Zwyrodniały zbrodniarz
Grabarz cmentarza żydowskiego w Żyrardowie Jan Dudziński, przez dłuższy okres czasu uprawiał straszliwy proceder rozkopywania grobów i grabienia z trumien bielizny, w którą owinięte były zwłoki zmarłych. Jak wynika z dalszego dochodzenia, przeprowadzonego przez policję w tej sprawie, zwyrodniały zbrodniarz miał się również dopuszczać profanacji zwłok, pogrzebanych na cmentarzu kobiet. Na zdjęciu Dudziński (x) konwojowany przez policjantów. Obok dowody jego zbrodni: zrabowana bielizna, tablica marmurowa zrabowana z jednego z grobów oraz bagnet, osadzony na kiju, który służył do otwierania trumien.
Światowid. 1930, nr 15
19.04.1930
Ludzie czy szakale ?
W miejscowości Marion w stanie Ohio dwaj murzyni Shipp i Smith napadli na białego człowieka i zabili go, za co zostali zamknięci w więzieniu. Gdy ludność miasteczka dowiedziała się o tym fakcie, wywlokła przemocą obu murzynów z więzienia i powiesiła ich na drzewie. Zaprawdę niedalekim od prawdy był ten Europejczyk, który po zwiedzeniu Ameryki świadczył, że społeczeństwo tamtejsze niedawno dopiero ,,zeszło z drzewa". Na zdjęciu widzimy obu powieszonych murzynów, a wokoło nich szalejący z uciechy tłum.
Światowid. 1930, nr 34
30.08.1930
Trzech żydów-komunistów zawiśnie na szubienicy
(PAT) Sąd okręgowy w Bielsku rozpatrywał sprawę Symchy z Sosnowca,
Kagana Abrama i Niebieskiego Abrama, oskarżonych o wykonanie w dniu 31
maja br. w Radzynie wyroku śmierci na osobie Dawida Siodlarza, członka
komunistycznej partii polskiej. Sąd na podstawie art.51 i 453 K.K. oraz
art. 15 przepisów przechodnich do kodeksu karnego wydał wyrok, skazujący
wszystkich trzech oskarżonych na karę śmierci przez powieszenie. Obrona
zapowiedziała wniesienie apelacji. Nadmienić należy, że Siodlarza
zamordowano z premedytacją (rozmysłem) w ohydny sposób, zadając mu 23
rany kłute. Wymienieni skazani po wykonaniu wyroku mieli zapewnioną, ucieczkę do
Rosji sowieckiej, zaś rodzinom ich planowano zabezpieczenie materialne
przez komunistyczną partię polską.
Dziennik Bydgoski, (R. 24), 1930, Nr 224
27.09.1930
Sensacyjny proces o zamordowanie bankiera Centnerszwera w Warszawie
Proces o zamordowanie błp. Centnerszwera, toczący się w ostatnich dniach w Warszawie, obfitował w sensacyjne momenty, głównie na tle opowiadań oskarżonych o wymuszaniu na nich zeznań przez policję biciem. Sensacyjny był również wynik procesu, który zakończył się uwolnieniem oskarżonych. Nasze zdjęcie przedstawia na pierwszym planie jednego z oskarżonych Pawła Stańczyka (X), na dalszym wysiadającą z karetki więziennej jego kochankę Agatę Peciak (XX). Ag.
Światowid. 1930, nr 49
13.12.1930
Wytępić żydowską zarazę bolszewicką!
Aresztowania warszawskie i lwowskie. — W Warszawie ujęto czternastoletnich żydziaków
We Lwowie agitacja sięgała teatralnych kulis. - Reżyser Schiller aresztowany
Warszawa, 15. 6 . (tel. wł.) Wczoraj policja aresztowała w ogrodzie Saskim 15-letniego Izaaka Bermana i 14 letnią Żydóweczkę Lancmanównę w chwili, gdy rozrzucali wśród bawiącej się w ogrodzie młodzieży pismo komunistyczne p. t. ,,Uczeń". Skonfiskowano im 200 egzemplarzy tego pisma. Aresztowani tłumaczyli się, że jakiś starszy pan dał im egzemplarze wraz z cukierkami, aby rozdali je wśród młodzieży.
Toczący się proces przeciwko wywrotowcom z Pałacu Sprawiedliwości w Warszawie ujawnia również tak ,,piękne" nazwiska jak Chaja Laponówna, Sura Jungerman, Chaim Kon, Najdorówna. Czas już najwyższy wytępić tę żydowską zarazę bolszewicką.
Dwaj znani aktorzy lwowscy komuniści - aresztowani
Warszawa, 15. 6 . (tel. wł.) Donoszą ze Lwowa, że w związku z wydaniem odezwy w duchu czysto komunistycznym, którą podpisali niektórzy aktorzy lwowscy, aresztowano głównego inspiratora, znanego już z wystąpień na bruku warszawskim w tym duchu w czasie zatargu teatralnego reżysera Leona Schillera, Również aresztowany został kierownik lwowskiego oddziału Z. A. S. P. (Związku artystów scen polskich). W odezwie tej podpisani oskarżają Polskę o przygotowania wojenne przeciwko Rosji Sowieckiej. Sprawa ta budzi wielkie zainteresowanie w całym kraju. (r)
Równocześnie podaje lwowska syjonistyczna ,,Chwila" dalsze nazwiska aresztowanych w związku z tą sprawą. Mianowicie aresztowani jeszcze zostali: Adolf Dreszer, Róża Halpern, Bernard Fuchs, C. Brunnengraber, Mojżesz Friedman, Marja Scheiner, Bern. Reichenstein, Wilh. Strasser, Sul. Lewitesówna, Iz. Schwenz, ucz. gimn., Giz. Kannerówna, stud. uniw. Trudno przemilczeć, że prezydentem miasta Lwowa jest sanator Drojanowski, zaś dyrektorem lwowskiego teatru poseł z BB Horzyca. Odepchnięcie od rządów zrośniętych z kresowym grodem mieszczan lwowskich — zaczyna rodzić plony.
Dziennik Bydgoski, 1932, R.26, nr 136
16.06.1932
14 - letni komunista przed sądem
Czternastoletni chłopiec na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym to rzecz niecodzienna; dlatego też sprawa młodocianego „działacza" komunistycznego Abrama Milchtajcha wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie. Milchtajch zatrzymany został podczas likwidowania pochodu komunistycznego; znaleziono przy nim bloczki Mopr'u, odezwy antypaństwowej treści, oraz szablony do odciskania wywrotowych haseł na murach. Dochodzenie ustaliło, iż Milchtajch mimo młodego wieku był czynnym działaczem komunistycznym, zorganizował „egzekutywę" dzieci krawieckich", komórkę wywrotową pod egidą Polskiej Partii Komunistycznej i urządzał wiece dzieci krawieckich.
Ze względu na wiek oskarżonego, zarządzono rozprawę przy drzwiach zamkniętych. Sąd pod przewodnictwem sędziego Leszczyńskiego skazał Michtajcha na umieszczenie w zakładzie wychowawczo-poprawczym. Wykonanie kary zawieszono na przebieg 3-ch lat, postanawiając przez ten okres czasu oddać młodocianego przestępcę pod opiekę kuratora, który się zajmie jego wychowaniem.
Kurjer Polski. R. 36, 1933, no 4
04.01.1933
Tragiczna ostatnia noc
Pod wpływem rozpaczy zabił żonę popielniczką
(R.) Kasjer stacji Łódź-Kaliska Andrzej Zakrzewski mając 42 lata zakochał się po raz pierwszy w życiu w prostej dziewczynie Stanisławie Ciuk. Po krótkiej znajomości pobrali się. Zakrzewski nauczył ją czytać, pisać, posyła ją do szkoły wieczorowej, kupował eleganckie stroje...
Po paru miesiącach nikt by w niej nie poznał dawnej prostej dziewczyny, która przekształciła się w damę; Potrzebowała wiele pieniędzy na stroje, a Zakrzewski, który zarabiał 370 zł. miesięcznie nie mógł pokryć wszystkich jej potrzeb z skromnej pensji. Zanadto ją jednak kochał, aby jej czegokolwiek odmówić, zaczął sobie ,,pożyczać" pieniądze z kasy. Potem próbował odegrać się na wyścigach, ale mu nie szło. Niedobory kasowe rosły i pewnego dnia wezwał go do siebie naczelnik wydziału, oświadczając, że w razie niezwrócenia „pożyczonych" pieniędzy w ciągu 24 godzin, zawiadomi o defraudacji policję.
Zakrzewski powiedział całą prawdę żonie i po namyśle postanowili oboje popełnić samobójstwo. On miał zastrzelić najprzód ją, a potem siebie. Zamknęli się w mieszkaniu, Zakrzewski najprzód oddał dwa strzały do żony, a potem strzelił sobie w skroń. Jednakże wszystkie strzały nie były celne; rany żony jego okazały się powierzchowne, a on tam wyszedł po 3 tygodniach ze szpitala. Wytoczono mu sprawę o przywłaszczenie 5500 zł. i skazano go na l½ roku więzienia. Karę odcierpiał. Kiedy odzyskał wolność przekonał się, że ukochana żona utrzymuje z kimś bliższe stosunki. Zakrzewski umówił się z żoną w cukierni, aby ją prosić żeby do niego wróciła. Lecz ona kategorycznie odmówiła. — Jesteś wykolejony, a przy tym za stary, musisz się pogodzić z tym że cię opuszczę.
Zakrzewski błagał ją na klęczkach, aby spędziła z nim jeszcze jedną ostatnią noc. Po długich naleganiach zgodziła się i poszli do małego hoteliku, gdzie wynajęli na noc pokój. Rano służba hotelowa słyszała gwałtowną sprzeczkę, a potem głuchy łoskot. Kiedy otwarto drzwi pokoju, ujrzano leżącą na ziemi bez ruchu Zakrzewską. Głowę miała rozpłataną ciężką mosiężną popielniczką. Nie żyła. Proces Zakrzewskiego był sensacją Łodzi. Skazany został za zabójstwo w afekcie na 8 lat więzienia. Rozprawa w Sądzie Apelacyjnym, która odbędzie się 26 b. m . budzi wielkie zainteresowanie. Oskarża prok. Wójcicki. Obronę wnosi adw. Steinberg. Oskarżonego przewieziono wczoraj z więzienia łódzkiego na ,,Pawiak".
Kurjer Polski. R. 36, 1933, no 14
14.01.1933
Ofiara czarów i uroków
Źonobójca skazany na 15 lat więzienia
(R)
Ponury proces chłopa z pod Kalisza Cypriana Gruszczyńskiego, świadczy o
skrajnej ciemnocie, panującej po dziś dzień na wsi. Gruszczyński przed
paru laty zachorował na owrzodzenie kiszek, wezwano do niego znachora,
który orzekł, że przyczyną choroby jest urok, rzucony przez żonę
pacjenta Barbarę. Usłyszawszy to, Gruszczyński postanowił się zemścić.
Zwlókł się z łóżka i ciężkim kamieniem rozpłatał żonie czaszkę. Sąsiadom
i policji opowiedział, że ją koń kopnął, jednakże 9-letni synek
żonobójcy, który był naocznym świadkiem zbrodni, zeznał całą prawdę.
W
więzieniu Gruszczyński symulował obłęd; skierowano go wobec tego do
Tworek, gdzie stwierdzono, że jest on całkowicie zdrów psychicznie. Sąd
okręgowy w Kaliszu skazał żonobójcę na 15 lat więzienia. Wczoraj sprawa
jego znalazła się na wokandzie sądu apelacyjnego, jednakże wpłynęło do
sądu pismo oskarżonego, w którym cofa apelację i przyjmuje wyrok I-ej
instancji. Wobec tego rozprawa się nie odbyła, a wyrok sądu okręgowego się uprawomocnił.
Kurjer Polski. R. 36, 1933, no 15
15.01.1933
UCIECZKA NIEBEZPIECZNYCH BANDYTÓW
Policja badająca zejście do kanału, którym uciekło 58 skazańców z więzienia w Barcelonie |
Ucieczka z nowoczesnego więzienia jest rzeczą niezwykle trudną a czasami zda się niewykonalną. Mimo to jednak pomysłowość skazańców jest wprost niewyczerpana i dlatego często, drwiąc sobie z grubych murów, stalowych krat, żelaznych drzwi i uzbrojonych strażników, udaje im się wydostać na wolność. Taki wypadek zdarzył się właśnie w Barcelonie, gdzie 58 skazańców odkryło na podwórzu zamaskowane wejście do kanałów i tą podziemną drogą umknęło. Podobny wypadek zdarzył się mniej więcej przed 10-ciu laty w Krakowie w więzieniu Św. Michała. W ogólności kanały, jako miejsce schronienia i ucieczki dla elementów przestępczych mają swoją specjalnie kartę nie tylko w kryminalistyce, ale także i w literaturze. Dość wspomnieć „Nędzników" Wiktora Hugo, których bohater, człowiek gołębiego serca Jean Veljean, ścigany przez policję, ukrywa się w kanałach Paryża, i przeżywa tam straszne chwile. Motyw walki w kanałach pomiędzy zbrodniarzami a policją względnie detektywami był także nieraz wykorzystany we filmach. Wracając do wypadku w Barcelonie wprost wierzyć się nie chce, że tak olbrzymia ilość ludzi mogła uciec niespostrzeżona przez dozorców.
LUDZIE ZZA DRUTÓW
Po przewrocie hitlerowskim prawie 150.000 ludzi znalazło się w obozach koncentracyjnych, gdzie poddani oni zostali bardzo surowemu reżimowi. Więźniów nierzadko bito i maltretowano, zmuszano ich do ciężkich robót i poniewierano ich godnością osobistą. Wśród więźniów tych największy procent stanowili komuniści, żydzi, socjaliści i wszelakiego autoramentu pacyfiści. Przed kilku tygodniami Hitler zapowiedział, że rewolucja narodowo-niemiecka została oficjalnie zakończona, że trzeba zerwać z obchodami i manifestacjami i jąć się szarej codziennej pracy, która stwarza dopiero prawdziwe wartości. Od czasu tego przemówienia stosunki w obozach koncentracyjnych poprawiły się, uznano bowiem, że nie należy się znęcać nad ludźmi, którzy właściwie nic nie zawinili poza tym, że mieli inne przekonania. Po plebiscycie zaś, w którym 80% Niemców oświadczyło się za polityką Hitlera, postanowiono obozy koncentracyjne zupełnie zlikwidować. Pierwszy krok w tym kierunku uczyniono w przeddzień Bożego Narodzenia, kiedy z obozu w Oranienburgu wypuszczono 5.00 więźniów. Moment ten przedstawi;, zdjęcie.
Światowid. 1934, nr 1
01.01.1934
Skazanie bandy żydowskich fałszerzy pieniędzy
Wyrok w sensacyjny m procesie kieleckim
Kielce. (Tel. wt). Dnia 23 lutego o godz. 12 min. 5 sąd okręgowy w Kielcach ogłosił wyrok w sensacyjnym procesie żydowskich fałszerzy pieniędzy. Na podstawie wyroku skazani zostali: Aron Kutasik vel Kataszek na 5 lat więzienia. Landau na 8 lat więzienia, Guttman, fabrykant waty, na 8 lat, Kupiecki Zygm., jedyny Polak w szajce, na 8 lat, Kuoferberg Henoch na 8 lat, Guttman Lejzor (talmudysta) na 8 lat i właściciel tartaku Lewensteina na 8 lat więzienia. Sąd zarządził aresztowanie Lewensteina na sali. Wszystkim skazanym
Sąd zarządził aresztowanie Lewensteina na sali. Wszystkim skazanym zaliczony został areszt śledczy. Tracą oni ponadto prawa publiczne i obywatelskie na lat 10. Oskarżeni Borach, Macharowskł i Blacharz uwolnieni zostali od winy i kary z powodu braku dostatecznych dowodów winy. Sąd zasądził skazanych na solidarne ponoszenie kosztów sądowych po 650 zł na osobę. Również zarządzono konfiskatę kilku kg srebra na rzecz mennicy państwowej. Wyrok wywarł na skazanych przygnębiające wrażenie. Przed sądem w chwili wyprowadzenia skazanych z gmachu, gromadziły się tłumy Żydów, które rozpędziła policja.
Kurier Poznański 1934.02.24 R.29 nr 88
24.02.1934
Potworna zbrodnia w halach targowych
Baby - alkoholiczki zarżnęły swego męża i zięcia w obecności licznych handlarzy i przekupniów
Warszawa. (Teł. wł.) W sądzie okręgowym odbywa się epilog krwawej zbrodni, popełnionej w halach targowych przy ul. Koszykowej. W dzielnicy tej powszechnie znane były Zofia Węgorek i córka jej Jadwiga, głośne pijaczki i awanturnice. Węgorkówna, mając przed ślubem dziecko, starała się za wszelką cenę zdobyć dla siebie męża. Poznała ona 20-letniego Józefa Sokola i z uwagi na dziecko i konieczność zdobycia nazwiska, wyszła za niego za mąż. Od tej chwili młody człowiek był ustawicznie maltretowany, bity i wyzyskiwany przez całą rodzinę. Wskutek złego obchodzenia się cichy i spokojny młodzieniec musiał uciekać z domu i tułał się po różnych znajomych Stosunki pogarszały się z każdym dniem i teściowa publicznie nawoływała córkę, aby zabiła męża.
Po jednej z takich awantur Sokół zabrał swoje rzeczy i wyniósł się z domu. Zaczął pracować w halach przy wiązaniu rzodkiewek. Żona wraz z teściową znalazły go tam, podbiegły do niego i zaczęły bić i gryźć po twarzy. W pewnej chwili rozbestwiona Sokołowa chwyciła nóż i pokrajała mężowi całą koszulę na piersiach razem z ciałem. Odchodząc, zawołała, że idzie się upić i dopiero wtedy zrobi z mężem „manifest“. Po dwóch dniach na oczach handlarzy w hali rozegrała się zbrodnia. Sokołowa z olbrzymim nożem podbiegła do męża, a kiedy ten w obronie życia złapał ją za rękę, teściowa schwyciła go za włosy i nawoływała córkę do zarżnięcia zięcia. Sokół musiał puścić rękę żony i wtedy został ugodzony nożem w serce.
W przedśmiertnych zeznaniach oskarżył on żonę, że ugodziła go nożem za to, że wobec ciągłych awantur w domu nie chciał z nią żyć. Umierający prosił o ukaranie żony, podając, że stale odgrażała mu się zabójstwem. Bestialska zbrodniarka nie okazała po uwięzieniu żadnej skruchy. Do współtowarzyszek z celi mawiała, że „jeżeli mąż umrze, to dobrze, a jeśli nie, to go i tak zabije“. Odgrażała się również i świadkom, że jeśli będą przeciwko niej zeznawali, to również dostaną nożem. Przed sądem obie zbrodniarki nie przyznają się do winy. Sokołowa twierdzi, że mąż nadział się na nóż w czasie szamotania się z nią, a matka jej dowodzi. że nie brała żadnego udziału w bójce, bo nie mogła przecisnąć się przez tłum łudzi, otaczających bijące się małżeństwo.
Kurier Poznański 1934.02.25 R.29 nr 90
25.02.1934
Zawzięty terrorysta
W sądzie po wyroku rzucił się na swą ofiarę
(z.) Prawdziwe pasmo udręki przechodził Salomon Radzanowicz właściciel zakładu obróbki drzewa. Przed rokiem zwolnił on z pracy robotnika Żółtowskiego. Od tej chwili Żółtowski zaczął prześladować byłego pracodawcę. Codziennie niemal zjawiał się w lokalu fabrycznym i domagał się pieniędzy na wódkę. Gdy Radzanowicz odmawiał — bił go młotkiem po głowie. Radzanowicz zaskarżył Żółtowskiego do sądu. W sądzie grodzkim terrorysta został skazany na miesiąc więzienia.
Po opuszczeniu zamknięcia nie zaniechał swego procederu. Gdy pewnego dnia Żółtowski znów pojawił się w fabryce — Radzanowicz wezwał posterunkowego. Żółtowski stawił opór. Policjant zawezwał wówczas do pomocy żandarmów z pobliskich koszar. Sześciu żandarmów wraz z posterunkowym z trudem poradziło sobie z Żółtowskim, i Wczoraj zasiadł na ławie oskarżonych. Oskarżyciel publiczny zgłosił wniosek przesłuchania Radzanowicza w nieobecności oskarżonego, bowiem fabrykant na widok swego prześladowcy mieszał się. Jako świadkowie wystąpili policjant i żandarmi. Prokurator Lejzerman domagał się surowego ukarania Żółtowskiego. Gdy Żółtowski opuszczał salę sądową, zbliżył się do stojącego w przejściu Radzanowicza i nim policjant zdążył obejrzeć się, wpił się rękami w jego twarz, bijąc go i, drapiąc. Z trudem udało się odciągnąć go od ofiary. Wobec tego faktu prokurator zapowiedział apelację.
Kurjer Polski. R. 37, 1934, no 55
25.02.1934
Burzliwe zajścia w Oso wie pod Gdynią
W pierwsze święto wielkanocne doszło w Osowie pod Gdynią do burzliwych zajść. Trzech pijanych osobników zaczęło burzyć lokal restauracyjny w miejscowej gospodzie, niszcząc całe urządzenie. Zawezwana policja przytrzymała awanturników, by osadzić ich w areszcie policyjnym. Na wiadomość o tym zebrał się tłum, liczący około 100 osób, który zajął wrogą postawę wobec policjantów i odbił aresztowanych. Trzej posterunkowi, nie chcąc użyć broni. dopuścili do odbicia aresztowanych wobec przewagi napastników. Zawezwano jednak natychmiast większe oddziały policji z Gdyni, które przywróciły spokój i aresztowały ponownie awanturników.
Gazeta Kościerska, 1934, nr. 40
05.04.1934
LUDZIE POZA NAWIASEM ŻYCIA
REPORTAŻ Z DOMU KARNEGO W RAWICZU
Więzień który wytatuował sobie portrety wszystkich dotychczasowych swoich narzeczonych. |
Więzień Nr. 49 w swej celi. |
Więzienie w Rawiczu (Wielkopolska) należy do najcięższych w Polsce. Mieści się ono w zabudowaniach dawnego klasztoru OO. Reformatów który Niemcy po kasacie zamienili na dom karny. Rozpoczynam wędrówkę po ponurych korytarzach w towarzystwie naczelnika Junczyna. Dowiaduję się od niego, że obecnie siedzi w Rawiczu 976 więźniów, w czym oprócz Polaków, 14 Litwinów, 86 Ukraińców, 101 Białorusinów, 39 Rosjan, 7 Niemców, 1 Wioch i 1 Czech. Żydów, przeważnie komunistów, jest 75. Cele są pojedyncze i wspólne. Te ostatnie .przeznaczone są dla więźniów nienagannie sprawujących się.
„Sympatyczny staruszek".
Wchodzimy do jednej z cel. Więźniowie witają nas powstaniem na baczność, nie rusza się z miejsca tylko jakiś sympatyczny staruszek w kącie, ale za chwilę i on pociągnięty przez strażnika prostuje się. — Kto to jest? — pytam naczelnika. — Zamożny gospodarz, jest głuchy, siedzi tu za zamordowanie drugiej żony. Poderżnął jej gardło. Brrr... sympatia do miłego staruszka znika. — Robi mi się nieprzyjemnie. — I co za powód? — Podobno żyła lekkomyślnie i okradała go nawet, więc skończył z nią radykalnie. A teraz niech pan spojrzy tam w stronę tego młodego więźnia. Przyglądam się... Więzień jest rzeczywiście miody i przystojny. — Ten chłopak jest tu już no raz trzeci. Jest to zdeklarowany uwodziciel nieletnich dziewcząt i nie pomagają żadne kary ani perswazje. Jest poniekąd wyjątkiem, bo zazwyczaj gościmy naszych lokatorów raz tylko. Recydywistów prawie tu niema.
„Student rawickiej akademii".
Od morderców i pospolitych zbrodniarzy przechodzimy do oddziału komunistów i szpiegów. Panuje tu inny duch, a siedzą przeważnie Żydzi i Ukraińcy. W jednej z cel na trzy zamieszkujące ją osoby jest dwóch żydów: dziennikarz i kamasznik i jeden Polak, urzędnik. Na stole leżą ,gazety. Mieszkańcy celi nie noszą kitlów więziennych, tylko własne garnitury. — Pan jest urzędnikiem? — pytam Polak — Byłem urzędnikiem Sądu Najwyższego, a obecnie „studiuję" w akademii rawickiej — odpowiada z humorem. — Odnoszę wrażenie, że czujecie się tu panowie bardzo dobrze? — Owszem. Nie narzekamy. Gdyby tak jeszcze administracja dostarczała nam wszystkich książek i gazet, byłoby zupełnie znośnie. — Mówi pan oczywiście o literaturze komunistycznej! — Naturalnie. Wtedy można by mówić o należytym, dobrym traktowaniu.
Ucieczka od siebie.
— Gdy już mowa o traktowaniu, — ciekawe, czy stosuje się tu represje w stosunku do więźniów — pytam naczelnika po rozstaniu się z wesołym komunistą. — Czasem niestety jest to konieczne. —Wskutek depresji psychicznej więźniowie rozpoczynają awantury, stawiając opór zarządzeniom, stają się krnąbrni, nieposłuszni, a to jest bardzo zaraźliwe. Izolujemy takiego osobnika, a gdy skutkują perswazje, skazujemy go na post, twarde łoże, albo ale to już w ostatecznym razie — ciemnicę. — A jak się przedstawia stan zdrowotny więźniów! Fizycznie na ogół są zdrowi. Przed kilku jeszcze laty procent śmiertelności był ogromny, umierali przeważnie na suchoty. W ciągu ostatnich pięciu lat, mieliśmy tylko jeden wypadek śmierci i jedno samobójstwo. Staramy się o stworzenie możliwie najlepszych warunków. Stwierdzamy to na każdym kroku. Na dwóch obszernych dziedzińcach więźniowie zażywają spaceru, chodzą po kilku rozmawiają. Jeden z nich biega szybko po ścieżkach, wśród trawników. — Co mu jest? Trenuje się czy jest chory! — Ani jedno, ani drugie. Chce się po prostu zmęczyć fizycznie, aby mniej potem odczuwać samotność zamknięcia. Jeszcze jeden rzut oka na warsztaty więzienne, na świetlicę i opuszczamy dom karny w Rawiczu z uczuciem dumy, że polskie więziennictwo stoi na wysokości zadania i może stanowić wzór dla Europy.
Wacław Zuchniewicz
Poznań.
Ogólny widok domu karnego w Rawiczu. |
Więzień zatrudniony przy hodowli zwierząt futerkowych. |
Światowid. 1934, nr 27
30.06.1934
Zabił własnego syna w ofierze dla Allaha!
W Kalkucie zakończył się proces przeciw muzułmaninowi szejkowi Hanafowi, który złożył swego jedynego syna w ofierze Ałłahowi i Prorokowi, mordując go na ołtarzu w świątyni. Hanaf udał się ze swoim 14-letnim synem do meczetu, gdzie długo modlił się, po czym zaprowadził syna do sali ofiar przed ołtarz i przeciął dziecku gardło. Morderca, widocznie dotknięty obłędem religijnym, pobiegł między ludzi na dziedziniec meczetu, krzycząc głośno, że w imię Ałłaha i Proroka złożył ofiarę ze swego syna.
Ogarnięty również ekstazą tłum rozpoczął wraz z obłąkanym ojcem wspólne modły i uchwalił pochować rytualnie chłopca na cmentarzu. Gdy policja aresztowała synobójcę, protestował on gwałtownie krzycząc, że jego ujęcie jest profanacją ofiary, złożonej Ałłahowi z tego co miał najdroższego na świecie. Prowadzony przez policję powtarzał Hanaf uporczywie, że nie zamordował swojego syna, lecz ofiarował Ałłahowi. Sąd skazał synobójcę na dożywotnią deportację.
Głos Krajny 1934 Nr 58
21.07.1934
ROZRUCHY MURZYŃSKIE W NOWYM JORKU
Watka policji z murzynami w dzielnicy Haarlem w Nowym Jorku. |
Płonący sklep, splądrowany przez murzynów. |
W nowojorskiej dzielnicy murzyńskiej Haarlem przyszło do krwawych zamieszek, w których wzięły udział dziesiątki tysięcy murzynów, doprowadzonych do wściekłości fałszywą pogłoską o zamordowaniu przez białych małego chłopca murzyńskiego za kradzież. Wiadomość ta okazała się wyssaną z palca, gdyż chłopcu nie spadł ani włos z głowy a jedynie schwytano go w momencie, gdy usiłował uciec z paczką ciastek. Zanim jednak stan faktyczny został przez policję protokólarnie ustalony, murzyni, przypuszczając, że biali dopuścili się jeszcze jednego Linczu, z okrzykami zemsty ruszyli na ulice i zaczęli grabie i plądrować sklepy. Zaraz znaleźli się przygodni agitatorzy, którzy korzystając z zamieszania zaczęli wygłaszać podburzające przemówienia w duchu komunistycznym i zachęcać tłum do dalszych wykroczeń. W walkach jakie wywiązały się z policją 21 osób zostało zabitych a 50 rannych.
Władzom bezpieczeństwa udało się wprawdzie opanować sytuację, ale rozgoryczenie w dzielnicy murzyńskiej trwa dalej. Szkody oceniają na milion dolarów. Rozruchy w Haarlem, to krwawa ilustracja stosunków amerykańskich, . przepełnionych nienawiścią rasową. Rasizm bowiem, zanim narodził się w Niemczech, miał już zdecydowanych zwolenników w St. Zjedn. A. P., w których elita anglosaska, wywodząca się od pierwszych kolonizatorów, uważa się za coś niesłychanie wyższego od ludów romańskich i słowiańskich a do murzynów żywi ślepą nienawiść i odrazę, której wyrazem jest prawo linczu i osobne przedziały dla czarnych w pociągach i tramwajach.
Światowid. 1935, nr 14
06.04.1935
Księdza oskarżono o bojkot żydów
W Mogilnie odbyła się ciekawa rozprawa przeciwko ks. Nowickiemu Felicjanowi, proboszczowi z Palędzia Kościelnego, pod Mogilnem. Ks. proboszcza Nowickiego oskarżał niej. Łuczak o to, że przestrzegał swoich parafian przed kupowaniem u żydów, trwonieniem pieniędzy na wódkę i grę w bilard, że ostrzegał Tow. Gimn. ,,Sokół" w Mogilnie w piśmie, skierowanym do b. prezesa p. Niewiteckiego przed urządzeniem imprezy na salce żydówki, którą to salkę dzierżawił Łuczak. Poza tym akt oskarżenia ks. Nowickiemu zarzucał, że z kazalnicy kościelnej nawoływał do bojkotowania składów żydowskich. Przewód sądowy wykazał, że ks. proboszcz Nowicki nie stosował pouczeń tendencyjnie pod adresem Łuczaka, prowadzącego skład w domu żydówki w Józefowie, ale tylko w granicach, przysługujących każdemu obywatelowi Polski. Łuczak w swych wywodach przedstawił sądowi, że Schelingowa nie jest żydówką, bo przed 45 laty przechrzciła się. Jak stwierdzono jednak, Schelingowa nie jest praktykującą katoliczką i nie przebywa w otoczeniu katolickim. Sąd uwolnił od winy i kary ks. proboszcza Nowickiego, a kosztami postępowania sądowego obciążył oskarżyciela, który wniósł od tego wyroku apelację.
Gazeta Polska: codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów 1937.09.28 R.41 Nr224
28.09.1937
Żyd oszukał skarb Państwa na 100.000 zł
Kierownictwo lotnej brygady kontroli skarbowej przystąpiło do likwidacji całego szeregu nadużyć popełnianych na tle skarbowym. Wykryto między innymi znaczne oszustwa podatkowe żyda \Wanna, handlarza mąką i zbożem w Kaliszu, który naraził skarb Państwa na straty sięgające 100.000 złotych.
Gazeta Kościerska, nr 83, 1938
12.08.1938
Ludność niemiecka Gdańska stawia hitlerowcom opór
Krwawa bitwa żandarmów z rolnikiem Woyke w Gnojewie, 1 zabity, 2 rannych
Na tle sterylizacji
Gdańsk, 9. 6. (Wiad. wł.). W dniu 7 bm., o godz. 7 przybyło 4 żandarmów gdańskich uzbrojonych w karabiny, by zabrać siostrę rolnika Woykego z wioski Gnojewie w powiecie Gdańskie Żuławy do lekarza powiatowego w Tiegenhof. Woyke wiedząc, że siostra jego ma być sterylizowana, jako wielki przeciwnik hitlerowców zagroził fuzją myśliwską żandarmom, że będzie bronił swej siostry i gospodarstwa bez pardonu.
Wywiązała się w rezultacie pomiędzy żandarmami a Woykem formalna bitwa w wiosce. Wymieniano gęste strzały karabinowe. Jedna, z kul Woykego zraniła wachmistrza Cherubina w szczękę, żandarmi zranili jedną z sióstr Woykego kulą w ramię, a jedna z kul karabinowych żandarmów ugodziła Woykego śmiertelnie w brzuch. Mimo to bronił gospodarz zawzięcie wachmistrzom dostępu do siebie i siostry. Wreszcie ubezwładnili żandarmi Woykego i jego siostrę Alice kolbami. Rannych Alice Woykę i wachmistrza Cherubina przewieziono do szpitala. Resztę z rodziny Woykich w Gnojewie, dwie siostry, aresztowali żandarmi i osadzili we więzieniu.
Komunikat policyjny dowodzi, że w domu Woykich, podobno nieco osłabionych na umyśle, znaleziono 22 tysiące gid. gotówką. Gospodarstwo poddano pod administrację przymusową. Całe zajście wykazuje stopień znienawidzenia hitlerowców wśród samych Niemców’, którzy już nawet z bronią w ręku przeciwstawiają się ich metodom.
Dziennik Bydgoski, 1939, R.33, nr 131
10.06.1939