przeświadczenie, że tylko w szczęśliwym państwie Polak może być szczęśliwym, jest wreszcie męskie przekonanie, że dla tego wspólnego szczęścia warto i trzeba nieraz ponieść osobiste ofiary. Dziesiąta rocznica naszego triumfu nad bolszewikami, chociaż w smutne listopadowe dni obchodzona, jest świętem wielkiej radości i słusznej dumy narodowej.


Światowid. 1930.11.08, nr 44.




W' dzień święta państwowego 11 bm. Marszałek Józef Piłsudski przyjął defiladę oddziałów wojskowych.


Światowid. 1930.11.22, nr 46.


U PROGU NOWEJ ERY




Nowy rząd Rzeczypospolitej Polskiej. Członkowie nowego gabinetu po złożeniu na Zamku królewskim w Warszawie przysięgi na ręce p. Prezydenta Rzpltej (x). Siedzą od lewej ku prawej: pp. min. ref. roi. r. Leon Kozłowski, minister przem. i handlu Aleks. Prystor, premier Walery Sławek, min. spr. wojsk. Marszałek Józef Piłsudski, min. spr. zagr. dr. August Zaleski, min. kom., inż. Alfons Kühn. Stoją od lewej ku prawej: pp. min. spr. wewn. gen Felicjan Sławoj - Składkowski, min. rob. publ. gen. Mieczysław Norwid - Neugebauer, min. W. R. i O. P. dr. Sławomir Czerwiński, wicepremier Bronisław Pierackj, min. pracy i op. społ. dr. Stefan Hubicki, min. poczt i tel. Ignacy Boerner, kierownik min. skarbu Ignacy Matuszewski, min. rolnictwa dr. Leon Janta-Połczyński i min. sprawiedl. Czesław Michałowski.


Światowid. 1930.12.13, nr 49.


WYJAZD MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO NA MADERĘ

 


Żegnany przez dostojników Państwa z p. premierem na czele, p. Marszałek Piłsudski, wyjechał z dworca głównego w Warszawie na Maderę. Wyjeżdżający z Warszawy w śnieżnym pokryciu wagon powiezie Go na Południe.


Światowid. 1930.12.27, nr 51.


TAM, GDZIE OBECNIE PRZEBYWA MARSZAŁEK PIŁSUDSKI

 


Znajomość geografii w szerokich naszych masach znowu rozszerzyła się, dzięki wyjazdowi Marsz. Piłsudskiego na kurację na wyspę portugalską Maderę (niedaleko północno-zachodnich brzegów Afryki). Stolicą tej wyspy jest miasto portowe Funchal, w którym przed kilku laty zmarł ostatni cesarz austriacki Karol.


Światowid. 1931.01.04, nr 1.


Z pobytu Marszałka J. Piłsudskiego W Portugalii 

 


Przybyłego na dworzec kolejowy w Lizbonie p. Marszałka J. Piłsudskiego (x), witali
przedstawiciele naczelnych władz państwowych portugalskich z pp. ministrami wojny (1) i spraw zagranicznych (2) na czele, oraz przedstawicielami władz autonomicznych i reprezentanci prasy.


Światowid. 1931.01.11, nr 2.


MARSZAŁEK PIŁSUDSKI NA MADERZE




Ta daleka wyspa portugalska jest nam dzisiaj tak bliska, odkąd przebywa na niej p. Marszałek Piłsudski, w jej błogosławionym klimacie wzmacniając Swe siły, tak cenne dla. Narodu i Państwa polskiego

ZE SŁONECZNEJ WYSPY



Tam, gdzie wieczna wiosna. Wyspa Madera, leżąca na Atlantyku jest stacją klimatyczną o bardzo łagodnym i umiarkowanym klimacie. Zima na tej słonecznej wyspie jest nieznana. To też rok rocznie ściągają na nią chorzy z całego świata, szczególnie ci, którzy potrzebują beztroskiej rekonwalescencji. Nic więc dziwnego, że lekarze na wypoczynkowy pobyt dla zmęczonego wieloletnią pracą państwową Marszałka Piłsudskiego wybrali właśnie tę wyspę. Na zdjęciu fragment portu w Funchal na Maderze.


Stolica Madery. Jest nią miasto portowe Funhal. Jak na zdjęciu widzimy, nad miastem tym dominuje cytadela, znak panowania portugalskiego. W Funhalu zakończył życie ostatni cesarz austriacki Karol, którego po niendałym puczu na Węgrzech, państwa koalicyjne a głównie Anglia, internowała na Maderze. W pobliżu Funhal leżą skaliste góry.

W zacisznej zatoce
Rzadko zaglądają tu okręty, gdyż Madera nie prowadzi ożywionego handlu zagranicznego. Na statkach, które tu zatrzymują się, przyjeżdżają przeważnie turyści.


Marszałek Piłsudski zabawia się kładzeniem pasjansów. Ulubionym zajęciem Marsz. Piłsudskiego jest kładzenie pasjansów, przeważnie b. trudnych i kunsztownych. Marsz. Piłsudski ma jednak szczęście, gdyż Jemu prawie zawsze pasjanse wychodzą. Oczywiście teraz przebywając na Maderze i mając dużo wolnego czasu a przede wszystkim głowę wolną od trosk, p. Marszałek ze zdwojoną pasją stawia sobie horoskopy na przyszłość. Na zdjęciu widzimy Go, pochylonego nad kartami i namyślającego się, jakie zrobić następne posunięcie? Obok leżący termometr wskazuje tropikalną temperaturę.


Światowid. 1931.01.24, nr 4.


NA IMIENINY MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




 
Na ulicy Funchalu, stolicy Madery
Charakterystyczny kalejdoskop wrażeń: na wywieszkach sklepów trzy języki, hiszpański, francuski i angielski — na ulicy dziwne połączenie nowożytnej cywilizacji jak n. p. wielkie sklepy, elektryczne oświetlenie, z objawami pierwotności, jak te woły, ciągnące powóz w kształcie sań.

W chwili, gdy ten zeszyt „Światowida" dostanie się do rąk Czytelników, na całym obszarze Rzeczypospolitej Polskiej odbywać się będą uroczyste obchody Imienin Marszałka Piłsudskiego. W ten sposób społeczeństwo polskie złoży hołd i wyrazy przywiązania dla Męża, który w chwili, kiedy, wśród powszechnego osłupienia, jakie wywołał wybuch wojny światowej, nieświadomie dla ogromnej większości narodu polskiego nadchodził moment, decydujący o jego przyszłości, wśród powszechnej niepewności znalazł w sobie świadomość, jaką drogą ma swoich rodaków poprowadzić, zarazem bodaj w cząstkę tego narodu zdołał przelać własną myśl i własny ogień poprowadzić ją nabój, bój niejednokrotnie krwawy ale świadomie dążący do zwycięstwa i ostatecznie je wywalczający. Jak w owych dniach sierpniowych roku 1914 czyn Komendanta wywołał u jednej części społeczeństwa zapał, u drugiej jednak potępienie, tak i drogi, którymi Marszałek Piłsudski już po wywalczeniu dla Polski niepodległego bytu, odrodzone to państwo chciał prowadzić i prowadził — aż do chwili obecnej, miały i mają wielbicieli i przeciwników. Nie może być inaczej. Tak zawsze w dziejach było, jest i będzie. Nie było chyba nigdy męża stanu, obdarzonego przez Opatrzność potężną indywidualnością, niezłomną wolą, który by na wytkniętej przez siebie drodze nie napotykał oporu. Ale przychodził zawsze czas, kiedy w obliczu dokonanych przez taką potężną indywidualność czynów następowało uspokojenie, uzgodnienie opinii, spokojny sąd historii, uwydatniający i tę starą prawdę, że niema dzieła ludzkiego bez niedokładności, ale oddający ostatecznie sprawiedliwość tym, którzy naród swój wiedli naprzód, ku celom i drogami dla szerokiego ogółu nieraz zakrytymi, ale w ich własnej świadomości jasno się krystalizujących. Historia polska przy rozbujałym indywidualizmie Polaków, takich wypadków zna może więcej niż dzieje innych narodów...


Przechadzka po mieście
W towarzystwie swego lekarza dr. Woyczyńskiego, przedstawiciela gubernatorstwa i innych osób Marszałek z zaciekawieniem zapoznaje się z okolicą Fnnchalu.

 
Marszałek Piłsudski na ulicy Funtchlu
Obrazek z ostatnich dni, kiedy Marszałek przebywszy kurację, swobodnie zwiedza miasto.

Gdy Polska uroczyście dzień Jego Imienin obchodzi, sam Marszałek Piłsudski przebywa z daleka od ojczyzny, na portugalskiej wyspie Maderze. Wróci z niej wkrótce do Polski, wróci z odświeżonymi siłami, ze świadomością swego celu i swoich dróg niewątpliwie jeszcze bardziej wzmocnioną. Wróci na dalszy etap swej pracy dla Polski. Tymczasem ku tej dalekiej Maderze pójdą w dniu 19 marca najgłębiej odczute życzenia, by te dni pod słonecznym niebem spędzone i Marszałkowi i Polsce w najbliższej przyszłości jak najobfitsze, jak najzdrowsze przyniosły owoce.

Przejażdżka automobilem
Wytworny „Cadillac“ wiezie Marszałka wśród ogólnego zainteresowania ludności.


Światowid. 1931.03.21, nr 12.


OSTATNIE DNI WYWCZASÓW MARSZ. PIŁSUDSKIEGO




Według najświeższych wiadomości Marszałek Piłsudski gotuje się już do powrotu z Madery do Polski. Ostatnie dni poświęca tam zwiedzaniu wyspy, nieraz odbywając także łodzią motorową wycieczki u jej wybrzeży.

 

WARSZAWA KU CZCI MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




Tłumna manifestacja ludności Warszawy
Wieczorem w dniu św. Józefa na rynku Starego Miasta, pięknie udekorowanym, zebrały się niezliczone tłumy publiczności, entuzjastycznie wyrażające hołd i miłość dla Dostojnego Solenizanta. 

 
Wystawa dzieł sztuki w kamienicy ,Baryczków. Tego roku okazalej jeszcze niż przed laty poprzednimi wypadły imieniny Pierwszego Marszałka Polski, Józefa Piłsudskiego w stolicy. Na Starym Mieście w znanej z najciekawszych wystaw artystycznych kamienicy Baryczków, zebrano wiele rzeźb i obrazów, przedstawiających Marszałka Piłsudskiego w rozmaitych okresach Jego życia. Podajemy tutaj u góry portret olejny pędzla p. Edwarda Kokoszki — poniżej zaś na inaugurację tej wystawy, którą zaszczycił swoją obecnością p. Prezydent Rzeczypospolitej (x) z p. Marszałkową oraz z czołowymi przedstawicielami władz rządowych i prawodawczych pp. premierem Sławkiem, marsz. Świtalskim, marsz. Raczkiewiczem, min. Czerwińskim i innymi. Pod tą ilustracją podajemy model pomnika Marszałka w Ostrowiu Mazowieckim, dzieło p. Tadeusza Breyera, nagrodzone pierwszą nagrodą na konkursie.

 

Udział korpusu dyplomatycznego. Z zestawionych tutaj trzech zdjęć, pierwsze na lewo przedstawia szefa prot. dypl. hr. Romera, witającego ze czcią przybyłego do Belwederu dziekana korpusu dyplomatycznego, Nuncjusza apostolskiego Msgr. Marmaggiego. Obok tego zdjęcia stoi na prawo przybyły również jako gratulant japoński charge d’affaires Watanabe z attache wojskowym mjr. Hata. Ilustracja ponad tymi dwiema odtwarza wychodzących z Belwederu pp. Antonow Owsejenko, posła sowieckiego i Bowoi, attache wojskowego Sowietów.

 Przybyłe z prowincji sztafety wojskowe z życzeniami
Zestawione tutaj u góry trzy obrazki, przedstawiają drużyny strzelecką i policyjną oraz sztafetę konną, zdążające do Belwederu celem złożenia życzeń Marszałkowi. Jedna z drużyn maszerowała przez cały czas z pieskiem, który raźnie przybył do mety, oczekując zwycięstwo.
 
 
Światowid. 1931.03.28, nr 13.


Z Madery do Polski

(Powrót Marsz. Józefa Piłsudskiego do kraju)



Okna pokoju na pierwszym piętrze, w którym mieściła się sypialnia Marsz. Piłsudskiego w czasie Jego pobytu na Maderze.

Ogólny widok Funchalu.

Pokój pracy Marszałka Piłsudskiego w willi „Bettericourt" w Funchalu.

Kpt. Lepecki, znany podróżnik, który z Marsz. Piłsudskim wyjechał na Maderę.  

Pułk. dr. Michał Woyczyński, 
który towarzyszył Marszałkowi Piłsudskiemu w czasie Jego podróży na Maderę.

Pokojówka Marsz. Piłsudskiego, Georginia.

Kot, którym Marsz. Piłsudski chętnie
bawił się na Maderze.

Stało się nagle i niespodziewanie. Jeszcze niektóre dzienniki gubiły się w domysłach, dokąd Marszałek Piłsudski pojedzie z Madery. Wymieniano Palestynę, Syrię, Bałkan, Sycylię i wreszcie Rzym, a tymczasem stało się inaczej. Jak zwykle, Marszałek Piłsudski zaskoczył swoich przyjaciół i antagonistów szybką decyzją, wybierając to, czego ludzie najmniej się spodziewają. Aczkolwiek zamiast różnych turystycznych domysłów najłatwiej się było spodziewać powrotu Marszałka na święta do kraju, znając jego przywiązanie do rodziny i cel pobytu, którym przecie nie były przejażdżki globetrotterskie, lecz poratowanie zdrowia, tak ważnego i cennego dla nas wszystkich.

Gdy w jednym z ostatnich listów znany nasz podróżnik kpt. M. B. Lepecki wspomniał, że w rozmowach z Marszałkiem na Maderze padło już słowo „powrót", jeszcze nie wszyscy wierzyli i dopiero niespodziany wyjazd „Wichru" zapowiedział opuszczenie słonecznej wyspy przez Marszałka. Również i sam wybór podróży do kraju na okręcie wojennym świadczy, że trzymiesięczny pobyt Marszałka na Maderze przyniósł pożądany skutek.

Niejeden z Jego rówieśników po parudniowej jeździe, w okręcie wojennym na burzliwym o tej porze Oceanie i morzu Północnym... musiałby znowu udać się na dłuższą kurację, tymczasem Marszałek wrócił rześki jak młodzieniec, wykorzystując także i drogę powrotną do ojczyzny, dla zbadania rzeczywistej wartości najpierwszego z naszych okrętów bojowych „Wichru". Słuszne, że główny inspektor polskich sił zbrojnych chciał osobiście poznać się z naszym okrętem wojennym i to poznać się nie na paradzie w zatoce, albo w czasie inspekcji w doku, lecz właśnie zawarł znajomość z „Wichrem" na wichrze i spienionych falach burzliwych wód Oceanu.

Załoga „Wichru" z jej komendantem, komandorem porucznikiem Podjazd-Morgensternem, zdawała sobie sprawę ze swej odpowiedzialnej roli, jaką jej Marszałek Piłsudski wyznaczył, to też „Wicher" gnał przez morza wspaniale. W czasie przejazdu „Wichru" przez kanał La Manche asystowała mu eskadra torpedowców angielskich, ale „Wicher" wyprzedził ją szybko, zostawiając daleko za sobą. Dokładnie według zapowiedzi zawinął „Wicher" do portu gdyńskiego w niedzielę o godzinie 10-tej rano. Na molo naszego portu wojennego witał przybyłego Marszałka rząd w osobach premiera Sławka, ministra Prystora, ministra Sławoj-Składkowskiego, ministra Kubna, wiceministra Becka i wiceministra gen. Konarzewskiego. Wspaniały to był moment w Gdyni, gdy „Wicher" wszedł do portu w asyście naszych torpedowców „Krakowiaka", „Kujawiaka i „Podhalanina". Okręt „Bałtyk" pod flagą dowództwa floty, a za nim wszystkie inne okręty w gali banderowej, powitały wjeżdżający okręt z Marszałkiem 19-stu wystrzałami armatnimi, bo taki jest przepis powitania generalnego inspektora armii. Prezydentowi Rzpltej należy się strzałów 21.
 
Witających p. Marszałka uderzył świetny wygląd i doskonały humor. Ze zdziwieniem zauważył Marszałek, iż mimo trzymiesięcznego pobytu Jego za granicą — u nas nic się nie zmieniło, a nawet taka sama zima panuje, jak wówczas, gdy odjeżdżał... I rzeczywiście ubiegła niedziela robiła w Gdyni wrażenie styczniowej albo lutowej, śnieg bowiem pokrył wielkie obszary wybrzeża, a „Wicher", wjeżdżający do portu robił wrażenie, jakby wracał z wyprawy podbiegunowej. Cały okryty był szronem, wyglądał efektownie, ale zimno, zwłaszcza dla gości, którzy jeszcze niedawno opuścili słoneczną wyspę na Atlantyku.

Jeszcze bardziej od p. Marszałka opalił się Jego towarzysz i opiekun w czasie kuracji na Maderze. dr. Woyczyński, który wygląda jak Beduin. Z jego relacji dowiedziano się, że pobyt na Maderze walcie pomógł Marszałkowi w odrestaurowaniu zdrowia i nerwów, a najlepszym tego dowodem była szybka decyzja powrotu: — No, kiedy już kuracja skończona, pakujmy manatki i wracamy! — tak oświadczył Marszałek przed paru dniami i po przybyciu „Wichru" czym prędzej ruszył w podróż do domu.
s. n.
Kontrtorpedowiec „Wicher" na którego pokładzie odbył Marsz. Piłsudski podróż z Madery do Polski, wjeżdża do portu gdyńskiego.

Kompania marynarzy prezentuje broń w chwili przyjazdu Marsz. Piłsudskiego do Gdyni.

Marszałek Piłsudski po wylądowaniu w Gdyni, udaje się w towarzystwie swych córeczek do specjalnego pociągu.

Marsz. Piłsudski w rozmowie ze swoją córeczką Jagódką w wagonie kolejowym na dworcu w Gdyni.


Światowid. 1931.04.11, nr 15.


Uroczystość zaprzysiężenia nowego rządu

 


Odbyła się ona na Zamku w Warszawie dnia 28. ub. m. Wziął w niej udział także Marsz. Piłsudski.
Zdjęcie nasze przedstawia moment Jego przybycia na Zamek.


Światowid. 1931.06.06, nr 23.


CZYN LEGIONOWY



Sztab tukę 1-ej Brygady Legionów w Kielcach. Siedzą w aucie: Komendant Piłsudski i płk. Sławek; stoją obok wozu: 
Ryszard Trojanowski, gen. Sosnkowski, płk. Belina-Prażmowski i Sokolnicki.
Siedemnaście lat mija od chwili, kiedy z Oleandrów krakowskich wczesnym rankiem dnia 6-go sierpnia 1914 r. wyruszała w stronę granicy rosyjskiej gromadka strzelców, ubranych w siwe mundury. Odczytał im rozkaz starszy, suchy mężczyzna o twarzy okolonej czarnym zarostem, z którego postawy biła żelazna siła woli i coś, co zmuszało do posłuchu. Był to komendant Piłsudski, niestrudzony organizator Strzelca i krzewiciel idei walki czynnej z Rosją, dla której poświęcił całe swe życie.

Strzelcy przechodzą granicę, dążąc do Kielc. Społeczeństwo porwane czynem Legionowym zaczyna powoli się skupiać około sztandaru komendanta Piłsudskiego. Kadry Legionów rosną. Powstaje Komitet Narodowy, złożony z przedstawicieli wszystkich stronnictw. Do kasy skarbu narodowego napływają datki pieniężne, a powszechny zapał towarzyszy wszędzie Leg jonom, gdziekolwiek się one pokażą. Ośrodkiem całego tego ruchu organizacyjnego jest stary Kraków.

Dziś, po 17 latach, święcąc rocznicę czynu Legionowego, uchylamy czoła przed niezłomną wolą Tego, który jest ucieleśnieniem tego czynu, oddajemy hołd tym, którzy za Ojczyznę oddali swe życie młode i krwawili się na polach bitew pod Łowczówkiem, Konarami, Jastkowem, Rarańczą i Mołotkowem i z tej chwalebnej przeszłości czerpiemy otuchę na przyszłość. Jeśli bowiem nie zmogła nas ani niewola, ani wojna światowa, to tym bardziej damy sobie radę z przemijającymi trudnościami gospodarczymi i przetrwamy.

Niespożyte są bowiem siły tkwiące w narodzie polskim i niezłomna jest wola nasza do wolności i niepodległości. Jeżeli się zaś popatrzymy na teraźniejszość, to z dumą stwierdzić musimy, że najpewniejszy element naszej państwowości — armia — jest jedną z największych potęg współczesnej Europy. Dlatego wsparci o 200.000 polskich bagnetów, z otuchą patrzymy w przyszłość!

Zdobycie Kielc 1914 roku. Biwak Legionistów w okolicach Kielc.
 


Światowid. 1931.08.08, nr 32.


Ks. Mikołaj rumuński w Polsce

 


Dostojny ten gość, brat króla rumuńskiego, generalny inspektor armii rumuńskiej, odwiedził w tych dniach Polskę, aby zapoznać się ze stanem naszego lotnictwa. Zdjęcie przedstawia ks. Mikołaja w towarzystwie Marsz. Piłsudskiego.


Światowid. 1931.08.29, nr 35.


DZIESIĘCIOLECIE ARTYLERII KONNEJ


Jubileuszowe zawody oficerów artylerii konnej na torze w Łazienkach zaszczycił swoją obecnością P. Prezydent Rzpltej. Fotograf ja przedstawia moment powitania Głowy Państwa przez ppłk. Brzeszczyńskiego i oficerów, wchodzących w skład komitetu organizacyjnego.

Dnia 9 b. m. obchodziła artyleria konna dziesięciolecie swego istnienia uroczystościami, które odbyły się w Warszawie, a których kulminacyjnym punktom było złożenie hołdu Marsz. Piłsudskiemu w Belwederze przez delegacje wszystkich dyonów. Artyleria konna powstała w odrodzonej Polsce w 1919 r. a pierwszym jej organizatorem był płk. Leon Dunin-Wolski, który po wypędzeniu okupantów, rozpoczyna formowanie pierwszej konnej baterii przy 3-cim pułku ułanów. Na wiosnę 1919 r. na froncie działa już pięć konnych baterii, które sprawują się doskonale i przyczyniają się do zwycięstwa.
 
 
Historyczna fotografia, przedstawiająca Marsz. Piłsudskiego, dekorującego oficerów i szeregowych 4 DAK-u w Górze Kalwarii.

 
Członkowie jury zawodów. Od prawej pułk. Łakuński, gen. Rómmel, pułk. Bold, płk. Dunin- Wolski i ppłk. Brzeszczyński.

Artylerzyści konni słyną w Polsce jako znakomici jeźdźcy. Założony przez nich związek jeździecki ,,Sport konny“ urządza co roku centralne zawody konne i ułatwia oficerom opanowanie trudnej sztuki jeździeckiej, tak, ażeby oni byli prawdziwą pomocą dla kawalerii, z którą zawsze muszą współdziałać. Świetną opinię o artylerzystach konnych jako jeźdźcach potwierdziły w zupełności zawody, jakie urządzono w parku Łazienkowskim z okazji 10-lecia artylerii konnej. Pierwsze nagrody zdobyli na nich m. in. por. Tyrowicz (14 D. A. K.) i por. Sikorski (12 D. A. K.). Polska artyleria konna niech żyje!

 
Światowid. 1931.10.12, nr 42.
 
 

Z POBYTU MARSZ. PIŁSUDSKIEGO W RUMUNII

 


Od kilkunastu dni bawi w Rumunii p. Marsz. Józef Piłsudski, który udał się tam do miejscowości Carmen Silva na wywczasy. Zdjęcie przedstawia p. Marszałka opuszczającego dworzec bukareszteński w towarzystwie (od lewej) podsekretarza stanu p. Pangala, rumuńskiego ministra spraw zagranicznych ks. Ghica i ministra spraw wojskowych gen. Amza.
 
 
 Światowid. 1931.10.24, nr 43.
 
 

 W DNIU 11. LISTOPADA



Rozpoczynamy czternasty rok naszej Niepodległości, czternasty rok ciężkich zmagań o ugruntowanie Niepodległości i zapewnienie Państwu wielko mocarstwowego rozwoju. W tym dniu uroczystym myśli nasze zwracają się ku mogiłom tych, którzy za Polskę życie swoje oddali i obecnie śpią snem nieprzespanym w tej ziemi, która im była droższą nad wszystko. Płyną myśli nasze także ku tym bezimiennym bohaterom, którzy na polach bitew trudzili się przez lata całe, cierpieli głód i nędzę, krwawili się i bagnetem wyrębywali granice Rzeczypospolitej. Z ich trudu i znoju powstała Polska, aby żyć... Nie jest to przypadkowym, że odruch Warszawy mający na celu zrzucenie jarzma niemieckiego nastąpił w dniu przybycia Marsz. Piłsudskiego z więzienia magdeburskiego do stolicy. On bowiem jest symbolem tej walki, którą Naród polski prowadził od 150-ciu lat, aby uzyskać Niepodległość. Bohaterom cześć!

 
Moment przybycia Marsz. Piłsudskiego dnia 11-go listopada 1918 r. do Warszawy, po pobycie w więzieniu magdeburskim. Po lewej stronie Marsz. Piłsudskiego stoi gen. Piskor, obecny szef sztabu generalnego.


 Rozbrajanie Niemców przez młodzież na ulicach Warszawy w listopadzie 1918 roku.

 
Warta zaciągnięta przez młodzież akademicką, w przełomowych dniach po opuszczeniu Warszawy przez Niemców.

 
Światowid. 1931.11.14, nr 46.
 
 

W 101. Rocznicę Powstania Listopadowego

 

 
Podchorążych odwiedził w wartowni Marsz. Piłsudski, rozmawiając z nimi przez dłuższą chwilę. Zdjęcie nasze przedstawia Marsz. Piłsudskiego udającego się w towarzystwie kpt. Miładowskiego z Belwederu do Generalnego Inspektoratu Sil Zbrojnych.
 

Podchorążowie w historycznych mundurach z 1831 r. na warcie przed Belwederem w dniu 30. listopada br.

Powstanie Listopadowe pozostanie na zawsze w pamięci naszej, jako ostatni, przed odrodzeniem Państwa polskiego, poryw wolnościowy zorganizowanego wojska polskiego. Jego historię dzisiaj rozpatrujemy bez tego smutku, który nas przejmował w dniach niewoli, ale za to czerpiąc z obrazu dziejów zmagania się oręża i społeczeństwa polskiego z przemocą moskiewską niejedną naukę, którą i do dzisiejszego życia zastosować można. Święciliśmy niedawno stulecie łych bohaterskich walk nie tylko podniosłymi uroczystościami, ale i naukowym i popularnym rozpatrywaniem tej karty dziejów naszych. Z natury rzeczy więc tegoroczny obchód rocznicy pamiętnej Nocy Listopadowej był niejako echem niedawno zakończonych uroczystości. Niemniej jednak i tego roku wspomnienie bohaterskiego porywu Szkoły Podchorążych wniosło w nasze szare życie bodaj na przelotną chwilę jakiś podnioślejszy nastrój, a naród cały, w dniu tym skupił się cały około jednego wielkiego ukochania. umiłowania Wojska Polskiego jako tych zastępów orężnych, które w pomyślniejszych walkach dzierżą dzisiaj chwalebne sztandary naszej chlubnej przeszłości.

 
Światowid. 1931.12.05, nr 49.
 
 

WIZYTA MIN. MARINKOWICZA

 

 
Przyjazd p. min. Woisława Marinkovica i jego małżonki do Warszawy: Dostojni goście (1 i 2) opuszczają salon recepcyjny na dworcu głównym po przywitaniu przez p. min. Zaleskiego (3) i jego małżonkę (4) i innych.


P. min. Marinkovic w Belwederze na wizycie u p. Marsz. J. Piłsudskiego (od lewej ku prawej): pp. min. Zaleski, Marsz. Piłsudski, min. Marinkovic i pos. jugosłowiański w Warszawie Lazarevic.


Światowid. 1931.12.12, nr 50.


RUMUNI U Marsz. PIŁSUDSKIEGO




Celem przedstawienia się swemu dowódcy przybyli do Warszawy i przyjęci zostali w Belwederze oficerowie 16 pp. Na zdjęciu p. Marsz. Piłsudski siedzi otoczony przez przybyłych z Rumunii płk. Keintzela (1), płk. Bria (2), mjr. Popescu (4), por. Varsavskiego (5), warsz. attache wojsk rum. Constantina (3) oraz oficerów W. P. mjr. Sokołowskiego (6) i mjr. Buslera (7).

Żyjąc — o ile to od nas zależy — ze wszystkimi państwami w pokoju, z dwoma złączeni jesteśmy sojuszem. Z Francją i Rumunią. Oba przymierza mają wyłącznie cele pokojowe na oku, nie są zwrócone przeciwko nikomu, stoją tylko na straży ogólnego pokoju światowego, zabezpieczają nam na wypadek obcej zaczepki bezpieczeństwo naszych granic. Z Rumunią sąsiadujemy nawet na niedużym co prawda skrawku granicznym pod Śniatynem. Wynikają z tego sąsiedztwa stosunki gospodarcze, oparte o wzajemną wymianę produktów. Pracuje się również nad wzmocnieniem węzłów kulturalnych pomiędzy oboma krajami, które dzisiaj jeszcze nie znają się dostatecznie. Z natury rzeczy jednak sojusz polsko-rumuński musi obejmować także braterstwo broni. Obie strony kładą na to silny nacisk. Marsz. Piłsudski jako naczelnik państwa złożył wizytę ówczesnej parze królewskiej, witany w Rumunii entuzjastycznie i jako osobistość i jako przedstawiciel potężnego państwa.

Rychło potem królewska para rumuńska rewizytowała Polskę, a serdeczne przyjęcie króla Ferdynanda i królowej Marii przez całe społeczeństwo polskie, zarówno w Warszawie, jak i w Krakowie, jest jeszcze żywo w naszej pamięci. Marsz. Piłsudski upodobał sobie Rumunię i jako miejsce odpoczynku. I tego roku tam pojechał, chociaż wskutek niepomyślnej aury, pobyt swój nad morzem Czarnym musiał skrócić. I te jednak rumuńskie dni Marsz. Piłsudskiego przyczyniły się do wzmocnienia przymierza polsko-rumuńskiego. Zmieniła „się osoba króla Rumunii, ale przekonanie o ważności sojuszu z Polską jest nadal wytyczną polityki króla Karola, jak było nią za jego ojca Ferdynanda. Symbolem tego był akt, rozgrywający się wprawdzie w dziedzinie wojskowości, lecz posiadający znacznie szersze znaczenie. Oto król Karol rumuński mianował Pierwszego Marszałka Polski szefem 16 p. piechoty. To symbol ścisłego braterstwa broni wojsk polskich i rumuńskich, to znak, że Rumunia chce, by Marsz. Piłsudski, ilekroć razy stanie na ziemi rumuńskiej, czuł się tam nie jak na obczyźnie, lecz jako w kraju, ściśle z Polską zaprzyjaźnionym. 
 
Nie grożąc nikomu a tylko głosząc solidarność bezwzględną na wypadek własnego niebezpieczeństwa, obie armie, polska i rumuńska przez ten akt symboliczny dają znać całemu światu, dają znać zwłaszcza swemu wschodniemu sąsiadowi, który nie wyrzekł się pewnych tradycji z czasów carskich, że idą razem, że wspierają się wzajemnie dzisiaj, w okresie pożądanego przez oba państwa pokoju, lecz pójdą także razem, ramię przy ramieniu w tym ani przez Polskę, ani przez Rumunię niepożądanym wypadku, gdyby bolszewiccy spadkobiercy zaborczych aspiracji caratu próbowali grozić nam lub naszym przyjaciołom rumuńskim. I stąd mianowanie p. Marsz. Piłsudskiego szefem pułku rumuńskiego jest dla Polski jedną więcej gwarancją bezpieczeństwa i dalszego rozwoju mocarstwowego.


Światowid. 1931.12.19, nr 51.


PODRÓŻ MARSZ. PIŁSUDSKIEGODO EGIPTU


Marszałek Józef Piłsudski, wchodzący dn. 3 marca na okręt rumuński „Romania" w porcie Konstancy. Po prawej stronie p. Marszałka kpt. Lepecki, po lewej kapitan okrętu.

W tych dniach Marsz. Józef Piłsudski opuścił Warszawę i udał się zagranicę, aby spędzić tam kilka tygodni. Pierwszym etapem podróży Marszałka była Rumunia. W Konstancy, porcie czarnomorskim wsiadł Marsz. Piłsudski na okręt „Romania" w towarzystwie swojego lekarza przybocznego płk. Woyczyńskiego i znanego podróżnika kpt. Lepeckiego, kierując się do Konstantynopola, a następnie do Egiptu. W roku zeszłym o tym czasie Marsz. Piłsudski przebywał na Maderze.
 

Światowid. 1932.03.12, nr 11.



W DNIU IMIENIN MARSZAŁKA



Marszałek Józef Piłsudski udaje się w towarzystwie adiutanta z Belwederu na Zamek.

 
Majątek Zułów w powiecie święciańskim nad rzeczką Merą na Wileńszczyźnie, gdzie urodził się Marszałek Piłsudski i gdzie spędził swe dzieciństwo. Dom mieszkalny (który reprodukujemy na innym miejscu) spalono podczas niemieckiej okupacji. Dziś pozostały tylko dwa zabudowania gospodarcze, widoczne na rycinie.

 
Dom mieszkalny w majątku Zułowie, w którym urodził się i spędził swe dzieciństwo Marszałek Piłsudski — dziś nieistniejący, bo spalony podczas okupacji niemieckiej. Na lewo część zabudowań gospodarczych, dziś również nieistniejących.

 
Marszałek Piłsudski jest właścicielem Pikiliszek na Wileńszczyźnie, dokąd często przyjeżdża na kilkudniowy wypoczynek. Zdjęcie przedstawia ulubioną ławkę Marszałka nad jeziorem.

 
Belweder, miejsce zamieszkania Marszałka Piłsudskiego w Warszawie. Zdjęcie przedstawia pałac od strony parku. Pałacyk ten został zbudowany w 1822 r.

Z okazji imienin Marszałka Józefa Piłsudskiego publikujemy poniżej bardzo ciekawy artykuł, przedstawiający, jak żyje ten Dostojny Solenizant. Redakcja.

Godzina trzecia nad ranem. W Alejach Ujazdowskich cicho, pusto. Gdzieniegdzie palą się jeszcze mdłym światłem latarnie. Raz po raz ulicą przemknie samochód, lub spóźniony przechodzień przesunie się brzegiem chodnika. Na skrzyżowaniu ulic, otulony kożuchem policjant stoi na posterunku. Prócz niego ni żywego ducha. Noc dzierży w swym posiadaniu całe miasto. Światła wszędzie pogaszone. W jednym tylko gmachu świeci się jeszcze. Rząd okien, zasłoniętych żaluzjami, przepuszcza blask palących się lamp. Zbłąkany o tej porze przechodzień może dojrzeć przesuwającą się na tle zasłoniętych okien ciemną sylwetkę, pochyloną nieco, przemierzającą pokój tam i z powrotem. Chwilami postać się zatrzymuje, potem znowu przesuwa się wzdłuż okien.

To Pan Marszałek. Mimo zalecań przybocznego lekarza dra Woyczyńskiego nie — śpi. Mimo spóźnionej pory jeszcze czuwa, rozmyśla, układa plan zajęć na następny dzień, rozważa, snuje w myśli zamierzenia na daleką przyszłość. W tych chwilach samotności, kiedy wszyscy udali się na spoczynek — Pan Marszałek jeszcze pracuje. Dopiero gdy świt zacznie z lekka rysować się nad Belwederem, Pan Marszałek idzie spać. Mimo zmęczenia nie sypia jednak długo. Godzina dziewiąta rano zastaje go już na nogach. Sześć godzin snu uważa za dostateczny wypoczynek. 
 
Po skromnym, lekkim śniadaniu, składającym się zazwyczaj z herbaty i bułeczki, Pan Marszałek odbywa krótki spacer w ogrodzie belwederskim. Często jednak wychodzi zaraz po śniadaniu i wolnym spacerem udaje się z Belwederu do Gł. Inspektoratu Sił Zbrojnych, gdzie do obiadu zajęty jest przyjmowaniem wyższych oficerów odbywaniem konferencji, narad itp. O ile praca, przeciąga się zbyt długo, czy też P. Marszałek czuje się zmęczony, spożywa obiad w Inspektoracie. Godzina 3-cia wpół do czwartej — dalszy ciąg pracy. Znowu konferencje przyjęcia, czasami w GISZ-u, czasami w Belwederze, nadchodzi godzina wieczerzy. Pan Marszałek wraca do Belwederu i w towarzystwie Pani Marszałkowej oraz córeczek spożywa kolację. Podobnie jak obiad, który składa się najwyżej z trzech dań, t. zn. zupy, jakiejś jarzyny i drobiu, oraz herbaty i ciasteczka z serem, lub herbatnika — kolacja jest równie nadzwyczaj skromna. Kawałek zimnego mięsa, chleb i herbata — to cala wieczerza. Jak widać więc, Pani Marszałkowa prowadzi bardzo skromną kuchnię.

Jakkolwiek rozkład dnia Pana Marszałka jest zawsze prawie jednakowy, nigdy nie można ustalić kiedy np. wyjdzie na obiad, tak samo, jak trudno ustalić, kiedy i z kim odbędzie naradę, kiedy przyjmie jakąś delegację. Nie ma w tym względzie żadnego systemu. Nieraz, zupełnie niespodziewanie spotkać można pięknego „Cadillaca“ wiozącego Pana Marszałka na Zamek. Historycznym gościńcem z Belwederu do pl. Zamkowego spieszy Pan Marszałek na konferencję, o której następnie czytamy w prasie suchą wzmiankę: „W dniu dzisiejszym Pan Marszałek przybył na Zamek i odbył dłuższą konferencję z P. Prezydentem Rzeczypospolitej".

O czym mówili dwaj Dostojnicy, nikt nie wie. To tylko wiadomo, że na takich konferencjach zapadają ważne decyzje, decydujące na długi nieraz czas o losach Państwa. Te konferencje na Zamku, to następstwo rozmyślań Pana Marszałka w samotności i rozmów z P. Prezydentem. Dwaj Sternicy nawy państwowej... Żyją w wielkiej przyjaźni, znają się przecie nie od dziś. Zdawać by się mogło, że ich wzajemny stosunek jest niemal koleżeński. A jednak, nie. Mimo wszystko pozostają do siebie w stosunku zupełnie oficjalnym. „Panie Marszałku"! mówi P. Prezydent do Marszałka. „Panie Prezydencie"! mówi P. Marszałek do P. Prezydenta. Poufalszy stosunek łączy Pana Marszałka z Premierem Prystorem, z którym po dziś dzień pozostał na „ty“.

Kiedy Pan Marszałek wypoczywa? Nigdy! Nie można bowiem nazwać wypoczynkiem sześciogodzinnego snu, tak samo, jak nie można wypoczynkiem nazwać jedno, czy dwudniowego wyjazdu do Sulejówka. lub kilkodniowego wyjazdu do Pikiliszek. Nawet w czasie urlopu na Maderze czas poświęcał studiom historycznym i wojennym. Pan Marszałek bowiem to człowiek, który zapomniał, że poza pracą istnieje jeszcze inny świat. A pracy tej, zwłaszcza wojskowej, tak jest oddany, że nieraz nie bierze udziału zebraniach Rady Ministrów. Poza pracą, czy w Belwederze w swym prywatnym gabinecie, czy w GISZ-u, często wyjeżdża do Wilna, do tego ulubionego grodu, z którym łączą go najpiękniejsze wspomnienia młodości, na gry wojenne, potem znowu wraca do znojnej pracy u steru Państwa. Człowiek, który rzucił hasło wyścigu pracy sam stanął w pierwszym szeregu i nie daje się wyprzedzić nikomu.


Światowid. 1932.03, nr 12.

IMIENINY MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO



 
Dnia 18 marca jako w przededniu imienin Marszałka Piłsudskiego odbył się w Warszawie capstrzyk orkiestr stacjonowanych w stolicy. Orkiestry te przeciągały przez miasto wraz z oddziałami, po czym udały się na dziedziniec Belwederu (na zdjęciu), gdzie gen. Osiński przyjął raport.  

 
Garnizon krakowski zebrany na Rynku przed, defiladą w dniu 19 b. m.

Marszałek Piłsudski wedle swojego ostatniego zdjęcia przed wyjazdem do Egiptu.

Tradycyjnym zwyczajem i tego roku uroczyście obchodzono w całej Polsce przypadające na dzień 19 marca imieniny Marsz. Józefa Piłsudskiego. Nie było zapewne ani jednego miasta, czy miasteczka, w którym by obchód ten nie odbył się, zarówno przy współudziale władz wojskowych i cywilnych, jak i szerokich sfer społeczeństwa. Wszędzie uroczystości uświetnione były przeglądem wojsk, przy czym publiczność mogła z pełnym zadowoleniem stwierdzić, że wyszkolenie naszej armii z roku na rok postępuje coraz bardziej i doszło już zarówno w wyćwiczeniu żołnierzy, jak i w zaopatrzeniu armii potrzebnym inwentarzem do tak wysokiego poziomu, że całe nasze społeczeństwo może z ufnością spoglądać w przyszłość, mając pewność, iż w razie potrzeby całość naszego terytorium zabezpieczona jest ponad wszelką wątpliwość. Żywy był również współudział wszelakich organizacji społecznych, pielęgnujących troskliwie i umiejętnie zasadę Przysposobienia Wojskowego, która i w czasie pokoju w najszerszych szeregach wyrabia karność i sprawność. Obok tych głównych obchodów odbyły się wszędzie uroczyste akademie, urządzane przez związki i kulturalne i społeczne, w szerokiej mierze przez organizacje strzeleckie i akademickie, świadcząc, niezbicie o tym, że i młode pokolenie zdaje sobie w całej pełni sprawę z wyjątkowego znaczenia, jakie zarówno w historii, jak i w teraźniejszości naszego życia państwowego i narodowego ma posiać Józefa Piłsudskiego. Ku obecnemu miejscu pobytu p. Marszałka Piłsudskiego, ku Jego chwilowej rezydencji w Heluan w Egipcie szły niezliczone depesze z życzeniami dla Dostojnego Solenizanta.


Światowid. 1932.03, nr 13.
 
 

 MARSZAŁEK PIŁSUDSKI W EGIPCIE

 

 
Ogólny widok słynnego uzdrowiska oazy Heluanu pod Kairem, w którym przebywa obecnie Marszałek
Piłsudski na wywczasach.


Amfilada pokojów apartamentu Marsz. Piłsudskiego w willi „Iola“.
 
Marsz. Piłsudski (1) przed pałacem królewskim Abdine w Kairze w towarzystwie Hassanein-bey’a (2), pierwszego szambelana i wielkiego szambelana Teymur-bey’ a (3). Ostatni na prawo kpt. Lepecki.
 

 Fragment salonu w willi „Iola“ w apartamencie p. Marszałka.
 
Jak już donosiliśmy, Marszałek Piłsudski wyjechał do Egiptu, celem poratowania zdrowia. Za mieszkał on w kuracyjnej miejscowości w Heluanie i to w willi, należącej do Polaka, nazywającej się „Iola“. Przed willą postawiono honorowy posterunek wojskowy, jakkolwiek Marszałek Polski podróżuje incognito. Piękna jest ta willa „Iola“, zbudowana ongi przez egipskiego dostojnika Szanki Paszę. Pomimo, iż ziemię urodzajną trzeba było sprowadzać z daleka na wielbłądach (willa już bowiem leży na pustyni) — ma ona wyjątkowo duży i piękny ogród z ulubionymi przez Arabów sztucznymi grotami. Wielkie trawniki, wspaniałe palmy, nawet rzadkie w Egipcie rozmaite egzotyczne rośliny obok naszych topól i sosen i karłowatych brzóz z dalekiej Północy.

Marszałek czuje się doskonale w tym otoczeniu, nabrał optymizmu i humoru. W trakcie posiłków, spożywanych wspólnie z drem Woyczyńskim, lekarzem przybocznym i kpt. Lepeckim, rozlega się przez cały czas jego śmiech. Marszałek rozwija wówczas swój wspaniały humor, raz po raz padają bon moty, właściwe jemu powiedzonka, trafne, choć sarkastyczne ujmowanie faktów.

Dostojny gość nie tylko mieszka w polskiej willi, ale też cały pobyt urządził sobie po polsku. Zjada te wszystkie „egzotyczne" polskie potrawy, których Egipt nie widział z pewnością od czasu Faraonów, pije herbatę, przywiezioną z Warszawy, zagryza herbatnikami, przywiezionymi ze stolicy. Zaciąga się też dymem papierosów „marszałkowskich“, których dostateczny zapas znajduje się w walizkach.
 
Nie tylko jednak poświęca się dostojny pacjent wypoczynkowi. Pracuje on kilka godzin dziennie, ponieważ zupełnego wypoczynku nie rozumie. Całe kufry książek przybyły razem z nim do Heluanu i Marszałek zamyka się z nimi codziennie na kilka godzin. Jakie dzieło powstanie z tego obcowania Marszałka ze światem książek, to na razie tajemnica.
 
 
Światowid. 1932.03, nr 14.
 
 

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI WRACA DO POLSKI



 
W tych dniach Marszałek Piłsudski rozpoczął drogę powrotną z Egiptu do Polski. Zdjęcie przedstawia p. Marszałka w czasie jego ostatniej wycieczki nad jezioro Birket Karun w Egipcie.
 
 
 Światowid. 1932.04, nr 16.
 
 

 Z PODRÓŻY MARSZ. PIŁSUDSKIEGO

 

 
Wracając z Egiptu, wstąpił Marszałek Piłsudski do Rumunii, gdzie zabawił kilka dni. zdjęcie przedstawia p. Marszałka, żegnającego się na dworcu w Bukareszcie z premierem Jorgą.


Światowid. 1932, nr 17.
 
 

POWRÓT  MARSZ. PIŁSUDSKIEGO

 


Marszałek Piłsudski po wyjściu z pociągu wita się z premierem Prystorem na dworcu warszawskim.

 
Przedstawiciele rządu i wojska zebrani na dworcu warszawskim w dniu 22. kwietnia w celu powitania p. Marszałka Piłsudskiego. Stoją m. in. od prawej pp: gen. Wieniawa-Długoszowski, gen. Sławoj-Składkowski, minister spraw wewnętrznych Pieracki, premier Prystor, wiceminister spraw zagranicznych Beck, szef sztabu głównego gen. Gąsiorowski. Pierwszy od lewej b. marszałek Senatu dr. Szymański, obok inspektor ruchu Schmidt, w pośrodku z odkrytą głową wojewoda Ołpiński.

Pomimo wczesnej pory dworzec główny warszawski natłoczony. Raz po raz przed główne wejście zajeżdża wytworna limuzyna. W sali recepcyjnej zbierają się dygnitarze państwowi i generalicja. — Widać wśród nich charakterystyczną sylwetę gen. Wieniawy-Długoszowskiego i szefa sztabu głównego gen. Gąsiorowskiego. Gen. Sławoj-Składkowski niecierpliwie spogląda na zegarek. — W chwilę po ósmej zjawia się premier Prystor i wita się z innymi członkami rządu. Punktualnie o godz. 8.26 na stację wtacza się pociąg pospieszny ze Lwowa. Potężny parowóz zatrzymuje się. Ze salonki wysiada Marszałek Piłsudski. Jest ubrany w płaszcz podróżny. Rześkim krokiem podchodzi do premiera Prystora i zamienia z nim kilka serdecznych słów. — Co tu u was? — padają pierwsze słowa Marszałka. Promieniujące uśmiechem twarze zgromadzonych są najlepszą odpowiedzią na to pytanie. Widać, że najbliżsi współpracownicy Marszałka cieszą się z powrotu swojego Wodza. Marszałek wygląda bardzo dobrze. — Pobyt w Egipcie i oderwanie się od codziennych nużących zajęć posłużyły mu doskonale. Nawet zeszczuplał trochę. Jeszcze chwila i samochód unosi Marszałka Piłsudskiego do Belwederu.


Światowid. 1932.04, nr 18.


Marszałek Piłsudski na Zamku

 


W tych dniach bawił na Zamku na krótkiej naradzie u p. Prezydenta Rzeczypospolitej Marszałek Józef Piłsudski. Zdjęcie przedstawia p. Marszałka w towarzystwie kpt. Lepeckiego, opuszczającego bramę Zamku.

Światowid. 1932, nr 23.


NA OJCZYZNY ŁONO




Wracają na Ojczyzny łono wszyscy ci, którzy za Polskę i dla Polski walczyli i umierali poza jej granicami. Znajdują się wśród nich prometeusze ducha, genialni poeci i artyści, wielcy myśliciele i wybitni mężowie stanu, a także szara brać żołnierska, którą w walkach o Niepodległość naszą i cudzą dosięgły śmiertelne kule. Do tych ostatnich należał ś. p. płk. Barthel de Weydenthal. Urodził się on w 1893 r. w Bądkowie na Kujawach. Wcześnie poświęca się karierze wojskowej. Jako stypendysta drużyn strzeleckich im. Żółkiewskiego, przyjmuje obywatelstwo austriackie i udaje się do wyższej szkoły artylerii w Mödling pod Wiedniem. Z wybuchem wojny spieszy do szeregów strzeleckich, jako „Borucki". Walczy pod Krzywopłotami, Marcinkowicami i Pisarzową, a później nad Nidą. W 1918 r. zostaje mianowany szefem sztabu 3-ciej bryg. Legionów. W styczniu 1918 r. zostaje wysłany na Ukrainę celem zorganizowania polskiego ruchu wojskowego w tamtych stronach. W dywizji gen. Żeligowskiego, która wtedy formowała się na Kubaniu, zostaje mianowany pułkownikiem. W czasie ewakuacji Odessy, osłaniając odwrót dnia 5 kwietnia 1919 r., otrzymuje śmiertelny postrzał i umiera w dwa dni później. Francuski generał d‘Anzelme, dowódca grupy dywizji, w której znajdował się śp. płk. Weydenthal, pisał o nim, „że męstwo jego jest godne podziwu", wolał bowiem dać się zabić, niż oddać poruczone mu armaty". Część pamięci dzielnego rycerza kresowego, który sterał i oddał życie za lepszą przyszłość narodu!

Fragment konduktu pogrzebowego na Nowym Zjeździe.


Dnia 14. b. m. odbyta się w Warszawie uroczysta eksportacja zwłok śp. pik. Przemysława Barthel de Weydenthala, z dworca wschodniego, dokąd przybyły z Odessy, na dworzec główny, skąd zostały odwiezione do Włocławka. Zostaną one pochowane na cmentarzu w Bątkowie. Śp. płk. Barthel de Weydenthal (powyżej) poległ w 1919 r. w wilkach pod Odessą. — Zdjęcie u góry przedstawia wynoszenie trumny z dworca wschodniego, u dołu Marsz. Piłsudskiego, opuszczającego salon recepcyjny na dworcu głównym po udekorowaniu trumny ze zwłokami śp. Weydenthala orderem „ Virtuti Militari“.


Światowid. 1932, nr 26.


MARSZ. PIŁSUDSKI W WILNIE

 


Dnia 7 b. m. przybył do Wilna Marsz. Piłsudski i wziął udział w święcie 1-go pp. Legionów. Na zdjęciu widzimy go na trybunie na pl. Łukiskim, przyjmującego defiladę.


Światowid. 1932, nr 33.
 
 

PO ZGONIE PANI PREZYDENTOWEJ MOŚCICKIEJ

 


Śp. Michalina Mościcka, żona Prezydenta Rzeczypospolitej, zmarła dnia 18 sierpnia b. r. w Spale.
Pogrzeb Jej odbył się dnia 20-go b. m. w Warszawie.


Marszałek Piłsudski podczas nabożeństwa żałobnego w Katedrze. Pierwszy po lewej prezes Rady Ministrów, p. Prystor.


P. Prezydent Rzplitej przed Katedrą św. Jana w Warszawie, na chwilę przed wyruszeniem konduktu na cmentarz.

Są zgony, które wstrząsają, zgony, które budzą chwilę poważnej zadumy, zgony, na które reagujemy minutą milczenia i są zgony, którym towarzyszy głębokie wzruszenie serc i żal bezmierny. Taki żal wywołał cichy, niespodziewany dla szerszego ogółu zgon ś. p. Michaliny Mościckiej, małżonki pana Prezydenta Rzeczypospolitej, jednej z wielkich świetlanych postaci kobiecych Polski niepodległej, zgasłej dn. 18 b. m. w Spale. S. p. Prezydentowa Michalina Mościcka, z domu Czyżewska, urodzona w 1872 r. w ziemi płockiej, po ukończeniu. gimnazjum w Płocku i uzyskaniu patentu nauczycielskiego, zamierzała poświęcić się temu zawodowi. Jednak, poślubiwszy w 1892 r. absolwenta politechniki ryskiej, Ignacego Mościckiego, wkrótce po ślubie zmuszona była wyjechać razem z nim zagranicę, wskutek prześladowań Jej małżonka przez władze rosyjskie za udział Jego w ruchu niepodległościowym. W początkowo ciężkiej walce o byt, w Londynie i Fryburgu, pani Mościcka stworzyła ukochanemu swemu mężowi pełne ciepła i serdeczności ognisko rodzinne i była pełną zrozumienia powiernicą Jego pomysłów i projektów wynalazczych. Jako gorąca patriotka, oddana całym sercem idei niepodległości, brała również, wraz ze swym małżonkiem, żywy udział w ruchu intelektualnym i organizacyjnym emigracji polskiej.

Po przeniesieniu się do Lwowa, wzięła pani Mościcka gorący udział w życiu społecznym i dzięki bogatemu doświadczeniu, zdobytemu zagranicą i wybitnej umiejętności organizacyjnej, odegrała wielką rolę w życiu organizacji i stowarzyszeń o zadaniach obywatelskich i humanitarnych. Wyrazem uznania i popularności było powołanie Jej w skład rady miasta Lwowa. Szczególne zasługi położyła pani Mościcka w dziedzinie pracy obywatelskiej kobiet. Przez dłuższy czas była przewodniczącą Ligi Kobiet we Lwowie, poświęcając od chwili wybuchu wojny światowej swe siły i energię w sprawie legionów, pracując z zapałem i oddaniem w okresie ich organizowania, a następnie przez cały czas ich istnienia. Entuzjastka idei niepodległościowej czuła się dumną, że oddała na służbę tej idei nie tylko pracę i trud osobisty, lecz także to, co miała najdroższego: dwóch swoich starszych synów, którzy na pierwszy zew pospieszyli pod sztandar legionowy. Piękną kartę w życiu i działalności ś. p. Prezydentowej Mościckiej stanowi również Jej udział w pamiętnym okresie obrony Lwowa w roku 1918/19. Jedyna Jej córka Helena, jedna z pierwszych, stanęła w szeregach Ochotniczej Legii Kobiet, pani Mościcka zaś pracowała w organizacjach kobiecych, działających obecnie na terenie Lwowa.

Jako małżonka Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, kierowała ś. p. Mościcka całym szeregiem doniosłych akcji obywatelskich, wykazując w każdej dziedzinie pracy publicznej niewyczerpany zasób energii, ofiarności, serca i rozumu. Zorganizowała wielką i owocną w skutkach akcję pomocy dla ofiar olbrzymiej powodzi, która latem 1927 r. nawiedziła Małopolskę i stanęła na czele utworzonego w tym celu w Warszawie Centralnego Komitetu Społecznego Pomocy Ofiarom Powodzi. Zorganizowana przez nią pomoc wydała rezultaty bardzo poważne. Poza doraźną pomocą finansową i gospodarczą, akcja ta objęła pomoc dla powodzian w formie dostarczania im żywności, odzieży, oraz dachu nad głową, jak również opiekę sanitarną i opiekę nad dziećmi, których dożywianie stało się jednym z głównych zadań Komitetu.

Zorganizowawszy cały aparat tej akcji, ś. p. Prezydentowa Mościcka udała się osobiście na czele specjalnej delegacji do najbardziej dotkniętych miejscowości. Gdy zaś nadszedł moment likwidowania tej organizacji, ś. p. Prezydentowa Mościcka zainicjowała w ramach tamtej inną, niemniej doniosłą akcję: utworzenia z pozostałych funduszów „Ośrodków zdrowia i opieki społecznej" na terenach popowodziowych, która to akcja rozszerzyła się stopniowo na cale państwo i nabrała charakteru ogólnospołecznego. W ten sposób powstało piękne dzieło, jako trwały pomnik akcji pomocy powodzianom, związany nierozerwalnie z nazwiskiem ś. p. Michaliny Mościckiej, jako jego inicjatorki i twórczyni. Gdy odeszła — towarzyszy Jej szczery żal całego społeczeństwa, a pamięć o Niej pozostanie na długo w sercach naszych.


Duchowieństwo otwierające orszak żałobny. W po środku ks. biskup połowy Gall, po prawej biskup częstochowski ks. Kubina, po lewej biskup pelpliński ks. Okoniewski.


W pogrzebie S. p. Michaliny Mościckiej wzięły udział nieprzebrane tłumy publiczności  (na zdjęciu), które w żałobnym skupieniu odprowadziły na miejsce wiecznego spoczynku Pierwszą Panią Rzeczypospolitej.


 Przeniesienie trumny do grobowca na cmentarzu Powązkowskim.


Światowid. 1932, nr 35.

 

POWRÓT MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO DO WARSZAWY




W tych dniach powrócił z wczasów na Wileńszczyźnie do Warszawy Marszałek Piłsudski w towarzystwie swoich dwóch córeczek Wandzi i Jagódki. P. Marszałka powitali na dworcu wileńskim przedstawiciele władz cywilnych i wojskowych. Zdjęcie nasze przedstawia Marszałka Piłsudskiego, siedzącego w aucie ze swymi córeczkami i żegnającego się ze szefem sztabu głównego gen. Gąsiorowskim.


Światowid. 1932, nr 36.


KOMISARZ LIGI NARODÓW W GDAŃSKU U P. MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




Na opróżnione przez śmierć śp. Markiza Graviny stanowisko Wysokiego Komisarza Ligi Narodów w wolnym mieście Gdańsku, które szczególnie w obecnej chwili ma bardzo ważne znaczenie nie tylko dla stosunków polsko-gdańskich, ale i dla całej polityki międzynarodowej, powołany został — na razie tymczasowo — Duńczyk p. Helmar Rosting. W tych dniach bawił on w Warszawie, by złożyć oficjalne wizyty. — W Belwederze przedstawił się p. Marszałkowi Piłsudskiemu, do którego przybył w towarzystwie wicemin. spraw zagr. p. Becka. Nasz fotograf uchwycił moment, kiedy p. Marszałek Piłsudski żegna p. Wys. Kom. Hełmara Rostinga, (drugi od lewej), po zakończeniu jego wizyty w Belwederze.


Światowid. 1932, nr 45.


W DNIU ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI 




Dnia 11-go listopada, jako w dniu Święta Niepodległości, Marszałek Piłsudski przyjął przed pomnikiem Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie defiladę wojsk, która wypadła imponująco.


ŚWIĘĆ SIĘ DNIU NIEPODLEGŁOŚCI




Marszałek Piłsudski na czele generalicji udaje się na honorową trybunę przed pomnikiem ks.
Józefa Poniatowskiego. aby przyjąć defiladę garnizonu warszawskiego. Obok p. Marszałka
(po prawej), gen. Fabrycy, na koniu gen. Jarnuszkiewicz.


Przez Krakowskie Przedmieście przeciskał się starszy, siwiejący człowiek. Musiał pracować dobrze łokciami, żeby dostać sią na ulicę Królewską. Cała bowiem jezdnia była zalana tłumem łudzi. Ale Marcin Biedrawa był silny, więc dał sobie jakoś rady i przecisnął się aż do kordonu policyjnego. Ale tu zatrzymano go bezapelacyjnie. — Panie, gdzie się pan pcha, czy ma pan bilet! — Jaki tam bilet, chciałem zobaczyć paradę. — Bez biletu pana nie puścimy. — Panie, ja jestem stary żołnierz, przyjechałem tu specjalnie ze Skierniewic, aby zobaczyć, jak wyglądają, niby nasi... — Bardzo żałuję, ale bez biletu nie puszczę. W tej chwili do rozmowy wmieszał się ktoś trzeci. Jakiś wysoki, stateczny pan w bobrowym futrze. — Mam jeden bilet zbyteczny, mogę panu służyć. To mówiąc starszy pan wręczył Biedrawie czerwoną karteczkę. — Dziękuję bardzo. I Biedrawa dumnie, z sękatą lagą w ręku wszedł na Plac Marsz. Piłsudskiego. Tu okiem znawcy, uśmiechając się chytrze, rzucił okiem na zebrane
wojsko, na piechotę i na kawalerię. — He, he... zaśmiał się złośliwie, musicie wy tu dawno czekać, bo tak zawsze w wojsku bywa, że jak defilada o 10-tej,- to pobudka o 4-tej. Małom się to sam naczekał?

I Biedrawie przypomniały się różne defilady. Np. ta przed Boreowiczem. Czekali wtedy na niego pełne pięć godzin, a deszcz lał jak z cebra, a bractwo się bało, że strach, bo ten Boreowicz, to był pies. Albo pod Portogruaro na italskim froncie. Zapowiedziano przyjazd najjaśniejszego pana na 7-mą rano. Dowództwo armii dało rozkaz, aby dywizja stawiła się na miejscu o 5-tej rano. — W brygadzie dla wszelkiej pewności przygotowano wszystko do wymarszu na 4-tą rano, w pułku na 3-cią rano, a po kompaniach budzili już zaraz po 1-szej. No i co powiecie, cesarz przyjechał dopiero o godz. 11-tej. Młodziutki był i na gębie całkiem przystojny. Biedrawa, jako posiadacz kilku medali, stał w szeregu tych, którzy mieli być przedstawieni cesarzowi. Wypucował więc buty, co się zowie, zatknął świerkową gałązkę za czapkę i po raz setny powtarzał w myśli, co ma odpowiedzieć cesarzowi. Nareszcie muzyka zagrała „Hymn ludów“... no i przed frontem ukazał się niby... ten Karol.

Zatrzymywał się przed każdym żołnierzem i słuchał meldunków. Nareszcie stanął przed Biedrawą. Odsalutował. A Biedrawa wyciągnięty jak struna, wyrecytował: — Najjaśniejszy panie, infanterysta Biedraw z 56 pułku piechoty, melduje się posłusznie. — Gdzie byliście ranni? — zapytał cesarz. — Pod Kraśnikiem, najjaśniejszy panie. To wszystko sobie Biedrawa przypomniał, kiedy patrzył na wojsko, zebrane na PI. Marsz. Piłsudskiego, na łopoczące biało-czerwone sztandary i na roześmiane twarze ludzkie. Wojsko podobało mu się, a wyglądało dziarsko, że hej!... — Całkiem dobrze wyglądają — mruczał do siebie, ale zobaczymy, jak to będzie, niby z giewergrifami? W tej chwili muzyka zagrała „Jeszcze Polska...“ — Baczność! Prezentuj broń! — rozległa się komenda. Biedrawa zdjął kapelusz i wyprężył się. Potężne dźwięki hymnu narodowego rozbrzmiewały, niby dzwon radości i wesela. Tymczasem od strony Wierzbowej zajechało auto. Wysiadł z niego jakiś generał z siwymi, zwisającymi wąsami, w maciejówce na głowie, Biedrawa poznał go w mig:. — To przecież Marszałek Piłsudski. Marszałek przyjął raport i na czele generalicji podszedł ku trybunom, witany entuzjastycznymi okrzykami. Zaraz potem padły nowe słowa komendy i czworoboki zaczęły rozwijać się w długą linię. Znowu zagrała muzyka, ale tym razem marsza. Na trybunie stał Marszałek Piłsudski, a przed nim defilowała armia. Biedrawa patrzył na to wszystko okiem fachowca. Przecież znał się na tym, bo przeszedł uczciwy abrichtunek i dosłużył się nawet szarży kaprala i to w polskim wojsku, kiedy w 1920 r. zgłosił się na ochotnika i pod Indurą na Litwie wziął do niewoli cały patrol bolszewików i został ranny w obie nogi. Dali mu za to Krzyż Walecznych. Więc wzbierało jego serce radością, gdy patrzał, jak to polskie wojsko maszeruje, lepiej od austriackiego.

— Psiakrew, ale dobrze idą, jak na mustrze. Kiedy ukazali się ułani i entuzjazm ogarnął publiczność, Biedrawa nie bił brawa. Odezwał się w nim stary antagonizm infanterysty, który z zawiścią patrzył na tych, którzy jechali na koniu. Ale zaraz rozkrochmalił się. — Wspaniałe konie, nie ma jak to nasze ulany! Znowu wysunęła się nowa kolumna. Zastukały ciężko armaty. Biedrawa ścisnął palicę w ręku i przyjaźnie kiwał głową. Z artylerią zawsze trzymał sztamę, bo to dobre wojsko, piechotą umieją chodzić. I raz tylko jakby coś ukłuło w serce Biedrawę; oto chcąc lepiej widzieć, przypadkiem popchnął jakiegoś młodzika, ten mu zaś odpowiedział: — Nie pchajcie się stary. — Stary, on stary? Zwiesił Biedrawa głowę, a potem odszedł zrazu smutny, jakby niepotrzebny nikomu. Ale już za chwilę rozpogodził się. To trudno, ja już stary, ale dzięki Bogu, już są młodzi, jest już komu zostawić tę Polskę naszą kochaną... I Biedrawa uśmiechnął się od ucha do ucha...
Kum.

Światowid. 1932, nr 47.


POWRÓT MARSZ. PIŁSUDSKIEGO Z WILNA 




Dnia 5 bm. powrócił z Wilna po kilkutygodniowym pobycie tamże, Marsz. Piłsudski, witany na dworcu warszawskim przez grono dostojników cywilnych i wojskowych. Na zdjęcia Marsz. Piłsudski po wyjściu z wagonu. Obok niego (po lewej) min. Spraw. Wewnętrznych Pieracki i min. Spraw. Zagrań. Beck, (po prawej) gen. Składkowski i płk. dr. Woyczyński, lekarz przyboczny Marszałka.


Światowid. 1933, nr 3.


IMIENINY MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO




Dzień Imienin Marszałka Józefa Piłsudskiego będzie obchodzony w całym kraju. Kulminacyjnym punktem uroczystości warszawskich będzie rewia wojskowa i hołd w Belwederze. Na zdjęciu Marszałek Piłsudski, siedzący na fotelu przed swoim biurkiem w Belwederze.


Kpt. MIECZYSŁAW B. LEPECKI

JAK MARSZ. PIŁSUDSKI SPĘDZAŁ IMIENINY




Dzień św. Józefa w ubiegłym roku zastał Marszalka Piłsudskiego w Helouanie w Egipcie. Na zdjęciu Marszałek Piłsudski, przechadzający się po ogrodzie w dniu Swoich Imienin w Helouanie.


W roku 1931 w marcu bawił Marszałek Piłsudski na wyspie Maderze. Na zdjęciu Funchal, stolica tej wyspy, w kole flaga polska ze statku „Niemen", który zawinął na Maderę w drodze z Ameryki południowej do Polski.


Na Maderę w dniu Imienin Marszałka Piłsudskiego popłynęło w r. 1931 dziesiątki tysięcy
listów. Na zdjęciu płk. Woyczyński segregujący pocztę.

Marszałek Piłsudski zwykł mawiać, że w czasach dzieciństwa nie miał właściwie nigdy imienin, gdyż całą uwagę pochłaniała w tym dniu osoba jego ojca, również Józefa. Przy takim zbiegu okoliczności, „koniunktura" na imieniny małego Ziuka była bardzo kiepska. Wszystko w tym dniu przygotowywało się pod znakiem Józefa-ojca, a nie syna. Pamięć o tym Marszałek Piłsudski zachował dotychczas i nawet niedawno przytoczył to w rozmowie, dodając, że dla jego córek, Wandzi i Jagody, rok dzieli się właściwie na cztery okresy: imieniny jego, matki i ich dwóch. Jako uczeń gimnazjum Józef Piłsudski spędzał swoje imieniny zwykle poza Zułowem, gdyż przypadały one w czasie szkolnym. Był to okres życia, w którym dla niego, tak jak dzisiaj dla jego córek, miały olbrzymie znaczenie podarunki, otrzymywane od rodziców, czy też krewnych. Ziuk Piłsudski był wprawdzie chłopcem niezwykłym ze swoim zamknięciem, małomównością i poważnym patrzeniem na świat, nie na tyle jednak różnił się od rówieśników, aby nie marzyć o radosnej perspektywie otrzymania zegarka, strzelby, czy też ciekawej książki.

Lata dziecinne i młodzieńcze urwały się nagle. Było ich, tych lat sielskich-anielskich, bardzo niewiele. Zaledwie poczuł ich za sobą dziewiętnaście, gdy w życie jego wtargnęły rosyjskie władze carskie. W miesiąc po imieninach w roku 1887 zjawili się na progu jego mieszkania żandarmi i powlekli z sobą, aby nie zwrócić wcześniej, aż za lat pięć. Młody Ziuk, który tylko dlatego szczycił się już wówczas wąsikami, gdyż zawsze miał skłonność do bujnego zarostu, odbył drogę krzyżową wielu pokoleń Polski porozbiorowej. Piechotą i w kibitce (kolei jeszcze wówczas nie było) przemierzył trzy czwarte Europy i pół Azji, aby wreszcie znaleźć się na miejscu zesłania. Imieniny w roku 1888 spędził w Kireńsku, małej mieścinie sybirskiej, leżącej nad rzeką Leną, w odległości tysiąca wiorst od gubernialnego miasta Irkucka. Nie były to imieniny wesołe. Właściwie nie było ich wcale. Dzień ten zaznaczył się jeszcze smutniej od codziennych dni zesłańczych. Młody Piłsudski przypominał sobie na pewno dawne rocznice, spędzone w Wilnie, czy Zułowie, życzenia rodziców, braci, siostry... Nostalgia, ta nieodstępna towarzyszka wygnańca, musiała w dwójnasób boleśnie przypominać o swojej obecności i w dwójnasób boleśnie ranić wrażliwe, romantyczne serce Piłsudskiego.

Jeszcze cztery razy obchodził dzisiejszy Marszałek imieniny na Sybirze. W roku 1889 w Kireńsku, w latach zaś 1800, 1891 i 1892 w Tunce, miejscowości położonej na południe od jeziora Bajkalskiego, nad rzeką Tunką, przy jej ujściu do Irkutu (dopływ rzeki Angary). Na pewno jednak nie były one już tak ciężkie, jak pierwsze, spędzone pod obcym niebem. Czas, który wprawdzie nostalgii zgładzić nie jest w stanie, zabliźnia jednak jej rany skutecznie. Imieniny na Sybirze musiał Józef Piłsudski odczuwać niemile, ale co powiedzieć dopiero o uczuciach, doświadczanych w tych dniach w jego domu rodzinnym. Syn ukochany gdzieś daleko, w śniegach... Dla rodziców Ziuka był to czas szczególnie bolesnej żałoby. 1 tylko duma, która wzbierała w sercach na myśl, że ich dziecko cierpi dla ojczyzny, była balsamem, kojącym ich zbolałe dusze. Potem począł się nizać różaniec imienin mniej bolesnych. Piłsudski rzadko je spędzał na łonie rodziny. Jest bardzo ruchliwy, wciąż przemierza Polskę, z końca w koniec i nie ma czasu na zabawy. Dnie te przypadają mu też często na obczyźnie. W Anglii, we Francji, to znowu w Szwajcarii, w Japonii... Dzisiaj nie sposób byłoby ułożyć je porządnie, jedne po drugich. Teraz właśnie mijają już sześćdziesiąte szóste. W okresie życia konspiracyjnego mijały różnie. Raz hucznie z zabawą, to znowu bez echa, a może nawet trafiały się i takie, o których nikt nie pamiętał. Wśród nich głębokim cieniem padły imieniny w, roku 1900. Był to czas, gdy Józef Piłsudski dostał się znowu w ręce władz carskich. Z trudem, przy olbrzymim wysiłku organizacji bojowej, udało mu się oszukać czujność dozorców i ku wstydowi butnej i zarozumiałej żandarmerii, uciec zagranicę.

Już od czasów powstania Związku Walki Czynnej, a w szczególności Związku Strzeleckiego, imieniny Józefa Piłsudskiego stają się z wolna pewnego rodzaju demonstracją. Zwolennicy jego poczynają, na razie niewątpliwie podświadomie, wiązać je z uroczystościami narodowymi. Obchód imienin Józefa Piłsudskiego stawał się obchodem niepodległościowym. Jego imię było związane tak mocnymi nićmi z wszelką akcją budowniczą, że okrzyk: „niech żyje Piłsudski!" brzmiał jak synonim okrzyku: „niech żyje niepodległość!". I nawet ten okrzyk rozumiały władze zaborcze, które w czasach wojny światowej patrzały na jego działalność nieufnie i podejrzliwie. Nie przeszkadzało to jednak patriotom urządzać już wówczas uroczystych obchodów imieninowych. W wielu miejscowościach, gdzie przytłamszone przez okupantów publiczne życie polskie ledwie tliło, obecność na obchodzie imienin Komendanta była niekiedy jedynym sposobem wyrażenia swoich uczuć narodowych. Już z owego czasu datuje się u dzisiejszego Marszałka Piłsudskiego niechęć do brania udziału w tych wszystkich uroczystościach, które na jego cześć jego zwolennicy w dniu dziewiętnastego marca zwykli urządzać. Niechęć ta jest zupełnie usprawiedliwiona, w człowieku tak skromnym, jakim w życiu prywatnym jest Józef Piłsudski. Czyż bowiem może być miło słuchać nieprzeliczonych mów pochwalnych, wygłaszanych wprost w oczy?... Pochlebstwo nie ma dostępu do kryształowej duszy Komendanta, nie sprawia mu zadowolenia, to też i udział w obchodach bierze tylko bardzo rzadko.

Do różańca bolesnych rocznic imieninowych, obok rocznic sybirskich i więziennych, należy dodać jeszcze rocznicę z roku 1918. Spędził ją Józef Piłsudski po raz ostatni w więzieniu. Teraz w więzieniu innego zaborcy — Prusaka. Był to czas, gdy Legiony odmówiły na jego rozkaz złożenia przysięgi na wierność państwom sprzymierzonym. Otoczone wokoło przez wojska niemieckie, pozbawione amunicji i sprzętu wojennego, zdane na łaskę i niełaskę, rzuciły zuchwale rękawice w twarz dwom cesarstwom, które w owym czasie stanowiły jeszcze prawdziwą potęgę. Z najdumniejszą pieśnią świata na ustach, z okrzykami, które zaborcy rozumieli, jak: „niech żyje niepodległość", a które brzmiały: „niech żyje Józef Piłsudski", poszły w ciężką niewolę. Dolę ich podzielił wódz. Dziewiętnasty marca 1918 roku zastał go w więzieniu. Wywieziono go wówczas wraz z Kazimierzem Sosnkowskim w głąb Niemiec, do Magdeburga. I tutaj właśnie, w odosobnieniu, bez wiadomości z kraju i ze świata, w niepewności o losach Polski i swoich żołnierzy, spędzi! Józef Piłsudski może właśnie najsmutniejsze imieniny swego życia. A teraz lala niepodległości: radość, entuzjazm, uniesienie... W twardej służbie mijają lata 1919, 1920, 1921, 1922. Imieniny Marszałka Piłsudskiego uzyskały trwałą tradycję. Stały się niepisanym świętem narodowym. Bierze w nich udział cały naród. W kościołach rozbrzmiewają w tym dniu modlitwy, przyłączają się do nich cerkwie, kirchy, bożnice i kenasy.

Jak każda wielkość, ma Piłsudski nieprzyjaciół i zawistnych. Czasu wojny z Rosją siedzą oni cicho. Boją się. Ale gdy tylko wszelkie niebezpieczeństwo minęło, skrzykują się z całej Polski i śpiesznie mobilizują przeciw niemu. Niezadowoleńcy, zawistni, krzykacze, łapownicy, no i wszelka reakcja społeczna wychodzi wprost ze skóry, aby Józefa Piłsudskiego ugryźć. Chociażby w pośladkę, ale ugryźć. Imieniny w roku 1923 zastają Marszałka Piłsudskiego pełnego j goryczy dla niewdzięczności społeczeństwa, dla jego rozwiązłości politycznej i głupoty. W Polsce rządzi Mateusz Bigda. Jeszcze jednak w Belwederze nie wystygło miejsce po Józefie Piłsudskim, gdy w kraju poczyna rosnąć niezadowolenie i ferment przeciw porządkowi rzeczy, który przecież w rzeczywistości nie był odzwierciedleniem stanu dusz i nastrojów narodu. Żywioły, które Polskę wraz z Piłsudskim dźwigały z nicości, poczęły spoglądać po sobie i myśleć o konfederacji. Znajduje to swój wyraz w uroczystościach imieninowych. Szczupłe ściany dworku sulejowskiego pękają wprost w dniu dziewiętnastym marca roku 1924. Przyjeżdżają ludzie zewsząd, wiedząc z góry, że nie dostaną się nie tylko do wnętrza dworku, ale kto wie czy znajdą piędź miejsca w ogrodzie. Nic to jednak nic znaczy, tłumy płyną, zahipnotyzowane wspaniałą postacią Marszałka. Mija rok 1925 i oto jesteśmy w przededniu wielkich przemian w Polsce.

Imieniny w roku 1926 były bardzo znamienne. — Kilka tysięcy oficerów z garnizonów najbliższych Warszawy udało się w tym dniu do Sulejówka, aby zapewnić o swoim przywiązaniu wodza, który poprowadził ich do pierwszej w historii polskiej od trzystu lal zwycięskiej wojny. Gdy Marszałek Piłsudski wyszedł do tego tłumu i spojrzał mu w oczy, wyczytał w nich wierność żołnierską. Dzień tych imienin na pewno nie był tak tak gorzki, jak w dwóch latach poprzednich. Drugi okres rządów Marszałka Piłsudskiego w Polsce zaznaczył się w uroczystościach imieninowych wspaniałością i powszechnością. Jak w pierwszych latach niepodległości, tak i teraz dzień ten dał okazję szerokim rzeszom społeczeństwa wykazać swoje przywiązanie i swoją wdzięczność dla człowieka, którego wysiłkom i pracy zawdzięczamy dzisiejsze nasze granice. Lata: 1927, 1928, 1929 i 1930 są świadkami olbrzymiej popularności Marszałka. Tenże jednak uchyla się w miarę możności od uczestniczenia w obchodach i dzień dziewiętnastego marca spędza w gronie najbliższej rodziny. Ostatnie dwie rocznice imieninowe spędził poza krajem. W roku 1931 na wyspie Maderze, w Funchalu; w roku zaś 1932 — w Egipcie, w Helouanie. Nie oznacza to bynajmniej, aby kraj w dniach tych nie składał mu zasłużonego hołdu. W roku 1931 hołd ten przybrał formę niezwykłą, która, być może, zdarzyła się w historii po raz pierwszy. Oto olbrzymie masy ludności postanowiły wysłać na daleką Maderę życzenia Marszałkowi pocztą. Efekt tego był olbrzymi. — Do cichej willi „Quinta Bittencourt" w Funchalu napłynęło kilka milionów kart pocztowych i listów. Wątpię, aby kiedykolwiek istniał na świecie człowiek, który by otrzymał życzenia w liczbie podobnie astronomicznej.

Tak się złożyło, że w roku 1931 znajdowałem się również w Funchalu i byłem jedynym Polakiem, obok dra Marcina Woyczyńskiego, który w dniu tym składał Marszalkowi Piłsudskiemu życzenia osobiście. Przyszedłem tego dnia do Quinto Bittencourt rano. Pomimo wczesnej godziny zastałem już dra Woyczyńskiego zagrzebanego po same uszy w stosach poczty imieninowej, którą starał się jakoś posegregować, wyławiając z powodzi życzeń listy zwykle. Po chwili wszedł Marszalek Piłsudski. Panie Marszałku — odezwałem się — składam posłusznie najlepsze życzenia. Marszałek spojrzał na mnie przyjaźnie. — Dziękuję ci, dziecko — rzeki. Zaledwie zdążyliśmy wypić herbatę, gdy zadźwięczał u furty ogrodowej dzwonek. To przybywał gubernator wyspy, p. Almeida Cabaco. Złożył on Marszałkowi życzenia w imieniu rządu i swoim. Ponadto, prezydent Portugalii gen. Carmoua nadesłał telegram z życzeniami własnymi. Imieniny spędzone na Maderze były pierwszymi od kilkunastu lat imieninami, spędzonymi w spokoju i ciszy. Marszalek Piłsudski mówił o tym nieukrywanym zadowoleniu. Wyobrażam sobie, jak musiał czuć się zadowolony w atmosferze swobodnej, bez sytuacji przymusowych, jakich w kraju dzień ten zawsze, pomimo unikań, dostarczał mu. W trzy dni po tem święcie rodzinnym, dnia 22 marca, opuścił Marszałek Piłsudski wyspę na polskim okręcie wojennym „Wicher", który przybył tutaj po niego.

W roku ubiegłym przypadł dzień imieninowy, jak to już zaznaczyłem wyżej, w Egipcie. Tam jednak, w przeciwieństwie do Madery, istnieje wprawdzie niewielka, ale w każdym bądź razie istnieje kolonia polska, a więc w dniu dziewiętnastym marca nie miał Marszałek Piłsudski takiego idealnego spokoju, jak w Funchalu. Już z samego rana zjawili się w pensjonacie „Jola", w którym mieszkaliśmy, urzędnicy poselstwa polskiego z Kairu. Marszalek Piłsudski ich przyjął, gawędząc z nimi przeszło pół godziny. Gorzej powiodło się przedstawicielom kolonii polskiej i miejscowej władzy egipskiej. Zarówno rodacy, jak i mamur, czyli starosta heluański, musieli zadowolić się jedynie wpisaniem do specjalnie w tym celu wyłożonej książki. Resztę dnia spędził Marszałek Piłsudski samotnie, czytając i przysłuchując się muzyce gramofonowej, zdając, się w zupełności na mój „gust" w doborze płyt. Miasto Ilelouan wzięło żywy udział w dniu imienin Marszalka. A więc na szeregu gmachów wywieszono chorągwie o barwach polskich, to samo zrobili księża katoliccy na kościołach, a paru sympatyków Polski — nawet na domach prywatnych. Nad willą „Jola" powiewał również czerwonobiały znak, obok zielonej chorągwi proroka z białym półksiężycem i takimi gwiazdami. Aczkolwiek rok 1932 był już drugim z kolei. który Marszałek Piłsudski spędzał poza krajem, w Polsce dzień ten był świętowany po dawnemu. Iluminacje, pochody i akademie urządzano jak Polska szeroka, dając ten wyraz swoim nastrojom. Dzisiaj obchodzimy sześćdziesiąte szóste imieniny Komendanta. Gdy się zważy, że Hindenburg obchodził już osiem dziesiąt pięć rocznic swoich urodzin i jest pomimo tego pełen energii, serca nasze napełnia radość, że Marszałek Piłsudski jest jeszcze lak młody i że tak wiele może jeszcze z siebie ofiarować.


Światowid. 1933.03.18, nr 12.


WIELKI DZIEŃ WILNA



Ogólny widok Wilna.

Inspektor armii gen. Dąb-Biernacki dokonuje przeglądu oddziałów przed rewią — Za nim na białym koniu oswobodzicieli Wilna płk. Belina-Prażmowski.
Groźne pomruki idące ku nam od naszego zachodniego sąsiada, hitlerowskie plany okrążenia Polski, napływające wiadomości o zbrojeniach się Niemiec i tajnych fortyfikacjach w Prusiech Wschodnich, przygotowywanych skrzętnie przy pomocy „batalionów robotniczych", do ataku na Polskę — wszystko to zbiegło się z 14-leciem odzyskania, miasta — jednego z najdroższych sercu Polaka — zdobycia przez armię polską Wilna. I kiedy wzdłuż całego pogranicza Prus Wschodnich, opętane rewizjonistycznym szałem bojówki hitlerowskie, usiłowały prowokować majestat i powagę Rzplitej, kiedy w prasie niemieckiej wrzało od wściekłych ataków na Polskę, wtedy do Wilna zjechał Marszałek Piłsudski.

Miasto przystroiło się na gody rocznicy swego oswobodzenia odświętnie. Miasto gorzało od iluminacyjnych świateł, ponad którymi wystrzelały w niebo płonąca ogniami góra Trzech Krzyży i korona katedralnej wieży, jaśniejąca rubinami i brylantami czerwono-białych lampek. Ludność, rozumiejąc doniosłość manifestacji, wystąpiła tłumnie, godnie i odświętnie na ulice. Ulica Mickiewicza i Plac Łukijski przybrały wygląd wojennego obozu. Na dzień 20 kwietnia spłynęły do Wilna pułki z Mołodeczna, Nidy, Białegostoku, Grodna, Grajewa, Nowej Wilejki — przybył także 1 p. szwoleżerów im. Józefa Piłsudskiego z Warszawy.

U wylotu ul. Ofiarnej ustawiono honorową trybunę, na której stanął Marszałek Józef Piłsudski, w otoczeniu członków rządu. Na placu w miejscu stracenia Powstańców z roku 1863, przed ołtarzem polowym odprawił uroczyste nabożeństwo ks. biskup polowy Gawlina. Obok p. Marszałka wzięła udział w uroczystościach p. Marszałkowa Piłsudska z obiema córkami.

Po nabożeństwie ruszyła pod dowództwem gen. Skwarczyńskiego chluba i potężna gwarancja całości Rzeczypospolitej — armia Polska do defilady przed p. Marszałkiem i reprezentantami rządu. Za płk. Beliną-Prażmowskim, obecnym wojewodą lwowskim, który wiódł pułki kawalerii, jakie przed 14 laty wkroczyły do Wilna, płynęły zbrojne szeregi, manifestujące gotowość każdej chwili odparcia ataku na całość naszych granic, z jakiejkolwiek by strony ten atak przyszedł. Nad miastem krążyły żurawie samolotów wojskowych. Wrażenie uroczystości wileńskich było głębokie. Powszechną uwagę skupiła wokół siebie rześka i czerstwa postać Marszałka Piłsudskiego, który przybył z Warszawy do ukochanego Wilna, by swą obecnością nadać specjalnego charakteru uroczystościom.

Na tle rewizjonistycznej propagandy Niemiec, na tle niepoczytalnych hitlerowskich odruchów i niektórych wystąpień litewskich, uroczystości wileńskie urastają do rozmiarów symbolu. Świadczą one o stanowisku narodu i rządu wobec gróźb, kierowanych przeciw całości państwa, świadczą o niezłomnej woli odparcia wszelkich zakusów na granice Rzeczypospolitej. Wilno — drogocenny klejnot korony Rzeczypospolitej — miasto bohaterskie i miasto bohaterów, powagą swych manifestacji 14-lecia oswobodzenia świadczyło wymownie, że gotowi jesteśmy w chwili każdego niebezpieczeństwa zdobyć się na zdecydowany, męski, bohaterski czyn. A gwarancją tego czynu jest armia polska.
W. Db.

85-ty pułk piechoty, defilujący przed Marszalkiem Piłsudskim.
Grupa dostojników podczas Mszy polowej. W pierwszym rzędzie od lewej: pp. woj. Jaszczołt, premier
Pry stor, gen. Przewłocki i gen. Orlicz-Dreszer. — W drugim rzędzie czwarta od lewej p. Marszałkowa
Piłsudska z córkami Jagódką i Wandzią.
Marszalek Piłsudski po defiladzie w rozmowie z gen. Dąb-Biernackim, gen. Przewłockim i gen. Litwinowiczem. Obok p. Marszałkowa Piłsudska z córkami.


Światowid. 1933.04.29, nr 18.


6-go Sierpnia



Marszałek Józef Piłsudski w towarzystwie swojej bratowej Adamowej i córeczki Jagódki w czasie swego pobytu w Wilnie.
Jak zawrotne jest tempo naszego życia! Przecież to już 19 lat... Dziewiętnaście lat mija od owego historycznego 6 sierpnia 1914 r., gdy z krakowskich „Oleandrów" ruszała na wojną Pierwsza Kadrowa. Przeglądamy fotografie z owych historycznych dni, patrzymy na szeregi młodziutkich strzelców — i nagle uświadamiamy sobie, że z tych młodziutkich chłopców wyrośli mężowie, dziś w kwiecie wieku będący, podczas gdy czoła ich wodzów z Komendantem Głównym czele przyprószyła dziś siwizna, stygmat walk, pracy i czasu.

I oto znowu snuje się nam dalsza refleksja. Tak jak z młodziutkich strzelców, a idących dopiero w życie, wyrośli dzisiejsi generałowie, dyplomaci, politycy, działacze społeczni, decydujący o losie wielkich zagadnień wskrzeszonego państwa, tak z tych słabych, nielicznych, niewprawnych w boju jeszcze szeregów powstała potężna armia, osłaniająca granice wskrzeszonych trudem żołnierza polskiego niepodległej Rzeczypospolitej.

Wielką i szczęśliwą jest losów odmiana. Jesteśmy najszczęśliwszym pokoleniem Polski na przestrzeni stuleci. Kto przeżył takie chwile, jak sierpień 1914, listopad 1918, ten nie ma prawa narzekać, choć troski i kłopoty uprzykrzają mu szarą dolę dnia codziennego. W rocznicę wielkich, historycznych wydarzeń, które były cząstką naszego własnego życia, a które dla przyszłych pokoleń będą — tak jak dla nas już są — krzakiem gorejącym na szlaku życia narodowego — rozumiemy tę prawdę radosną szczerzej wyraźniej i głębiej.
R.


Światowid. 1933.08.05, nr 32.


POWROT MARSZAŁKA Z PIKILISZEK




Dnia 14 b. m. powrócił do Warszawy z wywczasów w Pikiliszkach Marszałek Piłsudski. Na zdjęciu Marszałek przyjmujący na dworcu głównym raport od pik. Wartha, szefa biura Inspekcji.

W tych dniach powrócił z Pikiliszek do Warszawy Marsz. Piłsudski. Oznacza to rozpoczęcie nowego sezonu politycznego po przerwie wakacyjnej. Pobyt w Pikiliszkach spędził Marsz. Piłsudski w zupełnym osamotnieniu, odbywając wycieczki po parku. Czasem tylko zaglądnął ktoś z dygnitarzy państwowych do tego odludzia, aby zreferować ważną sprawę i znowu cisza zalegała w Pikiliszkach. Wileńszczyzna jest ziemią rodzinną Marsz. Piłsudskiego, nic więc dziwnego, że ciągnie go ona ku sobie i że wydaje mu się najstrojniejszą i najpiękniejszą. Kołyszą się tam nad jego siwą głową tysiącletnie dęby, kładą się u jego stóp fale szmaragdowych jezior i żółtych piasków, witają go sosnowe lasy, szlacheckie zaścianki i Wilja, strumieni rodzica.

Urok tej ziemi potęguje lud dorodny i taki jakiś patriarchalny, jakby wcieliło się w nim całe dostojeństwo chłopskie. Mowa tego ludu jest śpiewna, ze serca płynie i do serca trafia. Nie jest to żadnym przypadkiem, że największy poeta polski Adam Mickiewicz pochodził z Wileńszczyzny. Tu bowiem poezja unosi się w powietrzu, promieniuje od gajów i ruczaj, przenika całe życie i „zaraża" sobą, nawet najmniej wrażliwych. Z tą ziemią był sam na sam Marsz. Piłsudski przez kilka tygodni. Z nią rozmawiał, jej się dotknął. I teraz z nowym zapasem sił wrócił do stolicy, do swojego Belwederu.

Dwór w Pikiliszkach na Litwie, gdzie Marszalek Piłsudski przebywał na wywczasach.
W pobliżu dworu w Pikiliszkach.

 
Światowid. 1933.08.26, nr 35.


DAR DLA MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO 




Przemysłowiec ze Strassburga p. Szymon Fischel ofiarował p. Marszałkowi Piłsudskiemu drogocenny róg z kości słoniowej, który ongiś był własnością króla Sobieskiego. P. Fischla (pierwszy od prawej) przyjęła w Belwederze p. Marszałkowa Piłsudska. Obok stoją konsul polski ze Strassburga p. Lechowski, naczelnik Czosnowski i kpt. Miładowski.


Światowid. 1933.09.24, nr 39.


ŚWIĘTO JAZDY POLSKIEJ




P. Prezydent Rzpltej, Marszałek Piłsudski, premier Jędrzejewicz, ministrowie i inni dygnitarze opuszczają katedrę po złożeniu hołdu królowi Janowi Sobieskiemu w krypcie królewskiej na Wawelu. 

DOSTOJNI GOŚCIE W KRAKOWIE




Jest godzina 1.15 dnia 5 października 1933. W dali ukazuje się biały obłok dymu. Słychać stuk kół. Pada komenda: baczność, prezentuj broń! Muzyka gra hymn narodowy. Jakby prąd elektryczny przechodzi licznie zebraną publiczność na dworcu krakowskim. Za chwilą z salonki wychodzi Marszalek, w siwym mundurze, w maciejówce na głowie. Przechodzi przed frontem kompanii honorowej 20 p. p., z powagą patrząc w Oczy żołnierzy. Za nim kroczą generał Łuczyński, dowódca D. O. K. Kraków i gen. Wieniawa Długoszowski (na zdjęciu).


Godz. 8.15 wieczór. Dworzec bogato udekorowany i oświetlony, wedle projektu artysty-malarza Antoniego Wasilewskiego. Zielone girlandy odbijają sią ciemną smugą na tle sztandarów biało-czerwonych. Na peronie ukazuje się wyniosła postać p. Prezydenta Rzplitej, który właśnie nadjechał specjalnym pociągiem z Warszawy do Krakowa. P. Prezydent odbiera raport (na zdjęciu), wsiada do auta i rozpoczyna uroczysty wjazd do Krakowa wśród szpalerów młodzieży, organizacji i tłumów publiczności. W Barbakanie witają Go przedstawiciele miasta. Wśród niemilknących wiwatów auto p. Prezydenta posuwa sią w stroną Wawelu. W ogromnym podnieceniu czeka Kraków dnia jutrzejszego.

PUŁKI DEFILUJĄ PRZED WODZEM


Marszalek Piłsudski przyjmuje raport gen. Orlicz-Dreszera, po przyjeździe na Małe Błonia.
Pułki kawalerii w czasie przeglądu przez Marszałka Piłsudskiego.
Marszałek Piłsudski w towarzystwie pułkownika Warthy przyjmuje defiladę. Obok na konia gen. Orlicz - Dreszer.

Mam bilet, więc trzymam go ostentacyjnie w ręce, niby legitymację. Gdzie się bowiem ruszyć kordony posterunkowych, które nie puszczają nikogo. Zamknięta ulica Marszalka Piłsudskiego (jeszcze wczoraj Wolska), próbuję więc przemycić się ul. Jabłonowskich. Po długich a ciężkich cierpieniach docieram do Sokoła a potem na deptak. Ale tu rzut oka mówi mi, że potrzebnie zrobiłem tyle drogi. Dostęp do Błoń jest bowiem szczelnie i hermetycznie zamknięty. Dopiero wówczas spostrzegam na bilecie drobny napis: dostęp tylko przez ul. Słoneczną.

— Ale gdzie tam ul. Słoneczna? — Na Zwierzyńcu — odpowiada policjant. Ładny interes. Znowu, niczym biblijny wielbłąd przeciskam się przez ucho ul. Wolskiej i po godzinie spocony jak mysz zjawiam się na ulicy Lelewela. Ludno tu i rojno jak na Avenue dell‘Opera w Paryżu. W czterech rzędach płyną taksówki, powozy i fjakry a pomiędzy tymi pojazdami, niby mrówki plączą się ludzie. Istna galeria typów i typków z głębokiej prowincji. Maszerują górale, Ślązaczki, żydzi w chałatach, młodzi i starzy.

Nareszcie ul. Słoneczna! Widzę, że mam kolosalne szczęście do kobiet. Co chwilę bowiem, jakaś niewiasta widząc mój bilet i pewną minę, zwraca się do mnie z uprzejmą propozycją: — Może mnie pan weźmie ze sobą, jako żonę? — Nie mogę, nie wolno mi, — odpowiadam z żalem, ciągle legitymując się posterunkowym, który jak gęste sito przesiewają i zawracają publiczność. Wreszcie około 11-ej jestem u kresu wędrówki. Przede mną roześmiane, zalano słońcem Błonia. Teraz niesie mnie prąd ludzki już wprost na trybuny. Zgromadziło się tu jakie 10.000 wybrańców.

W pośrodku wyniosła trybuna honorowa, ozdobiona olbrzymim białym orłem na polu czerwonym, przeznaczona dla p. Prezydenta Rzpltej i dygnitarzy a po bokach ławy, oznaczone literami porządkowymi od A do E. Do rewii jeszcze daleko. Wedle relacji wtajemniczonych, na razie odbywa się drugie śniadanie w namiotach, gdzie honory gospodarza czyni Marszałek Piłsudski, a gośćmi jego są attaches obcych państw i generałowie. Menu przewiduje: wódeczkę, kanapki, polędwicę na gorąco i inne smakołyki. Całe szczęście, że obok trybun jest także cywilny bufet Hawełki otwarty dla wszystkich, którzy mają pieniądze i ochotę. Zainstalował się także wózek z parówkami. Trochę ochrypnięty megafon co chwila zwraca się z jakimś wezwaniem do publiczności. Im bliżej 12-ej, wezwania te są bardziej kategoryczne.

 „Wszystko siadać na trybunach"! — huczy wreszcie z głośnika — za chwilę nadjeżdża p. Prezydent!!! Jakby na potwierdzenie tych słów z wejścia pod trybunami wychylają się pierwsze sylwetki dygnitarzy. Kilku generałów a za nimi attaches wojskowi. Kobietom najbardziej podoba się oficer węgierski, bo naprawdę mężczyzna jak malowany. Powszechną sensację budzi pojawienie się dwóch oficerów niemieckich. Salutują na wszystkie strony i rozmawiają swobodnie z towarzyszami. Przedstawiciel sowiecki jest niski i krępy. Bluzę ma prawie po kolana. Japończyk zjawił się w długich spodniach, wszyscy inni w butach z cholewami. W odległości kilkudziesięciu kroków od trybuny widać wzniesienie, z którego Marszalek Piłsudski będzie odbierał defiladę. Punkt o 12.20 ukazuje się Marszałek Piłsudski. Wita go grzmot oklasków. Marszałek idzie wolno, salutując na wszystkie strony. Jest ubrany w siwy mundur i maciejówkę. Na piersiach Jego widnieje wielka wstęga orderu Virtuti Militari. Za Marszalkiem postępuje pułkownik w stroju strzelców podhalańskich. To płk. Wartha.

Oczy wszystkich skierowują się na siwy mundur Marszalka. Każdy chce zobaczyć tę legendarną postać, która stała, się osią dziejów Niepodległej Polski. O godzinie 12.35 rozlegają się dźwięki hymnu narodowego i przybywa p. Prezydent Rzpltej. A tymczasem od Małych Błoń wykwita obłok kurzawy. — Jadą, już jadą — idzie przez trybuny. Prowadzi ich gen. Orlicz-Dreszer, na wspaniałym koniu. Zatrzymuje się przed Marszałkiem Piłsudskim i zdaje raport. Za nim pierwszy pułk szwoleżerów. Publiczność dech zaparła. Bo to już .niby od piętnastu lat ogląda się wojsko polskie, ale ciągle wierzyć się nie chce, że to nie maskarada, tylko żywe i prawdziwe pułki Niepodległej Rzeczypospolitej, mocarstwa, które trzyma pod bronią w czasie pokoju 250.000 żołnierza. Entuzjazm ogarnia wszystkich. Rozlegają się oklaski i okrzyki. A tymczasem pułk za pułkiem defiluje, pada komenda: w prawo patrz i nieskończony sznur ludzi i koni mknie przez Błonia. Muzyki grają a duma rozpiera piersi. Nareszcie przeszli. Teraz Marszałek Piłsudski schodzi z trybuny i zwraca się do generałów: — To było naprawdę wspaniałe. I wielka radość maluje się na jego dostojnej twarzy. Rewia skończona.
Kum.

Marszalek Piłsudski w rozmowie z gen. Osińskim przed namiotami na Błoniach, 
gdzie odbyło się śniadanie.
Przedstawiciele wojskowi obcych państw. Trzeci od prawej oficer niemiecki. Drugi od lewej sowiecki.
Trybuny z publicznością.

PAN PREZYDENT WŚRÓD DZIECI NI WYSUWIE PAMIATEK PO SOBIESKIM



Gdy p. Prezydent przyjechał do Krakowa powitały go dzieci z ochronki im. Tadeusza Kościuszki w Ludwinowie, której założycielką była ś. p. Michalina Mościcka. Obok p. Prezydenta (po prawej) p. prezesowa Stefania Górska.


P. Marszalek Piłsudski w czasie swego pobytu W Krakowie zwiedził Wystawę Sobieskiego na Wawelu, oprowadzany przez jej świetnego organizatora kustosza Zbiorów Wawelskich dra Stanisława Świerza-Zaleskiego. Marszalek Piłsudski interesował się specjalnie pamiątkami po Kara Mustafie. Z podziwem oglądał namiot tego nieszczęśliwego wodza i zauważył przy tym: czy warto było poświęcać tyle roboty przy tym namiocie, aby go tak lekkomyślnie stracić. Na zdjęciu p. Marszałek Piłsudski żegnający się z drem Świerzem-Zaleskim po zwiedzeniu wystawy.

HOŁD PAMIĘCI SOBIESKIEGO



P. Prezydent Rzplitej i Marszalek Piłsudski składają hołd pamięci króla Sobieskiego u jego trumny w krypcie królewskiej na Wawelu.
Z całej, tak podniosłej uroczystości ku czci Jana III Sobieskiego, jedna chwila, chociaż krótko trwała, nabrała znaczenia Syntezy całego obchodu rocznicy Odsieczy Wiednia, co więcej, najgłębszego symbolu powiązania Polski dzisiejszej z dawniejszą. Oto u trumny Wielkiego Króla, który niegdyś na czele wojska polskiego chwalą nieśmiertelną okrył cały naród, stanął następca królów polskich a przy jego boku Wódz Narodu, Marszałek Józef Piłsudski, ma czele generalicji polskiej, na dziedzińcu wawelskim zaś asystowały przy tej uroczystości pułki Jazdy Polskiej, spadkobierczyni chwały husarii Jana Sobieskiego. Gdy Marszałek Piłsudski, salutując przed przedstawicielem majestatu Rzeczypospolitej meldował mu, że w imieniu armii polskiej składa hołd pamięci zwycięzcy z pod Wiednia, to była chwila, kiedy tak głęboko, jak nigdy może w odnowionej Rzeczypospolitej nie czuło się całego majestatu dziejowej tradycji, unoszącej się nad naszym Państwem a zarazem tej świadomości, że Polska dzisiejsza kroczy chlubnymi szlakami Sobieskich i Batorych, wiodącymi Ją ku wznowionej chwale, ku wznowionej potędze mocarstwowej. Zbanalizowały się już poniekąd wszystkie obchody jubileuszowe, ten jeden, w dniu 6-go października 1933 w Krakowie z inicjatywy p. Marszałka Piłsudskiego odbyty, całym swoim przebiegiem a zwłaszcza! tą właśnie, pełną dostojnego skupienia chwilą nabrał szczególniejszego znaczenia, był dowodem, że w wyjątkowych chwilach! uroczystość jubileuszowa może być czymś więcej niż przelotne okrzyki i wiwaty, że może być skupieniem całej duszy narodu, skrystalizowaniem trwałym tego wszystkiego, co stanowi jej przeszłość i co decyduje o jej przyszłości.. Zdjęcia, dokonane w krypcie wawelskiej u sarkofagu Jana III będą na zawsze dokumentem niezapomnianych przeżyć narodowych.

Dostojnicy wojskowi na Wawelu. Pierwszy od lewej gen. Wieniawa - Długoszowski w rozmowie z francuskim attache wojskowym.


Światowid. 1933.10.07, nr 42.


WIELKI DZIEŃ



P. Prezydent Rzplitej w loży honorowej w czasie rewii.
Marszalek Piłsudski przyjmuje defiladę na polu Mokotowskim w Warszawie.
Piętnastolecie Polski obchodzono specjalnie uroczyście w Poznaniu. Na zdjęciu grupa przedstawicieli władz. Stoją od prawej: (jen. Frank, woj. hr. Raczyński, biskup sufragan ks. Dymek i prezes Szyszko.
Dziarska postawi licznych oddziałów kobiecego Przysposobienia Wojskowego w Poznaniu wywołała ogólny zachwyt.
Uroczystości krakowskie: defilada wojsk garnizonu miejscowego przed Barbakanem. Na trybunie najwyżsi przedstawiciele władz miejscowych pp. woj. krakowski dr, Kwaśniewski i dowódca O. K. V gen. bryg. Narbut Łuczyński. Poniżej na prawo naczelnicy władz cywilnych, na lewo korpus oficerski.
Uroczystości lwowskie: fragment uroczystości dekoracji Krzyżami Niepodległości z mieczami najbardziej zasłużonych bojowników o polskość Lwowa.
Coroczny obchód święta Niepodległości tym razem nabrał tym dostojniejszego charakteru, że dzień 11-go listopada b. r. jest zamknięciem pierwszego piętnastolecia istnienia odrodzonego Państwa Polskiego. W obliczu historii okres to krótki; zważywszy jednak olbrzymie trudności, z jakimi walczyć musiała organizująca się w tym czasie nowa Polska, piętnastolecie to dało sposobność do rzutu oka wstecz, a zarazem i w przyszłość Rzeczypospolitej. Szczególnie wspaniale wypadły obchody w głównych miastach. W stolicy wziął w uroczystości udział, p. Prezydent Rzplitej i p. Marszałek Piłsudski. Z miast wojewódzkich szczególnie wyróżnił się Lwów, który zarazem święcił w tym dniu 15-lecie swego zwycięstwa w bohaterskich bojach o przynależność do wspólnej Macierzy. Również i w Krakowie, w Poznaniu i w innych głównych ośrodkach, cała ludność brała serdeczny udział w tych uroczystościach, a defilady wojska polskiego przejęły całe społeczeństwo radosnym przekonaniem, że całość i potęga Rzeczypospolitej opierają się o fundament silnej i znakomicie zorganizowanej armii.


Światowid. 1933.11.18, nr 47.


MARSZAŁEK PIŁSUDSKI W KRYNICY




Dnia 13 b. m. przybył do Krynicy Marsz. Piłsudski, aby odwiedzić swą żonę i córeczki. W świetnym humorze opuścił Marszałek wagon kolejowy i przywitawszy się z rodziną, wsiadł do sań wraz z Wandeczką i Jagódką. Nazajutrz Marsz. Piłsudski powróci do Warszawy.


Światowid. 1934.01.20, nr 4.


OD ZAMKU DO BELWEDERU



Zamek warszawski. W owalu Prezydent Rzeczypospolitej.
Nowy Świat, godz. 6-ta, ulicą przewalają się tłumy, na jezdni prawdziwy zator dorożek, tramwai i innych pojazdów. Wtem głowy wszystkich zwracają się ku wytwornej limuzynie, na przedzie której łopocze proporzec z orłem państwowym.  Prezydent jedzie  słychać szept wśród tłumów. Wspaniały wóz toczy się szybko przez Krakowskie Przedmieście i zatrzymuje się przed Zamkiem, gdzie warta prezentuje broń, przed starszym wyniosłym panem w cylindrze. To Prezydent Rzeczypospolitej. Głowa Państwa, pierwszy obywatel kraju. Mieszka w Warszawie na Zamku królewskim i stamtąd Polsce włodarzy.

Belweder, wejście do pałacu, w owalu Marszalek Piłsudski.
Szerokie aleje Ujazdowskie. Pachnie tu ogrodami. Jest godzina wczesna. Z Belwederu wychodzi człowiek w siwym mundurze i kieruje swe kroki ku pobliskiemu gmachowi Inspektoratu Generalnemu Armii. Wyprężył się policjant, stojący na zbiegu ulic, poznaje bowiem Marszałka Piłsudskiego. Marszałek idzie powoli, chodnikiem po lewej stronie wzdłuż muru. Głowę pochylił, snuć o czymś myśl. Za chwilę usiądzie w swym gabinecie pracy i będzie słuchał raportów inspektorów armii. Zapowiedzianych ma jeszcze kilka wizyt różnych dygnitarzy, późno więc pewno na obiad wróci i przytuli do serca swoją Wandeczkę i Jagódkę. A potem, kiedy już noc zapadnie, w zupełnej samotności będzie przemierzał jednostajnymi krokami pokój i szukał decyzji, stanowiących etapy w rozwoju mocarstwowym Polski.

Gmach Prezydium Bady Ministrów na Krakowskiem Przedmieściu.
Prezes Rady Ministrów Janusz Jędrzejewicz.
Rada Ministrów obraduje w dawnym pałacu namiestnikowskim przy Krakowskim Przedmieściu. Dawniej przed gmachem tym stał posąg Paszkiewicza, jako tego wodza, który uśmierzył powstanie polskie. Dziś przed gmachem tym powiewa dumnie sztandar biało-czerwony, symbol suwerenności państwa. Choć późna noc z okien bije łuna. To Rada Ministrów obraduje. Przewodniczący jej młody i energetyczny premier Janusz Jędrzejewicz.


Światowid. 1934.01.27, nr 5.


NA NOWE TORY




Z ostatniego numeru znanego tygodnika monachijskiego „Simplicissimus“: „Sensacja w Genewie“. — Wyfrakowani dyplomaci widząc w górze gołębicę pokoju z Orłem Białym i swastyką dziwią się: „Niemiecko-polska gołębica pokoju? A myśmy nie. mogli ani tego spowodować, ani temu przeszkodzić“.

Wojna światowa wprowadziła do stosunków międzynarodowych i międzypaństwowych uczuciowe kategorie miłości jednych, nienawiści drugich. Może to i było potrzebne, a nawet konieczne. Ale wojna światowa już się dawno skończyła a z nią skończyło się kształtowanie się stosunków międzynarodowych i międzypaństwowych na owych czysto uczuciowych podstawach. Zamiast nich wysunęło się na czoło mentalności politycznej pojęcie własnego interesu danego narodu i państwa, który każe szukać zbliżenia na podstawie zasady „świętego egoizmu", zasady, która w pełni zachowała swą aktualność. Objawem tych przemian jest i dzisiejszy stosunek polityczny dwóch sąsiednich narodów i państw: polskiego i niemieckiego. „Jak świat światem, Polak Niemcowi nie będzie bratem". Dobrze, ale zarazem — jak świat światem, Polak i Niemiec byli i zostaną sąsiadami i dlatego muszą obaj dążyć do pokoju pomiędzy sobą. Zamieszczone przez nas tutaj reprodukcje z popularnych pism niemieckich dowodzą, że i tam, pod rządami A. Hitlera, świadomość potrzeby realistycznego a nie uczuciowego kształtowania się polsko niemieckich stosunków wyrabia się i rozwija.


„ Volkischer Beobachter“. czołowy organ narodowo-socjalistyczny w numerze z 4 i 5 11, m. zamieszcza podobiznę Marsz. Piłsudskiego, jako postawionego przez Uniw. Jag. kandydata do nagrody pokojowej Nobla.


 Niemiecko -polskie porozumienie" w ilustracji popularnego niemieckiego tygodnika humory styczno-satyrycznego „Kladderadatsch“. Pod „stróżem nocnym wyobrażającym Ligę Narodów, urywek z refrenem nocnej pobudki: Słuchajcie i przyjmijcie do wiadomości: Jest już pierwsza po północy.


Karta tytułowa ostatniego numeru najpopularniejszego tygodniku niemieckiego „Die Woche" wychodzącego w Berlinie — poświęconego w przeważnej części zobrazowaniu dzisiejszej Polski.


Światowid. 1934.02.24, nr 9.



IMIENINY PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI


W DNIU IMIENIN MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO, SKŁADAJĄC MU W HOŁDZIE TEN NUMER „ŚWIATOWIDA" - WRAZ Z CAŁYM NARODEM I PAŃSTWEM POLSKIM PROSIMY OPATRZNOŚĆ, BY POLSCE WSKRZESZONEJ PRZEZ DŁUGIE JESZCZE LATA ZACHOWAĆ ZECHCIAŁA WIELKIEGO WODZA I PRZEWODNIKA NA MOCARSTWOWYCH SZLAKACH.
REDAKCJA „ŚWIATOWIDA".


KPT. M. LEPECKI.

Z MŁODZIEŃCZYCH LAT JOZEFA PIŁSUDSKIEGO



Wieś Tunka na Syberii, gdzie Józef Piłsudski przebywał jako zesłaniec polityczny.

HISTORIA DWÓCH RUBLI.
Dnia 12 marca 1890 roku Józef Piłsudski wystosował do Ministra spraw wewnętrznych w Petersburgu podanie. Był wówczas zesłańcem sybirskim i mieszkał w miasteczku Kireńsk, nad rzeką Leną, w odległości 1200 km od kolei. W podaniu prosił, aby pozostałe mu jeszcze dwa lata osiedlenia mógł odbyć w Wilnie, pod nadzorem policji. Jako motyw podał konieczność dopomożenia ojcu w podźwignięciu zagrożonego nadmiernymi długami majątku ziemskiego, położonego w guberniach Wieleńskiej i Kowieńskiej, obejmującego około 12 tysięcy dziesięcin obszaru. Zakończył podanie takim zwrotem: „Ze .względu na to, że położenie spraw wymaga ode mnie szybkich decyzji, proszę Waszą Ekscelencję odpowiedzieć mi możliwie prędko i dla tego celu załączam przy niniejszym na odpowiedź telegraficzną 2 ruble“.

No i teraz zaczęła się historia 2 rubli. Z samym podaniem ministerstwo załatwiło się krótko: odrzuciło je. I to nawet telegraficznie. Jednak system biurokratyczny widocznie nie przewidział takiej sytuacji, aby składający podanie dołączał pieniądze na odpowiedź telegraficzną, stąd też depeszę do Kireńska wysłano, jako „kredytowaną“, a dwóch rubli nie ruszono. Po pewnym czasie jakiś skrupulatny urzędnik departamentu ogólnego przypomniał sobie o nich i napisał do departamentu policji bumagę tej treści: „Do depozytu Ministerstwa spraw wewnętrznych wpłynęły 2 ruble, przysłane na telegraficzną odpowiedź przez administracyjnego zesłańca, szlachcica Piłsudskiego, przy podaniu o zezwolenie na pobyt w m. Wilnie. Komunikując o powyższym, departament ogólny ma honor pokornie prosić o powiadomienie, dokąd mają być skierowane wymienione pieniądze, pokwitowane przez Główne Kaznaczejstwo kwitem Nr. 5222 z dnia 5 maja 1890 roku, który to kwit znajduje się w aktach departamentu".

Bumaga wędrowała po różnych urzędnikach i urzędach. Widnieje na niej szereg notatek. I tak u dołu można czytać napis: „Pan dyrektor przykazał przedłożyć p. wiceministrowi..." U góry zaś, widocznie jako wyjaśnienie do tematu: „Pan minister przykazał podanie odrzucić". Wreszcie departament zdecydował się odpowiedzieć: „pieniądze zaliczyć do § 5 p. 2“. Minęło parę tygodni w spokoju. Dwa ruble spoczywały na właściwym koncie, Józef Piłsudski był powiadomiony, a urzędnik departamentu ogólnego, prowadzący depozyty — uspokojony. Ale teraz odezwał się inny urzędnik, ten z § 5 p. 2. Napisał długie pismo, w którym „najpokorniej prosi departament policji o powiadomienie, na jaki cel mianowicie są przeznaczone pieniądze, przysłane przez szlachcica Piłsudskiego i na jakiej podstawie przyjęte. Tymczasem w departamencie policji już zapomniano o sprawie i polecono komuś zrobić „sprawkę“. I oto mam przed sobą dwie bite strony drobnego pisma, objaśniające historię podania, przysłanego z Kireńska. Na podstawie tego aktu policja znowu wystosowała pismo do departamentu ogólnego, w którym wyjaśniła, że pieniądze przyjęto na podstawie zwrotu kosztów depeszy i że wskutek tego sumę 2 rubli należy zapisać na dobro departamentu policji, na rozchody „prośbowe". Sprawa nie skończyła się jednak wcale na tym wyjaśnieniu.

W jakiś czas później departament policji otrzymał bumagę nową, w której zapytują go, w nawiązaniu do poprzedniego pisma — czy depesza została wysłana. Departament policji odpowiedział, że owszem, została wysłana i że kosztowała 1 rb. 55 kopiejek, którą to sumę należy z wiadomego depozytu zapisać na dobro departamentu policji. Teraz znowu departament ogólny powiadomił policję, że uczynił tak, jak mu polecono, ale pozostało jeszcze 45 kopiejek, co do których „najpokorniej prosi o powiadomienie, co należy z nimi uczynić". W dalszej konsekwencji policja zrobiła nową „sprawkę" — nowe dwa arkusze pisma — poczerń odpowiedziała, że sumę, pozostałą z kwoty nadesłanej przez Piłsudskiego, należy mu zwrócić. Z kolei departament ogólny powiadomił policję, że zastosował się do udzielonej mu wskazówki i 45 kopiejek odesłał do gubernatora irkuckiego celem przekazania tej kwoty do Kireńska. Ale teraz odezwał się jeszcze gubernator irkucki, powiadamiając o przesłaniu pieniędzy nad Lenę departament ogólny, a ten znowu podał o tym wiadomość departamentowi policji. Ko wie, czy departament policji nie napisał jeszcze do Irkucka, że już wie o załatwieniu sprawy, Irkuck do departamentu ogólnego, że policja została powiadomiona, a policja znów do Irkucka, że i t. d., i t. d. Kto wie, czy sprawa dwóch rubli Józefa Piłsudskiego w ogóle byłaby się skończyła, gdybanie dwie wojny i dwie rewolucje, które później na Rosję spadły. Najciekawsze w tej sprawie, że Józef Piłsudski wcale należnych mu 45 kopiejek z powrotem nie otrzymał.

List gończy za Józefem Piłsudskim, wydany przez carskie władze w 1887 r.
JAK SIE ROBI NOC?
Marszalek Piłsudski posiadał w dzieciństwie bardzo bujną fantazję. Miał jednak to do siebie, że marzenia przyoblekał zawsze w rzeczywistość realną. I tak, jak młodzieńcze myśli o wyswobodzeniu ojczyzny połączył z realnym zupełnie planem „wyrzucenia Moskali z Podbrzezia“, o czym niejednokrotnie wspominał, tak znowu w dziedzinie zjawisk, których jeszcze pojąć nie potrafił, przywoływał na pomoc osobowość Pana Boga, przyobleczoną w naiwną formę siwobrodego starca. Ten ciekawy chłopiec starał się wszystko zrozumieć i przetłumaczyć na język zrozumiały. Gdy w swoich dociekaniach natknął się na takie trudne dlań sprawy, jak np. zapadanie nocy, deszcz, zmianę pogody etc., wytłumaczył je sobie po swojemu, realistycznie. Tak o tem pewnego razu mówił:

— Będąc dzieckiem, zastanawiałem się nad tym, dlaczego jednego dnia pada deszcz, innego świeci słońce, to znowu jest zimno, lub gorąco. Starałem się też dociec, skąd bierze się noc i dlaczego jest widno. Po długich kombinacjach doszedłem do przekonania, że sprawami tymi rządzi Pan Bóg w ten sposób, że ma przed sobą stół. z różnymi rowkami i otworami, a na nich kupkę okrągłych kulek. Każda kulka i każdy otwór znaczy co innego. Pan Bóg rzucał odpowiednią kulkę w odpowiedni rowek, a umieszczone pod .stołem maszyny zmieniały ją w deszcz, burzę, noc. dzień, lato, zimę i t. d. Gdy jednak pewnego razu spadł śnieg podczas wiosny, zaawansowanej dość daleko ku latu, to znowu, gdy byłem świadkiem niezwykle ciepłego dnia podczas pełnej zimy, dorobiłem do swego imaginacyjnego obrazu porządku w naturze następującą teorię: przy Panu Bogu siedzi zwykle mały chłopczyk-psotnik, który, ilekroć Pan Bóg odejdzie od swego stołu pracy, choć na chwilę, chwyta jedną z kulek i rzuca ją w byle jaki otwór. Ponieważ maszyny pracują zawsze jednakowo, więc też kulka, chociaż umieszczona niewłaściwie, spełnia swoją rolę. I w ten sposób wynikały, według mego ówczesnego mniemania, wszelkie figle natury. Ponadto, moja fantazja przedstawiała mi nawet dalszy ciąg psot chłopczyku, które kończyły się nieodmiennie tym, że dostawał od Pana Boga w skórę.

Marszalek Piłsudski, jako Naczelnik Państwa w czasie wizyty n Ferdynanda I, króla rumuńskiego w 1922 r.
U WRÓŻKI.
Pewnego razu, późnym wieczorem, trzasnęła głośno szafa w gabinecie Marszalka Piłsudskiego. Dźwięk był tak donośny, że podszedłem do tego sprzętu, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie pękł. Szafa jednak nie posiadała żadnej rysy. — Pewno się rozsycha — odezwałem się. Marszałek Piłsudski popatrzył na mnie z pod brwi. — Stara szafa się rozsycha... — rzekł. Rzeczywiście, pomyślałem, skąd u licha, może rozsychać się stara, jak świat, szafa. Zrobiło mi się „nijako". Spojrzałem po olbrzymim pokoju, tonącym w półmroku, zasłuchałem się w głęboką ciszę i regularny ,.tik'“ zegara. Poczułem się niewyraźnie. Żeby chociaż jakiś głos, jakiś ruch... Tymczasem Marszałek Piłsudski zapalił powoli papierosa i otoczywszy się kłębem dymu, rzeki, patrząc przed siebie: — Opowiem wam, co przytrafiło mi się prawie przed pół wiekiem na Sybirze. Trzeba słyszeć opowiadania Marszałka, aby je ocenić. Daleko mojemu pióru do odtworzenia .ich dokładnie. Trzeb aby na to wielkiego artysty,  aby potrafił odmalować tę żywość, obrazowość i ekspresję, z jaką przedstawia on zdarzenia i fakty ze swego życia.

Teraz pod wrażeniem półmroku w wielkim pokoju, trzasku w szafie i może jakichś dziwnych myśli, przypomniał sobie zdarzenie z odległych łat, dla którego wytłumaczenie znaleźć byłoby bardzo trudno, a może w ogóle niemożliwe. I cieszyłem się bardzo w zapowiedzi opowieści i cały zamieniłem się w słuch. — Mieszkałem wówczas w Tunce — zaczął Marszałek Piłsudski — byłem na zesłaniu. Poszedłem pewnego razu do nędznej jurty, w której żyła Cyganka, trudniąca się wróżbiarstwem, zamawianiem i leczeniem. Zachciało mi się popatrzeć w przyszłość. „Powróż, babo“ — rzekłem. Cyganka nie dała się prosić. Coś tam mruczała, skrzeczała i wreszcie ujęła mnie za rękę. Gdy jednak spojrzała na dłoń, twarz się jej wykrzywiła strachem, czy też zdziwieniem. Krzyknęła tylko: „Cariom budziesz" („Carem będziesz") i uciekła.


KOMENDANT



Malował Jan Gumowski. Własność Muzeum Narodowego w Krakowie.

Liczne portrety Marszałka Piłsudskiego są nierozerwalnie związane z dziejami bojów o Niepodległość. Znaczą one etapy wszystkich walk i triumfów, zacząwszy od szarego munduru brygadiera Piłsudskiego, aż do marszałkowskiej buławy wodza duchowego narodu. Patrząc na portrety Marszalka, odczytujemy z nich karty lej wspaniałej epopei, która rozegrała się w ostatnich dziesiątkach lat której wszyscy byliśmy świadkami. Jednym z najświetniejszych, jakie kiedykolwiek namalowano, jest portret komendanta Piłsudskiego z okresu walk Legionów, pędzla Jana Gumowskiego. Akwarela ta, malowana szerokim rozmachem, daje nam doskonałą charakterystykę bohaterskiej twarzy Marszałka. Oczy Marszałka patrzą przed siebie w przyszłość pewnie i zwycięsko. Ręka wspiera się silnie w charakterystycznym ruchu na rękojeści szabli, symbolicznego oręża, który przepędził wrogów z polskiej ziemi i nowe prawa naszej wolności ugruntował. Portret J. Gumowskiego należy do nielicznych, do których Marszałek Piłsudski osobiście pozował. Tym piękniejszym jest on wiec dla nas dokumentem, tym żywszym obrazem bohaterskiej epoki Wodza Legionów.


WILEŃSZCZYZNA, JEGO ZIEMIA


Cudowny obraz Maiki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie.
Ogólny widok Wilna z góry Zamkowej.
Majątek Żułów, w powiecie święciańskim na Wileńszczyźnie, gdzie narodził się Józef Piłsudski.
dom widoczny na fotografii spalił się w czasie wojny.
Wileńszczyzna — ziemia ubogich piasków, szmaragdowych jezior, lesistych pagórków, białych dworków i łanów, wyzłacanych złotem. Wileńszczyzna — ojczyzna Mickiewicza... Ku tej ziemi biegną myśli Marszałka. Naprzód zjawia run się przed oczyma rodzinny majątek Zułów, w powiecie święciańskim, gdzie w towarzystwie licznego rodzeństwa przebywał do 14-go roku życia i bawił się nad jeziorem Piorun z braćmi i siostrami. Ochrzczony został w małym kościółku w Powiewiórce przez ks. Tomasza Wolańskiego, który wybrał mu i mię Józef. Z dworu nie pozostało już ani śladu. Spalił się w czasie wojny, za okupacji niemieckiej. Niedaleko z Żuława do Wilna, wszystkiego 60 km. Wilno, to najmilsze Marszałka miasto. Mało powiedzieć mile, -najukochańsze. Nad Wilnem króluje Matka Ostrobramska. Przed Jej świętym wizerunkiem nieraz pochylał głowę Pierwszy Marszałek Polski i składał Jej podziękowania za łaski. W lecie jest Marszałek Piłsudski częstym gościem w Pikiliszkach. Maleńka to resztówka, położona w prześlicznej okolicy, nad rozległym jeziorem. Nad tą wielką i czystą wodą siada Józef Piłsudski, pogrąża się w zadumie i chłonie w siebie te siły, które mu daje Anteuszowe dotknięcie ziemi rodzinnej, umiłowanej Wileńszczyzny

W lecie często zagląda Marszalek Piłsudski do Pikiliszek na Wileńszczyźnie, gdzie posiada dworek. Na zdjęciu ulubiona ławka Marszałka nad jeziorem w Pikiliszkach.


Wiatr od Sulejówka


Willa Marszałka Piłsudskiego w Sulejówku pod Warszawą.
Tablice pamiątkowe na willi Marszałka Piłsudskiego w Sulejówku.
Przedstawiciele armii polskiej składający hołd Marszałkowi Piłsudskiemu w dniu jego imienin w 1925
roku w Sulejówku.
W odległości około 30 km. od Warszawy, niedaleko od Rembertowa, w lesistej okolicy znajduje się miejscowość letniskowa Sulejówek, dość rzadko zabudowana. W miejscowości tej Wojsko Polskie na paromorgowym terenie, należącym do Parni Marszałkowej, zbudowało wille i złożyło ją w darze Pierwszemu Marszałkowi Polski. Historia tego daru przedstawia się jak następuje. Z pieniędzy, zebranych przez wojsko na buławę dla Marszałka Piłsudskiego, pozostała pewna suma, którą komitet postanowił przeinaczyć na budowę domu dla Marszałka. Zawiązał się specjalny komitet budowy, popłynęły dalsze, specjalnie na ten cel składki, i w czerwcu 1923 r. odbyło się uroczyste przekazanie wzniesionej willi Panu Marszalkowi. Willa w Sulejówku stała się ulubionym miejscem pobytu Pana Marszałka. Zamieszkał tam na stałe po odsunięciu się od rządów, tam opracował dzieło swe „Rok 1920“, a po powrocie do władzy często spędza w Sulejówku po parę dni, lub chociaż parę godzin. Charakterystyczną cechą tego małego osiedla są ule, koło których Pan Marszałek zatrzymuje się zwykle podczas swych przechadzek po ogrodzie.

Gabinet Marszałka w Sulejówku.
Pasieka w ogrodzie w Sulejówku.
„Mądre muchy“ — mówi o pszczołach, podziwiając ich inteligencję. Sulejówek w historii odrodzonej Polski odegrał rolę wybitną i do czasu przeniesienia się Marszałka Piłsudskiego do Belwederu po powrocie do rządów cała Polska wsłuchiwała się w odgłosy, płynące z tego małego osiedla. Szczególnie rojno i gwarno było zawsze w Sulejówku w dniu Imienin Marszałka. Spieszyli wtedy do tego podmiejskiego dworku zwolennicy Marszałka i ślubowali Mu wierność... A wielki samotnik z Sulejówka witał ich wzruszony i cieszy i się ich synowskim przywiązaniem. Te imieninowe odwiedziny miały swoją wymowę, były bowiem aktem przywiązania do wodza i hołdem wdzięczności dla człowieka, który całe życie poświecił Polsce i był jej pierwszym Naczelnikiem. Z Sulejówka też wyszedł Marszałek Piłsudski w maju 1926 roku


Wódz


Marszałek Piłsudski w towarzystwie płk. Warty przed historyczną rewią na Błoniach Krakowskich w ubiegłym roku.

MOJA PIERWSZA DEFILADA PRZED WODZEM.
Szli w jakiś ponury ranek kilku czwórkami w górę ulicą Kopernika. Rozdeptywali miarowym krokiem lepkie, czarne błoto, zalegające jezdnie u podnóża Wronowskiej góry. Kilka czwórek. Cywilne, sportowe ubrania, granatowe maciejówki na głowach i na ramieniu karabiny. Stawali na chodniku ludzie i oglądali się za tą niezwykłą grupką, prowadzoną przez Julka Zulauffa, który kroczył na czele pochodu z podniesioną do góry głową. Dziwne wojsko. — Rekruty — odezwał się ktoś z boku. — Idą „fasować14 mundury na cytadele. — Jakie tam Rekruty — odezwał się inny, widać świadomy żołnierki — żołnierzom, którzy jeszcze nie mają munduru, nie wolno nosie ,,gwera". A gdyby nawet i tak było, to ,,siarża“ musiałaby być w mundurze, a nie chodzić „po cywilnemu". — To polskie wojsko — odezwała się jakaś mieszczka — to nasi, mają orzełki na czapkach. Ktoś się śmiał z tego, ktoś powiedział: „wariaty" i wzruszył z politowaniem ramionami, ktoś patrzył długo za maszerującą grupką i łzę otarł z oka. Tak się to właściwie zaczęło. Mówione o wojsku polskim coraz to więcej, coraz to serdeczniej, coraz to cieplej. Były Związki Strzeleckie były i Drużyny Strzeleckie. Pierwsze miały komendę przy ulicy Kadeckiej, drugie w tym czasie gnieździły się przy ul. Kopernika u zbiegu Pełczyńskiej, Lenartowicza. Potem „Drużyny-1 przeniosły się także na Kadecką, zajmując willę „Morskie Oko“ poza elektrownią, skąd w roku 1914 przeniosły się na ulicę Krasickich. — Kompania robotnicza miała siedzibę na Kleparowie. Ubrałem się w mundur. Pierwszy ze studentów U. J. K. chodziłem stale w mundurze wszędzie. Nawet ku zgorszeniu niektórych, wybrałem się w mundurze na „Bał Medyków". Potem było nas więcej takich. Ćwiczyliśmy pilnie. Wstawało się o czwartej rano niemal codziennie, ażeby jeszcze przed zwykłymi zajęciami przybyć do lokalu na wykłady terenoznawstwa, nauki o broni, taktyki, strategii, umocnień polowych i t. d„ czy też ażeby odbyć mustrę na dziedzińcu. — W każdą sobotę na noc maszerowaliśmy w pełnym rynsztunku na ćwiczenia polowe i
wracaliśmy do miasta dopiero w niedzielę w nocy. Robota szła. Coraz nas więcej było. Rocznice narodowe święciliśmy polowymi, nocnymi ćwiczeniami. Boże Narodzenie, Wielkanoc i Zielone Święta to były dnie naszych większych manewrów. Ostatnie manewry przypadły na Zielone Święta pamiętnego roku 1914. Już nas wtedy było bardzo dużo.

O wodzu, o komendancie tego naszego wojska wiedziano mało nie tylko w mieście, ale i w samym naszym wojsku. Mówiono, że jest nim obywatel Mieczysław. Ktoś. kto uwierzył, że tylko orężnym czynem wywalczymy niepodległość. Nie widziałem obywatela Mieczysława i nie wiedziałem jak wygląda. Nie dopytywałem się nawet o niego. Wolałem go sobie wyobrażać. Stawał w tych moich wyobrażeniach człowiek z typu tych, co to w 63-cim szli po desperacku. — Była to postać utkana z romantycznych naszych snów, jakie nam wonczas rozpalały dusze. Aż przyszły kiedyś ćwiczenia dwudniowe w okolicy Basiówki. Dowodzący batalionem kol Kreuter, posłał mnie, śp. Jeziorańskiego, Modelskiego, Smorawińskiego pod komendą kol. Szydłowskiego w stronę lasu na patrol. Szlo jeszcze dwóch czy nie pomnę już dzisiaj. trzech, których nazwisk nie pomnę już dzisiaj. Zdaje się, że był wśród nich i kol. Kozłowski. Szydłowski był — jak to mówiono — pies. Trzymał brać akademicką w garści, jak napoleoński wachmistrz. Szliśmy szerokim polem, tyralierą: Ćwiczenia odbywaliśmy wspólnie z ,,obywatelami“ (tak nazywaliśmy Zw. Strzel, w odróżnieniu od nas ,,Drużyniaków“). Dostałem rozkaz posuwania się skrajem lasu wzdłuż drogi. Oczy i uszy otwarte — rzucił mi na odchodnym Szydłowski. Otwierałem też, zwłaszcza oczy, z wysiłkiem. Noc spędziliśmy w jakiejś szopie na polu i nikt z nas oka nie zmrużył. Marsz był forsowny i daleki. Szedłem wolno, przedzierając się ostrożnie przez gąszcz podszycia. Słońce przedzierało się poprzez gałęzie bezlistnych jeszcze drzew. Gdzieniegdzie na brzegu lasu zieleniła się skąpa trawa. Łachy śnieżne leżały jeszcze na polach. Nagle z poza zakrętu wyłoniło się dwóch jeźdźców. Jechali kłusem drogą w moją stronę. Nie zwracałem mimo ostrego nakazu Szydłowskiego na nich zbytniej uwagi. Kawalerii nie mieliśmy jeszcze wtedy. Potem dopiero na Żółkiewskim formował ją Rylski, ale to było o wiele później. Przystanąłem na brzegu lasu i zapaliłem papierosa wbrew ostremu zakazowi. — ,,W waści to ciągle drzemie stary wolontariusz" — przemknęły mi przez głowę słowa Wołodyjowskiego, powiedziane do Zagłoby. Ale rozgrzeszyłem się z przestępstwa. Skryłem papierosa w garści, jak kiedyś za czasów gimnazjalnych i rozglądałem się niespokojnie dokoła, wypatrując nie tyle nieprzyjaciela, ile raczej przyjaciela, który by mnie sklął za uchybienie dyscyplinie. Było przedwiośnie i byłem bardzo młody i myślałem o niej, która pójdzie do Parku Kilińskiego z innym w pogodną niedzielę, gdy ja tu...

Jeźdźcy zbliżyli się ,,na strzelanie z łuku“. Wyszedłem na drogę. Jakiś pan o ciemnej ostro ściętej brodzie, o głęboko pod krzaczastymi brwiami osadzonych oczach i zawiesistym ciemnym wąsem jechał przodem, a za nim jechał drugi o twarzy pełnej, młodej, przystojnej. Pamiętam miał cwikjer na oczach. Na mój widok wstrzymali konie. Mieli na głowie maciejówki. Chyba nasz sztab — pomyślałem. Maciejówki — to polskie wojsko. Ale kto? Żegotę znałem. Burzyńskiego też. Kreuter, Skalicz (Burhardt-Bukacki) Kączkowski maszerowali piechotą. Podjechali bliżej. Czerwone sznurki. Więc oficerowie. Co robić? Szydłowski nie o takiej sytuacji nie mówił. Pierwszy wstrzymał konia pan z brodą. Popatrzył na mnie i zapytał: — Obywatel z „Drużyn"? — Tak jest. — Z której strony spodziewany nieprzyjaciel? Na linii Stawczany-Gródek, wyrecytowałem jednym tchem, nie wiem dlaczego, bo przecież Szydłowski zakazał cokolwiek i komukolwiek mówić. A ci...? Ale ten pan tak patrzył na mnie, tak głęboko, że czułem, że gdybym nawet nie powiedział, to i tak wyczytałby myśli z moich oczu. — Patrol? — zapytał jeszcze. Tak jest. Stałem na baczność, także nie wiem czemu. W pewnym momencie papieros chowany skrzętnie i po mistrzowsku w garści dopalił się i ogień spiekł mi palce. Puściłem z rąk niedopałek i krew mi uderzyła do twarzy.. Poczerwieniałem jak burak. Sam nie wiem czemu. Jeźdźcy odjechali w dalszą drogę. Potem, po odtrąbieniu ćwiczeń widziałem owego pana z ostro ściętą brodą. Siedział ua gniadym koniu otoczony sztabem „Drużyn" i Związków Strzeleckich. Defilowaliśmy przed nim. Kączkowski wiódł naszą kompanię. Konania baczność! Na prawo patrz! Brodziliśmy w błocie, z trudem trzymając krok. Patrzyliśmy mijając sztab w twarz człowieka, który był symbolem Polski idącej. Krzyżowaliśmy skry młodzieńczych spojrzeń z zadumą oczu komendanta. Maszerowaliśmy rozgniatając stopami błoto. Ile tego błota rozgnieść jeszcze trzeba było na naszej drodze do Polski. Odtrąbiono — zawołał „Roń". — tak nazywaliśmy komendanta kopani. Trąciłem w bok Smorawińskiego. Kto to był? — Kto? — No, ten pan z brodą? — Obywatel Mieczysław. Mieczysław — powtórzyłem i począłem z innymi śpiewać żołnierską pieśń. To była moja pierwsza przed .komendantem defilada.
Zboisław Przemko.


CELA MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO


Dziesiąty pawilon Cytadeli warszawskiej, gdzie więziony był Marszałek Piłsudski w 1900 roku.
Wejście główne ze schodami na piętro, gdzie znajduje się cela Marszałka.
Car Mikołaj 1-szy, w celu trzymania w szachu stolicy Polski, kazał wybudować na północnym skraju miasta warownie, która miała być wieczną groźbą dla ,,niepewnej" ludności Warszawy. W warowali tej, cytadeli, zbudowane zostało więzienie dla przestępców’ politycznych, specjalnie niebezpiecznych. Więźniowie mniej ważni umieszczani byli na Pawiaku i w innych więzieniach. Najważniejszym był w cytadeli X-ty pawilon, gdzie trzymano przeważnie więźniów politycznych, którym groziła kara śmierci. W kwietniu 1900 r. jedną z cel w X-tym pawilonie zajął przestępca polityczny, Józef Piłsudski, przewieziony z Łodzi, gdzie został aresztowany dnia 22 lutego 1900 r. Indentem cytadeli i bibliotekarzem był w owym czasie niejaki Siedielnikow, żonaty z Polką, który, zaagitowany jeszcze w 1895 r. przez uwięzionego w cytadeli członka PPS, Jana Stożaka, ułatwiał więźniom porozumienie się ze światem. Za jego pośrednictwem Maria Paszkowska przesłała Józefowi Piłsudskiemu plan symulacji choroby umysłowej, zaproponowany przez dr. Radziwiłłowie za (szwagier Stefana Żeromskiego). Józef Piłsudski w marcu 1900 r. rozpoczął symulację choroby umysłowej i robił to tak udatnie, iż dnia 10 marca 1901 r. został przewieziony do szpitala dla umysłowo chorych do Petersburga, skąd następnie udało mu się uniknąć. Cela, gdzie przebywał obecny .Pierwszy Marszalek Polski, została utrzymana w stanie z r. 1900 i jest dostępna do zwiedzania.

Korytarz, z którego wchodzi się do historycznej celi.
Cela w której siedział Marszałek Piłsudski.

BELWEDER


Marszałek Piłsudski opuszcza Belweder w towarzystwie swego adiutanta kpt. M. Lepeckiego, udając się na Zamek.
Fragment wnętrza Belwederu.
Muzeum Belwederskie, zawierające dokumenty, ordery, pamiątki oraz dary, ofiarowane Marszałkowi Piłsudskiemu.
Belweder od strony ogrodu.

Na krańcu Warszawy, u wylotu Al. Ujazdowskich stoi Belweder, gdzie od czasu przewrotu majowego mieszka Marszałek Piłsudski. Dawniej była to siedziba Prezydenta Rzeczypospolitej. W czasach niewoli rezydowali tu przedstawiciele przemocy i okupacji. Ostatni z nich gen. Beseler, po kryjomu uciekał z Warszawy, Prawie w przeddzień zjawienia się w stolicy Józefa Piłsudskiego, który jak triumfator wracał z niewoli niemieckiej i wprowadził się do Belwederu. Daleko od Belwederu leży Cytadela, daleką też była droga, którą pierwszy naczelnik państwa odbył z 10 Pawilonu, w ciągu długich lat niebezpiecznej konspiracyjnej roboty, z celi więziennej i Sybiru na stolec szefa państwa, tak, jak mu to wywróżyła stara cyganka na zesłaniu w Tunce. Dziś Belweder stał się symbolem, tak, jak ongiś, w 1820 r., gdy pod jego murami rozpaliła. sic żagiew limitu i wielkiej miłości ojczyzny, wyrażonej w czynie zbrojnym i ofiarnej służbie dla ojczyzny.

Z Belwederu bowiem idzie ma Polsko wielki, ożywczy powiew, padający jak wiosna na cały naród, podnoszący go od trosk codziennych ku wyżynom honoru... Pod białymi kolumnami dworu belwederskiego gromadziło się nieraz wojsko, delegacje, młodzież i lud, aby wynieść stąd pokrzepienie i spojrzeć w szare oczy człowieka, który skupił w sobie całą życiodajną siłę narodu, jego przeszłych i przyszłych pokoleń. W Belwederze pachnie historią. W Belwederze pachnie legendą. Jakiś tajemniczy czar spowija ten skromny pałacyk, w którego oknach na prawym skrzydle świeci się czasem do białego rana i gdzie po komnatach spaceruje człowiek w siwym mundurze, rozmawiając ze swoim sumieniem w przededniu wielkich decyzji... Czasem ten człowiek w siwym mundurze pojawia się na ulicy, idąc o rannych godzinach do gmachu Inspektoratu Armii. Chwyta wtedy warta za broń, a przechodnie z czcią odkrywają głowy przed Pierwszym Marszalkiem Polski, Józefem Piłsudskim.

Ławka pod drzewem, gdzie często siada Marszałek.
Most ,,Egipski" w parku Belwederskim.

Pani Marszałkowska, Aleksandra Piłsudska wraz z córkami




Światowid. 1934.03.17, nr 12.


KAWALERZYŚCI MARSZAŁKOWI




Dnia 8 bm. delegacja kawalerii polskiej w osobach gen. Wieniawy-Długoszowskiego, gen. Zahorskiego, płk. Karcza, płk. Piaseckiego i ppor. Smolika z 1-go pułku szwoleżerów wręczyła p. Marszałkowi Piłsudskiemu buzdygan od kawalerii polskiej na pamiątkę Święta Kawalerii w Krakowie, urządzonego z okazji 250-lecia Odsieczy Wiedeńskiej. Wręczenia dokonał ppor. Smolik, prymus ostatniego kursu C. W. Kawalerii.


Światowid. 1934.04.14, nr 16.


HISTORYCZNA ROZMOWA





MINISTER BARTHOU W POLSCE


W wagonie kolejowym.
Minister Barthou przechadza się-na dworcu w Zbąszyniu, przekroczywszy granicę polsku.
Policja z trudem toruje ministrowi Barthou drogę wśród piętnastu tysięcy ludzi, którzy zgromadzili się na dworcu warszawskim, aby powitać przedstawiciela Francji.
Minister Barthou w towarzystwie min. Becka odbiera raport na pl. Marszałka Piłsudskiego przed grobem Nieznanego Żołnierza.
Piętnaście tysięcy ludzi zebrało się na dworcu głównym w Warszawie, aby powitać francuskiego ministra spraw zagranicznych p. Ludwika Barthou, który jako pierwszy francuski mąż stanu przybył do Polski, dla omówienia ważnych spraw politycznych. Tłumy te okrzykami entuzjazmu witały Dostojnego Gościa. Fakt ten ma swoją wymowę. Świadczy bowiem, że sojusz polsko-francuski jest sprawą nie tylko rozumu, ale i serca. Minister Ludwik Barthou jest nie tylko znakomitym mężem stanu, ale także świetnym publicystą. Z pod pióra jego wyszedł szereg głębokich studiów literackich. To też Francja zaliczyła go do swoich nieśmiertelnych. Karierę polityczną rozpoczął Barthou mając lat 27. Wchodzi wtedy jako poseł do parlamentu, w 32-gim roku zostaje ministrem robót publicznych, w dwa lata. później ministrem spraw wewnętrznych, znowu robót publicznych, poczt i telegrafów a wreszcie ministrem sprawiedliwości. W 1913 r. staje na czele rządu i przeprowadza trzechletnią służbę wojskową. W 1917 r. jako minister spraw zagranicznych rozwija owocną działalność propagandową. W 1921 r. współdziała w zawieraniu sojuszu z Polską. Obecnie przypadło mu zadanie pogłębienia i umocnienia tego sojuszu. W tym celu odbył on szereg konferencji z P. Prezydentem Rzczplitej, Marsz. Piłsudskim i min. Beckiem, które przyczyniły się do wyjaśnienia stosunku obu państw do najaktualniejszych problemów politycznych. Z Warszawy minister Barthou w towarzystwie min. Becka udał się do Krakowa, aby zobaczyć to prastare miasto polskie, po czym odjechał do Pragi.

Symboliczny uścisk dłoni: ministra Barthou i premiera Jędrzejewicza.
Minister Barthou u p. Prezydenta Rzeczypospolitej. Siedzą od prawej: pp. minister Barthou, p. Prezydent Rzeczypospolitej, ambasador Laroche i minister Spraw Zagranicznych Beck.


Światowid. 1934.04.28, nr 18.


MARSZAŁEK..




Dnia 15 b. m. p. Prezydent Rzplitej odebrał przysięgę od członków nowego Rządu, na czele którego stanął prof. dr. Kozłowski. Równocześnie w Prezydium Rady Ministrów w imieniu urzędników pożegnał ustępującego premiera p. Jędrzejewicza, szef biura Prawnego Wł. Paczoski. Na zdjęciu Marszałek Piłsudski, wysiadający z auta przed Zamkiem, aby uczestniczyć w zaprzysiężeniu Rządu.


Światowid. 1934.05.26, nr 22.


O NAGRODĘ MARSZAŁKA



Marszałek Piłsudski wręcza nagrodę jeźdźcom niemieckim, którzy zajęli pierwsze trzy miejsca w konkursie Jego imienia.
Marszałek Piłsudski na torze przed rozdaniem nagród, w otoczeniu generalicji.
Jednym z głównych konkursów hippicznych w ramach międzynarodowych zawodów konnych w Warszawie był konkurs o nagrodę Armii Polskiej, jeden z trudniejszych, gdyż każdy jeździec dosiadał dwa konie, a o zwycięstwie decydowały wyniki uzyskane na obydwóch koniach. Na konkurs ten ofiarował nagrodę wędrowną Marszałek Piłsudski w postaci wspanialej rzeźby dłuta prof. Wittiga, przedstawiającą króla Władysława Warneńczyka na koniu. Ponadto szereg nagród honorowych ufundowali premier prof. Kozłowski, prezydent m. Warszawy Kościałkowski, hr. Potocki i kpt. Dziedzicki.

Konkurs ten zaszczycił swoją obecnością Marszalek Piłsudski, który przybył na stadion w towarzystwie swoich córeczek, witany fanfarą 1 pułku szwoleżerów. Publiczność zgotowała Marszałkowi serdeczną owację, a oficerowie obecni na zawodach utworzyli szpaler aż do loży reprezentacyjnej, do której następnie przeszedł Marszałek. Pobyt Marszałka na stadionie przeciągnął się aż do zakończenia konkursu. Konkurs ten wykazał wielką równość formy zawodników. Cały parcours przebyli identyczną ilością błędów dwaj Niemcy por. Brandt i p. Holst. Ten ostatni zrzekł się pierwszej nagrody na rzecz por. Brandta. Po zakończeniu zawodów jeźdźcy ustawili się przed trybuną honorową, po czym Marszałek Piłsudski osobiście dokonał wręczenia nagród, a następnie odjechał, żegnany dźwiękami hymnu narodowego.

Marszałek Piłsudski w łoży honorowej obserwuje przebieg konkursów hippicznych. Obok niego stoją: pp. ks. Radziwiłł, wicemin. Szembek.

„KRÓL LEOPOLD III WSTĄPIŁ NA TRON"



J. E. Ambasador Adolf Max na Zamku. Zdjęcie przedstawia moment, gdy p. Prezydent Rzplitej odczytuje swe przemówienie.
Dnia 11 czerwca br. na Zamku p. Prezydent Rzplitej przyjął na audiencji nadzwyczajnego ambasadora Belgii J. Ekse. Adolfa Maxa, który notyfikował wstąpienie na tron króla belgijskiego Leopolda III. W odpowiedzi p. Prezydent przypomniał legendarną postać tragicznie zmarłego króla Alberta I, zapewnił, że pamięć o nim wryła się w każde serce polskie i prosił o wyrażenie królowi Leopoldowi III wyrazów gorącej przyjaźni. Tego samego dnia ambasador Max złożył wizytę Marszalkowi Piłsudskiemu w Belwederze. Nadzwyczajny ambasador J. E. Adolf Max jest bohaterem narodowym Belgii. 

Ambasador Max u Marsz. Piłsudskiego. Stoją od lewej: amb. Max. min. Beck, Marsz. Piłsudski, min. Szembeh, gen. bar. Wahis i poseł belgijski Davignon.
Z początkiem wojny piastował urząd burmistrza Brukseli. Gdy miasto to zastało zajęte przez Niemców, Adolf Max pozostał na swoim stanowisku i nie uląkł się prześladowań okupantów. Gdy kazano mu zawiadomić za pomocą afiszów ludność, że Belgia nie ma co liczyć więcej na pomoc Francji, która została rozgromiona, Max podał to do wiadomości, ale nie omieszkał dodać, że w to nie wierzy, składając przez to dowód wielkiej odwagi cywilnej. W końcu Niemcy nie mogąc sobie dać z nim rady, wtrącili go do więzienia. Witając ambasadora Maxa w Polsce, prosimy, aby swemu bohaterskiemu narodowi zawiózł nasze pozdrowienia. Niech żyje Belgia i jej król Leopold III!

Ambasador Max przyjmuje przed Hotelem Europejskim raport dowódcy szwadronu honorowego, który mu towarzyszył w drodze na zamek.


Światowid. 1934.06.16, nr 25.


MIN. GOEBBELS W POLSCE




W czasie pobytu swego w Warszawie minister niemiecki dr Józef Goebbels został przyjęty na audiencji u Marsz. Piłsudskiego. Na zdjęciu stoją od lewej: poseł niem. w Warszawie von Moltke, Marsz. Piłsudski, min. Goebbels i min. Spraw Zagranicznych Beck.


MIN. GOEBBELS W POLSCE



Min. Goebbels po wylądowaniu w Warszawie. Obok niego (po prawej) min. Pieracki i prof. dr. Zieliński, po lewej: poseł niemiecki von Moltke.
Dr. Józef Goebbels minister propagandy.
Min. Goebbels wygłasza odczyt w Resursie Obywatelskiej w Warszawie. W pierwszym rzędzie m. in. widoczni: premier dr. Kozłowski, ambasador ang. Erskine, Goebbels, i ambasador włoski Bastianini.
Jest nas spora gromadka na lotnisku w Mokotowie. Słońce dopieka. Wszyscy wykręcają głowy i nadstawiają uszy. — Leci, czy nie leci? — Leci... Rzeczywiście w powietrzu słychać szum śmigieł. Jeszcze chwila i na horyzoncie ukazuje się olbrzymi aparat. — To on. Wśród ogólnego zdenerwowania potworna, wyposażona w cztery śmigła maszyna dotyka ziemi. Widnieje na niej napis: Feldmarschall von Hindenburg. Z kabiny wysiada młody człowiek. Jest ubrany w podróżny płaszcz i miękki kapelusz. Uśmiecha, się z zadowoleniem. Poznajemy go wszyscy: to dr Goebbels, minister Propagandy Rzeszy Niemieckiej, prawa ręka Hitlera. Za, nim wysypuje się kilkunastu jego towarzyszy. Następuje zwykła scena powitania. Dr Goebbels ściska kolejno dłoń min. Pierackiemu, posłowi Moltkemu a przede wszystkim znakomitemu helleniście, prof. dr Zielińskiemu, który zaprosił go w imieniu Unii Intelektualnej do Warszawy, celem wygłoszenia odczytu.


Nie trzeba dodawać, że tłum z największym zainteresowaniem ogląda gościa z Zachodu, sławnego w całym świecie i mającego równie najzagorzalszych entuzjastów, jak i nieprzejednanych wrogów. Wieczorem w sali Resursy gromadzi się elita stolicy, mało powiedzieć elita, raczej śmietanka śmietanek. Dość rozejrzeć się po krzesłach. Kogóż tam niema. Poważny i zadumany siedzi premier Kozłowski, w przelocie mignęła charakterystyczna, poorana bliznami twarz płk. Sławka. Ambasador angielski Erskine nałożył okulary i wpatruje się badawczo we drzwi. Obok niego młody, przystojny i rasowy ambasador włoski Bastianini, a w dalszych rzędach same tuzy i grube ryby,. Min. Goebbels mówi dobrze i przekonywująco. Audytorium odnosi wrażenie, że Hitler wiedział, co robił, oddając propagandę w ręce tego młodego i wątłego człowieka o niepospolitej inteligencji. Oklaski, które żegnają prelegenta, nie są zwykłą zdawkową monetą, ale wyrazem prawdziwego zadowolenia. Powietrze jest naładowane elektrycznością. Wyczuwa się, że na torach historii próbuje ktoś przerzucić zwrotnicę, zablokowaną od wieków przez nienawiść. Czy mu się to uda — oto pytanie prawdziwie Hamletowe.

Minister Goebbels opuszcza Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie, po złożeniu na nim wieńca.
Prawdziwą sensację stanowiła dla Warszawy chwila, gdy min. Goebbels pojawił sią u grobu Nieznanego Żołnierza. Był to bowiem pierwszy w dziejach wypadek, że minister Rzeszy niemieckiej składa oficjalnie hołd cieniom polskiego żołnierza. Złożywszy wizytą w Belwederze i odbywszy półtoragodzinną rozmową z, Marsz. Piłsudskim, nazajutrz min. Goebbels odleciał do Krakowa i wylądował tam o godz. 10-tej. Po krótkim odpoczynku zabrał się do zwiedzania miasta. Był w Muzeum Narodowym, na Wawelu, w Katedrze, w kościele Mariackimi, po czym odleciał do Berlina. Jeszcze raz rzućmy okiem na jego samolot. Gigant ten jest jednym z największych na świecie, waży 16.500 kg., a z obciążeniem 24.000 kg., długość jego wynosi 23 m., rozpiętość śmigła 4 i pół m. Osiąga szybkość 195 km. na godzinę i jest niesłychanie „ekonomiczny", bo na podróż Berlin—Warszawa pochłania tylko... 4.500 1. benzyny i odpowiednią ilość smarów. Gigant ten zrobił ogółem 170.000 km. Podróżował nim już kanclerz Hitler.

Samolot, którym przybył min. Goebbels, na chwilę przed wylądowaniem na lotniska w Krakowie.


Światowid. 1934.06.23, nr 26.


POWRÓT MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




W tych dniach powrócił do Warszawy p. Marszałek Piłsudski z krótkiego wypoczynku w Pikiliszkach na Wileńszczyźnie. Na zdjęciu widzimy p. Marszałka, witanego na dworcu. Idą od prawej: pp. min. Spraw Wewnętrznych Kościałkowski, premier dr. Kozłowski, wicem. gen. Kasprzycki, Marszałek Piłsudski.


Światowid. 1934.07.28, nr 31.


DWUDZIESTOLECIE CZYNU ZBROJNEGO




SZLAKIEM KADRÓWKI


Oddział pierwszej brygady w marszu.
Kraków przed laty 20-tu przeżywał niezapomniane chwile. Gród podwawelski, opasany pierścieniem fortów austriackich, jako ważna twierdza, broniąca wstępu na Śląsk i w głąb Austrii, przygotowywał się gorączkowo do wojny. Pociągi przybywające na dworzec, wyrzucały ze swych wagonów tysiące rezerwistów, spieszących do swych oddziałów. Wśród tej masy ludzkiej, jaka z dworców krakowskich wypływała na ulice, pojawiały się tu i ówdzie postacie osobliwe, odbijające od ogólnego tła. Jedne z nich miały na sobie szare mundury, inne tylko maciejówki strzeleckie na głowach. To wojsko polskie, które przybywało do Krakowa rozmaitymi drogami. Skoncentrowało się to wojsko na Błoniach krakowskich i zakwaterowało w budynkach po wystawowych, w drewnianych ruderach z powybijanymi oknami, w których na podłodze nawet źdźbła słotny nie było na podściółkę. Sierpień tego roku był dżdżysty i mglisty. Nad miastem wisiał wilgotny i chłodny opar wiślany. W Oleandrach wrzało gorączkowe życie obozowe. Wozy przywoziły z miasta skromny i lichy ekwipunek żołnierski. O mundurach nie było mowy. Kto miał, to miał, a inny musiał się zadowolić cywilnym ubraniem i szczęśliwy był, jeśli udało mu się zdobyć pas z ładownicami, czy też maciejówkę strzelecką. Nastrój gorączkowego oczekiwania. Co jakiś czas przychodzą alarmy, następuje zbiórka i rozkaz wymarszu. Maszerujemy, idziemy daleką drogą, odpoczywamy i wreszcie skręcamy na jakieś pole. Ćwiczenia, a potem powrót do Oleandrów. Już poczęły nas nudzić te alarmy.

To też kiedy o przedświcie z dnia 5 na 6 sierpnia przyszedł alarm, kiedy mówiono, że wyruszamy na wojnę, nikt temu nie chciał wierzyć. Na dziedzińcu pomiędzy pawilonami powystawowymi w Oleandrach tłum strzelców. Opodal stoi grupa oficerów, otaczająca głównego komendanta. Naradzają się nad czymś pilnie. Widać wśród nich obywatela Sosnkowskiego i widzimy Kordjana-Monasterskięgo, Rysia Trojanowskiego, Burbardta-Bukackiego, Karaszewicza-Tokarzewskiego, widać wybitnych strzeleckich sztabowców. — Wczoraj jeszcze wyruszył patrol konnicy strzeleckiej, niosąc na barkach siodła w stronę granicy dróg na Miechów. Przyszły jakieś meldunki od dowódcy tego patrolu, obywatela Beliny. Nikt o ich treści nie wiedział. Chodziły na temat tego patrolu różne wersje. Mówiono, że stoczył bój z Moskalami, że ma zabitych i rannych. Nie zastanawiano się bliżej nad treścią meldunków, chwila była bardzo ważna.

Legioniści na rynku w Jędrzejowie, w czasie marszu na Kielce.
Wymarsz Legionistów na ćwiczenia z Oleandrów.
Rozgwar głosów żołnierskich przerwał ostry gwizdek i komenda: Baczność! Poczęto czytać nazwiska. Każdy z wywołanych stawał do szeregu. Zebrała się kompania. Przed front wystąpił komendant główny Mieczysław i przechadzając się wolnym krokiem w tę i drugą stronię, począł wymawiać z naciskiem słowa historycznego rozkazu. Słyszeliśmy, jak mówił, że ten oddział jest pierwszą kompanią kadrową wojska polskiego, że nie naznacza szarż, że szarże trzeba będzie zdobywać na polu bitwy, że niema już Strzelców i Drużyn Strzeleckich, że jesteśmy wojskiem... A potem nastąpiła pomiędzy Strzelcami i Drużyniakami wymiana odznak. A potem stało się coś dziwnego. Olbrzymia masa żołnierska otoczyła komendanta. — Ja także komendancie, minie też,, proszę, żebym ja mógł pójść z nimi... Żołnierze prosili ze łzami w oczach komendanta o zaszczycenie ich mianem żołnierza pierwszej kadmowej kompani. Gromka komenda: baczność! położyła kres żołnierskim prośbom. W oczach wielu widziało się łzy zawodu. Pomaszerowali. W mglisty, wilgotny poranek sierpniowy szli drogą na Michałowicką rogatkę ku kordonowi rosyjskiemu. Patrzyły za nimi oczy pozostałych długo. Otuliła ich mgła i tylko pieśń, dolatująca z tej mgły znaczyła, szlak ich marszu. „Raduje się serce, raduje się dusza, Gdy pierwsza kadrowa na Moskala rusza..." Kompania szła równymi mocnym krokiem w stronę granicy szła dumnie niosąc się i prężąc pierś. Cóż dziwnego, to szła awangarda polskiej armii. Drogą na Michałowice dotarli do granicy i obalili slupy wrogich kordonów. Przed strzałami żołnierza polskiego, idącego w bój o wolność pierzchły nieliczne oddziały rosyjskie. 

Zbiórka oddziałów w Oleandrach w Krakowie.
Patrol Beliniaków.
Droga do Królestwa stała otworem. Przodem poszedł patrol Beliny, który zdążył już zaopatrzyć się w broń i zdobyć rosyjskie konie. Polska kawaleria dosiadła koni. Szli potem ma Miechów. Jeszcze w Słomnikach doszło do strzelaniny. Żołnierz polski z karabinem w ręku wywalczał i sobie prawo do bytu. W Słomnikach przyszło kwaterować po raz pierwszy w polu, po raz pierwszy żołnierz polski wystawiał czaty bojowe. Przypomniał się rok 1863. Tu na tej ziemi tragiczny żołnierz polski styczniowego powstania też wystawiał czaty, też szedł marszem na Miechów. W ślad za pierwszą kadrową poszły dalsze oddziały. Dnia następnego o świcie alarm. Bataliony stanęły w ordynku na Błoniach. Na małą prowizoryczną ambonę wszedł pierwszy kapelan wojska polskiego, Kapucyn, ksiądz Kosma-Lenczowski. Desze mżył ma dworze i chłód przenikał do kości. Ojciec Kosma mówił do żołnierzy krótko, a potem wyciągnął ręce ponad szarą żołnierską masą i począł modlić się o pomyślność dla oręża polskiego. Łzy spływały mu po twarzy, kiedy błogosławił, klęczące na Błoniach szeregi. Patrzył na nie z wysoka, zasnuty mgłą Kopiec wielkiego Naczelnika. Ruszyliśmy dwoma grupami. Pierwszą wiódł na Zator obywatel Kordjan-Moinasterski. Marsz był forsowny i szybki. Wielu, którzy mieli pierś mężną, ale siły wątłe, zostało po drodze.

Marszałek Piłsudski z oficerami legionów na rynku w Kielcach, po zajęciu tego miasta przez I Brygadę
— Tak lepiej — mówił Kordjan. — Lepiej, że teraz zostali po drodze, aniżeli mieliby potem padać ze znużenia w czasie dalekich i forsownych marszów w obliczu nieprzyjaciela. Szliśmy jeszcze bez broni. Broń mieliśmy dostać po drodze. Doszliśmy do Krzeszowic. Deszcz prawie bez przerwy padał przez cały czas marszu. Po drodze na wzgórzach koło Krakowa paliły się ogniska. To wojsko austriackie wycinało drzewa, zasłaniające obstrzał i paliło je na stosach. Tu i ówdzie przy drodze widać było maskowane stanowiska obserwatorów artyleryjskich. Wojna wyglądała zewsząd i przemawiała twardym językiem zniszczenia. W Krzeszowicach kwatery w fabryce wapna. Znowu bez ściółki pod dachem jakiejś szopy bez ścian. Dostaliśmy wreszcie broń. Stare, austriackie werndle i ciężkie do nich ołowiane ładunki. Ładunki trzeba było chować do plecaków i do kieszeń, albowiem nie było ładownic, a raczej było ich bardzo mało. Krzeszowice. Rano niebo rozpogodziło się i zabłysnęło na chwilę słońcem. Maszerujemy szosą. W pewnym momencie pada komenda: Stój! To rampa na przejeździć kolejowym zamknięta. Przejechał pociąg. Podniosły się zapory ma drodze. Słychać znowu komendę donośną i mocną. — Kompania baczność! Kompania marsz! Patrzę ma czoło kompanii. Jakiś młodzieniec, nie więcej jak 18 lat liczący, dowodzi oddziałem. Kto to taki? — To obywatel Lis. Taki młody, a już na czele kompanii. Dzielny oficer. Jeszcze witał nas i żegnał Chrzanów. Zarzucono nas kwiatami. Uzupełniliśmy nasz rynsztunek bojowy nowym transportem starych werndli. A potem już szedł marsz Marsz żmudny, marsz wojenny. Doszliśmy do Racławic, gdzie rozbiliśmy obóz. To już prawdziwa wojna. Stanęliśmy na polach, gdzie oręż polski odniósł zwycięstwo. Dobra wróżba. 

Beliniacy w Kielcach.
Pomiędzy żołnierzami, leżącymi na ziemi, uwijali się obywatel Rouppert i obywatel Pieszczyński. — To pierwsi lekarze, którzy szli z pomocą ofiarom forsownego marszu. Szedł obok nich obywatel Szczechura, który jechał z karetką pogotowia krakowskiego szedł obywatel Gołąb, szli studenci medycyny U. J. i opatrywali odparzone nogi, obdzielali lekarstwami chorych. Nocą marsz na, Pieskową Skałę. Marsz bojowy. Rozmawiać, ani palić nie wolno. Jak duchy przekradaliśmy się w tę noc księżycową polnymi drogami, biegnącymi nieraz łożyskami potoków ku dolinie Prądnika. Nad ranem dotarliśmy do spalonej Skały i tu na zgliszczach, na obszernym rynku biwakowaliśmy pod golem niebem. Tu pogrzebaliśmy pierwszą ofiarę wojny. — Stary werndl, oparty o płot upadł i wystrzelił, trafiając w brzuch strzelca. Zanim przybyła pomoc lekarska   skrwawił się i zmarł. Potem już na furach zmobilizowanych w okolicy pospieszny marsz na Słomniki i Miechów. Tu już w Miechowie jest pierwsza kadrowa, jest już obywatel Norwid-Neugebauer, który przygotował kwatery w monopolu spirytusowym. Skoro świt, marsz dalej. Kadrowa poszła pierwsza, za nią postępują inne oddziały. Mijamy wielki Książ, mijamy Jędrzejów, tu drogi oddziałów rozeszły się. Jedne z kadrową na czele poszły pod Chęciny i Brzegi, podsuwając się pod same Kielce. Wzięły i chrzest ogniowy. Starły się z armią rosyjską i były pod obstrzałem artylerii. Drugie ruszyły poprzez piaski Małogoszczy, na Zajączków, Okrążając Kielce od północy i zachodu. W drodze mijamy walące co koń wyskoczy w stronę Krakowa armaty i jaszcze austriackie. Mówią, że brakło im amunicji. Cofają się na całej linii. A obok nich na Kielce maszerują oddziały strzeleckie, śpiewając: — A jak do Warszawy przymaszerujemy...

Beliniak
Jeśli wspominam w tej chwili po latach dwudziestu te pierwsze dni naszej wojny, to w uszach dźwięczy mi stale żołnierska pieśń. Wojna nasza była pieśnią. Śpiewaliśmy w marszu, na postojach, śpiewaliśmy i w bitwie. Z pieśnią na ustach weszliśmy do Kielc, witani przez ludność owacyjnie. Pierwszy na rynek kielecki wjechał ułan Beliny. Za nim przybyły czwórki kompanii  kadrowej. Zaczęły się dalekie podjazdy, patrole, wywiady, zaczęła się orka wojenna. Sztab zakwaterował w Pogubernatorskim pałacu. Marsz do Kielc i zdobycie miasta kosztowały dość krwi. Polała się ona pod Chęcinami, polała na Karczówku. Żołnierz polski zdał egzamin bojowy. Zdał go znakomicie. Wykazał hart, siłę bojową i wolę zwycięstwa. Nie bał się  nieprzyjaciela, który w przewalającej sile panował nad okolicą. Nie unikał go, nie unikał starcia orężnego. Szukał nieprzyjaciela i łamał go. Od tego momentu rozpoczęła się krwawa epopeja Legionowego czynu. Od Kielc rozpoczęła się daleka droga do wolnej Ojczyzny, usiana mogiłami poległych bohaterów i plamami przelanej krwi bohaterskiej. Dziś, w 20-lecie zbrojnego Czyimi, w 20-tą rocznicę wymarszu Pierwszej Kadrowej pod dowództwem Marszałka Piłsudskiego, wspominając te chwile, przywodzimy na pamięć krwawy trud żołnierski, z którego urodziła się Polska, by żyć.
Józef Bajsarowicz

Legioniści wkraczają do Kielc





Światowid. 1934.08.04, nr 32.


PO DWUDZIESTU LATACH W OLEANDRACH




Dnia 5-go i 6-go sierpnia b. r. odbyły się w Krakowie uroczystości w związku z 20-leciem wymarszu Kadrówki. Były one początkowo zakrojone na wielką skalę, ale wskutek katastrofy powodzi, odwołano je a wpływy z kart uczestnictwa przekazano na ofiary zalanych terenów. Wzruszający był moment, gdy w historycznych Oleandrach, skąd przed 20-tu laty wymaszerowała w stronę Michałowic pierwsza kadrowa, zebrali się, ci z niej, którzy pozostali przy życiu i rozpamiętywali minione lata. Zmienili się, niejednemu z nich posiwiał już włos, pomarszczyła się twarz, najmłodsi z nich bowiem liczą już koło czterdziestki. Ale jakaż duma rozpierała ich pierś. Z czynu ich zrodziła się bowiem wolna Polska. Kulminacyjnym punktem uroczystości było poświęcenie domu im. Marsz. Piłsudskiego w Oleandrach odsłonięcie tablicy pamiątkowej na rogu ul. Marsz. Piłsudskiego, (na której wyryty jest napis zawiadamiający, że Rada m. Krakowa na posiedzeniu w dniu 3 października 1933 r. uchwaliła nazwać ul. Wolską ulicą Marszalka Piłsudskiego) — i odsłonięcie tablicy przy ul. Jagiellońskiej L. 9. Następnego dnia rozpoczęto w Lesie Wolskim sypanie kopca ku czci Marszałka Piłsudskiego na wzgórzu Sowinie.


Moment otwarcia wystawy Legionów w salach Muzeum Narodowego w Krakowie. Inicjatorem tej wystawy jest red Strojek, dyr. Archiwum Dawnych Aktów m. Krakowa. Przemawia dr. Klimecki, pierwszy od lewej prezydent m. Krakowa dr. Kaplicki. W pośrodku gen. Łuczyński.


Odsłonięcie tablicy pamiątkowej w domu przy ul. Jagiellońskiej L. 9 w Krakowie, gdzie w sierpniu 1914 r. komitet rękodzielników i cechów krakowskich uchwalił sprawienie 500 mundurów dla Legionistów.


Ks. biskup Rospond wygłasza przemówienie w czasie uroczystości legionowych po poświęceniu domu im. Marszalka Piłsudskiego w Oleandrach.


Prezydent m. Krakowa dr. Kaplicki wygłasza przemówienie na rogu ul. Piłsudskiego i Straszewskiego, gdzie została wmurowana tablica pamiątkowa.


Dnia 6 sierpnia odbyta się w Krakowie w Lesie Wolskim na Sowińcu inauguracja sypania kopca ku czci Marszalka Piłsudskiego. Na zdjęciu b. premier płk. Sławek, wygłaszający przemówienie na tej uroczystości.


Światowid. 1934.08.11, nr 33.


POWRÓT Z PIKILISZEK




W ub. czwartek powrócił z wywczasów letnich w Pikiliszkach Marszalek Piłsudski, ze Swą małżonką. Na dworcu Dostojnego Gościa powitali zastępujący premiera min. Skarbu p. Zawadzki, min. Kolei Butkiewicz i wicemin. Spraw Wojsk, gen. Składkowski oraz grono wyższych oficerów. Na zdjęciu widoczni od lewej p. Marszałkowa, min. Butkiewicz, Marsz. Piłsudski i minister Zawadzki. W głębi córka Jadwiga i gen. Kasprzycki.


Światowid. 1934.08.25, nr 35.


GEN. NYGREN W POLSCE



Gen. Nygren odwiedził Marszałka Piłsudskiego w Belwederze. Stoją od prawej: gen. Gąsiorowski, gen. Nygren, Marsz. Piłsudski.
Wyrazem serdecznych stosunków, jakie łączą Polską ze Szwecją była wizyta szwedzkiego szefa sztabu gen. Nygrena, który przybył do Polski i złożył wizytę Marszalkowi Piłsudskiemu. Dostojny gość, świetny typ oficera, po konferencjach w Warszawie udał się do Wielkopolski, aby w Biedrusku przyjrzeć się ćwiczeniom armii polskiej. Na str. 24-tej reprodukujemy barwną fotografię, przedstawiającą moment wręczania gen. Nygrenowi wielkiej wstęgi orderu „Polonia Restituta“.

Szef sztabu armii szwedzkiej yen. Nygren wyjeżdża z Warszawy na ćwiczenia wojskowe do Biedruska.
Gen. Nygren w towarzystwie attaches wojskowych państw akredytowanych w Warszawie i oficerów polskich na manewrach w Biedrusku.

SZEF ARMII SZWEDZKIEJ W POLSCE



KOPIEC MARSZAŁKA 

Nowe rewelacyjne szczegóły o kopcu na Sowińcu

Wzgórze Sowiniec w Lesie Wolskim pod Krakowem, na którym zostanie wzniesiony kopiec ku czci Marszałka Piłsudskiego.
Kpt. St. Koźmiński, szef fort. twierdzy krak., kierujący budową kopca, w towarzystwie inż. Malinowskiego.
Dnia 6 sierpnia b. r. nastąpiła inauguracja sypania kopca ku czci Marsz. Piłsudskiego na wzgórzu Sowiniec w Lesie Wolskim pod Krakowem. Las ten szerokim kołem opasuje klasztor Bielański Kamedułów i stanowi jedyny w swoim rodzaju podmiejski rezerwat zieleni. W pierwszych latach Niepodległości las ten nabyło miasto i urządziło tam zwierzyniec. Początki, jak zwykle były trudne, w niedługim jednak czasie las Wolski stal się beniaminkiem Krakowa, ulubionym miejscem wycieczek i jego chlubą. Zwierzyniec Wolski odbiega od typu dawnych menażerii, gdyż jest urządzony na świeżym powietrzu, a nie w zamkniętych murach. Niedźwiedzie, wilki, lisy, czy borsuki hasają sobie na polu, odgrodzonym od publiczności kratami. Dyrektor zwierzyńca. p. Friedberg dokonuje prawdziwych cudów, rozporządzając bowiem niewielkim budżetem, z roku ma rok rozbudowuje powierzoną swej pieczy placówkę, czyniąc to ze znawstwem i metodycznie.

Fragment rezerwatu na Skalach Panieńskich w Lesie Wolskim.
Droga przez Las Wolski do klasztoru OO. Kamedułów na Bielanach.
Obecnie Lasowi Wolskiemu przybywa pierwszorzędna atrakcja, a mianowicie wspomniany na wstępie (kopiec ku czci. Marszalka. Będzie to robota na gigantyczną miarę, wedle projektu arch. Mączyńskiego. Podstawa kopca mierzyć będzie 107 m 20 cm, a wysokość 40 m, tak, że wierzchołek kopca znajdować się będzie na wysokości 390 m nad poziomem morza, czyli, o 57 m wyżej od kopca Kościuszki. Od strony wschodniej, t. j. Krakowa prowadzić będą pod kopiec monumentalne schody, szerokie na 60 m. Dla wzniesienia kopca zostaną wycięte trzy hektary lasu. z terenu tego wybierze się 142.000 kubików ziemi, potrzebnej do usypania kopca. Roboty rozpocznie brygada fortyfikacyjna twierdzy krakowskiej pod kierownictwem kpt. Stanisława Koźmińskiego, szefa fortyfikacji. Pomiarów i zdjęć terenowych podjął się zupełnie bezinteresownie mierniczy przysięgły p. inż. Edward Malinowski z Krakowa. Koszt budowy obliczony jest na 670.000 złotych. Naprzód zostaną wykonane ściany boczne kopca, które muszą być silnie ubijane, a nawet miejscami okładane kamieniem, aby się nie obsypały.

W Lesie Wolskim znajduje się zwierzyniec. Na zdjęciu niedźwiedzica ,,Jagusia“ ze zwierzyńca.
Dla publiczności, pragnącej współdziałać w budowie kopca będą zarezerwowane kosze różnej wielkości
do noszenia ziemi. Taczkami, jak to miało miejsce przy sypaniu kopca Kościuszki, ziemi wozić się nie będzie, aby ludzi nie narażać na, niepotrzebne trudy. Długość bowiem ścieżki, wiodącej na szczyt, oczywiście bardzo stromej, będzie wynosić 700 m. Na terenach, okalających kopiec zostanie założony park niskopienny, otoczony żywopłotem ażurowym. Na linii tego żywopłotu będą wzniesione ołtarze-urny z ziemiami z różnych pobojowisk z kraju i zagranicy. Kopiec bowiem pomyślany jest jako sanktuarium, czyli pewnego rodzaju ołtarz narodowy. Budowa kopca potrwa przypuszczalnie dwa lata. Sondowanie wykazało, że teren jest bardzo dobry, twardy i że wobec tego wytrzyma ciężar kopca. Łatwo wyobrazić sobie, jak wspaniały widok będzie roztaczał się kopca Marszałka Piłsudskiego. Widać będzie stamtąd Tatry, Babią Górę i rozległą panoramę bliższych i dalszych okolic Krakowa, przeciętych wstęgą Wisły.


Światowid. 1934.09.01, nr 36.


Z WYWCZASÓW  MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO W MOSZCZANICY POD ŻYWCEM



Dwór w Moszczanicy.
Marszałek Piłsudski na przechadzce w parku w Moszczanicy. 
Lola F. z Żywca przynosiła nieomal codziennie kwiaty P. Marszałkowi.
W dworze państwa Kępińskich w Moszczanicy pod Żywcem bawi od kilku tygodni Dostojny Gość. Przyjechał tu mianowicie Marszałek Józef Piłsudski, aby spędzić kilka tygodni z dala od gwaru wielkomiejskiego i rozkoszować się złotym słońcem jesieni. Nie potrzeba dodawać, jak wielkie wrażenie w całej okolicy zrobiło przybycie Pierwszego Marszałka Polski. Chłopi przechodząc obok białego dworu z uszanowaniem zdejmują czapki i szeptają coś między sobą a na twarzach ich maluje się radość. Szczęśliwi są ci, którym uda się zobaczyć Marszałka pomiędzy drzewami w parku, jak sobie spaceruje w siwej strzeleckiej kurtce, w czapce okrągłej na głowie i poziera na okoliczne góry, na błękit niebios i rabaty, obsiane kwiatami jesiennymi. Często do dworu w Moszczanicy zajeżdżają auta, wysiadają z nich dostojnicy wojskowi i cywilni. Wita ich adiutant osobisty Pana Marszałka kpt. Lepecki, sławny podróżnik. M. in. bawił we dworze po powrocie swoim z Genewy min. Józef Beck z małżonką, i zdawał Marszalkowi raport ze swojego historycznego przemówienia. Ładnie i miło jest w Moszczanicy. Wypoczywa więc P. Marszałek i z pewnością wróci do Warszawy z nowym zapasem sił, czego Mu cała Polska życzy.

Przyjazd ministra Becka do Moszczanicy.
Kapitan Mieczysław Lepecki adiutant osobisty Marszałka Piłsudskiego.
Przed dworem w Moszczanicy: stoją od prawej pp. min. Beck. jego małżonka, p Fridrich, sekretarz min. Becka, płk. dypl. Strzelecki, mjr. dypl. Wojciechowski i mjr. dypl. Szostak.
P. Inka Kępińska, jedna z córek właściciela Moszczanicy.


Światowid. 1934.10.06, nr 41.


PREMIER WEGIERSKI GÖMBÖS W POLSCE




Premier Gömbös w Belwederze. Stoją od prawej: premier Gömbös, Marszałek Piłsudski i min. Beck.
Premier Gömbös na Zamku warszawskim. Siedzą od prawej: premier Gömbös, P. Prezydent Rzplitej, poseł Matouska i minister Beck.
Ponownym stwierdzeniem przyjaźni polsko-węgierskiej, łączącej oba narody od tylu już wieków, była wizyta p. premiera węgierskiego Gömbösa w Warszawie. Jej głównym celem było zacieśnienie stosunków gospodarczych pomiędzy oboma państwami oraz podpisanie osobnego układu, tyczącego się współpracy ich w dziedzinie kulturalnej. Pobyt p. premiera Gömbösa w Polsce trwał krótko, lecz w całości spełnił swoje zadanie. Szef rządu królestwa Węgier w czasie tych kilku dni nie tylko odbył konferencje z najbardziej miarodajnymi urzędowymi czynnikami w Polsce, lecz zarazem skorzystał, a uczynił to z widocznym zadowoleniem, ze sposobności zetknięcia się również z przedstawicielami naszego życia kulturalnego. Zarówno w Warszawie, jak i w Krakowie p. premier Gömbös mógł stwierdzić żywe sympatie narodu polskiego dla ojczyzny królowej Jadwigi i króla Stefana Batorego, w przemówieniach zaś swoich dał wyraz swego głębokiego uznania dla cywilizacyjnej misji polskiej, tak przeszłości, jak i w obecnej chwili.

Naczelnik Wydz. prasowego M. S. Z. Przesmycki wydał śniadanie dla dziennikarzy węgierskich, którzy przybyli z premierem Gömbösem do Warszawy.

Światowid. 1934.10.28, nr 44.


W SZESNASTOLECIE NIEPODLEGŁOŚCI




WYCIECZKA Z TORUNIA W BERLINIE


Mieszkańcy Torunia którzy brali udział w Wycieczce.
Dnia 31 ub. m. przybyła do Berlina wycieczka z Pomorza, głównie z Torunia, licząca ponad 600 osób. Na dworcu udekorowanym flagami o barwach polskich i niemieckich powitała ich muzyka oddziałów szturmowych, a szef propagandy Schulze wygłosił przemówienie, w którym podkreślił, że nic tak nie przyczynia się do wzajemnego poznania, jak wycieczki Polaków do Niemiec i Niemców do Polski. Na zakończenie szef Schulze wzniósł okrzyk na cześć Marszałka Piłsudskiego i kanclerza Hitlera, który wszyscy powtórzyli z zapałem. Wycieczka zabawiła w Berlinie przez sześć dni.

Szef Schulze wznosi okrzyk ku czci Marszałka Piłsudskiego.


Światowid. 1934.11.11, nr 46.


KOMBATANCI RZADZĄ ŚWIATEM



Uroczystości w Paryżu w 16-tą rocznicę zawieszenia broni, która zgromadziła b. kombatantów przed Łukiem Triumfalnym.
Jest to niezmiernie charakterystycznym, że im bardziej oddalamy się od wielkiej wojny, tym w większej ilości państw europejskich rządy przechodzą w ręce b. kombatantów, bądź to drogą zamachu stanu, bądź też przez wysunięcie się b. żołnierzy na czoło społeczeństwa, jako jedynej realnej siły. Marszalek Piłsudski, Benito Mussolini, kanclerz Hitler, Kemal Pasza, admirał Horthy, to wszystko dawni kombatanci, którzy czy to jako prości żołnierze, czy też jako wodzowie armii wyrośli z czasem na herosów narodowych i wolę swoją zdołali narzucić całemu społeczeństwu, kierując się, każdy na swój sposób, dobrem ogółu. Można się godzić, albo nie godzić na dyktatury. ale jedno nie ulega wątpliwości, że byłyby one niemożliwe bez cichej aprobaty tych milionowych, bezimiennych rzesz szarych obywateli, którzy tworzą opinię. Otóż opinia ta nie zawsze aprobuje wszystkie kroki swych wodzów, ale nigdy nie odmawia im bezinteresowności, charakteru i wysokich walorów moralnych. Objęcie władzy przez kombatantów nie jest czymś przypadkowym. Stało się ono konieczne na tle rozpadania tych żywiołów, które, nie biorąc udziału w walkach na froncie, uczyniły państwa swoimi folwarkami, przede wszystkim troszcząc się o własną kieszeń i doprowadzając sytuację do takiego zaostrzenia i zabagnienia, że rozwiązać ją mogło tylko cięcie miecza. Proces obejmowania władzy przez kombatantów jeszcze nie skończył się. Obecnie odbywa on się przede wszystkim we Francji, gdzie b. żołnierze frontowi coraz czynniej zaczynają się mieszać do polityki, a nawet, jak to było w lutym bieżącego roku, przelali swoja krew na ulicach Paryża, protestując przeciwko korupcji, jaka rozpanoszyła się w sferach parlamentarnych i rządowych. Tylko w jednej Anglii kombatanci nie mają nic do mówienia, ale dzieje się to dlatego, ponieważ przeciętny Anglik nie ma sentymentu dla munduru wojskowego, a służbę w szeregach pozostawia ochotnikom.

POLSKA.
Marszałek Piłsudski zrozumiał, że tylko czynem zbrojnym można wyzwolić Polskę. Dlatego organizuje Strzelca i Legiony, jako kadry przyszłej armii polskiej. Jako Naczelnik Państwa kładzie zręby naszej państwowości, potem usuwa się na dwa lata do Sulejówka. W 1926 r. dokonuje zamachu stanu skupiając obok siebie dawnych żołnierzy frontowych i prowadząc Polskę ku wielkiej przyszłości.

WŁOCHY.
Po wojnie Włochy zaczął toczyć rak komunizmu. Rozruchy i strajki były na porządku dziennym. Wtedy na widownię w 1921 r. występuje Benito Mussolini i tworzy organizację b. kombatantów, którzy przezwali się faszystami. W 1922 r. drogą zamachu stanu obejmuje władzę i odtąd rządzi Włochami, starając się w naród wpoić ducha militaryzmu i obowiązkowości. Mussolini brał udział w wojnie światowej jako ochotnik.

TURCJA.
Turcja, sojuszniczka mocarstw centralnych, musiała się zgodzić na upokarzające warunki pokoju. W 1921 r. występuje jednak na widownię Kemal Pasza, rozgramia armię grecką, która z poduszczenia Anglii wkroczyła do Malej Azji i uzyskuje władzę dyktatorską. Rozpoczyna walkę z dawnymi przesądami, przeprowadza rozdział kościoła od państwa, daje równouprawnienie kobietom, a przeciwników swoich reform karze bez (litości. Rozpoczął karierę wojskową jako zawodowy oficer, brał udział w zamachu stanu w 1909 r. jako kapitan, w czasie, wojny bałkańskiej 1912—-1913 był majorem sztabu generalnego, w wojnie światowej bronił, jak lew Dardaneli.

AUSTRIA.
W Austrii do elity rządzącej należą prawie wyłącznie b. oficerowie z wojny światowej z mjr. Feyem, księciem Starhembergiem i kanclerzem Schuschniggiem na czele. Zlikwidowali oni parlamentaryzm, rozwiązali partie polityczne i wprowadzili nową konstytucję, opartą o ustrój korporatywny. Kanclerz Schuschnigg  (na zdjęciu) jest oficerem rezerwy, brał udział w walkach na froncie włoskim, ojciec jego był generałem.


NIEMCY.
Około Hitlera, dyktatora Niemiec, skupili się dawni żołnierze frontowi, rozgoryczeni, że krew ich przelana na polach bitew poszła na marne. Hitler z wybuchem wojny światowej wstąpił jako ochotnik do armii bawarskiej. był ranny i otrzymał „Żelazny Krzyż". Obecnie jest wodzem naczelnym armii niemieckiej.

WĘGRY.
Admirał Horthy objął dyktatorskie rządy po złamaniu komunisty Beli Kuhna przez wojska rumuńskie. Karierę wojskową rozpoczął w 1886 r. jako kadet. W czasie wojny światowej otrzymał order Marii Teresy, najwyższe austriackie odznaczenie wojskowe. Dowodził pancernikiem „Novarra“ później całą flotą austriacko-węgierską.

11 LISTOPADA 1934



11 listopada w Poznaniu. Przedstawiciele władz odbierają defiladę. Stoją na trybunie od prawej pp.: gen. Franek, z adiutantem por. Znińskim, wicewojewoda Kaucki, kurator Pollack, prezes Szyszko, rektor dr. Runge, prezyd. miasta Więckowski i i starosta krajowy Begale.


11 listopada w Krakowie. Defilada artylerii. Na pl. Matejki widoczny pomnik Jagiełły i kościół św. Florian.


W Łodzi dokonano uroczystego odsłonięcia pomnika-tablicy ku czci Marsz. Piłsudskiego w gmachu Towarzystwa Śpiewaczego przy ul. Ogrodowej 34.


Punktem zbornym dla górali udających się do Warszawy na święto Niepodległości był Kraków. Na zdjęciu góral z bisami.

Jest ranek słoneczny, pogoda aż milo. Na rynku krakowskim gromadzą się osobliwi goście, w góralskich cuchach, w okrągłych kapelusikach, w czerwonych portkach i rozglądają się ciekawie wokół. Zadarli głowy do góry i słuchają hejnału... — Skąd żeście wy? — zapytuję śmigłego górala. — Ze Spisza — odpowiada — jedziemy do Warsiawy, bo to niby zlot górali z Podhala, z Podkarpacia. — Ach, tak! Wdaję się w pogawędkę z Hucułami i Łemkami. Są oszołomieni Krakowem, nabożnie, zdejmują kapelusze przed każdym kościołem i cieszą się, że są w wielkim mieście. — Wieczorem — tłumaczy pewien hucuł — pojidemo do Warszawy, de zobaczym pana Prezydenta Polszi i pana Piłsudskoho, ta -wełyku wijskowu paradu. — A służyliście w wojsku? — U cisara. W sim sim! Znaczy to, że w wojsku austriackim u cesarza, w 77-mym pułku piechoty, który rekrutował się ze wschodniej Małopolski. Bardzo ciekawie przedstawiają się Łemkowie, czyli mieszkańcy Podkarpacia w środkowej Małopolsce. Przybyli z pod Leska, Sanoka i Sambora. Osobna grupa z pod Lwowa niesie z dumą tablicę, na której stoi wypisane ,że to szlachta. Pojechałem z nimi do Warszawy. Ogrom stolicy przytłoczył ich. Na widok olbrzymiego ruchu na Marszałkowskiej po prostu zaniemówili. Zawieziono ich na pole Mokotowskie. Zebrało się tam kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy z niecierpliwością oczekiwali rozpoczęcia rewii. Oczy tłumów zwrócone są w stronę, skąd ma przyjechać Marszałek Piłsudski. Przed Nim bowiem będzie defilować armia, Jego dzieło.

Około 11-tej rozlegają się dźwięki fanfar. Znak to, że zbliża się auto Pana Marszałka, Za chwilę przed przepełnionymi do ostatniego miejsca trybunami ukazuje się człowiek w siwej maciejówce. Któżby Go nie znał, w kimże nie zabiłoby serce na widok tej marsowej twarzy, krzaczastych brwi i typowo sarmackich wąsów? To Marszalek Józef Piłsudski. Wita Go entuzjazm tłumów i okrzyki: Niech żyje! Marszałek zajmuje miejsce na honorowej trybunie. W kilka minut potem przy dźwiękach hymnu narodowego nadjeżdża P. Prezydent Rzeczypospolitej. Zaczyna się defilada. Idzie pułk za pułkiem, szwadron za szwadronem, artyleria, broń pancerna, policja i Przysposobienie wojskowe. Ludziom radują się oczy na widok tej żywej siły narodu, na widok tej tężyzny. Niektóre oczy zachodzą łzami. Bo w Polsce mogą być różne orientacje, armia jednak jest umiłowaniem wszystkich. Moi górale nie mają słów uznania, ale są jakoś markotni. — Cóż to wam dolega? — zapytuję jednego z nich. — Wicie panocku, szkoda, co nie pokazali Podhalańców, bo to niby najlepsze wojsko. Sam Pan Marszałek nie ruszy się nigdy bez takiego pana oficera, co to nasz góralski kapelusik nosi. Nazywa się podobno, tak nam pedali, Warta. — Nie bójcie się — uspokajam górala — Pan Marszałek dobrze wie, jakie to dzielne wojsko, ci Podhalańcy. Może więc ich kiedy do Warszawy na rewię sprowadzi. Górale byli przyjęci przez P. Prezydenta Rzplitej. Z żalem wracali do swoich stron. Niektórzy z nich zrozumieli dopiero teraz, co to jest Polska. Z warszawskiej rewii i z tego co widzieli, pozostało w nich jedno wrażenie, czegoś wielkiego, potężnego i przytłaczającego.
K.

Pierwszy pułk szwoleżerów w defiladzie.
Eskadra samolotów, która krążyła nad Polem Mokotowskim.
Parada czołgów.
Attaches państw obcych salutują wojsko polskie.
Marszałek Piłsudski, przyjmuje defiladę wojska na Polu Mokotowskim. Wgłębi trybuna honorowa p. Prezydenta Rzplitej.
P. Prezydent Rzplitej w rozmowie z delegacją górali którzy przybyli na święto Niepodległości do Warszawy.
,,Jeszcze Polska nie zginęła..."


Światowid. 1934.11.18, nr 47.


WIGILIA W ZUŁOWIE



Drzewa w Zułowie, pod którymi siadywał Marszałek Piłsudski w latach dziecięcych.

Napisał kpt. MIECZYSŁAW B. LEPECKl.
Atmosfera dworu zułowskiego, należącego, jak wiadomo, do ojca Marszałka Piłsudskiego, była nasiąknięta dawnymi tradycjami i zwyczajami. Nigdy nie zdarzały się tam uchybienia przeciw temu, co zwykli robić ojcowie i dziadowie. Szczególnie pilnie strzegła tego matka dzisiejszego Pierwszego Marszałka Polski. Pochodziła ona ze starożytnego rodu żmudzkiego Billewiczów, znanego i szanowanego w całej Litwie. Nie był to jak chce Henryk Sienkiewicz w „Potopie", ród ,,znany, lecz nigdy senatorskiej godności nie piastujący", lecz naprawdę senatorski. Zabawni zdarzenie opowiedział pewnego rana Marszałek Piłsudski na ten temat. — Było u nas w zwyczaju — mówił — że podczas wakacji ojciec wysyła nas chłopców w odwiedziny do starego dziadka Tomasza Billewicza na Żmudź. Miało to być coś w rodzaju hołdu dla tego szanownego starca. Otóż pewnego rana po przyjeździe zauważyłem, że dziadek jest. bardzo nachmurzony i jakby zły. Wkrótce stan ten wyjaśnił sam. „Przestałem prenumerować „Słowo" — rzekł do mnie niespodzianie. Ponieważ wiedziałem że była to stała lektura dziadka, więc zdziwiłem się i zapytałem, dlaczego to zrobił. Teraz dziadek wyrzucił z siebie cały potok słów oburzenia na... Henryka Sienkiewicza i redakcję „Słowa" za to, że w drukowanym tam wówczas w odcinku „Potopie" wyraził się o Billewiczach. jako nie posiadających w rodzie senatorów. — „Durnie! — irytował się starzec — jak mogli tak napisać". I począł wyliczać kasztelanów i starostów żmudzkich, koligatorów i krewnych Billewiczowskich.

Czworaki, nad rzeką Merą, w których mieszkali rodzice Marszałka Piłsudskiego po pożarze dworu.
Maria z Billewiczów Piłsudska, matka Marszałka, pielęgnowała stare tradycje wigilijne w zułowskim dworze.
W rzeczywistości byt to ród bardzo majętny i naprawdę znaczny, a nade wszystko, patriotyczny i kochający tradycję. Nic też dziwnego , że panna Maria Billewiczówna wniosła do domu Piłsudskich, skoligaconych, zresztą, .również inną drogą z jej rodziną *) atmosferę sprzyjającą zarówno udziałowi jej męża w powstaniu z roku 1863, jak i duchowi wychowania narodowego dzieci. Ta dość już wątłego zdrowia osoba, o której wiemy, że już w roku 1855, jako piętnastoletnia panienka, musiała jeździć na kurację nogi aż do Berlina, posiadała nieprzebrane wartości duchowe. I chociaż umarła młodo w czterdziestym piątym roku życia, osierocając dzieci wcześnie, to potrafiła zaszczepić w nich to wszystko, w co wierzyła i co kochała. Toteż wspominają ją one z czcią i uwielbieniem niemal religijnym. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy wręczałem Marszałkowi Piłsudskiemu jej starą fotografię. zrobioną podczas pobytu w Berlinie, a wynalezioną niespodziewanie przez Jego siostrę, p. Zofię Kadenakową. Marszałek Piłsudski chwycił fotografię obu rękami i wystarczyło kilka słów: „Mamusia, kochana mamusia!" które wówczas wyrzekł, aby odczuć głębię miłości, tkwiącą w Jego sercu dotychczas. W dworze, gdzie kapłanką domowego ogniska była kobieta tej miary, co Maria Piłsudska, tradycyjna wigilia Bożego Narodzenia musiała odbywać się z całą pompą i wystawą, a nawet z całym nadmiarem jedzenia lat dawnych. Zbliżające się Święta sprzyjają rozważaniom i debatom na ich temat. Nic też dziwnego, że przed niewielu dniami zwróciłem się do Pana Marszalka ze słowami, że Boże Narodzenie już za pasem.

Tablica gminna przy wjeździe do majątku Zułów.
Marszałek Piłsudski pod żywą choinką.
Marszałek lubi w chwilach dobrego humoru podejmować tematy z lat dziecinnych, wspominać dwór rodzinny, rozpamiętywać uciechy i smutki z okresu młodzieńczego, który tylko pozornie jest beztroski. Tak stało się i tym razem. — Miły zwyczaj — ciągnąłem rozmowę dalej — obdarzanie dzieci, podarunkami „na gwiazdkę". Marszalek Piłsudski przytaknął. — Pewnie, że miły. — I stary — dodałem. — Tak. U nas, w Zułowie, tradycja gwiazdki była bardzo żywa. Musiała być choinka i każdy musiał otrzymać hodaczek. Marszałek Piłsudski zagłębił się w fotel i zamyślił, ale po chwili mówił już dalej: — Naturalnie, w pierwszym rzędzie radowaliśmy się myślą gwiazdki my, dzieci. Dla nas stanowiła ona źródło długich rozmyślań i dociekań na temat, co kto dostanie. Ojciec miał swoje ustalone poglądy na te sprawy. Oprócz różnych przedmiotów uciechy, każde z dzieci otrzymywało książki, przy czym wśród przeznaczonych dla dziewcząt musiała być jedna książka francuska, a wśród przeznaczonych dla chłopców — niemiecka. Ojciec bardzo forytował język niemiecki. — Ciekawa rzecz, co też za książki Pan Marszałek otrzymywał? — zapytałem. Marszałek Piłsudski był w wesołym usposobieniu, opowiadał chętnie. — Najwięcej uprzywilejowane — mówił — były w pojęciu mego ojca dzieła z życia świata starożytnego, a następnie podróże. Zwłaszcza zamiłowanie do tych ostatnich pokrywało się z moimi zamiłowaniami. Naturalnie, Juliusz Verne był na pierwszym miejscu i stanowił moją ulubioną lekturę. Pamiętam doskonale te wielkie wzruszenia, jakie ogarniały mnie przy czytaniu „Dwudziestu tysięcy mil podmorskiej podróży", „Przygód trzech Anglików", lub „Balonem nad Afryką“. Pomimo jednak wielkiej fantazji, jaką byłem obdarzony, nie mogłem sobie wyobrazić „Podróży na księżyc".

Zułów w okresie przedgwiazdkowym był w naprężeniu i oczekiwaniu. Był tam bowiem zwyczaj, że prezenty dostawały nie tylko dzieci, domownicy, ale również cała służba folwarczna. Każdemu przypadł zawsze jakiś lepszy, lub skromniejszy podarek. Patriarchalne stosunki, w jakich żyło się w dworze zułowskim, wymagały takiej powszechności. gwiazdkowej, przestrzeganej ściśle. W dniu wigilijnym zbierano się podobnie jak we wszystkich domach, jak Litwa i Korona szeroka, przy tradycyjnej wieczerzy, przy stole zasłanym sianem i przykrytym białym obrusem. Nie była to jednak jaszcze chwila rozdawania podarków. Następowała ona dopiero po „wigilii", w pokoju, gdzie stała przybrana świecidełkami i orzechami choinka. Dla dzieci następował teraz jeden z najpiękniejszych momentów w roku, przewyższający o wiele nawet dzień imieninowy, również ważny i tęsknie wyglądany. Zabawki, książki, słodycze — wszystko to chwytały spragnione, wyciągnięte do rodziców łapki. A i rodzice przeżywali wówczas swoje najmilsze godziny. Cieszyli się i radowali radością swych dzieci rosnących tam zdrowo i takich dziarskich. A potem śpiewano Kolendy, Prastare pieśni, powtarzane z roku na rok. przekazywane przez pokolenia pokoleniom, pełne zwrotów i znaczeń, których sens ginął niekiedy gdzieś między wiekami.

Gdy pożar zniszczył dwór zułowski, gdy rodzice Marszalka Piłsudskiego przenieśli się do Wilna, przeniosły się z niemi również i ich obyczaje. Wigilię świętowano po dawnemu, po dawnemu spożywano wieczerzę na sianie, rozdawano podarki i śpiewano Kolendy. W ten odwieczny porządek domu zadała cios dopiero przedwczesna śmierć Marii Piłsudskiej, zmarłej w roku 1884, na rok przed uzyskaniem przez Ziuka matury w gimnazjum wileńskim. Dzisiaj Józef Piłsudski sam jest ojcem i to nawet starszym od swego ojca z czasów zułowskich. Ma dzieci i sam urządza wigilie. Nie jest przedmiotem tego artykułu pisanie o Świętach w Belwederze. Nie czas o tem pisać. Wystarczy gdy wspomnę że cichy i poważny dwór belwederski, u którego ogniska stoi postać godna wspaniałego cienia Marii z Bilewiczów, chowa w sobie z pietyzmem barwny kwiat dawnych obyczajów.

*) Ojciec Marszałka Piłsudskiego był komisarzem Rządu Narodowego na Żmudź.


Światowid. 1934, nr 52.


PREZYDENT SENATU GDAŃSKIEGO W WARSZAWIE




Prezydent Greiser na posłuchaniu u p. Marszałka Piłsudskiego. Stoją od lewej: kpt. Lepecki, senator Huth, min. Papee, kpt. Pachulski, marszałek Piłsudski, min. Beck, prezydent Greiser i kpt. Koelle.


Prezydent Senatu gdańskiego p. Artur Greiser na przyjęciu u prezydenta m. Warszawy p. Stanisława Starzyńskiego.

W poniedziałek dnia 7 b. m. przybył do Warszawy nowy prezydent Senatu W. M. Gdańska p. Artur Karol Greiser, celem złożenia oficjalnej wizyty P. Prezydentowi R. P. i najwyższym przedstawicielom rządu polskiego. P. Prezydent R. P., zatrzymany w Spale skutkiem chwilowej niedyspozycji, przyjął tam p. prez. Greisera, który ua specjalnej audiencji w Belwederze przyjęty został przez P. Marszałka, zaś podczas bankietu, wydanego na jego cześć przez p. prezesa Rady ministrów prof. dr Kozłowskiego w toastach, wypowiedzianych przez Gospodarza i Gościa stwierdzonym zostało obustronnie, że wizyta przedstawiciela W. M. Gdańska przyczyni się niewątpliwie do pogłębienia przyjaznych stosunków pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem, zainaugurowanych w r. 1933 przez odwiedziny ówczesnego prezydenta Rauschninga, któremu p. Greiser towarzyszył w charakterze wiceprezydenta. W bezpośrednich rozmowach pomiędzy tymi dwoma czynnikami załatwiane będą i nadal w duchu pojednawczym wszystkie bieżące zagadnienia, zarówno z dziedziny politycznej, jak i gospodarczej.


Światowid. 1935.01.12, nr 2.


ZGON SIOSTRY MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO




W Warszawie zmarła ś. p. Zofia Felicja z Piłsudskich Kadenacowa, siostra Marszałka Piłsudskiego, a wdowa po ś. p. Bolesławie, lekarzu. Osierociła trzy córki i dwóch synów. Zwłoki zmarłej zostały przewiezione do Wilna, gdzie spoczęły w grobie rodzinnym. Cześć pamięci gorącej patriotki.


Światowid. 1935.02.09, nr 6.


UROCZYSTOŚCI ŻAŁOBNE W WILNIE



W ub. piątek się w Wilnie pogrzeb ś. p. Zofii z Piłsudskich Kadenacowej. Na zdjęciu Marszałek Piłsudski, postępujący za trumną swej zmarłej siostry.
Dnia 8 b. m. odbył się w Wilnie na cmentarzu Bernardyńskim pogrzeb ś. p. Zofii z Piłsudskich Kadenacowej. Nabożeństwo w kościele pobernardyńskim odprawił biskup połowy ks. Gawlina w obecności księdza metropolity Jabłrzykowskiego i księdza biskupa Michałkiewicza, po czym przy dźwiękach marsza żałobnego wyniesiono trumnę z kościoła i pochód żałobny ruszył na Zarzecze. Za trumną postępował Marszałek Józef Piłsudski, w otoczeniu swej najbliższej rodziny, oraz przedstawicieli rządu z premierem Kozłowskim na czele. Począwszy od bramy cmentarnej trumna była niesiona przez synów ś. p. Zmarłej.


Światowid. 1935.02.16, nr 7.


ZA TWOIM PRZEWODEM




W ZUŁOWIE...


Zułowo, majątek w powiecie Święciańskim na Wileńszczyźnie, gdzie urodził się Józef Piłsudski, otrzymał ojciec Marszalka w posagu za żonę Marię Billewiczówną, która wniosła mu w posagu także Suginty i dobra w powiecie taurogowskim. W 1874 r. pożar strawił dwór w Zułowię, wobec czego państwo Piłsudscy przenieśli się do Wilna. W 1882 r. Zułowo w drodze licytacji przeszło w ręce księcia Michała Ogińskiego. Później kupił je kupiec ryski Klimów. Ostatnim właścicielem Zulowa byt generał Kursonou. Za czasów polskich Zułowo zamieniono na poligon, W 1931 r. Zułowo zakupił Związek Rezerwistów, aby odbudować dwór. Używamy nazwy nie Żułów lub Żułowo, lecz Zułowo, tak, jak to ustalił Wojskowy Instytut Geograficzny na swoich mapach, (arkusz Michaliszki).


W jesienny czas jechałem w kąt trzech-graniczny, na najbardziej północny cypel Rzeczypospolitej, gdzie lesisto-jeziorna ziemia brasławszczyzny i dziśnieńszczyzny woła o naturalną eksploatacje swoich bogactw przyrodzonych. Byłem w Turmoncie, Druji i Dziśnie, trzech wysuniętych placówkach, znaczących daleki szlak naszej potęgi i zdobywczego wiekowego pochodu wzdłuż morza Bałtyckiego i ku Moskwie. Te miejscowości polskie leżą na równoleżniku, identycznym niemal z Moskwą i Kazaniem, a wody tamtejsze idą w zlewisko górno-bałtyckie na terytoria obcych państw, wiodąc ze sobą do morza odlegle tradycje litewskie, żmudzkie, inflanckie, kurlandzkie. To chmurne, lesiste pojezierze, rozciągające się nad granicami Litwy, Łotwy i Rosji ma swój urokliwy krajobraz, melancholijny, pyszny i romantyczny. Ziemia sadów, uli i lnu jest także ziemią nastrojowego pejzażu. Tu jeszcze można dniami całymi błąkać się wśród głuchych borów, tu można na olbrzymich taflach jezior długie rajdy żeglarskie odprawiać, jak na morzach.
Stary dom w pobliżu ruin dworu w Zułowie.
To bohaterski kraj. Przerzynały go szlaki wojenne we wszystkich kierunkach, choć niema tu europejskiej autostrady, ani nie jeździ tędy żaden ekspres. Toczyły się wielokrotnie boje o ten wycinek Polski. Tu mieszkają stare tradycje szlacheckie, gdzie dzisiaj żyje ludność o śpiewnym akcencie mowy. Te okolice wydały legion tęgich i najtęższych ludzi polskich. Mieszkają tu rodzeni bracia po krwi Mickiewicza, Kościuszki i często ich imiennicy. To odważna i uparta rasa, rozsypana i biedująca po tysiącach niedostępnych, dalekich od dróg i kolei zaścianków. Myślałem o tym, jadąc z Woropajewa do Wilna w powrotnej drodze z Druji, gdzie buduje się port nad Dźwiną, stanowiącą tam polsko-łotewską granicę. Wysiadam na stacji Podbrodzie. Stąd kilkanaście kilometrów jedzie się wozem do Zulowa, miejsca urodzenia Marszałka Piłsudskiego. Jedzie się wśród gęstego lasu traktem Katarzyny, który był również szlakiem Napoleona. Wyżłobiony w piachu pochód historyczny, dzieje wojen zwycięskich i przegranych koncentrują się na tej wyboistej drodze.

Staw w Zułowie, przez który przepływa rzeczka Mera.
W Powiewiórkach kościół, w którym chrzczono dzisiejszego Marszałka. Jesienne słońce wyprawia niesamowitą orgię na gajach brzozowych. Niedaleko stąd takimi gajami wstępuje Polska głęboko w litewską granicę. Liście mienią się całą gamą kolorów od najczystszej zieleni przez żółtość, aż do najgłębszy szkarłat. Oto i Zułowo. Ciche, rozświetlone, płaskie jak cały tutejszy krajobraz, z tym małym wyjątkiem, że od młyna nad rzeczką Merą wspina się nieduży pagórek, góra piaszczysta, ulubione miejsce zabaw Marszałka, jako dziecka. Tu już zaczynają się wspomnienia rodzinne J. Piłsudskiego. Przed paru laty przyjechał tutaj zmęczony z ćwiczeń wojskowych, siadł na pagórku w towarzystwie generałów i długo spozierał na oblicze stawu pod młynem. Tu wykołysało się jego dzieciństwo. Nieco dalej rysują się ruiny spustoszonego dworu p. Piłsudskich, Na pierwszym planie wyniosła gorzelnia, na pół zwalona. Tu ojciec Marszałka wyrabiał wódkę i drożdże, znane nawet w Petersburgu. Na lewo fragmenty zabudowań przemysłowych, wędzarnie, lodownie itp. Dworku państwa Piłsudskich niema. Uległ pożarowi przed laty. Niema również oficyny, w której właściciele mieszkali po utracie dworu. Stoi jeszcze parę zabudowań dworskich, jak dwa domy dla służby, lamus i piwnica. Dokładnie na miejscu spalonego domu mieszkalnego powstanie dworek muzeum, odbudowany jako jego wierna kopia.

Wzgórze piaskowe pod młynem niedaleko rzeczki Mery, na którem bawił się jako dziecko Marszałek Piłsudski.
Schodzimy do parku. Przed nami rzeczka Mera, ta sama, w której lubił łowić Marszałek ryby i raki, oraz park, ujawniający słabe ślady swej dawnej piękności. To wszystko. Kompletna cisza unosi się nad okolicą. Czas biegnie szybko. Czas zabrał stąd treść, wyrwał stąd ludzi, działających i czynnych na arenę świata — zostało tylko po nich miejsce, tło, w którym urodzili się i wyrośli. Lata zmiotły z powierzchni tej gleby domy, ale pozostała, woda i drzewa, żywioł nieprzemijający i starzejący się. Dzieło rąk ludzkich zginęło, ale przyroda ta sama tkwi w tym miejscu, nadając należny sentyment wspomnieniu. Któż kiedy nie był czuły na te najmilsze historie dzieciństwa, zwłaszcza kiedy ta historia jest utrwalona w historii polskiej? Rażony tym wzruszeniem, chodzę wśród kilkusetletnich topól parkowych i patrzę na miejsce, z którego czas zdmuchnął dom rodzinny Piłsudskich. Przed paru laty siedział pod tą topolą stary, siwiutki Marszałek. Kazał sobie przyprowadzić dzieci z gminy Zułowa i bawił się z nimi. Dlaczego? To jest pomost, którym wiąże swoje wspomnienia z tym parkiem. Tu jako dziecko spinał, się po drzewach. Po chwili wstał i powiedział do generałów: — Tu nawet ziemia pachnie. Jakże mogłaby nie pachnąć, kiedy najsilniej pachną dni dzieciństwa, uparcie w wspomnieniach tkwiące, zawsze najpiękniejsze? Dzieci zułowskie, głaskane pod brodę, dziwią się. Pan Marszałek głaszcze w nich swoje wspomnienie dziecka. Zawsze się jest z początku małym i miłym chłopaczkiem, dopóki wiatr nie porwie człowieka i nie rzuci go w walkę, która jest namiętnością ludzi wielkich. W Zułowie pachnie wspomnienie dzieciństwa.
Jalu Kurek

JOZEF PIŁSUDSKI JAKO ZESŁANIEC NA SYBERJI



Józef Piłsudski, jako więzień, w drodze na Syberię.
W styczniu 1887 r. młodzież rewolucyjna rosyjska i polska, skupiona we „Frakcji terrorystycznej Narodnej Woli" w Petersburgu, postanawia urządzić zamach bombowy na cara Aleksandra III. Duszą tego spisku byli Rosjanin Uljanow i nasz rodak Łukaszewicz. Bronisław i Józef Piłsudscy, którzy wówczas bawili w Wilnie, pozostawali w bliskich stosunkach ze spiskowcami, nic jednak nie wiedząc o przygotowującym się zamachu. Dnia 1 marca policja zupełnie przypadkowo aresztowała głównych terrorystów i dowiedziała się z ich zeznań o wspólnikach i grożącym zamachu. Natychmiast więc wysłano sforę szpiclów do Wilna, którzy aresztowali Bronisława i Józefa Piłsudskiego. Nastąpiło to dnia 10 marca 1887 r. Józefa dopadli żandarmi w mieszkaniu Paszkowskiego, gdzie zajrzał po drodze, idąc od ciotki Lipmanówny do mieszkania ojca. Po krótkim przesłuchaniu odtransportowano go do Petersburga i osadzono w twierdzy Piotra i Pawła. Piłsudski liczył wtedy lat 19. Żmudnie prowadzone śledztwo ustaliło, że Józef Piłsudski nic o przygotowującym się zamachu nie wiedział, wobec czego akta jego wyłączono z oskarżenia i wezwano go przed sąd tylko w charakterze świadka. Dnia 1 maja zapadł wyrok, skazujący głównych oskarżonych na karę śmierci przez powieszenie (wyrok ten wykonano dnia 20 maja 1887 r.), a innych na długoletnią katorgę. Bronisław Piłsudski otrzymał piętnaście lat katorgi. Jakkolwiek Józefowi Piłsudskiemu nie dowiedziono winy, to jednak dla wszelkiej pewności dekretem ministra sprawiedliwości z dnia 8 kwietnia 1887 r. skazano go na pięć lat zesłania do wschodniej Syberii.

Józef Piłsudski na etapie na Syberii.
Syberia, był to podówczas jeden wielki obóz koncentracyjny dla wszelakiego rodzaju zbrodniarzy, morderców, ludzi nieprawomyślnych, a przede wszystkim działaczy rewolucyjnych. Szło się na Sybir, począwszy od Uralu piechotą, po dwadzieścia pięć kilometrów dziennie, przez bezkresne stepy i nocowało na etapach, w zawszonych barakach, gdzie staczano walki o miejsce na barłogu. W Irkucku, gdy grupa skazańców, w której znajdował się Piłsudski, zaprotestowała przeciwko skazaniu na karcer jednego z współwięźniów, z polecenia oficera żołnierze urządzili masakrę, bijąc więźniów kolbami. Piłsudski wtedy, otrzymawszy kilka razów, zalał się krwią i padł nieprzytomny na ziemię. A kiedy ocucił się, znowu otrzymał potężne uderzenie karabinem w twarz.

Józef Piłsudski w Tunce.
Z Irkucka wysłano Piłsudskiego do Kireńska, o tysiąc wiorst na północ, gdzie przybył dnia 23 grudnia 1887 i zaraz został zamknięty w więzieniu za „bunt" w Irkucku. Pierwszą noc spędził w nieopalonej celi, pomimo, że mróz na polu dochodził do 40 stopni. Po dwu i pół letnim pobycie przeniesiono Piłsudskiego do Tunki w kraju Burjatów, gdzie klimat jest łagodniejszy. Wypłacano mu tam na utrzymanie 10 rubli miesięcznie. W Tunce zaprzyjaźnił się Piłsudski z Bronisławem Schwartzem i dojrzewał politycznie, stając się zapalonym zwolennikiem walki czynnej o niepodległość Polski. W kwietniu 1882 r. skończył się termin zesłania. Dnia 24 maja tegoż roku opuścił Piłsudski Irkuck i rozpoczął podróż powrotną do kraju. Sybir zabrał mu pięć najpiękniejszych lat życia, pogłębił jednak jego duszę i wytknął mu jasno cel życia: budzić proletariat polski, zagrzać go do czynu i zyskać dla idei polskiej niepodległej i zjednoczonej. O pobycie Józefa Piłsudskiego na Syberii przygotowuje kapitan Lepecki ciekawą książkę, która niebawem ukaże się w druku. Napisał ją kpt. Lepecki po odbyciu podróży na Syberię, do miejsc, w których przebywał zesłaniec Józef Piłsudski. Ilustracje do tego sensacyjnego reportażu wykonał znakomity karykaturzysta Józef Czermański. Dzięki uprzejmości i życzliwości zarówno kapitana Lepeckiego, jak i p. Czermańskiego, redakcja „Światowida" jest pierwszym pismem w Polsce, któremu pozwolono reprodukować kilka z tych świetnych ilustracji, na których Józefa Piłsudskiego widzimy w szynelu skazańca w otoczeniu żandarmów carskich, idącego po szlakach męczeństwa.

Ilustracje Zdzisława Czermańskiego do książki
kpt. M. B. Lepeckiego p. t. „Piłsudski na Sybirze“.


Światowid. 1935.03.16, nr 11.


HOŁD IMIENINOWY




Cała Polska obchodziła radośnie imieniny Marszałka Józefa Piłsudskiego.. Trudno by zliczyć akademie, poranki i defilady wojskowe, które odbyły się we wszystkich większych miejscowościach. Najbardziej imponujący wygląd miały uroczystości imieninowe w Warszawie, Wilnie, Krakowie, Poznaniu i we Lwowie. Na zdjęciu widok na dziedziniec belwederski w Warszawie w czasie hołdu, złożonego Marszałkowi przez organizacje społeczne i wojsko. Imieniny swoje spędził Marsz. Piłsudski w rodzinnym Wilnie.


Światowid. 1935.03.23, nr 12.


,,KOMENDANCKA CHATA"




Podczas krwawych walk Legionowych na Wołyniu w 1915—16 r. przez dłuższy czas kwaterował komendant Piłsudski w chacie wiejskiej w Starosielu pod Kołkami (powiat Łuck), skąd kierował operacjami, które toczyły się w rejonie Kołek, Kulikowicz i Koszyszcz. Obecnie chata ta została zakupiona przez zarząd Związku Strzeleckiego Wołyń, który pragnie zachować ją i przekazać następnym pokoleniom. Prace konserwacyjne około tej chaty, zwanej na Wołyniu „Komendancką chatą“, już się rozpoczęły.


MAMY NOWĄ KONSTYTUCJĘ


Twórca nowej Polski Marszałek Józef Piłsudski. — Rzeźba Józefa Thoraka.
Już było po północy, gdy na posiedzeniu Sejmu, rozpoczętym wczesnym ranem dnia 23 marca b. r. w głosowaniu przyjęto poprawki Senatu do poprzednio już przez Sejm uchwalonej ustawy konstytucyjnej i uchwalono ostatecznie nową Konstytucje, która tym samym w księdze historii związana będzie z datą 24 marca 1935. — Data historyczna, w pełnym tego słowa znaczeniu. Państwo Polskie, rządzone dotychczas konstytucją z roku 1921, od samego początku nawet przez jej twórców sądzoną, otrzymało w Konstytucji z dnia 24 marca 1935 nowe podstawy bytu dalszego rozwoju. Nie będąc niewolniczym naśladownictwem żadnego innego, obcego nam ustroju państwowego, nowa Konstytucja jest wykładnikiem i ducha narodu polskiego i tych jego przejawów i zadań, jakie związane są z chwilą obecną, która niemal cały świat przetworzyła i na nowych osadziła fundamentach. Nie wzorując sią ani na faszyzmie, ani na bolszewizmie, ani wreszcie na hitleryzmie, nowa Konstytucja łączy dwa zasadnicze pojęcia, na których oprzeć się musi nowoczesne państwo polskie: wolność obywatelska z silną władzą. Nauczeni doświadczeniami dawniejszej Polski, która, poznawszy zasadnicze wady swego ustroju, w pamiętnej Konstytucji Trzeciego Maja 1791 r. daremnie usiłowała je naprawić, ale nie poszła zupełnie na marne, bo przyszłym pokoleniom przekazała rozumną myśl państwową, obywatele dzisiejszej Polski, z dwóch stron otoczonej potężnymi organizacjami państwowymi, w ogromnej większości zrozumieli, że z zachowaniem wrodzonej każdemu Polakowi miłości wolności trzeba rządy państwem złożyć w silne ręce, świadome swej odpowiedzialności przed narodem, ale zarazem ster nawy państwowej prowadzące linią stałą, niezależna od chwilowych podmuchów. Przekonanie to zwolna urabiało się w społeczeństwie polskim, kierowanym od r. 1926 konsekwentną myślą Marszałka Piłsudskiego. I tak się stało, że mógł nadejść ten historyczny dzień 24 marca 1935. Powitany został w całym kraju radośnie. W niezwykłym napięciu wszyscy obywatele Polski wsłuchiwali się w sobotę w wieści, nadchodzące z historycznego posiedzenia Sejmu. A gdy niedzielnym rankiem wiadomość o uchwaleniu nowej Konstytucji rozeszła się po całym kraju, wszędzie wywołała spontaniczne objawy radości. Obchody niedzielne, odbyte nie tylko w stolicy i większych ośrodkach miejskich, ale rzec można wszędzie, gdzie zdołano je choćby dorywczo zorganizować, miały charakter nie tylko imponujący, ale i serdeczny. Wszystkie były świadectwem, że społeczeństwo z radością wita ostateczne załatwienie najważniejszej dla państwa sprawy, sprawy, która nie jest tylko przemijającym zagadnieniem, ale decyduje o całej przyszłości naszego państwa, ma być i będzie niewątpliwie fundamentem jego dalszego rozwoju. W rocznicę pamiętnego dnia 24 marca 1794 r., kiedy Naczelnik Tadeusz Kościuszko przysięgał na Rynku krakowskim wierność narodowi polskiemu, biało-czerwone sztandary, zdobiące siedziby władz i wszystkie domy polskie głosiły nie tylko Polsce, ale i światu całemu, że państwo nasze zyskało wreszcie trwałe fundamenty, na których oprze budowę swej przyszłości.


Z okazji uchwalenia nowej Konstytucji odbyło się przyjęcie w Prezydium Rady Ministrów. Na zdjęciu p. premier dr. Kozłowski w towarzystwie (od lewej) wicemarszałka Makowskiego, senatora Targowskiego, wojewody Jaroszewicza, J. E. ks. kardynała Rakowskiego, posła Miedzińskiego i wicemarszałka Cara.


Historyczne posiedzenie Sejmu w dniu 23 b. m — Na trybunie prezes Klubu B. B. W. R., poseł Walery Sławek, wygłaszający przemówienie. 


Kraków uczcił nową Konstytucję manifestacyjnym pochodem. 
Na zdjęciu grupa żeńskiej młodzieży pracującej; przechodząca przez bramę Floriańską.


Manifestacja na cześć Rządu na Starem Mieście w Warszawie po uchwaleniu Konstytucji. 
Na trybunie widoczny wicemarszałek Car.


Światowid. 1935.03.30, nr 13.


CIEŃ MARSZAŁKA NAD MAGDEBURGIEM



Ogólny widok Magdeburga.
Lipsk, w marcu 1935. Magdeburg.. ileż to gorzkich wspomnień legionowych. Z dawnej, obwarowanej wysokimi murami cytadeli położonej na wyspie, w środku miasta, pozostały zaledwie dwa, stojące obok siebie budynki, — jeden, w którym więziony był Marszałek Piłsudski, drugi — b. dom mieszkalny rodzin podoficerskich, oba zamienione po wojnie na mieszkania prywatne. Korzystając z uprzejmości urzędnika Magistratu budowniczego Kurta Woisshaupta, optanta z Leszna, zajmującego obecnie prawą stroną I pietra dawnego więzienia oficerskiego, dowiadują się, że w jego mieszkaniu więziony był w r. 1917/18 Marszałek Piłsudski. Są to trzy małe cele więzienne, przebudowane obecnie na pokoje mieszkalne. Powierzchnia każdego z nich nie przekracza 10—12 kw. mtr. Od strony południowo-zachodniej roztacza się widok na miasto, na I planie Łaba, w głębi zaś kościół św. Joanny. Oprócz Weisshaupta mieszkają tam jeszcze cztery inne rodziny niemieckie. Na terenie cytadeli, pokrytej dziś mnóstwem ogrodów działkowych, stanąć ma kiedyś w przyszłości nowy ratusz magdeburski, tak, że budynki ulegną z biegiem czasu zburzeniu.

Skrzydło budynku, w którym więziono Marszałka Piłsudskiego w Magdeburgu.
Jedyne okratowane okno, jakie pozostało w więzieniu magdeburskim,
dziś zmienionym na dom mieszkalny.
Miejsce to, jak opowiadają mieszkańcy domów, odwiedzane jest dość licznie przez legionistów polskich, bawiących okazyjnie w Niemczech. Ostatnio bawił tam b. konsul polski w Lipsku Dr. T. Brzeziński. Podjęta prze zemnie z jego inicjatywy wycieczka przyniosła w plonie szereg nieznanych zupełnie w Polsce zdjęć fotograficznych, które wzbogacą niewątpliwie fotograficzne archiwum legionowe. Tylko na jednym z okien domu widoczne jest jeszcze okratowanie, poza tym dom w obecnej szacie nie przypomina zupełnie więzienia. W Magdeburgu przebywa jeszcze b. komendant więzienia oficerskiego (w Tatach 1912—1914) sierżant w st, sp. Redisch. Odwiedziłem go w mieszkaniu. W zbiorach swych posiada mnóstwo fotografii, ilustrujących pierwotny stan budynku. O ile otrzyma pozwolenie władz wojskowych, nadeśle zdjęcia autorowi nin. korespondencji. W rozmowie oświadczył mi, że domek istnieje  z górą  sto lat i przez cały ten okres służył wyłącznie jako areszt dla oficerów b. armii cesarskiej. Mieściło się w nim ogółem 12 cel więzionych, sześć na parterze i tyleż na I piętrze. W promieniu 6 mtr. od domu ustawiony był wysoki czterometrowy parkan od strony północnej zaś przylegał starannie utrzymany ogród o powierzchni 50×50 mtr., odgrodzony od zewnątrz murem o wys. sześciu mtr.

Nasz korespondent p. Jan Witkowski w towarzystwie starszego kelnera Altmanna, który posyłał Marszałkowi Piłsudskiemu obiady z hotelu ,,Magdeburger-Hof', w czasie pobytu Marszałka w twierdzy magdeburskiej.
Zazwyczaj przebywało w domku 12--16 oficerów, odsiadujących karę aresztu samotnego, bądź za niesubordynację, bądź też drobne wykroczenia osobiste lub pojedynki. Załoga w składała się z 6 wartowników i 4 ordynansów. Naprzeciwko więzienia mieścił się pokój służbowy komendanta w domku, znajdującym się na znacznym wywyższeniu, z którego można było swobodnie obserwować każdy ruch aresztantów. Rygor wojskowy obowiązywał każdego oficera. Usługi ordynansów odbywały się tylko za wiedzą i pozwoleniem komendanta więzienia. Polegały one na sprzątaniu ubikacji, czyszczeniu ubrań, noszeniu obiadów, kolacji itp. Te ostatnie pobierano zazwyczaj z kuchni hotelu „Magdeburger Hor". Z wybuchem wojny światowej więzienie zamieniono na „Kiegsgefangenenlager für bessere Herren“ (Obóz wojenny dla lepszych panów). W hotelu „Magdeburger Hof“ spotkałem starszego kelnera Altmanna, który w czasie wojny światowej posyłał obiady więźniom cytadeli, m. i. także Marszałkowi Piłsudskiemu. Dyspozycje w tym kierunku otrzymał od ówczesnego oficera magdeburskiej komendy wojskowej kapitana Dr. Rudolfa Schlossmanna, przebywającego obecnie w Berlinie.

Dom, w którym więziono Marszałka Piłsudskiego w Magdeburgu. 
Cela więzienna znajdowała się na pierwszym piętrze (pierwsze okno od prawej).
Obiady odbierał regularnie ordynans, rachunki zaś płaciła Komenda Wojskowa. Pewnego razu — było to pod koniec r. 1917 wzgl. na początku r. 1918, Marszalek Piłsudski przybył do hotelu osobiście w towarzystwie dozorującego oficera. Obaj panowie zajęli miejsce w sali restauracyjnej. Marszałek Piłsudski, na którym widać było pewne ślady przygnębienia, wyglądał tego dnia na ogół pogodnie i dość żywo rozmawiał. Po spożyciu kawy i ciastek goście opuścili hotel. Od czasu do czasu widywano także Marszalka w mieście w towarzystwie dyżurującego oficera, w cywilnym ubraniu. Menu otrzymywał Marszałek to samo. co oficerowie garnizonu magdeburskiego i sztab głównej komendy wojskowej, którzy stale stołowali się w hotelu. Składało się ono zazwyczaj z trzech dań: zupy; potrawy mięsnej, względnie drobiu i kompotu.

Wśród mieszkańców miasta mało kto wie co o Marszałku. Za to miejscowa kolonia polska żywo interesuje się pamiątkami i w stałym stoi kontakcie z mieszkańcami cytadeli. Na krótko przed odjazdem skoczyłem jeszcze na parę minut do artysty malarza Karola Friedricha, Blücherstr. 1 IV. Posiada on w swych zbiorach piękny obraz olejny (120×100) historycznego dla nas domu, nad którego wykonaniem pracował sześć tygodni. Cena jednakże dość wysoka... ok. 1000 zł. Weisshaupt obiecał wyłożyć w swoim mieszkaniu osobną książkę pamiątkową, do której odtąd wszyscy pątnicy polscy wpisywać będą swoje nazwiska.
Jan Witkowski


Światowid. 1935.04.06, nr 14.


JÓZEF PIŁSUDSKI ✟ 12. MAJA 1935 R.





TRAGICZNA NOC W BELWEDERZE


Pałac Belwederski, w którym zakończył życie Marszałek Piłsudski
dnia 12 maja 1935 r. o godzinie 20 : 45.
Pokój, w którym zmarł Marszałek Józef Piłsudski w Belwederze.
Marszałek Piłsudski nie żyje! Wiadomość ta uderzyła jak grom w społeczeństwo polskie. Choć bowiem ogólnie spodziewano się katastrofy, ze względu na kiepski stan zdrowia Marszałka, nękanego chorobą serca i nerek, to nikt jednak nie domyślał się, że zgon nastąpi tak szybko i niespodziewanie i że w ostatniej chwili okaże się, że do wszystkich dolegliwości przyłączył się rak żołądka i wątroby. Nie pomogła pomoc lekarska. W ubiegłą niedziele wieczorem Marszalek stracił przytomność i odzyskał ją tylko na jeden moment, przed śmiercią, gdy ksiądz udzielał mu Ostatnich Namaszczeń. Cała Polska pogrążyła się w żałobie. Ubył bowiem Człowiek, który był żywym symbolem Niepodległości. Jakże pusto zrobiło się w Polsce...


OSTATNIE PRZEDŚMIERTNE ZDJĘCIE MARSZAŁKA



Ostatnie zdjęcie przedśmiertne Marszałka Piłsudskiego dokonane przez fotoreportera ,,Światowida“ ś. p. Jana Binka na dworcu Wschodnim w Warszawie, dnia 21 marca b. r. w chwili powrotu Marszalka z Wilna. Na twarzy Marszałka widać ogromne wyczerpanie i znamiona śmiertelnej choroby, która toczyła jego organizm. Pierwszy od prawej obok Marszałka min. Komunikacji inż. Butkiewicz. Zdjęcie to przejdzie do historii, jako ostatnie, dokonane za życia Józefa Piłsudskiego. Dziwnym zbiegiem okoliczności fotograf, który je wykonał zginął przed dwoma tygodniami tragicznie, pełniąc swą służbę na wyścigach motocyklowych. Jak wiadomo ś. p. Jan Binek był obok wachmistrza Pikla jedynym fotografem, którego dopuszczano do Belwederu.

Marszałek Piłsudski był bardzo wyrozumiałym dla fotoreporterów i starał się zawsze ułatwić im ich trudne zadania. Raz na rewii trzeciomajowej na Polu Mokotowskiemu gdy Marszałek ukazał się na trybunie, aby odebrać defiladę otoczyło go kilkunastu fotoreporterów. Zrobiło się ogromne zamieszanie. Wkroczyli adiutanci. Ale Marszałek Piłsudski zatrzymał ich ręką i mruknął: — Oni to przecież muszą robić... Wdzięczni fotoreporterzy wycofali się szybko, zadowoleni, że mogli spełnić swój obowiązek. Dla naszej redakcji każde nowe zdjęcie Marszałka Piłsudskiego było największą atrakcją. Redakcja bowiem zdawała sobie sprawę z tego, że Czytelnicy „Światowida" w tygodniku tym szukają przede wszystkim fotografii tych zdarzeń, w których brał udział Wódz Narodu Marszałek Piłsudski.


NA KATAFALKU W BELWEDERZE


Zwłoki Marszałka Piłsudskiego na katafalku w Belwederze.
Wysoko — na łożu ze sztandarów i kwiatów — na łożu wiecznego nieprzerwanego snu — leży Ten, któremu Polska zawdzięcza swą wolność. W niewoli przez całe swe życie — w niewoli obowiązku i przeogromnej miłości dla nad wszystko drogiej Wielkiemu Sercu Ojczyzny — dziś śpi cicho i spokojnie... po raz pierwszy może wolny od trosk, towarzyszących Mu przez cały, pracowity żywot, trosk — ogniskujących się w jednym potężnym słowie: POLSKA. Wielki salon pałacu belwederskiego zamieniony na kaplicę żałobną, po raz ostatni gości w swych murach Dostojnego Zmarłego. W półmroku, przy okrytym purpurą wysokim katafalku pełnią straż honorową żołnierze, oficerowie, generałowie... W półmroku dwie urny alabastrowe wewnątrz oświetlone rzucają słabe refleksy światła na obite kirem kaplicę... Przed katafalkiem-tronem duchowego Króla Polaków płoną znicze, drgającym płomieniem głaszcząc pieszczotliwie, bladą umęczoną twarz Marszałka.

Mundur marszałkowski okrywa Ciało, na piersi najwyższe odznaczenia z krzyżem Virtuti Militari na czele... W nogach buława marszałkowska, szabla i szara, ukochana przez Wodza maciejówka. Nad głową trzy historyczne sztandary pułków legionowych I-szej Brygady, spowite krępą. Ręce złożone na krzyż, a w rękach obrazek Ostrobramskiej, do której zmarły miał kult specjalny. Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski, Wódz Naczelny i Zwycięzca Wielkiej Wojny odszedł już od nas na zawsze — pozostawiając w nieutulonym żalu całą Polskę, jak długa i szeroka...
ac.


PAMIĄTKI PO MARSZAŁKU


Siodło ś. p. Marszałka Piłsudskiego, przechowywane w zbiorach l-go pułku szwoleżerów.
Kurtka legionowa ś. p. Marszałka Piłsudskiego (ze zbiorów 1-go pułku szwoleżerów).
Pierwszy pułk szwoleżerów im. Józefa Piłsudskiego posiada cenne pamiątki po Pierwszym Marszałku Polski. M. in. Jego kurtkę legionową, mundur marszałkowski i siodło, na którem odbył kampanię  legionową. Pamiątki te staną się obecnie bezcennymi relikwiami, podobnie jak i inne przedmioty, które były świadkami pełnego chwały życia i śmierci Odrodziciela Polski. Już dziś powstał projekt, aby Belweder zamienić na muzeum. Projekt ten niewątpliwie uzyska aprobatę czynników decydujących, a wtedy pałac belwederski będzie przyszłym pokoleniom opowiadał o wielkim samotniku, który tu żył, cierpiał i umarł.

WDOWA I SIEROTY


Marszałek Piłsudski z Małżonką i córeczkami, Wandą i Jagódką.
Jeżeli cały naród płacze nad trumną Marszalka Piłsudskiego, to któż dopiero opisze rozpacz i żal Jego dostojnej Małżonki i córek. Wszak był dla nich najlepszym mężem i ojcem! Na widok córeczek chmurne zazwyczaj Jego oblicze rozjaśniało się, a twarz układała się do dobrotliwego uśmiechu. Ilekroć jechał zagranicę, zawsze przemyśliwał nad tym, jaki by prezent przywieźć swoim córeczkom. A teraz odszedł. Ale duchem z pewnością jest ciągle ze swoją Towarzyszką walk o Niepodległość i ze swoją ukochaną Wandeczką i Jagódką.


OTWORZĄ SIĘ WROTA KRYPTY WAWELSKIEJ



Krypta królewska na Wawelu, gdzie spoczywają zwłoki królów polskich. W pośrodku widoczny sarkofag króla Jana III., obok którego spocznie trumna ze zwłokami ś. p. Marszałka Piłsudskiego. Na lewo sarkofag ze zwłokami Kościuszki. Krypta królewska z kaplicą św. Leonarda należy do najstarszej części Katedry krakowskiej i jest zbudowana w stylu romańskim (XI w.).


Marszałek Piłsudski składa hołd pamięci króla Jana Sobieskiego w krypcie królewskiej na Wawelu dnia 7. X. 1933 r. w obecności P. Prezydenta R. P., premi. Jędrzejewicza i arcypasterzy Sapiehy i Gawliny. Obok Marszałka stoją płk. Wartha i gen. Osiński.


NA PROGU WIECZNOŚCI


Marszałek Piłsudski na łożu śmierci. — Zdjęcie dokonane w godzinę po zgonie.
Na łożu śmierci w Belwederze .spoczywa stary, siwy człowiek. Na twarzy jego rozlał się spokój kamienny. Wygląda jakby spał utrudzony daleką wędrówką i tym bezmiernym ciężarem, który przez długie lata, przez całe pasmo swojego życia, dźwigał na barkach. Przestało bić jego gorące, ojcowskie serce. Leży na śmiertelnej pościeli i powoli pogrąża się w wieczność, nie słyszy rzewnego płaczu kochającej żony i córeczek. Niema dziś ani jednego słowa pociechy dla najmilszej Jagódki i Wandeczki. Po komnacie snują się ludzie. Raz po raz wzrok ich pada na twarz Wodza. Zdaje im się, że lada chwila podniesie się, że usta jego przemówią a żelazne ręce znowu uchwycą ster państwa. Ale Marszałek śpi... Ten, którego życie było „trudem trudów" stoi teraz przed tronem Najwyższego wyprężony na baczność i zdaje mu raport żołnierski: — Kazałeś mi Panie cierpieć dla narodu mojego, tułać się po więzieniach, zaglądać śmierci w oczy, cierpieć głód i nędzę, tęsknić za Ojczyzną na dalekiej Syberii, znosić obelgi wrogów i uczyniłem to wszystko, wedle najlepszej swojej woli. Kazałeś mi Panie budować ojczyznę niepodległą na setnych pobojowiskach, w bojach pełnych chwały, w szturmach na bagnety, w ofiarnej służbie dla Polski i uczyniłem to wszystko... Kazałeś mi Panie naród prowadzić po szlakach niepodległości, karać jego grzechy, poskramiać nieprawości i uczyniłem to wszystko... A dzisiaj, gdy utrudzony, oblany śmiertelnym potem, zjawiam się przed Twoim Majestatem, daj mi wieczne odpoczywanie, a narodowi świetlaną przyszłość...


ECHA ŚMIERCI MARSZAŁKA W BERLINIE


Spowity kirami żałobny biust Marszałka Piłsudskiego w ambasadzie polskiej w Berlinie, 
ustawiony obok stołu, na którym leży księga kondolencyjna.
Zgon Marsz. Józefa Piłsudskiego odbił się doniosłym echem w całej zagranicy. Szczególnie silnie reagowały na tragiczną wiadomość z Warszawy Niemcy, a zwłaszcza ich stolica. Wszak dzięki decyzji, powziętej przez Marszalka Piłsudskiego i Wodza dzisiejszych Niemiec, Hitlera, stosunki pomiędzy oboma państwami, przez długi czas naprężone, weszły na normalne tory sąsiedzkiego porozumienia. To też zarówno sam Hitler, jak i wszystkie czynniki miarodajne, a nawet i całe niemieckie społeczeństwo, dało wyraz swemu głębokiemu żalowi z powodu zgonu Marszalka. W ambasadzie Polskiej wszyscy kierownicy dzisiejszego rządu niemieckiego, jak również i przedstawiciele obcych  państw wpisali się do księgi kondolencyjnej, na gmachach rządowych w Berlinie spuszczono flagi na znak żałoby do połowy masztu, a bawiąca właśnie obecnie w stolicy Niemiec delegacja wojska polskiego z gen. Kutrzebą na czele była przedmiotem jak najżyczliwszego przyjęcia.

Spuszczone do połowy masztu flagi na gmachu Urzędu kanclerskiego w Berlinie.

W Niemczech bawiła polska misja wojskowa pod dowództwem gen. Kutrzeby, która w Berlinie złożyła wieniec na pomniku Chwały. Na zdjęciu gen. Kutrzeba, kroczący przed frontem kompanii honorowej w Berlinie w towarzystwie płk. v. Keisera.


NOWY WÓDZ ARMII


Gen. dywizji Edward Rydz-Śmigły został zamianowany generalnym inspektorem Sił Zbrojnych.
Pierwszym aktem P. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej po zgonie Marszałka Piłsudskiego było zamianowanie nowego generalnego inspektora Sil Zbrojnych w osobie gen. dywizji Edwarda Rydza-Śmigłego, który też natychmiast objął urzędowanie. Generalny inspektor Sil Zbrojnych, to mózg armii, to jej wódz na wypadek wojny. General Rydz-Śmigły udowodnił na polach bitew, że potrafi być wodzem stanowczym i zwycięskim. Czy to jako dowódca grupy operacyjnej, która oswobodziła Łotwę, czy jako dowódca grupy, która zajęła Kijów, czy wreszcie jako dowódca grupy uderzeniowej, która z końcem września 1920 roku jak piorun spadła na linie sowieckie w rejonie Grodno—Lida, wykazał on genialny rozmach, doskonałą znajomość strategii i niezłomny hart ducha. Umiał on w swoich żołnierzach wyrobić waleczność, odwagę, a przede wszystkim ducha ofensywnego. Nowy wódz armii polskiej urodził się w Brzeżanach w województwie stanisławowski em. Dziś liczy 51 lat. Od 1912 roku poświęca się pracy w Związku Strzeleckim. W sierpniu 1914 roku występuje do I Brygady Legionów w stopniu majora. Przy końcu kampanii jest zastępcą dowódcy Brygady. Po rozbrojeniu Legionów jest komendantem P. O. W. ziem polskich i Ukrainy. W listopadzie 1918 r. przeprowadza rozbrojenie okupantów i zostaje dowódcą okręgu Lublin. Niebawem wyrusza na front, jako dowódca grupy operacyjnej Kowel. W 1920 roku zdobywa Kijów, a w jesieni tegoż roku doprowadza do zwycięskiego końca, tak świetnie rozpoczętą przez Marszalka ofensywę nad Wieprzem. Generałem dywizji został zamianowanym dnia 1 kwietnia 1920 r. Obecnie generałowi Rydz-Śmigłemu przypadnie w udziale wielkie dzieło dalszej rozbudowy Armii polskiej.

Brzeżany, gdzie 11. marca 1886 urodził się gen. Rydz-Śmigły.
Fragment pomnika ku czci poległych żołnierzy 51 p. p. w Brzeżanach, 
skąd pochodzi generalny inspektor generał Rydz-Śmigły.


Światowid. 1935.05.18, nr 20.


DO GROBÓW KRÓLEWSKICH NA WAWELU




Trumna ze zwłokami Marszałka Piłsudskiego wkracza na Wawel. 
Brama udekorowana jest renesansowym gobelinem.

POGRZEB MARSZAŁKA PIŁSUDZKIEGO

Z BELWEDERU DO KATEDRY SW. JANA

Zwłoki ś. p. Marszałka Piłsudskiego ustawione na widok publiczny w Belwederze.
Pogodny wieczór majowy... Ulice warszawskie począwszy od Belwederu poprzez Ujazdowską Aleję, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Plac Zamkowy — zamarły w niemym oczekiwaniu... Przygasiły ognie reklam, przysłoniły żałobną krepą oczy drgających latarni. Na całym, ostatnim szlaku wędrówki Naczelnego Wodza zapanowały uroczysta cisza i mrok. Za chwilę z pałacu belwederskiego wyniosą generałowie Najdroższe Ciało swego Komendanta i wśród dźwięku trąb i głuchego warkotu bębnów złożą trumnę na armatniej lawecie... Błysną szable w pożegnalnym salucie, pochylą się sztandary wojskowe, zapłaczą łopotem swych podziurawionych, kulami materii stare, legionowe sztandary... Rozdzwonią się dzwony wszystkich kościołów, by płaczem swych serc pożegnać Wielkie Serce Odchodzącego na wieki...

Eksportacja zwłok ś. p. Marszałka Piłsudskiego z Belwederu odbyła się dnia 14. maja b. r. o godzinie
8-ej wieczorem. Na zdjęciu moment wynoszenia trumny ze zwłokami.
Idą... Wśród niezliczonych pochodni, żałobnego śpiewu dzwonów, serdecznego płaczu serc ludzkich posuwa się przesmutny pochód. Za lawetą, wiozącą doczesne szczątki Wodza, rodzina wraz z Panem Prezydentem Rzeczypospolitej i najbliżsi druhowie... Dalej rząd i generalicja-dzieci, które On sobie wychował ku chwale Ojczyzny i dobru Narodu. Dalej członkowie Senatu i Sejmu, przedstawiciele nauki, sztuki, literatury — dalej oficerowie wszelkich broni i stopni. A za nimi morze sztandarów, wśród których łopoce sztandar o barwach francuskich — godło francuskich kombatantów, w Polsce osiadłych. Dalej związki, stowarzyszenia, organizacje — a w końcu czerwone sztandary organizacji robotniczych. Pochód to ogromny, czołem swym dosięga katedry i końca mu niema...

Kondukt pogrzebowy rusza z pod Belwederu. Trumna spoczywa na lawecie armatniej.
Przed trumną księża i oficerowie, niosący na purpurowych poduszkach ordery Wodza wchodzą już w ulicą Świętojańską i znikają w podziemiach Katedry. Za chwilę trumna z Drogimi Zwłokami, ustawiona na szczycie katafalku pod koroną srebrną z motywów orłów legionowych wyciętą — zapanuje z wysoka zebranym w warszawskiej katedrze. Do środka wpuszczono tylko najbliższą rodzinę, członków rządu i oficerów. Nieprzeliczone tłumy w uroczystym milczeniu zatrzymały się na ulicach... Duchowieństwo rozpoczęło pienia żałobne, rozchodzące się swym jękiem bólu po całej Polsce.

Fragment Katedry św. Jana w Warszawie, gdzie przez dwie doby spoczywały zwłoki ś. p. Marszałka Piłsudskiego.
Świątynia Boża tonie w półmroku... Zebrani klęczą, oddając ostatni hołd Zmarłemu. Śpiewy milkną, odbijając się echem cichego płaczu po kolumnach gotyckiej katedry... Pan Prezydent wyprowadza Panią Marszałkowa, świątynia powoli pustoszeje... Za chwilę otwartą zostanie wszystkim, którzy pragną złożyć hołd Odchodzącemu Wodzowi.
A. C.
Ministrowie dźwigają na swoich barkach trumnę.

W KATEDRZE ŚW. JANA



Trumna ze zwłokami Marszałka Piłsudskiego w Katedrze św. Jana. W podziemiach tej Katedry spoczywają m. in. pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej Gabriel Narutowicz oraz nieśmiertelny twórca Trylogii Henryk Sienkiewicz. Katedra św. Jana, fundacji książąt Mazowieckich, znajduje się nieopodal Zamku królewskiego.

U WRÓT ŚWIĄTYNI



Trumna przed Katedrą św. Jana w Warszawie. Obok niej biskup polowy ks. Gawlina. Krwawe blaski pochodni padają na sztandar biało-czerwony, którym spowita jest trumna, na szarą maciejówkę Wodza i na buławę marszałkowską. Orszak staną u wrót świątyni, przeszedłszy Alejami Ujazdowskimi, Placem Trzech Krzyży, Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem i placem Zamkowym.

HOŁD STOLICY


Od późnego wieczora dnia 14. maja b. r. do 11-ej rano dnia 17. maja b. r. spoczywała trumna na katafalku w Katedrze św. Jana. Przedefilowały przed nią tysięczne tłumy, aby pożegnać drogie szczątki Marszałka. Na zdjęciu tłumy wchodzące do Katedry św. Jana.

U góry gotyckiego sklepienia Katedry św. Jana zwisa czarny welon, spięty koroną orłów srebrnych, otulając ukochaną przez naród trumnę, Żałobne kiry zdają się unosić ponad sklepieniem świątyni od westchnień ludu... Na środku nawy obitej kirem stoi wyniośle osamotniona trumna, oświetlona dwunastoma świecami. Kryje ona w sobie śmiertelne szczątki Bohatera, który światłem swego ducha niejednokrotnie pokazywał drogi narodowi i wiódł go niby słup ognisty do niepodległej Polski. Tysiączne tłumy zaległy plac Zamkowy. Posuwają się krok za krokiem do tej trumny. Pragną raz jeszcze zobaczyć Go, pożegnać te drogie zwłoki. Reprezentowane są wszystkie stany, wszystkie wyznania. Siwowłosi starcy, mężowie w sile wieku, kobiety i dzieci. Twarze wszystkich zasępione, oczy zapłakane... Minęli już stare odrzwia Katedry, są w nawie. Idą jak zahipnotyzowani. Z pomroków nocy wynurza się trumna Marszałka. Poznają Jego twarz, surową i kamienną, jego siwy mundur. Wydaje im się, że stanęli oko w oko z legendą, uświadamiają sobie, że nie masz Go już więcej między żywymi i z piersi ich wyrywa się spazmatyczny szloch. Przystaje na chwilę przed trumną Legionista. Jeden z tych, którzy walczyli pod jego przewodem, jeden z pierwszej Kadrowej. Niemłody już człowiek, o głowie przyprószonej siwizną. Mimo woli wypręża się na baczność i śle w milczeniu żołnierskie pozdrowienie swojemu Komendantowi. A Komendant leży w blasku świec, obojętny na te hołdy, odpoczywając w prostej dębowej trumnie po trudach życia.

Defilada przed trumną.
— Jakże On strasznie umęczony, wyrywa się z piersi jakiejś kobieciny, a tłum w tej chwili uświadamia sobie, że całe życie Marszałka, to była jedna wielka ofiara dla Polski, której etapami były więzienia, Sybir, Magdeburg i dni samotności w Belwederze, że ten stary, sterany człowiek, do ostatniej chwili życia nie poddał się niemocy, nie skarżył na dolegliwości, ale stygnącą już ręką wskazywał dokąd ma państwo iść, aby było mocne i. zwarte. Defilują przed trumną tłumy i trwoży je jedna myśl: — Co teraz będzie? Kto zapełni tę próżnię, która została po Nim? I mimo woli dłonie podnoszą się do ślubowania:— Przyrzekamy Ci Marszałku wykonać Twój testament! Szanować ponad wszystko honor i obowiązek! Wystrzegać się nieprawości i tak żyć i umierać, jak przystało na prawych obywateli! Snują sic; tysiączne tłumy w milczeniu i skupieniu. Usta szepcą słowa modlitwy: — Wieczne odpoczywanie racz Mu dać Panie... Z oddali dolatuje posępny odgłos dzwonów, a od ołtarzy żałobne pienia kapłanów. Tłumy płyną.

W DRODZE NA POLA MOKOTOWSKIE


Wynoszenie trumny z Katedry św. Jana dnia 17 bm. przedpołudniem.
Tłumy pod kościołem św. Krzyża.
Dwa dni żegnała Warszawa drogie zwłoki w katedrze św. Jana, aż przyszła ta chwila, dnia 17 maja o godzinie 10-tej rano, gdy z zakrystii wyszedł kardynał Kakowski w asyście licznego duchowieństwa i rozpoczął Mszę św. Blady snop światła padł na katafalk z reflektorów i koło trumny zrobiło się jasno. Cały kościół był wypełniony do ostatniego miejsca. Tuż przy ołtarzu usiadł P. Prezydent R. P., a obok niego na tronie nuncjusz Marmaggi, jako nadzwyczajny ambasador papieża Piusa XI. Po lewej i prawej stronie katafalku najbliższa rodzina. Twarz dostojnej wdowy i córek osłaniają gęste kiry. Jest rząd in corpore, marszałkowie Sejmu i Senatu, przedstawiciele najwyższych urzędów. Tak dobrze znana, charaktery¬ styczna głowa premiera Sławka odbija się na tle czerni fraków. W stallach biskupi i generalicja. Przyjechał sędziwy generał Żeligowski z Wilna i zbolały patrzy na maciejówkę Wodza.

P. Prezydent Ił. P. w orszaku żałobnym, obok gmachu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Niemal wszystkie państwa są reprezentowane na tem nabożeństwie. Powszechna uwaga kieruje się ku legendarnej postaci obrońcy Verdun marszałkowi Pelawetę. Generał Rydz-Śmigły prowadzi Wdowę, gen. Sosnkowski starszą córkę Wandę, a brat śp. Marszałka Adam młodszą córkę Jadwigę. Powoli kroczy kondukt przez plac Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat i plac Trzech .Krzyży. Widać już Aleje Ujazdowskie, szeroki, zielony szlak, u którego kresu rozsiadł się Belweder. Tuż przed nim po przeciwnej stronie szare i posępne budynki Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Nieraz Marszałek tych kilkaset kroków, dzielących oba budynki Belweder i Inspektorat odbywał pieszo, sam bez żadnej asysty. Dzisiaj wiozą Go, spoczywającego cicho na lawecie, a kołysankę do snu wiecznego grają mu koła armatnie. Belweder jest już za nim... Pomnik lotników także, zielenieją już z daleka Mokotowskie Błonia. Teraz trumnę na ramiona biorą generałowie i kierują się z nią na przygotowany szaniec. Za chwilę zacznie się defilada. Armia pożegna Wodza.


Grupa przedstawicieli państw obcych. W pierwszym rzędzie widoczny premier pruski Goering. Poza nim po prawej ambasador niemiecki von Moltke w towarzystwie generałów niemieckich. Kondukt mija kościół św. Krzyża i wkracza na Nowy Świat.

ARMIA ŻEGNA WODZA


Ku tej trumnie najdroższej kieruje się wzrok defilujących oddziałów.
Publiczność śledząca przebieg rewii.
Moment przed defiladą. Trumna spoczywa na armacie na podwyższeniu, które zarzucone jest wieńcami. Po prawej oficerowie, z orderami Marszałka.
Na Polu Mokotowskim w miejscu gdzie Wódz tylokrotnie przyjmował defiladę armii, w miejscu z którego patrzył na zwycięskie pułki, wracające z wojny wyrósł wysoki, darnią okryty kurhan. Mogiła, jakich wiele na drogach polskiego żołnierskiego trudu. W takiej mogile, tam na bitewnych szlakach, sięgających aż hen poza złote bramy Kijowa, niejedno na sen wieczny skryło się żołnierskie serce. Zasypano kurhan kwiatami, pokryto jego stoki wieńcami i żałobnymi szarfami. A na nim wysoko, ponad głowy gęstwy Ludzkiej, zapełniającej olbrzymie pole, ponad głowy dostojników swoich i obcych, ku niebu, na lawecie ciężkiego działa, uniosła się trumna, spowita w narodowy sztandar, przepasana wstęgą Virtuti Militari. Maciejówkę na niej położono szarą, a pod nią skrzyżowano marszałkowską buławę z szablą.

Generałowie wnoszą trumnę na Pole Mokotowskie. Pierwszy (po prawej) gen. Żeligowski, obok gen. Sosnkowski. Przed trumną generalny inspektor Sił Zbrojnych gen. Rydz-Śmigły. Na podium Dostojna Wdowa i córki. Pierwszy (od lewej) b. minister Jan Piłsudski.
Na małym wzgórzu, okrytym czerwonym suknem przystanęła zbita w gromadę, w czerń otulona rodzina Wodza. Na prawo od najdroższych narodowych relikwii na trybunie przystanął Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, a za nim premier, rząd, marszałkowie Sejmu i Senatu, delegaci szefów obcych państw, delegacje! armii cudzoziemskich w paradnych mundurach. Stanęło na baczność przed żołnierską trumną Wodza całe dostojeństwo Rzeczypospolitej, cała jej powaga, cała jej moc. Ostatnią na tym zielonym, usypanym kwiatami kurhanie, będzie odbierał Wódz defiladę. Po raz ostatni pokłoni Mu się narodowe ramię, pokłoni tak mocno i serdecznie kochany i kochający żołnierz. Ale nie uderzył pod niebo entuzjastyczny okrzyk żołnierza miłującego Wodza, nie uderzyły w niebo spiżowe dźwięki trąb żołnierskich, nie popłynęła radosna nuta marsza.

Przedstawiciel armii francuskiej marszałek Petain.
Śmiertelny werbel biją dobosze na bębnach, spowitych kirem. Żałoba w żołnierskich duszach. Żałobą okryły się zwycięskie sztandary żelaznych szeregów. Nie zwyciężył ich wróg! Nie złamały ich trudy żołnierskie! Ale rozpłynęło się w łzach żołnierskie serce, zranione śmiercią Tego, który dla wszystkich był niedoścignionym wzorem, który był mężem doskonałym, pełnym cnót największych. Werbel śmierci biją głośno dobosze. Na czele defilady kroczy generalny inspektor Armii, gen. broni Rydz-Śmigły, przepasany wstęgą Polonia Restituta. Idzie sprężystym, żołnierskim krokiem. Po trzykroć salutuje trumnę, po trzykroć kłania się jej po żołniersku. Za nim generałów prowadzi inspektor armii gen. broni Sosnkowski. I temu przecina pierś czerwień orderu wstęgi i ten po trzykroć oddaje żołnierski salut. Idą generałowie, dowódcy zwycięskich dywizji i armii, zahartowani w boju, okryci bliznami ran żołnierze. Płaczą! Spazmatyczne łkanie chwyta ich za piersi!

Defilada piechoty.
Artyleria w defiladzie.
Potem żelazne legionowe dywizje ze sztandarami zdobnymi najwyższym żołnierskim orderem, orderem cnoty wojskowej. Dywizje, które niosą sławną tradycję żelaznych brygad legionowych. Idzie w takt werbla śmierci piechota, ten wojujący szaniec Polski, idą oddziały pancerne, idą strażnicy granic naszych, żołnierze KOP-u. Smutną jest żołnierska dusza, łzawi się żołnierskie serce. A potem kwiat polskiej armii, ukochane wojsko Wodza, kawaleria. Trębacze podnieśli do ust fanfary. Ale zamilkły trąby, które zwycięstwo wieściły, zamilkły w obliczu śmierci. W ciszy, przerywanej tylko tętentem kopyt przepłynęły pułki. W ciszy skłoniły się przed Wodzem sztandary. Potem jeszcze artyleria, przejechała długim szeregiem. Jeszcze przeleciały żurawimi kluczami samoloty.

Kawaleria na defiladzie.
Koniec defilady. Dowódca całości, inspektor armii gen. broni Gustaw Orlicz-Dreszer podjechał przed trumnę. Spojrzał na nią i trzykrotnie szablą zasalutował. Odmeldował Wodzowi ostatnią przed nim defiladę. Trumnę zdjęto z lawety. Na barkach żołnierskich zniesiono ją na wagon kolejowy. Na baczność przy niej stanęli generałowie. Rękoma własnymi przetoczyli wagon na dworzec. Do Krakowa, do grobów królewskich powiozą ją, bo Ten, który w niej leży królem był swym dostojeństwem, cnotą i wielkością ducha.
J. B.

Z WARSZAWY KRAKOWA


Pociąg żałobny w drodze do Krakowa.
Platforma, na której spoczywa trumna Marszalka, rusza z Pola Mokotowskiego, ciągniona przez generałów. Za chwilę pociąg powiezie ją w stronę Krakowa.
Tą samą drogą, jaką szedł ku Warszawie na czele grupy straceńców, którą zapalił swą wiarą w Polskę, tą samą drogą legionową z r. 1914-tego wraca! Wódz z Warszawy do Krakowa, by tu, skąd podejmował zbrojny czyn, spocząć na wieki w grobach królewskich. Na Radom, Kielce, Jędrzejów i Miechów, na miasta sławne legionowymi bojami, biegł żałobny szlak. Jakże sławną ta krwawa ścieżka w dziejach walk o Niepodległość, jakże smutną żałobnym pochodem. „Odwrotny szlak Kadrówki"... Szlak śmierci Wodza, szlak ciszy i smutku, szlak płaczu, szlak kirem spowity. Na platformie kolejowej stanęła armata, a na niej spoczęła trumna, spowita białym całunem i sztandarem narodowym. Sprezentowały oddziały broń! Pochyliły się nisko sztandary! Uderzyły dzwony we wszystkich kościołach Warszawy, rozległ się przejmujący do głębi jęk fabrycznych syren i gwizdków lokomotyw. Z dworca na Okęciu o godz. 19.30 wyruszył żałobny pociąg. Wzdłuż całej drogi, jak długa ona od Warszawy, aż po gród Jagiellonów, po obu jej stronach stała zwarta ciżba ludzka. Przybywali ludzie z najdalszych wsi, szli długimi pochodami, niosąc sztandary okryte kirem i pogrzebne chorągwie kościelne. Szla młodzież szkolna, szli dojrzali ludzie i ludzie, których wiek pochylił ku ziemi. Szli, by oddać ostatni pokłon cielesnej powłoce Wodza. Zapalono stosy żałobne, które krwawą łuną znaczyły pogrzebowy szlak. Palono żywiczne pochodnie, palono świece, popielono dusze w nieukojnym żalu i bólu. Godzinami, bez znużenia, wytrwale w ciszy i głębokim skupieniu, trwały tłumy czekające na ukazanie się najdroższych narodowych relikwii, wiezionych pod honorową strażą najwyższych oficerów armii. Na dworce, przystanki i stacje spowito girlandami zieleni i czernią żałobną, przybywały delegacje miast, miasteczek i wsi, przychodziły procesje, stawały frontem do żałobnego pociągu i ku ziemi pochylały sztandary, zasypywały tory kwiatami, ścieliły serca do nóg Wodzowi.

Oficerowie wynoszą trumnę z pociągu żałobnego w Krakowie.
Pociąg żałobny na dworcu w Kielcach. Stali przy trumnie trzymają wyżsi oficerowie. Pierwszy od prawej gen. Wieniawa - Długoszowski, obok płk. Wartha.
Przystanął pociąg w Piasecznie. Nic, tylko głuchy warkot bębna i tylko przejmujący płacz dzieci i kobiet. Nic, tylko łzy błyszczące w oczach ludzkich. Czekali tu ludzie bez ruchu przez sześć godzin na żałobny pociąg. Po krótkim postoju droga dalsza. Droga wśród żałobnych tłumów, wśród płonących ognisk. Potem Radom, pamiętający dobrze Wodza i Jego pierwszych żołnierzy. Od wczesnego rana, mimo ulewnego deszczu stał tłum, czekający nadejścia żałobnego pociągu. Siedemdziesiąt tysięcy ludzi! Przybyli tu wszyscy. Prostaczkowie i możni. Przybyli starzy żołnierze, stawiły się delegacje wojskowe, rządowe i autonomiczne. Stanęła kompania honorowa 70 p. p. z orkiestrą. Jedenaście strzałów armatnich zwiastowało nadejście pociągu z najdroższymi szczątkami, Wodza. Odezwały się dzwony we wszystkich kościołach i popłynęła przejmująca pieśń syren fabrycznych. Głuchy warkot bębnów zwiastował zatrzymanie się pociągu, Światło reflektorów oświeciło spowitą w sztandar trumnę. Rozpoczęły się pienia żałobne duchowieństwa. W głębokiej ciszy mnogi lud chylił głowy przed Wodzem.

Blady, majowy ranek witał Kraków, gdy na dworcu krakowskim rozpoczęły się żałobne uroczystości. U dołu przedstawiciele starych cechów krakowskich, którzy zjawili się ze sztandarem na dworcu.
Wreszcie Kielce. Do tych Kielc w 1914 r. ze śpiewem na ustach, z radością w duszach i sercach wkraczali strzelcy Piłsudskiego. W tych Kielcach w po gubernatorskim pałacu Naczelnik Narodu pisał pierwsze manifesty, w tych Kielcach Józef Piłsudski pierwsze święcił triumfy jako Wódz. Te Kielce witały Go przed laty radośnie. Te Kielce modliły się w czasie pierwszej Mszy polowej Wojska polskiego na rynku o błogosławieństwo dla czynu orężnego, podjętego przez Komendanta. Te Kielce wsławione bojami legionowymi i legionową pieśnią, otulone żałobą wyszły, ażeby po raz ostatni oddać hołd Wielkiemu Synowi Ojczyzny. Minęła północ. Drogą oświetloną krwawymi płomieniami stosów, wśród przejmującego bicia w bębny wjechał na dworzec żałobny pociąg. Przy trumnie na baczność stoją generałowie. Na widok tej trumny tłum skamieniał w bolesnym skupieniu. Jędrzejów. Późna noc. Noc chłodna. Tłum ludzki zwarty, posępny, milczący trwa. Znowu schyliły się sztandary, znowu popłynęły łzy. Pociąg rusza. Tłum rozpoczyna pieśń „Pod Twoją obronę..." Wrażenie jest przejmujące do głębi. Ta modlitwa tłumu, opłakującego Wodza jest czymś, co się opisać ani wyrazić nie da. Miechów... Pierwszy etap na bitewnym, legionowym szlaku. Pierwszy żołnierski chrzest w 1914 r. Żołnierze 4-go p. p. legi. zaciągnęli wartę honorową. Olbrzymie tłumy ludności przybyły oddać hołd Marszałkowi. Szli tu z Zawiercia, Częstochowy, Zagłębia Dąbrowsk., przybywali ze Śląska. Milami szły procesje piechotą, ażeby tylko ujrzeć tragiczną trumnę. A potem Kraków. Ten Kraków, w którym padły słowa historycznego rozkazu 6. sierpnia 1914 r. Kraków, z którego w bój wywiódł Komendant garść szaleńców, co jak On uwierzyli w Polskę, którzy wierzyli Mu bezgranicznie i gotowi byli zginąć na każde Jego skinienie. Stąd wyruszył, by Ojczyźnie dać wolność. Tu powraca, by spocząć między królami na Wawelu.

IDĄ POSĘPNI A GRAJĄ IM DZWONY


Trumna wjeżdża na stary rynek krakowski o godzinie 9.55 rano.

UROCZYSTOŚCI ŻAŁOBNE W KRAKOWIE

Każda wielka uroczystość działa na widza przede wszystkim swoją barwnością, dając mu wrażenie bezpośrednie żywe, optyczne i słuchowe. Jest to jeden z wielu walorów tego rodzaju manifestacji, walorów o tyle ważkich, że na cale życie wrażenia odniesione pozostają w pamięci. Żałobne uroczystości, jakie odbyły się kilka dni temu w murach Krakowa pod wieloma względami odznaczały się właśnie tymi cechami, składającymi się na obraz o wysokim napięciu. Nie zdarzyło mi się nigdy być świadkiem tak przejmującego widoku jak w chwili, kiedy przy odgłosie werbla ukazały się barwne sztandary pułkowe, mieniące się licznymi kolorami, przede wszystkim czerwienią i bielą, od których ponuro odbijała krepa umieszczona na drzewcu sztandarów. Było to wrażenie optycznie nad wyraz silne, nie mówiąc już oczywiście o nastawieniu uczuciowym, jakie ogarniało widzów. Nie mniej silne wrażenie robił miarowy, wolny krok żołnierzy i oficerów idących w pochodzie. Ten głuchy, monotonny, ale równocześnie bardzo wyrazisty tupot tysięcznych stóp ludzkich. idących ku wielkiemu celowi, robił niesamowite wrażenie. Zdawało się chwilę, że kroki te będą iść wiecznie. Postawa naszych żołnierzy i oficerów była — jak zwykle -— bez zarzutu, z tą jednak różnicą, że tym razem robili oni wrażenie jak gdyby bardziej zwartych, bardzo sobie bliskich, idących ramię przy ramieniu, szabla przy szabli.

Złożenie trumny na lawecie armatniej na dworcu krakowskim.
Senat akademicki w kondukcie żałobnym.
Rada miasta Krakowa przed dworcem.
Oto niosą na poduszkach ordery Marszałka Piłsudskiego. Postać Marszalka nie była nigdy postacią „oficjalną" tak, jak się to rozumiało przed wojną, kiedy od generała wzwyż każdy wojskowy połyskiwał złotem i srebrem, purpurą i wstęgami. Cały urok Marszałka polegał właśnie na Jego żołnierskiej prostocie, wyrażającej się w szarym mundurze, bezpretensjonalnej maciejówce i... braku orderów. Zgodnie z hierarchią orderową na pierwszym miejscu niosą błękitną wstęgę i gwiazdę orderu Orła Białego, czerwoną wstęgę i gwiazdę orderu Odrodzenia Polski i gwiazdę Virtuti Militari. Na drugim miejscu widzimy wstęgę Legii Honorowej, niesioną na poduszce przez francuskiego oficera. A dalej oficer rumuński, niesie odznaki najwyższego orderu rumuńskiego Ferdynanda, z charakterystyczną, podwójną literą „F“ w niebieskim kolorze. Następują wielkie wstęgi Białego Lwa Czechosłowacji, Karageorgewiczów Jugosławii, Danebroga z Danii, św. Maurycego i Łazarza z podwójnie złożonym krzyżem białym i zielonym i zieloną szarfą, jedna z najstarszych odznak Europy. ‘(Uwagę zwracają insygnia na czarnej poduszce suwerennego Zakonu Maltańskiego, odcinające się swym białym krzyżem o 8-miu promieniach.

P. Prezydent R. P. u wylotu placu dworcowego.
Morze głów ludzkich na wiadukcie obok dworca kolejowego.
Wieniec od P. Prezydenta R. P.
Jeżeli już ten korowód najwyższych odznaczeń Europy robi wysoce barwne i ciekawe wrażenie, to cóż dopiero powiedzieć o korpusie dyplomatycznym, który olśniewa mnogością barw, różnorodnością mundurów i licznymi odrębnymi typami. Do najważniejszych postaci należał bezwzględnie feldmarszałek armii brytyjskiej Earl of Cavan, który w mundurze koloru rakowego, ze złotą buławą marszałkowską i orderem Ostu na szyi świetnie reprezentował króla angielskiego. Niemniej efektownie wyglądał marszałek rumuński Prezan w swoim barwnym mundurze z czapką o wysokiej kicie z białych piór. Od tych wspaniałych i barwnych postaci skromnie, lecz nadzwyczaj godnie odbijał marsz. Petain, który przepasany wielką wstęgą Legii Honorowej postępował w skupieniu obok min. Lavala. W międzynarodowej tej grupie zwracał również uwagę czarny kontusz węgierski ze srebrnymi guzami i czapką z czaplim piórem. Delegacja włoska odznaczała się świetną postawą i bardzo rasowymi rysami twarzy.

Rząd i przedstawiciele Sejmu i Senatu. Jako pierwszy kroczy premier Sławek, za nim marszałkowie Świtalski i Raczkiewicz. W następnym szeregu b. premierowie Prystor, Kozłowski, Jędrzejewicz i Bartel.
Generalicja wkracza na Wawel.
Gen. Sosnkowski, prowadzący córkę Marszałka Wandę. Obok adiutant Marszalka kpt. Lepecki.
Okryły kirem koń Marszalka Piłsudskiego.
Premier Goering, idący w asyście kilku oficerów niemieckich oraz ambasadora von Moltke, był przedmiotem powszechnego zainteresowania. Jego zielona szarfa orderowa odbijała żywo od niebieskawego munduru. Wśród delegacji niemieckiej zauważyć było można starszego oficera w płaszczu, na którego szyi widniał fryderykowski „pour le Mérite". Nad wyraz barwnie wyglądały stroje dwóch kawalerów maltańskich, noszących czerwone fraki i pierogi z białymi piórami. Zupełnie inny charakter miała grupa rektorów i profesorów uniwersytetu w swych tradycyjnych togach, różnych kolorów.
Marszałek Petain i minister Laval, oficjalni przedstawiciele Francji na pogrzebie.
Przedstawiciele Uniwersytetu krakowskiego i wileńskiego. Stoją od prawej: rektor Uniw. Jag. Maziarski, dziekan dr. Krzyżanowski, rektor Uniw. wileńskiego Staniewicz.
Duchowieństwo grecko-katolickie.
P. Prezydent Rzplitej wygłasza żałobne przemówienie U wejścia do Katedry wawelskiej.
Ten wspaniały i barwny obraz przerywały raz po raz grupy o mniejszym napięciu kolorów, ale za to robiące wrażenie swoją jednolitością i stonowaniem. Takimi byli marynarze i oficerowie marynarki, taką też grupa posłów sejmowych i senatorów, jasno-niebiescy Legioniści, z których kilku nosiło legendarne czaka Beliniaków. A cały ton barwny pochód szedł w skupieniu i milczeniu, wśród posępnego bicia dzwonów od dworca do rynku, gdzie o godz. 10-tej powitał go Hejnał z wieży Mariackiej. A potem otworzyły się wrota Wawelu. Wśród szpaleru sztandarów wszystkich pułków defilowała trumna, aż spoczęła w Katedrze przed ołtarzem św. Stanisława.
Jan Maleszewski

W KRÓLEWSKIEJ KRYPCIE NA WAWELU


Generałowie wnoszą trumnę do krypty królewskiej na Wawelu. Jako pierwsi idą generalny inspektor Sił Zbrojnych gen. Rydz-Śmigły (po lewej) i gen. Sosnkowski. Poza trumną ołtarz św. Leonarda.
Południe było, gdy po zakończeniu nabożeństwa w Katedrze naprzód duchowieństwo grecko-katolickie z ks. biskupem Kocyłowskim, a potem rzymsko-katolickie z ks. metropolitą Sapiehą na czele rozpoczęło modły przy trumnie. Requiem aeternam dona ei Domine! — słychać przejmujący głos Arcypasterza. Teraz generałowie biorą na ramiona trumnę i zaczynają schodzić do krypty królewskiej. Z daleka dolatuje odgłos salw armatnich. To artyleria oddaje 101 strzałów... Wódz wkroczył do krypty. Ostatni raz był tam dnia 7 października 1933 r., aby zameldować królom polskim z okazji Święta Kawalerii Polskiej i 250-letniej rocznicy Odsieczy wiedeńskiej, o zmartwychwstaniu Polski. Stał wtedy wyprostowany na baczność, w swoim siwym mundurze, a wzruszenie malowało się na Jego dostojnej twarzy.

Po złożeniu trumny na miejscu wiecznego spoczynku w krypcie królewskiej. O filar stoi oparta, Dostojna Wdowa p. Marszałkowa Piłsudska, obok niej P. Prezydent R. P. i córki Marszalka Wanda i Jagódka. Pierwszy od prawej gen. Rydz-Śmigły.
Sam na sam z królami i bohaterami.

ZA KRYSZTAŁEM SZYBY



Ostatnie spojrzenie na Marszałka... Przez kryształ szyby srebrnej trumny, w której na wieczny spoczynek spoczęły Jego zwłoki, widzi się zastygłą na wieki twarz Wodza Narodu. Spoglądać na nią będą miliony Polaków, nie tylko w pierwszych dniach i miesiącach, kiedy cały naród jest pod świeżym wrażeniem strasznego ciosu, ale i po wszystkie czasy, które znaczenie Jego nieśmiertelne dla Polski w coraz wyraźniejszym stawiać będą świetle. Pielgrzymując do panteonu polskiego na królewskim Wawelu, zstępując do podziemi Katedry, te miliony Polaków uklękną kornie u sarkofagu Kościuszki i ks. Józefa, którzy niestety daremnie usiłowali uchronić Polkę przed upadkiem, uklękną kornie przed trumną Tego, który  rozkuł kajdany niewoli, wolną Polskę geniuszem swym i trudem swym bolesnym wiódł ku wielkiej przyszłości. I te miliony gorących serc polskich kiedyś, gdy pierwszy ból minie, z wdzięcznością korzyć się będą przed tą postacią, z Krakowa do swoich rodzinnych stron zaniosą na całe życie żywe wspomnienie rysów charakterystycznie a tak drogiej twarzy Odnowiciela Polski i Wodza Narodu. 

LUD ZA TRUMNĄ


Grupa Łowiczanek w swych malowniczych kostiumach.
Grupa Ślązaków.
W pogrzebie Marszałka Piłsudskiego uderzała wielka ilość przedstawicieli wsi, których barwne stroje odbijały się niby barwne kwiaty od szarego tłumu. Najliczniej zjawili się chłopi spod Krakowa, spod Racławic i ze szlaku Kadrówki. Szczególnie wzruszającą była chwila, gdy Krakusi skupieni u pomnika Kościuszki na Wawelu, stojąc na baczność, oddawali ostatni hołd trumnie Marszałka. Wspaniałe prezentowali się, jak zwykle górale, najwierniejsza gwardia Komendanta. Aż serca rosły, gdy w karnym ordynku, z karabinami na ramionach ukazali się Łowiczanie. Za nimi szły Łowiczanki. Ciekawie rozglądali się po Krakowie Huculi, Łemkowie i inni przedstawiciele mniejszości narodowych. Uderzała harda postawa chłopów spod Baranowicz i spod Zdołbunowa. Najsmutniejsze twarze mieli włościanie z Wileńszczyzny. Stracili przecież Ojca...

REPREZENTANCI OBCYCH PAŃSTW NA POGRZEDIE


Przedstawiciele Węgier: reprezentant regenta gen. Nanosi Megay (w kontuszu),  obok niego generał Lichteneckert i płk. Koloman Ternegg.
Przedstawiciele Rumunii: kompania honorowa 16-go p p., której szefem byt. Marszałek Piłsudski.
Reprezentant króla Belgów Leopolda III. gen. Termonia.
Przedstawiciel króla angielskiego marszałek polny Earl of Cavan z buławą marszałkowską w ręku.

ŻAŁOBA W BERLINIE


W nabożeństwie żałobnym za spokój duszy ś. p. Marszalka Piłsudskiego, odprawionym w berlińskiej Katedrze, wziął udział kanclerz Hitler i przedstawiciele rządu i dyplomacji. Na zdjęciu ambasador R. P. w Berlinie Lipski, witający kanclerza Hitlera na stopniach katedry.

DWAJ BOHATERZY DWAJ BYDZICIELE


Trumna ze zwłokami Marszałka Piłsudskiego mija konny posąg Naczelnika Kościuszki na Wawelu,
 u stóp którego zebrali się chłopi.



Światowid. 1935.05.25, nr 21.


ECHA ZGONU MARSZAŁKA


Są w wielomilionowym społeczeństwie polskim w dni powszednie różnice poglądów na życie współczesne, na różne zagadnienia itd. Ale są i dni jakiegoś wyjątkowego przeżycia, które tamte wszystkie drobiazgi zmniejsza tak, że one przestają już istnieć i w mózgu i w sercu tak poszczególnych ludzi, jak i całego narodu. Taki wstrząs, przenikający do głębi i jednostki i ogół, przeżywa naród polski od chwili, gdy do jego świadomości doszła tragiczna wieść ze stolicy o śmierci Wodza. Setki tysięcy szły za trumną Marszałka w Warszawie i Krakowie — miliony, na całym obszarze Rzeczypospolitej, odczuły ten ból równie głęboko. W wspólnej boleści skupili się wszyscy, po miastach i miasteczkach, po najmniejszych nawet wioskach. Cała „prowincja" polska urządza obchody żałobne, a czy one są wspaniałe, czy skromne, są zawsze wyrazem jednakowo głębokiego i serdecznego uczucia...

JAROSŁAW.
Uroczystości żałobne w Jarosławiu odbyły się na wojskowym stadionie sportowym. Po Mszy św. wygłosił podniosłe kazanie ks. Pączek. Całe miasto było przyozdobione flagami żałobnymi. Na pogrzeb do Krakowa udała się z Jarosławia delegacja z liczną grupą włościańską.

LWÓW.
Ze Lwowa wyjechały liczne delegacje na pogrzeb do Krakowa, m. in. kompania żołnierzy ze sztandarami wszystkich pułków z korpusu Nr. 6. W związkach i stowarzyszeniach Lwowskich odbyły się posiedzenia żałobne. Kulminacyjnym punktem uroczystości żałobnych był pochód spod stoków Cytadeli do gmachu Urzędu wojewódzkiego.

ŁÓDŹ.
Wzruszającym dowodem przywiązania mas do zmarłego Marszałka były kondolencje, składane wojewodzie łódzkiemu przez delegacje robotnicze (na zdjęciu).

CZĘSTOCHOWA.
Na Jasnej Górze bawili, wracając z pogrzebu Marszałka Piłsudskiego weterani z 1863 r. Wiktor Malewski (lat 90) i Florian Świderski (lat 92), oraz Maria Fabianowska (lat 93). Fotografia nasza przedstawia wzruszającą scenę pożegnania weteranów gości z przedstawicielem weteranów częstochowskich Józefem Chrzanowskim, liczącym 95 lat.

WILNO.
U wylotu ul. Ofiarnej na Placu Łukiskim, gdzie Marszałek odbierał defilady, wzniesiono wysoki katafalk. Nabożeństwo żałobne odprawił ks. biskup Jałbrzykowski. Po Mszy św. odbyła się przed katafalkiem defilada wszystkich rodzajów broni garnizonu wileńskiego.

BYDGOSZCZ.
Dnia 15 maja b. r. na błoniach za Szkolą Podchorążych została odprawiona za duszę Marszałka Piłsudskiego Msza św. polowa (na zdjęciu).

KOŁOMYJA.
Starosta kołomyjski p. Wimmer składa wieniec na pomniku Marsz. Piłsudskiego w Kołomyi w obecności tysięcznych tłumów, które w milczeniu oddają hołd Wielkiemu Budowniczemu Polski.


Światowid. 1935.06.02, nr 22.


SERCE MARSZAŁKA SPOCZĘŁO W WILNIE




DNI ŻAŁOBY W WILNIE


Puszka z sercem Marszałka Piłsudskiego, ustawiona na biurku w pokoju pracy 
Zmarłego Wodza w Belwederze.
Pamiętnym dniem będzie dla Warszawy czwartek ubiegłego tygodnia. W dniu tym Serce Józefa Piłsudskiego opuściło stolicę Polski na zawsze, by spocząć przy zwłokach Matki Marszałka w ukochanym przez Niego Wilnie. Mrok otulał ciemnym kirem białawe mury Pałacu Belwederskiego. Na pierwszym piętrze, w pokoju pracy Wielkiego Zmarłego — w obecności P. Prezydenta Rzeczypospolitej, Pani Marszałkowej Aleksandry Piłsudskiej, brata Marszałka Jana Piłsudskiego, przedstawicieli generalicji, rządu i komisji lekarzy i prawników — po odczytaniu i podpisaniu odpowiedniego dokumentu złożenia — dokonał się ostatni akt uroczystości pogrzebowych w Warszawie. Serce wraz z dokumentem umieszczono w wewnętrznej urnie szklanej, pokrywę jej zalano woskiem i opieczętowano. Następnie umieszczono urnę tą w zewnętrznej srebrnej, którą zalutowano. Późnym wieczorem zebrał się na dworcu Warszawa Wschodnia korpus oficerski, przybyli członkowie rządu i generalicji. W chwilę potem przed dworzec zajechała limuzyna z Panią Marszałkową. Wśród powszechnego milczenia Pani Marszałkowa przeniosła urnę z Sercem do specjalnego wagonu, który doczepiono następnie do pociągu wileńskiego. Pociąg ten odszedł z Warszawy punktualnie o godzinie 12-tej, uwożąc wśród kwiecia Najdroższy Klejnot Rzeczypospolitej — Serce Wodza Odrodzonego Narodu.

Marszałkowa przenosi puszkę z sercem Wodza do wagonu na dworcu wschodnim w Warszawie.
Przedstawiciele rządu i generalicji salutują serce Marszalka na dworcu wschodnim w Warszawie. Stoją od prawej: gen. Wieniawa-Długoszowski, gen Jarnuszkiewicz, gen Kasprzycki, generalny insp. Sił Zbrojnych gen. Rydz-Śmigły, min. Beck, premier Sławek, marszałek Switalski, min. Butkiewicz, marszałek Raczkiewicz i mm. Zawadzki.
Żałobną aleją — wśród kirów i kwiatów, zalegających dywanem ulice wileńskie, wśród szpaleru wojska, dzieci i nieprzejrzanych tłumów Wilnian, przeszedł pochód pogrzebny do Ostrej Bramy i tam się zatrzymał. Żołnierze odegrali hejnał ostrobramski, po czym lektykę z urną, niesioną do Ostrej Bramy przez czterech pułkowników skropiono wodą świeconą. Po cichej Mszy świętej przeniesiono urnę do przyległego kościoła św. Teresy i tam włożoną własnoręcznie przez Panią Marszałkową do niszy — zamurowano. Marmurowa tablica z krzyżem pokryła otwór wgłębienia, w którym Wielkie Serce spoczęło do czasu, kiedy złożone zostanie wraz z prochami Matki Bohatera na wileńskim cmentarzu na Rossie.

Oficerowie niosą w lektyce serce Marszalka przez ulice Wilna. 
Serce Marszalka zamurowane w kościele św. Teresy w Wilnie. Na podium wieniec z napisem: 
„Swemu Wskrzesicielowi Uniwersytet Wileński".
Przez główną nawę kościoła św. Teresy przesuwają się w milczeniu tłumy publiczności i zatrzymują się w hołdzie przed podium przy niszy ustawionym, na którem uniwersytet’ wileński złożył wieniec Swemu Wskrzesicielowi. Wojskowa straż honorowa tkwi nieruchomo po obu stronach podium, czuwając przy Sercu swego Wodza. W parę dni później na granicy polsko-litewskiej, w pobliżu wsi Pustyłyki w gminie podbrzeskiej, w odległości 42-ch kilometrów od Wilna, odbyła się uroczystość przekazania przez granice trumny z prochami Matki Marszałka. W obecności Polonii litewskiej, przedstawicieli litewskich władz cywilnych i wojskowych, asystencji wojska polskiego, rodziny Zmarłego, generalicji, korpusu oficerskiego KOP-u, przedstawicieli władz cywilnych z wojewodą Jaszczołtem na czele — wśród dźwięków polskiego hymnu narodowego — przez polsko-litewską granice przejechał wolno samochód z drogimi szczątkami Matki Wodza. W tej wzruszającej chwili zebrany wielki tłum ludności polskiej przerwał kordon i zbliżywszy się do trumny — zarzucił ją kwiatami. Samochód ruszył' w stronę Wilna wśród okrzyków polskiej i litewskiej ludności na cześć polskiej armii. Za żałobnym samochodem ruszyły kom pan je honorowe, rodzina i przedstawiciele władz.

Władze litewskie przekazują w Pustyłykach władzom polskim prochy Matki Marszałka,
 ekshumowane w Sugintach.
Samochód żałobny z prochami Małki Marszałka wjeżdża do Polski.
Delegacje polskie i oddziały wojskowe salutują w chwili gdy samochód żałobny wjeżdża
 z Litwy na terytorium polskie.
W Pikiliszkach, przez które przejeżdżał żałobny korowód, w tej ulubionej siedzibie Marszałka Piłsudskiego — zebrani licznie włościanie okoliczni z płaczem powitali prochy Maiki Wodza i płaczem je żegnali. Po krótkim postoju w Pikiliszkach żałobny kondukt ruszył w dalszą drogę ku Wilnu. Wraz z prochami Matki Marszałka przewieziono do Wilna doczesne szczątki póltoraletniej siostrzyczki Marszałka i braciszka Piotra, zmarłych w r. 1884. W podziemiach Ostrobramskiego kościoła śpi snem wieczności Matka Wodza, oczekując chwili, w której spocznie obok swego Wielkiego Syna na rossieńskim cmentarzu. Śpi na wolnej, polskiej ziemi — wskrzeszonej pracowitymi dłońmi Syna Swego. Na rossieńskim cmentarzu stare drzewa nucą pieśń żałoby i żalu po Najlepszym Synu Ziemi Wileńskiej — Bohaterze Polskiego Narodu.
Adam Cyprian


Światowid. 1935.06.09, nr 23.


ZAKOŃCZENIE ŻAŁOBY URZĘDOWEJ




Dnia 23 b. m. jako w dzień, zamykający sześciotygodniową żałobę po zgonie ś. p. Marszałka Piłsudskiego, Rząd R. P. in corpore z p. Prezesem Rady Ministrów Walerym Sławkiem i generalnym inspektorem Armii p. gen. Rydz-Śmigłym na czele przybył do Krakowa dla złożenia hołdu Wodzowi Narodu u Jego trumny w grobach królewskich na Wawelu i wzięcia udziału w sypaniu kopca.

HOŁD RZĄDU R. P. DLA MARSZ. PIŁSUDSKIEGO



W ub. niedzielę na zakończenie 6-tygodniowej urzędowej żałoby po ś. p. Marszalku przybyli do Krakowa przedstawiciele rządu z premierem Walerym Sławkiem na czele, aby oddać hołd Swemu Wodzowi na Wawelu i uczestniczyć w sypaniu kopca na Sowińcu. Po powitaniu na dworcu przez przedstawicieli władz miejscowych, członkowie rządu udali się do krypty św. Leonarda skąd po złożeniu hołdu wyjechali na Sowiniec. Ilustracja nasza przedstawia moment, w którym premier Sławek wiezie ziemię na kopiec Marszałka Na dalszym planie za premierem Stawkiem częściowo widoczny inspektor gen. Sił Zbrojnych gen. Rydz-Śmigły, za nim w pewnym oddaleniu min. spr. zagr. Beck.


Światowid. 1935.06.29, nr 26.


ARTYKUŁY POŚMIERTNE


DZIECI JAPOŃSKIE Ul HOŁDZIE MARSZ. PIŁSUDSKIEMU



 
W gmachu poselstwa polskiego w Tokio odbywa się obecnie segregowanie rysunków i szkiców dzieci japońskich, które posyłają swe dzieła do Polski na wystawę dziecięcej sztuki japońskiej. — Na zdjęciu p. Remiszewska z poselstwa polskiego w Japonii wspólnie z delegatem japońskiego ministerstwa sztuki p. Ishi segregują nadesłane rysunki.

 TAM, GDZIE PRACOWAŁ PIERWSZY MARSZAŁEK POLSKI...



Wnętrze gabinetu służbowego Pierwszego Marszalka Polski Józefa Piłsudskiego, w gmachu Generalnego Inspektoratu sil zbrojnych w Warszawie w Alejach Ujazdowskich. Stąd, w ciszy i odosobnieniu, Wielki Samotnik kierował nawą państwową, wiodąc ją pewną i zdecydowaną dłonią do mocarstwowego rozwoju. Wszystkie szczegóły urządzenia zachowane wiernie w tym stanie, w jakim Marszałek Polski, złożony ciężką chorobą, opuścił po raz ostatni Swój gabinet pracy na kilka dni przed śmiercią. Reprodukcja obrazu, malowanego na miejscu przez znanego malarza Ludwika hr. Grabowskiego z prawem reprodukcji wyłącznie w „Światowidzie" i paryskiej „Ilustration".

 
Światowid. 1935.07.20, nr 29.


PAN MARSZAŁEK I HARCERZYK Z PŁOCKA



Widok Płocka od strony Wisły.
Dwa tylko miasta w Polsce zostały odznaczone za waleczność i bohaterstwo mieszkańców: Lwów i Płock. Tylko te dwa herby miast polskich zostały uroczyście udekorowane przez samego Marszałka krzyżami: Virtuti Militari i czterokrotnym Krzyżem Walecznych. To też kiedy w r. 1921 na pierwszym w Odrodzonej Ojczyźnie Zlocie Harcerskim we Lwowie, między innymi przed pomnikiem Mickiewicza defilowała drużyna z Płocka, Lwowiacy bodaj najserdeczniej ich oklaskiwali i najczulej spoglądali przede wszystkim na kilku płockich malców, ozdobionych krzyżami za waleczność, okazaną w czasie pamiętnych sierpniowych dni obrony Płocka w 1920 roku. Miałem niezapomniany zaszczyt być komendantem harcerzy płockich w tym dniu, kiedy Naczelnik Państwa Marszałek Józef Piłsudski przyjechał do naszego starożytnego grodu, aby dekorować herb miasta i piersi jego obrońców. Doszły nas słuchy, że Marszałek mile wyraził się o płockich harcerzach, to też w owe wiosenne dni 1921 r. robiliśmy wszystko, aby na powitanie ukochanego Druha Komendanta hufiec jak najgodniej przygotować. Dla nas Marszałek był nie tylko Naczelnikiem Państwa i Pierwszym Marszałkiem, był przede wszystkim Druhem Komendantem, taki zresztą wyszedł z radością powitany rozkaz tytułowania Dostojnego Gościa.

Wszystko oczywiście przygotowano jak się patrzy. Z ekwipunkiem było wówczas nieco gorzej niż ostatnio w Spalę, ale hufiec Harcerstwu wstydu nie przyniósł. W wigilię święta zrobiliśmy nie tylko generalną próbę defilady, ale i samego aktu dekoracji, aby wszystko szło, jak z płatka. Najmłodszy z mających jutro zostać kawalerami krzyża, był jedenastoletni Tadzio J. (dziś oficer W. P.) Na próbie wszystko poszło pomyślnie, każdy z tych rycerzy przerobił dokładnie ceremoniał, żeby się w najuroczystszej chwili życia nie wsypać. — Orkiestra gra „Jeszcze Polska", wy salutujecie, Druh Komendant Piłsudski podchodzi do Was, przypina wam krzyż, wy wciąż salutujecie, a „na baczność" stać porządnie... wyprostowani, potem Druh Komendant podaje rękę, uściśnięcie — uściśniecie rękę Komendanta! i znów salutować, dopóki orkiestra gra.  — Rozumiesz Tadzik?! — No...! Mały bohater mówi to takim tonem, że można być całkiem spokojnym, iż się nie pomyli, o co w chwili wzruszenia łatwo. Ale kto mógł przewidzieć, że Marszałek dla tego pędraka... przepraszam, to dziś już oficer!!, dla tego druha zmieni ceremoniał dekoracji?!!!

A było to tak: Rankiem na moście z całym hufcem meldowałem się przybyłemu Komendantowi, potem była uroczysta Msza św., dekoracja herbu miasta, wreszcie ustawił się długi rząd generałów, oficerów, obywateli Płocka, wreszcie grupka harcerzy, wśród których największą uwagę zwracali najmłodszy Tadzio i najdzielniejszy czternastoletni Józio Kaczmarski z bliznami na głowie, twarzy i z kulą bolszewicką w brzuchu. Kulminacyjna chwila się zbliża. Orkiestra gra „Jeszcze Polska..." chłopcy salutują przepisowo, Naczelnik Państwa podaje rękę dekorowanym przez siebie szczęśliwcom, Tadzio też... Poczuwszy już krzyż na piersiach, wyciąga rękę, patrząc jak wniebowzięty w Marszałka, a tu Marszałek bierze go pod pachy w górę z tą wyciągniętą sztywno ręką i serdecznie w oba policzki całuje. I tak zostało... nawet na filmie! Z tą wyciągniętą ręką!! Ale wieczorem było jeszcze lepiej... Miasto przyjmowało Zwycięskiego Wodza uroczystym obiadem. Sala pełna generałów, dostojników świeckich i duchownych, największych luminarzy miasta... Marszałek podobno takich uroczystości nie lubił, ale młodzież i harcerzy kochał bardzo, toteż zaraz przy końcu obiadu woła dobrotliwie: — No, a gdzież macie tego waszego najmłodszego kawalera?!

Pobiegłem szukać Tadzia, oczywiście kręcił się gdzieś blisko. Marszałek posadził go obok siebie, kazał mu dać lodów i gaworzył z nim długo, a Tadzio, choć w międzyczasie o czymś tam rozwodził się też szeroko, na każde pytanie odpowiada; — Tak jest, Panie Naczelniku Państwa — lub: — Nie, Panie Naczelniku Państwa. Marszałek wreszcie się zniecierpliwił i pyta: — Dlaczego ty mi ciągle mówisz: „Panie Naczelniku Państwa", kiedy wszyscy harcerze mówią mi tu per „Druhu"? A Tadzio wlepił swe jedenastoletnie oczy w Marszałka, potem spojrzał na kieliszek z winem, stojący przed Nim i wali bez namysłu: — Ba! kiedy Pan Naczelnik Państwa wino pije, a Druhowi to nie wypada! Co odpowiedział na to Marszałek, nie wiem... zagłuszył Jego słowa huraganowy śmiech wszystkich obecnych, ale to widziałem, że znów wycałował Tadzia serdecznie a ten już potem mówił: „Druhu Komendancie"! I w jego dziecinnych oczach widziało się, że za Niego w ogień by skoczył bez najmniejszego wahania. Ba! Wszyscyśmy byli tak szczęśliwi tego dnia, że mamy Go tak blisko siebie, że chce z nami rozmawiać! Cały dzień byliśmy wtedy przy Nim, a gdy odjeżdżał, w niekończących się okrzykach harcerskich „Niech żyje!!" na pewno słyszał prawdziwie szczere wzruszenie i miłość, bo się do nas ciągle uśmiechał... Mój Boże! Czternaście lat temu!!
Stefan Łoś


Światowid. 1935.08.03, nr 31.


PAN PREZYDENT R. P. W KRAKOWIE



Pan Prezydent Rzeczypospolitej w czasie pracy na Sowińcu. Na zdjęciu widzimy na pierwszym planie Pana Prezydenta, wiozącego taczki z ziemią na kopiec Marszałka. Na drugim planie (po lewej) Pani Prezydentowa.

W poniedziałek przybył nieoficjalnie do Krakowa Pan Prezydent Rzeczypospolitej prof. Ignacy Mościcki. o godzinie 12-tej wjechał Dostojny Gość w mury prastarego zamku wawelskiego, gdzie powitał Go p. wojewoda krakowski Raczkiewicz i dowódca O. K. V. gen. Narbutt-Łuczyński. W godzinę po przyjeździe na zamek Pan Prezydent R. P. udał się na Sowiniec, gdzie zapoznawał się z planami budowy kopca Marszałka Piłsudskiego. Panu Prezydentowi towarzyszyła Jego Małżonka i świta. Po zapoznaniu się ze stanem robót na samym kopcu, pan Prezydent wywiózł na kopiec osobiście taczkę ziemi. To samo uczynili Dostojna Małżonka Pana Prezydenta, jak i członkowie świty. Około godziny 15-te.j Pan Prezydent przybył do krypty św. Leonarda, gdzie spoczywają zwłoki ś. p. Marszałka Piłsudskiego, w celu oddania hołdu pamięci doczesnym szczątkom swego najserdeczniejszego Przyjaciela. We wtorek w godzinach rannych Pan Prezydent opuścił Kraków i wyjechał do Moście.

Pan Prezydent R. P. w krypcie św. Leonarda podczas oddawania hołdu zwłokom Wodza Narodu. Panu Prezydentowi towarzyszą m. in. ks. prałat Domasik (po prawej) i kapelan Pana Prezydenta ks. Humpola (na lewo pod filarem).


Światowid. 1935.08.17, nr 33.


SENAT I SEJM Z HOŁDEM MARSZAŁKOWI PIŁSUDSKIEMU




Członkowie Senatu i Sejmu przybyli do Krakowa celem złożenia hołdu śmiertelnym szczątkom Marsz. Piłsudskiego i wzięcia udziału w sypaniu kopca na Sowińcu. Na zdjęciu grupa senatorów i posłów
z marszałkiem Pry a torem i Carem na czele, opuszcza wzgórze wawelskie.


Marszalek Senatu Prystor i marszałek Sejmu Car zwożą taczkami ziemie na kopiec Marszałka.


Światowid. 1935.10.19, nr 42.


W DZIEŃ ZADUSZNY




Płyną myśli wszystkich Polaków ku trumnie Tego, który był Wskrzesicielem Niepodległości naszej Ojczyzny. — Na zdjęć zwłoki Marszałka Piłsudskiego.


Światowid. 1935.11.02, nr 44.


MANIFESTACJA PRZYJAŹNI POLSKO-AMERYKAŃSKIEJ




Flagi państwowe Stanów Zjednoczonych i Polski, na chwilę przed uroczystym podniesieniem ich przez — stojących obok nich — przedstawicieli obu państw: p. ambasadora Cudahy i p. o. wojewody krak. dr. Małaszyńskiego.


Hołd, złożony przez reprezentantów władz i społeczeństwa krakowskiego gwiaździstemu sztandarowi Stanów Zjednoczonych, wznoszącemu się w górę na placu przed wieżą Ratuszową w Krakowie.


P. ambasador Stanów Zjednoczonych Cudahy w otoczeniu przybyłych z nim dostojników amerykańskich i polskich w milczącej zadumie składa hołd śmiertelnym szczątkom Wielkiego Wodza Narodu.


P. ambasador Cudahy, p. min. Raczkiewicz, p. o. woj. dr. Małaszyński i inni przedstawiciele społeczeństwa amerykańskiego i polskiego na Sowińcu, gdzie wzięli udział w sypaniu kopca Marsz. Piłsudskiego.


P. ambasador Cudahy (stojący), podczas bankietu w Grand Hotelu, urządzonego przez Prezydium 
m. Krakowa, w serdecznych stówach toastuje na cześć przyjaźni polsko-amerykańskiej. Obok niego siedzi przy stole po stronie lewej p. min. Raczkiewicz, po prawej p gen. Narbut- Łuczyński, dow. O. K. V, naprzeciwko wiceprezydent m. Krakowa dr. Radzyński, p. o. woj. dr. Małaszyński.

Podniosłą uroczystość święcił w ubiegłą niedzielę Kraków. Oto przedstawiciel prezydenta Stanów Zjedn. Am. Półn., ambasador przy rządzie warszawskim p. Cudahy w towarzystwie attache wojsk. płk. Gilmore przybył specjalnie do Krakowa dla złożenia hołdu pamięci Marsz. Piłsudskiego i umieszczenia na wznoszącym się na Sowińcu kopcu grudek ziemi, przywiezionych ze wszystkich stanów, tworzących razem najpotężniejsze mocarstwo całego świata. Dokonane w uroczystym nastroju przez p. amb. Cudahy i przedstawiciela władz krakowskich p. o. wojewody dr Małaszyńskiego podniesienie flag państwowych Stanów Zjedn. i Polski przed wieżą Ratuszową było symbolem ścisłej przyjaźni, łączącej oba narody, utwierdzonej niegdyś udziałem Kościuszki i Pułaskiego w walkach niepodległościowych w Ameryce, dzisiaj zaś powszechną czcią, jaką Imię Wskrzesiciela Niepodległej Polski otacza całe społeczeństwo amerykańskie. Polsko-amerykańska przyjaźń niech żyje!


Światowid. 1935.11.23, nr 47.