Kronika Policyjna




Kobieta czy potwór? 



Przed sądem powiatowym we Lwowie stawała pani Joanna Ostrowska, właścicielka zakładu pogrzebowego oskarżona o przekroczenie ustawy o zarazie bydlęcej, popełnione przez to, iż zdechłego swego konia kazała obłupić mięso zeń nasoliła, złożyła w beczce w piwnicy i... karmiła nim swą czeladź. Rozprawa została odroczoną ponieważ zaszła potrzeba zawezwania w charakterze świadków kucharki oskarżonej, parobka, stolarza trumiennego, którzy byli na wikcie u pani Ostrowskiej w krytycznym czasie. Po wysłuchaniu ich zeznań rozprawę odroczono powtórnie, mimo że fakt inkryminowany udowodniono.

Głos Narodu : dziennik polityczny, założony w r. 1893 przez Józefa Rogosza (wydanie wieczorne). 1907, nr 393
01.09.1907


Żydowska fabryka cudownego eliksiru


Policja w Jarosławiu wpadła na ślad rozpowszechnionego handlu środków, służących do oczyszczania domowym sposobem spirytusu denaturowanego. Energiczne śledztwo doprowadziło do wykrycia w Krakowie przy ul. Kalwaryjskiej 1. 82 tajnej fabryki odpowiedniego płynu, który wyrabiał osadzony obecnie w aresztach Ignacy Wachstaettel, pochodzący z Przeworska, u którego skonfiskowano cały zapas materiałów do wyrobu ,,cudownego" płynu oraz sam fabrykat. Flaszeczki 60-gramowe tego płynu, służącego do oczyszczania denaturatu, sprzedawane były po 6 zł przez agentów w różnych miejscowościach. Oczywista, nie możemy wyszczególnić sposobu samej fabrykacji, jako też składu owego środka. Zaznaczyć trzeba tylko, że po dodaniu kilku lub kilkunastu kropel do litra denaturatu następowało odbarwienie, a dalsze preparowanie polegało już na zagotowaniu, ostudzeniu a wreszcie oczyszczeniu z osadu.

Spreparowany w ten sposób denaturat z domieszką kilku kropel eteru lub kropli Hoffmana, oraz esencji do wyrabiania wódek, zwłaszcza pomarańczowej, dawało zdaniem znawców znośny wcale napój, zdatny do użycia. Ów środek sprzedawano też jako służący do oczyszczenia spirytusu dla celów stolarskich przy sporządzaniu politury. Szkody, jakie poniósł Skarb Państwa przez uszczuplenie kupna czystego spirytusu są znaczne, sięgające poważnych kwot, których na razie ustalić nie można.

Gazeta Gdańska "Echo Gdańskie", 1928.06.29 nr 147
29.06.1928


Figle pijanego szofera



W bardzo szybkim tempie pędziło auto kierowane przez szofera Antoniego Bazię w kierunku Nowego Sącza. Przejeżdżając przez wieś Tymowę w po- wiecie brzeskim, wpadło na wóz naładowany drzewem, na którym siedział rolnik Sroka Franciszek z Trzaskowej. Przednim kołem uderzyło w wóz tak silnie, że zabiło konia, złamało dyszel, a woźnicę wyrzuciło na gościniec tak nieszczęśliwie, że złamał nogę w trzech miejscach. Został on przewieziony natychmiast do szpitala w Krakowie. Szofer wraz z autem rzucił się do ucieczki, jechał jednak dalej tak nieostrożnie, że po drodze wywrócił slup telegraficzny. Zarządzony przez policję pościg doprowadził do ujęcia szofera dopiero w Nowym Sączu. Nieostrożną swą jazdę tłumaczył nadmiernym spożyciem alkoholu.

Gazeta Gdańska "Echo Gdańskie", 1928.10.09 nr 232
09.10.1928


,,Prorok" okazał się najzwyklejszym oszustem


Okazuje się, że cała świętość "proroka" Michałka - to najzwyklejsze, ale bezczelnie i sprytnie urządzone oszustwo. W ostatnich dniach rozpętała się w Michałowie istna orgia oszustw. Opiekunowie Michałka, kowal Berdak i dwaj jego czeladnicy, zorganizowawszy handel fotografiami ,,cudotwórcy" i nędznymi wierszydłami, ciągnęli z tego wielkie zyski, dochodzące dziennie do kilkuset złotych, które obracali po części na pijatyki i zabawy. Policja opiekunów tych aresztowała. Rewizja, przeprowadzona w kuźni, stwierdziła oszukańczą grę całej szajki. Znaleziono korespondencję Michałka z trzema fotografami, z którymi zawarł on formalne umowy na dostawę jego fotografii. Poza tym znaleziono kilka latarek elektrycznych, przy pomocy których kowal puszczał przez dziurę, wywierconą w pułapie, snop światła, okalającego głowę Michałka ,,aureolą świętych". Ustalono, że duszą całego oszukańczego przedsięwzięcia był poseł Dziduch, który wespół z swym zaufanym pomocnikiem, Bednarzem, i posłami Stronnictwa Chłopskiego, Mochniejem i Czernickim, uprawiał propagandę wywrotową wśród włościan, przybyłych zobaczyć ,,świętego". Michałko na razie przebywa w Michałowie. Otrzyma on w tych dniach opiekę odpowiedniejszą i oddany będzie do szkoły rzemieślniczej.

Gazeta Gdańska "Echo Gdańskie", 1928.12.07 nr 281
07.12.1928


Zwyrodniały zbrodniarz




Grabarz cmentarza żydowskiego w Żyrardowie Jan Dudziński, przez dłuższy okres czasu uprawiał straszliwy proceder rozkopywania grobów i grabienia z trumien bielizny, w którą owinięte były zwłoki zmarłych. Jak wynika z dalszego dochodzenia, przeprowadzonego przez policję w tej sprawie, zwyrodniały zbrodniarz miał się również dopuszczać profanacji zwłok, pogrzebanych na cmentarzu kobiet. Na zdjęciu Dudziński (x) konwojowany przez policjantów. Obok dowody jego zbrodni: zrabowana bielizna, tablica marmurowa zrabowana z jednego z grobów oraz bagnet, osadzony na kiju, który służył do otwierania trumien.

Światowid. 1930, nr 15
19.04.1930 


Ludzie czy szakale ? 

 
 
 
W miejscowości Marion w stanie Ohio dwaj murzyni Shipp i Smith napadli na białego człowieka i zabili go, za co zostali zamknięci w więzieniu. Gdy ludność miasteczka dowiedziała się o tym fakcie, wywlokła przemocą obu murzynów z więzienia i powiesiła ich na drzewie. Zaprawdę niedalekim od prawdy był ten Europejczyk, który po zwiedzeniu Ameryki świadczył, że społeczeństwo tamtejsze niedawno dopiero ,,zeszło z drzewa". Na zdjęciu widzimy obu powieszonych murzynów, a wokoło nich szalejący z uciechy tłum.

Światowid. 1930, nr 34
30.08.1930


Trzech żydów-komunistów zawiśnie na szubienicy



(PAT) Sąd okręgowy w Bielsku rozpatrywał sprawę Symchy z Sosnowca, Kagana Abrama i Niebieskiego Abrama, oskarżonych o wykonanie w dniu 31 maja br. w Radzynie wyroku śmierci na osobie Dawida Siodlarza, członka komunistycznej partii polskiej. Sąd na podstawie art.51 i 453 K.K. oraz art. 15 przepisów przechodnich do kodeksu karnego wydał wyrok, skazujący wszystkich trzech oskarżonych na karę śmierci przez powieszenie. Obrona zapowiedziała wniesienie apelacji. Nadmienić należy, że Siodlarza zamordowano z premedytacją (rozmysłem) w ohydny sposób, zadając mu 23 rany kłute. Wymienieni skazani po wykonaniu wyroku mieli zapewnioną, ucieczkę do Rosji sowieckiej, zaś rodzinom ich planowano zabezpieczenie materialne przez komunistyczną partię polską.
 
Dziennik Bydgoski, (R. 24), 1930, Nr 224
27.09.1930


Sensacyjny proces o zamordowanie bankiera Centnerszwera w Warszawie

 
 

Proces o zamordowanie błp. Centnerszwera, toczący się w ostatnich dniach w Warszawie, obfitował w sensacyjne momenty, głównie na tle opowiadań oskarżonych o wymuszaniu na nich zeznań przez policję biciem. Sensacyjny był również wynik procesu, który zakończył się uwolnieniem oskarżonych. Nasze zdjęcie przedstawia na pierwszym planie jednego z oskarżonych Pawła Stańczyka (X), na dalszym wysiadającą z karetki więziennej jego kochankę Agatę Peciak (XX). Ag.

Światowid. 1930, nr 49
13.12.1930


Skutki nadużycia alkoholu 


Warszawa (PAT.) Wczoraj na Okęciu pod Warszawą wydarzyła się katastrofa, która pociągnęła za sobą śmierć dwojga ludzi. W domu mistrza murarskiego Józefa Stolarskiego odbywała się libacja świąteczna. Około północy, jeden z gości mocno podchmielony, wyszedł przed dom i zaczął strzelać z rewolweru. Jedna z kul trafiła zawieszony w pobliżu domu przewód elektryczny o napięciu 5,000 wolt i zerwała go. Nastąpiły ciemności w całej dzielnicy i domu Stolarskiego. Zaniepokojony właściciel domu wybiegł na ulicę, usiłując rozbroić strzelającego. W ciemności, Stolarski zaplątał się w zerwane przewody elektryczne i padł rażony prądem. Na pomoc pospieszyła mu żona, lecz zaledwie dotknęła się swego męża, padła również trupem. Pomoc pogotowia ratunkowego okazała się spóźniona. Zmarli pozostawili 5 nieletnich dzieci. 

Gazeta Powszechna 1931.08.18 R.12 Nr188
18.08.1931

Krwawa walka bandytów z policją na ulicach Krakowa


Kraków, 21. 8. Wczoraj rano o godz. 11-tej, wywiadowcy policji Mikrut, Bukowski  i Witkowski, odprowadzali do sędziego śledczego bandytę - włamywacza Michalskiego, współuczestnika włamania do firmy ,,Berson" . Kiedy wywiadowcy wraz z prowadzonym przez nich bandytą znaleźli się w pobliżu składu węgla przy ul. Senatorskiej, nagle zostali zasypani gradem kul rewolwerowych, od których wywiadowca Mikrut został ranny w brzuch, zaś wywiadowca Bukowski w plecy, a wywiadowca Witkowski w rękę. Poza tym jeden z przechodniów został ranny w plecy i rękę. 

Jak się okazało, towarzysze Michalskiego, bandyci Makowicz i Mikołajczyk, pozostający na wolności, w przewidywaniu, że aresztowany Michalski będzie przeprowadzony przez policję do sądu, urządzili zasadzkę w składzie węgla przy ul. Senatorskiej. Bandyci porwawszy ze sobą skutego w kajdany Michalskiego, zaczęli uciekać ulicami, ostrzeliwując się gęsto z browningów. Po drodze zdołali uwolnić Michalskiego i wręczyć mu broń. Na ul. Tarłowskiego zastąpił uciekającym bandytom drogę posterunkowy policji Włoch, który wystrzelił z rewolweru, raniąc bandytę Michalskiego. Ten widząc zbliżającego się doń policjanta, strzelił dwukrotnie w skroń, raniąc się bardzo ciężko. W ciągu dalszego pościgu została ujęta reszta bandytów przez policję. 

Gazeta Polska: codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów 1931.08..22 R.35 Nr192
22.08.1931

Krwawe zajście w Gnieźnie 


Gniezno. Kazimierz Borowski z Gniezna zaczepił wczoraj, będąc w stanie podchmielonym, Henryka Tajcherta i w czasie sprzeczki zadał mu pchnięcie nożem, po czym zbiegł, a zobaczywszy na sąsiedniej ulicy posterunkowego, wbił sobie nóź w brzuch, po czym skierował się w boczną  ulicę, gdzie zadał sobie dalsze rany. Ciężko rannego Borowskiego przewieziono do szpitala, 

Gazeta Powszechna 1931.09.20 R.12 Nr217
20.09.1931


Epilog krwawych walk w Gdańsku

Niezwykle łagodny wyrok gdańskiego sądu

Gdańsk, 3 listopada. (PAT) Gdański sąd okręgowy wydał dzisiaj wyrok w wielkim procesie przeciwko przeszło 60 hitlerowcom i członkom socjalistycznych organizacyj Schutzbundu, którzy w niedzielę 21 czerwca b. r. brali udział w krwawych walkach ulicznych w śródmieściu Gdańska. Dwaj członkowie socjalistycznego Schutzbundu zostali skazani na karę po 9 miesięcy więzienia za ciężkie obrażenia cielesne, 5 hitlerowców skazano natomiast za bezprawne noszenie broni tylko po 100 guldenów gdańskich grzywny. Resztę oskarżonych uwolniono. W swoim uzasadnieniu sąd gdański oświadcza, że przewód sądowy nie wykazał, iż zajścia powyższe były z góry uplanowane. Rozprawa sądowa ujawniła między innymi, iż zarząd stronnictwa hitlerowskiego w Gdańsku dostarcza swoim członkom bezustannie broni palnej celem urządzania napadów na swych przeciwników politycznych.

Słowo Polskie. 1931, nr 303
05.11.1935


Obity przez przyjaciółkę zmyślił sobie napad



W sprawie napadu rabunkowego na Żuchowskiego Pawła we Wrzosach (pow. toruński) dochodzeniem ujawniono, iż napad ten nie miał miejsca lecz został przez poszkodowanego upozorowany. Rany otrzymane przez Żuchowskiego pochodzą od pobicia go przez kochankę jego Kwiatkowską Martę, która w czasie kłótni uderzyła Żuchowskiego dwukrotnie garnkiem kuchennym w głowę. Żuchowski nie chcąc się skompromitować przed swoimi synami zrobił doniesienie o napad, namawiając przy tym swą kochankę do złożenia fałszywych zeznań. Przeciwko Żuchowskiemu i Kwiatkowskiej wniesiono doniesienie karne za wprowadzenie władzy w błąd.

Gazeta Gdańska, 1932.01.29 nr 23
29.01.1932


Statek, wiozący 33 zbrodniarzy po tułaczce po portach europejskich zmierza ku Gdyni

Czy władze polskie przyjmą część żywego ładunku


Niedawno zawinął do Marsylii okręt, który wzbudzał powszechną sensację. Był to parowiec argentyński, na którego pokładzie znajdowało się 33 przestępców skazanych na banicję. Są to cudzoziemcy. Wydaleni przez rząd argentyński, przeważnie Włosi, Czesi, Węgrzy i także kilku Polaków (Żydów?!) Podróż tego okrętu przedstawia się fantastycznie. Przed odpłynięciem z Buenos Aires, kapitan otrzymał od rządu zapieczętowaną kopertę, którą miał otworzyć po znalezieniu się na pełnym morzu. Postąpiwszy w myśl rozkazu kaptan stwierdził ze zdumieniem, że koperta zawiera ćwiartkę niezapisanego papieru. Porozumiał się więc drogą iskrową z argentyńskim ministerstwem sprawiedliwości. Odpowiedziano mu, aby wziął kurs na Las Palmas, oraz, by postarał się o pozostawienie skazańców na wyspach .Kanaryjskich. Jednakże po przybyciu do Las Palmas władze miejscowe sprzeciwiły się stanowczo przyjęciu gości. Kapitan ponownie telegrafował do Buenos Aires. Min. sprawiedliwości doradziło mu, by spróbował szczęścia w Marsylii. Tymczasem francuskie władze bezpieczeństwa też odmówiły prawa azylu. Sytuacja stała się o tyle zagmatwana, że na pokładzie wybuchł otwarty bunt. Argentyńskie min. spraw wewn. nadal nie odpowiada na rozpaczliwie depesze.

,,Un. Press" donosi z Hamburga, że kontrtorpedowiec argentyński ,,Chaco", który wiezie pod pokładem 33 zbrodniarzy, ekspatriowanych z Argentyny, kieruje się obecnie do Gdyni. ,,Chaco" przepłynął we wtorek kanał kiloński. Przybycie do Gdyni przeklętego okrętu spodziewane jest w dniach najbliższych. Kapitan ,,Chaco" spodziewa się, że władze polskie przyjmą cały ładunek ludzki, wieziony pod pokładem tego okrętu, względnie przynajmniej więźniów, pochodzących z Polski. Resztę więźniów ,,Chaco" zamierza Odwieść do portów estońskich i rosyjskich. Wśród zbrodniarzy, znajdujących się pod pokładem ,,Chaco", przeważają handlarze żywym towarem, mający na sumieniu również; morderstwa i inne ciężkie zbrodnie. Zbrodniarze ci nie posiadają żadnych dokumentów, stwierdzających ich przynależność do któregoś z krajowi, a jedynym motywem wywiezienia ich z Argentyny jest wzgląd na ich uciążliwość. ,,Chaco" zawijał po kolei do Marsylii,  Kadyksu, Genui, i Hamburga, usiłując daremnie wysadzić na ląd swój żywy transport. Jedynie w Marsylii udało, się kapitanowi ,,Chaco" pozbyć się 1 z aresztantów .podobno poddanego francuskiego. Zbrodniarza pod silną eskortą władze francuskie przewiozły ze statku do portu na torpedowcu francuskim.

Gazeta Nadnotecka: pismo narodowe poświęcone sprawie polskiej na ziemi nadnoteckiej 1932.04.01 R.12 Nr75
01.04.1932


Bestialski napad


Kępno, 14. 4. (PAT.) Pod Sieradzem dokonano bestialskiego napadu. Mianowicie jadącego wozem Feliksa Sasa z Grabiny poprosił w drodze pewien osobnik, aby go zabrał do miasta. Wieśniak zgodził się bez wahania na propozycję nieznajomego, który w czasie jazdy niespodziewanie dobył z zanadrza noża, zadał Sasowi 5 głębokich pchnięć a następnie zrabował mu gotówkę w kwocie 37 złotych. Ranny wkrótce zmarł. Policja aresztowała w związku z tą sprawą 22 osoby.

Kurier Poznański 1932.04.15 R.27 nr172 
15.04.1932


Napad bandytów na pociąg tranzytowy pod Mogilnem

Strzały konwoju policyjnego ciężko zraniły 2 napastników


Bydgoszcz, 25. 4. (PAT). Onegdaj wieczorem grupa napastników napadła w pobliżu stacji Mogilno na pociąg tranzytowy węglowo - towarowy nr. 488, zdążający do Berlina przez Zbąszyń i Toruń do Prus Wschodnich Napastnicy, zauważywszy posterunkowych, konwojujących pociąg, poczęli obrzucać ich kamieniami. Policja dała w kierunku napastników kilka strzałów. Z pociągu spadli ciężko ranni napastnicy Łatowski i Tylkowski, których w stanie beznadziejnym przewieziono do szpitala w Mogilnie. Reszta napastników korzystając z ciemności zbiegła.

Nasza Chodzież: dziennik poświęcony obronie interesów narodowych na zachodnich ziemiach Polski 1932.04.28 R.3(10) Nr98
28.04.1932


 Wytępić żydowską zarazę bolszewicką!

Aresztowania warszawskie i lwowskie. — W Warszawie ujęto czternastoletnich żydziaków
We Lwowie agitacja sięgała teatralnych kulis. - Reżyser Schiller aresztowany

 
 
Warszawa, 15. 6 . (tel. wł.) Wczoraj policja aresztowała w ogrodzie Saskim 15-letniego Izaaka Bermana i 14 letnią Żydóweczkę Lancmanównę w chwili, gdy rozrzucali wśród bawiącej się w ogrodzie młodzieży pismo komunistyczne p. t. ,,Uczeń". Skonfiskowano im 200 egzemplarzy tego pisma. Aresztowani tłumaczyli się, że jakiś starszy pan dał im egzemplarze wraz z cukierkami, aby rozdali je wśród młodzieży.
 
Toczący się proces przeciwko wywrotowcom z Pałacu Sprawiedliwości w Warszawie ujawnia również tak ,,piękne" nazwiska jak Chaja Laponówna, Sura Jungerman, Chaim Kon, Najdorówna. Czas już najwyższy wytępić tę żydowską zarazę bolszewicką.
 
Dwaj znani aktorzy lwowscy komuniści - aresztowani
Warszawa, 15. 6 . (tel. wł.) Donoszą ze Lwowa, że w związku z wydaniem odezwy w duchu czysto komunistycznym, którą podpisali niektórzy aktorzy lwowscy, aresztowano głównego inspiratora, znanego już z wystąpień na bruku warszawskim w tym duchu w czasie zatargu teatralnego reżysera Leona Schillera, Również aresztowany został kierownik lwowskiego oddziału Z. A. S. P. (Związku artystów scen polskich). W odezwie tej podpisani oskarżają Polskę o przygotowania wojenne przeciwko Rosji Sowieckiej. Sprawa ta budzi wielkie zainteresowanie w całym kraju. (r)
 
 Równocześnie podaje lwowska syjonistyczna ,,Chwila" dalsze nazwiska aresztowanych w związku z tą sprawą. Mianowicie aresztowani jeszcze zostali: Adolf Dreszer, Róża Halpern, Bernard Fuchs, C. Brunnengraber, Mojżesz Friedman, Marja Scheiner, Bern. Reichenstein, Wilh. Strasser, Sul. Lewitesówna, Iz. Schwenz, ucz. gimn., Giz. Kannerówna, stud. uniw. Trudno przemilczeć, że prezydentem miasta Lwowa jest sanator Drojanowski, zaś dyrektorem lwowskiego teatru poseł z BB Horzyca. Odepchnięcie od rządów zrośniętych z kresowym grodem mieszczan lwowskich — zaczyna rodzić plony.
 
Dziennik Bydgoski, 1932, R.26, nr 136
16.06.1932


,,Strzelec" oszukiwał biednych ludzi



Przed sądem okręgowym z Poznania na sesji wyjazdowej w Szamotułach stanął znany ,,strzelec" i bojówkarz Jan Miklejewski z Zielonej - Góry, oskarżony o szereg oszustw, popełnionych na najbiedniejszej ludności. Jako przygodny ,,pisarek" wmawiał ludziom, że sprawy sądowe wleką się dla tego za długo, bo sędzia i adwokat się dobrze znają, a on załatwi sprawy szybko i z wynikiem pozytywnym. W ten sposób wydobył od niejakiego Górnego z Boruszyna wszystkie jego oszczędności w kwocie 2220 zł, od 7 dalszych ofiar 212,90 zł. Przewód sądowy wykazał całkowita winę i skazał oszusta na 8 mieś. więzienia, darując mu połowę kary na mocy amnestii, resztę kary zawieszając na 2 lata. Jak się dowiadujemy, M. stanie w najbliższym czasie przed sądem za dalsze oszustwa.

Nasza Chodzież: dziennik poświęcony obronie interesów narodowych na zachodnich ziemiach Polski 1932.12.16 R.3(10) Nr289
16.12.1932


14 - letni komunista przed sądem



Czternastoletni chłopiec na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym to rzecz niecodzienna; dlatego też sprawa młodocianego „działacza" komunistycznego Abrama Milchtajcha wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie. Milchtajch zatrzymany został podczas likwidowania pochodu komunistycznego; znaleziono przy nim bloczki Mopr'u, odezwy antypaństwowej treści, oraz szablony do odciskania wywrotowych haseł na murach. Dochodzenie ustaliło, iż Milchtajch mimo młodego wieku był czynnym działaczem komunistycznym, zorganizował „egzekutywę" dzieci krawieckich", komórkę wywrotową pod egidą Polskiej Partii Komunistycznej i urządzał wiece dzieci krawieckich.

Ze względu na wiek oskarżonego, zarządzono rozprawę przy drzwiach zamkniętych. Sąd pod przewodnictwem sędziego Leszczyńskiego skazał Michtajcha na umieszczenie w zakładzie wychowawczo-poprawczym. Wykonanie kary zawieszono na przebieg 3-ch lat, postanawiając przez ten okres czasu oddać młodocianego przestępcę pod opiekę kuratora, który się zajmie jego wychowaniem.

Kurjer Polski. R. 36, 1933, no 4
04.01.1933


Na stopniach szubienicy

Sąd doraźny w Poznaniu zaczyna urzędować


Sąd doraźny zacznie, zdaje się, w Poznaniu na pewien czas urzędować w permanencji. Tyle nagromadziło się zbrodni i przestępców, choć nie wszyscy jeszcze znajdują się w ręku karzącej sprawiedliwości. Czekają na stryczek, zamknięci w celach więziennych przy ul. Młyńskiej, Bednarczyk i Grelka, zabójcy ś. p. ks Masłowskiego. Brak wieści o sprawcach skrytobójczego morderstwa dokonanego niedawno na osobie stróża firmy Rychter ś. p. Franciszka Zuszki A może w dniu 15 b. m. (termin sądu doraźnego nad Bednarczykiem i Grelka) okaże się, że i tego morderstwa dokonali właśnie Bednarczyk i Grelka? Ponoć wskazywałby na to ten sam kaliber kuli, od której zginęli ś. p. ks. Masłowski i Zuszka. Na razie przestępcy przeczą udziału swego w tej zbrodni.

A oto nowa zbrodnia z ostatnich godzin: nieudałe włamanie na Sołaczu w willi p. Raedera i krwawa walka dzielnego i nieustraszonego policjanta ze spłoszonymi włamywaczami, walka, która tylko dzięki brawurze i przytomności umysłu policjanta, Edwarda Kosteckiego, skończyła się śmiercią jednego z włamywaczy - bandytów w chwili, kiedy jego rewolwer wymierzony był w piersi policjanta. Dwaj towarzysze zabitego bandyty. Stanisława Brzóski, zbiegli, ostrzeliwując się w ciemnościach nocy. Pościg trwa. Sprawiedliwość czeka i na nich.

*                    *                    *

Urzędowanie swe zaczął sąd doraźny pod przewodnictwem prezesa sądu okręgowego dr. Kórnickiego i w asystencji sędziów - wokantów pp. Sosińskiego i dr. Cypriana w dniu dzisiejszym o godz, 9 rano. W wielkiej sali sądu okręgowego toczy się sprawa o napad rabunkowy i usiłowane zabójstwo przeciwko Hieronimowi Bartoszewskiemu.

Treść oskarżenia

Godzina 15.30 dnia IG grudnia ub. r. Do mieszkania p. Anieli Twardowskiej przy ul. Podgórnej 10a zadzwonił jegomość, ubrany w futro i oznajmił służącej, że przyszedł do p. Twardowskiej ,,w sprawie mieszkania". Wchodzi niespokojnym ruchem, siada na fotelu w pokoju przyjąć i nieprzeczuwającej niczego złego staruszce przedkłada jakiś dokument ,,urzędowy" do podpisu. W chwili, kiedy p. Twardowska schyla się, aby odczytać przedłożony ,,dokument", ,,urzędnik" zamienia się w oka mgnieniu w bandytę. Przyniesionymi z sobą narzędziami swego fachu - oskarżony jest blacharzem - szydłem blacharskim i dłutem zadaje bezlitośnie cios za ciosem, nie oglądając się na błagalne spojrzenia napadniętej i tracącej pod obuchem ciosów przytomność staruszki.

P. Twardowska usuwa się na fotel nieprzytomna. Wówczas bandyta skierowuje się do następnego pokoju, gdzie zastaje służącą Joannę Modrą. Przerażona dziewczyna woła zdławionym głosem: - Gdzie Pani? - Zaraz przyjdzie!  To powiedziawszy, oskarżony rzuca się na służącą, zadając jej kilka silnych ciosów dłutem w piersi i nadbrzusze. - Jeśli nie znajdę pieniędzy - woła przy tym - trupem cię położę. Po krótkiej walce i służąca legła nieprzytomna pod razami bandyty, który rzuca się teraz na przeszukiwanie szuflad i skrytek, rozrzucając wszystko w pośpiechu. Po chwili oskarżony wejrzał do pokoju, w którym zostawił swą ofiarę. Jakież była jego zdumienie, kiedy stwierdził, że ani Modrej ani p. Twardowskiej już niema, a drzwi wejściowe już są zamknięte...

W PUŁAPCE

W czasie, kiedy oskarżony przerzucał w poszukiwaniu za łupem mieszkanie, p. Twardowska, odzyskawszy przytomność, ostatkiem sił dowlokła się do sieni i zaalarmowała domowników. Mieszkająca naprzeciw siostra p. Twardowskiej p. Szefnerowa zamknęła zbrodniarza w mieszkaniu i wezwała pomocy.

ARESZTOWANIE

Wkrótce przybył na miejsce silniejszy oddział policji, który, obstawiwszy wszystkie wejścia i wyjścia, przystąpił do ujęcia Bartoszewskiego. Widząc skierowane przeciwko sobie rewolwery, bandyta poddał się. Badany przez policje i prokuratora przyznał się do zbrodni w całej rozciągłości. Bandyta miał zamiar - wnosi akt oskarżenia - zabić obie kobiety. Wynika to z kierunku uderzeń i ciosów: p. Twardowska otrzymała 23 rany kłute, a u Modrej znaleziono aż 34 rany.

PERSONALIA OSKARŻONEGO

Oskarżony z zawodu jest blacharzem. Liczy lat 43. W dniu 5 grudnia ub. r. przybył z Sierakowa do Poznania w poszukiwaniu za pracą. Zamieszkał u swej siostry Małeckiej przy ul. św. Marcina 64. Ma za sobą bogaty rejestr karny: był m. in. karany 2-letnim więzieniem w Warszawie za podrabianie monet oraz 2-tygodniowym więzieniem za tajne gorzelnictwo.

Nasza Chodzież: dziennik poświęcony obronie interesów narodowych na zachodnich ziemiach Polski 1933.01.12 R.4 Nr9

12.01.1933


Sąd doraźny w Poznaniu wydał wyrok na mordercę Bartoszewskiego

PRZECIW BARTOSZEWSKIEMU NASTĄPIŁY ZEZNANIA OSKARŻONEGO


Hieronim Bartoszewski zeznaje głosem przyciszonym, zdławionym, acz spokojnym i zrównoważonym. Urodził się 26 czerwca 1890 r w Poznaniu. Jest żonaty po raz drugi. Z pierwszą żoną jest w separacji, z drugą nie ma ślubu. Ma dwoje dzieci, jedno 3-letnie, drugie roczne. Z zawodu jest blacharzem. W armii polskiej nie służył, w armii niemieckiej był w 52 p. p. w stopniu starszego szeregowca. Miał ostatnio zakład blacharski w Sierakowie w pow. międzychodzkim. Przedtem pracował przez rok w firmie Gbiorczyk w Poznaniu, mieszkając u siostry swej przy ul. św. Marcina 64. Z Sierakowa wyjechałem - mówi-w dniu 5 grudnia ub. roku, mając w kieszeni 30 zł. W domu nie zostawiłem ani grosza. Zaszedłszy do mieszkania siostry, powiedziałem jej, że przyjechałem po blachę... Dostałem jednak inne myśli... Oglądałem różne składy i mieszkania przy ul. Półwiejskiej. Zaglądnąłem również do domu przy ul. Podgórnej 10 a. Wydawało mi się, że na I i II piętrze jest za dużo lokatorów. Na III piętrze znalazłem mieszkanie właścicielki domu p. Anieli Twardowskiej.

Tu zbrodniarz zeznaje, w jaki sposób dokonał napadu na p. Twardowskiej i jej służącej. Po zeznaniach świadków, t. J. ofiar zbrodni, zabrał głos prokurator Hrabyk. który .przemówieniem swym stwierdza na wstępie, iż szerzy się ogromnie na terenie całej Rzplitej przestępczość i wyrafinowana zbrodniczość. Żadna ustawa, choćby najbardziej surowa, nawet przewidująca karę śmierci, nie odstrasza złoczyńców. Wprawdzie oskarżony określa swój czyn. jako chęć unieszkodliwienia Twardowskiej oraz jej służącej, ale w rzeczywistości, to, co istnieje w języku oskarżonego jako unieszkodliwienie - w języku oskarżenia jest usiłowaniem zabójstwa. Bartoszewski - mówi oskarżyciel - prędzej zaniechał swoich uderzeń wobec Twardowskiej, gdyż staruszka nie miała tyle siły i nie mogła długo stawiać oporu. Natomiast ze służącą długo się szamotał, po prostu pastwił się nad nią i znęcał, gdyż odczuwał, że Modra posiada o wiele większe siły. Oskarżony zabić chciał i taki był jego plan z całą pewnością, ponieważ swoje uderzenia kierował głównie w serce. Wobec powyższego prokurator uważa za słuszne wnieść prośbę do trybunału o ukaranie winnego wyrokiem śmierci.

GŁOS MA OBROŃCA

Z kolei przemawiał adwokat Oleksy. Obrońca oskarżonego, w odpowiedzi na wywody prokuratora, wnosi zaraz na wstępie o łagodniejszy wyrok. Przedstawia jako okoliczności łagodzące winę Bartoszewskiego, jego skruchę i przyznanie się. Bartoszewski przez całe swoje życie nie popełnił zbrodni tego rodzaju, a na kilka dni przed rozprawą zapytywał się. czy Żyją jego ofiary. Następnie, otrzymawszy odpowiedź twierdząca, nabrał wyrazu twarzy zadowolonego i bardzo się ucieszył.

,,OSTATNIE SŁOWO" OSKARŻONEGO

Po przemówieniu obrońcy ma ,,ostatnie słowo" sam oskarżony. Zdenerwowany i wzruszony oświadcza, że zbrodnie popełnił z biedy, że nie może sobie uświadomić tego wszystkiego, co uczynił i prosi o łagodny wyrok. Równocześnie wspomina jeszcze o małych dzieciach, które poleca opiece Boga.

WYROK ŚMIERCI

Sąd udał się na naradę. Po naradzie, która trwała kilkanaście minut, trybunał ogłosił wyrok śmierci i bezterminowe odsądzenie od praw obywatelskich. Oskarżony Bartoszewski został uznany winnym usiłowania rozboju i usiłowania zabójstwa jako idealnego, a nie realnego zbiegu przestępstw. Oskarżony wyrok przyjął spokojnie. Obrońca w imieniu oskarżonego zgłosił odwołanie do łaski Prezydenta Rzeczypospolitej. Po ukończeniu rozprawy i ogłoszeniu wyroku, przewodniczący sądu doraźnego, prezes S. O. dr Kórnicki, podał przebieg rozprawy; motywy wyroku drogą telefoniczną do Warszawy celem przedłożenia prośby o ułaskawienie skazańca Prezydentowi Rzplitej. Prośbę o ułaskawienie Bartoszewskiego wniósł równocześnie do Prezydenta obrońca skazańca, adwokat dr. Oleksy. Późnym wieczorem, o godzinie 23, nadeszła do Poznania telegraficzna wiadomość, że Prezydent Rzplitej odrzucił prośbę o ułaskawienie skazańca.

Nasza Chodzież: dziennik poświęcony obronie interesów narodowych na zachodnich ziemiach Polski 1933.01.13 R.4 Nr10
13.01.1933


Tragiczna ostatnia noc

Pod wpływem rozpaczy zabił żonę popielniczką

 
 
(R.) Kasjer stacji Łódź-Kaliska Andrzej Zakrzewski mając 42 lata zakochał się po raz pierwszy w życiu w prostej dziewczynie Stanisławie Ciuk. Po krótkiej znajomości pobrali się. Zakrzewski nauczył ją czytać,  pisać, posyła ją do szkoły wieczorowej, kupował eleganckie stroje...
 
Po paru miesiącach nikt by w niej nie poznał dawnej prostej dziewczyny, która przekształciła się w damę; Potrzebowała wiele pieniędzy na stroje, a Zakrzewski, który zarabiał 370 zł. miesięcznie nie mógł pokryć wszystkich jej potrzeb z skromnej pensji. Zanadto ją jednak kochał, aby jej czegokolwiek odmówić, zaczął sobie ,,pożyczać" pieniądze z kasy. Potem próbował odegrać się na wyścigach, ale mu nie szło. Niedobory kasowe rosły i pewnego dnia wezwał go do siebie naczelnik wydziału, oświadczając, że w razie niezwrócenia „pożyczonych" pieniędzy w ciągu 24 godzin, zawiadomi o defraudacji policję.
 
Zakrzewski powiedział całą prawdę żonie i po namyśle postanowili oboje popełnić samobójstwo. On miał zastrzelić najprzód ją, a potem siebie. Zamknęli się w mieszkaniu, Zakrzewski najprzód oddał dwa strzały do żony, a potem strzelił sobie w skroń. Jednakże wszystkie strzały nie były celne; rany żony jego okazały się powierzchowne, a on tam wyszedł po 3 tygodniach ze szpitala. Wytoczono mu sprawę o przywłaszczenie 5500 zł. i skazano go na l½ roku więzienia. Karę odcierpiał. Kiedy odzyskał wolność przekonał się, że ukochana żona utrzymuje z kimś bliższe stosunki. Zakrzewski umówił się z żoną w cukierni, aby ją prosić żeby do niego wróciła. Lecz ona kategorycznie odmówiła. — Jesteś wykolejony, a przy tym za stary, musisz się pogodzić z tym że cię opuszczę.
 
Zakrzewski błagał ją na klęczkach, aby spędziła z nim jeszcze jedną ostatnią noc. Po długich naleganiach zgodziła się i poszli do małego hoteliku, gdzie wynajęli na noc pokój. Rano służba hotelowa słyszała gwałtowną sprzeczkę, a potem głuchy łoskot. Kiedy otwarto drzwi pokoju, ujrzano leżącą na ziemi bez ruchu Zakrzewską. Głowę miała rozpłataną ciężką mosiężną popielniczką. Nie żyła. Proces Zakrzewskiego był sensacją Łodzi. Skazany został za zabójstwo w afekcie na 8 lat więzienia. Rozprawa w Sądzie Apelacyjnym, która odbędzie się 26 b. m . budzi wielkie zainteresowanie. Oskarża prok. Wójcicki. Obronę wnosi adw. Steinberg. Oskarżonego przewieziono wczoraj z więzienia łódzkiego na ,,Pawiak".
 
Kurjer Polski. R. 36, 1933, no 14
 14.01.1933
 
 

Ofiara czarów i uroków

Źonobójca skazany na 15 lat więzienia

 
 
(R) Ponury proces chłopa z pod Kalisza Cypriana Gruszczyńskiego, świadczy o skrajnej ciemnocie, panującej po dziś dzień na wsi. Gruszczyński przed paru laty zachorował na owrzodzenie kiszek, wezwano do niego znachora, który orzekł, że przyczyną choroby jest urok, rzucony przez żonę pacjenta Barbarę. Usłyszawszy to, Gruszczyński postanowił się zemścić. Zwlókł się z łóżka i ciężkim kamieniem rozpłatał żonie czaszkę. Sąsiadom i policji opowiedział, że ją koń kopnął, jednakże 9-letni synek żonobójcy, który był naocznym  świadkiem zbrodni, zeznał całą prawdę.
 
W więzieniu Gruszczyński symulował obłęd; skierowano go wobec tego do Tworek, gdzie stwierdzono, że jest on całkowicie zdrów psychicznie. Sąd okręgowy w Kaliszu skazał żonobójcę na 15 lat więzienia. Wczoraj sprawa jego znalazła się na wokandzie sądu apelacyjnego, jednakże wpłynęło do sądu pismo oskarżonego, w którym cofa apelację i przyjmuje wyrok I-ej instancji. Wobec tego rozprawa się nie odbyła, a wyrok sądu okręgowego się uprawomocnił.
 
Kurjer Polski. R. 36, 1933, no 15
15.01.1933


Napad bandycki na właścicielkę składu

Strzały usłyszeli policjanci, którzy przytrzymali niebezpiecznego opryszka


Warszawa, 19. 1. (PAT.) Jak donoszą pisma, do składu spożywczego przy ul. Tykocińskiej wszedł jakiś mężczyzna i sterroryzowawszy właścicielkę sklepu zażądał pieniędzy. Kiedy przerażona kobieta zaczęła wzywać pomocy, bandyta wystrzelił do niej. Odgłos strzału usłyszeli dwaj przechodzący ulicą policjanci, którzy wpadli do sklepu. Bandyta odwrócił się do wchodzących i skierował ku nim rewolwer. Policjanci dopadli napastnika i wyrwali mu broń z ręki. Wywiązała się walka, w której wyniku bandyta został ubezwładniony. Rozpoznano w nim groźnego bandytę i złodzieja Józefa Korzenia, który w końcu ubiegłego roku zastrzelił pod Warszawą posterunkowego w chwili, gdy ten chciał go aresztować Korzeń stanie przed sadem doraźnym.

Nasza Chodzież: dziennik poświęcony obronie interesów narodowych na zachodnich ziemiach Polski 1933.01.21 R.4 Nr17
21.01.1933


Banda opryszków wynajmowała się do morderstw i podpaleń



Z Baronowicz donoszą, że wykryto tam bandę miejscowych opryszków, którzy od kilku lat zawodowo wynajmowali się do wykonywania morderstw i podpaleń. Aresztowany został Józef Szachnuć i Jerzy Szymczuk, którzy przyznali się do morderstw, popełnionych z premedytacją. Szachnuć kilkakrotnie usiłował otruć strychniną swego teścia. Szymczuk zaś przyznał się do zbrodni morderstwa, oraz do dwóch zbrodniczych podpaleń, za co został przez osoby zainteresowane dobrze wynagrodzony. Obaj wskazali spólników zbrodni, którzy podobnie wynajmowali się do morderstw i podpaleń. Aresztowano poza tym Antoniego Małachowskiego, Józefa Nieduszewskiego ze wsi Padoszowce, oraz mieszkańców Jamniecznej: Bazylego Citruka, Józefa Żylińskiego. Wszystkim grozi kara śmierci.

Dodatek do Orędownika Ostrowskiego i Odolanowskiego 1933.02.14
14.02.1933


Cud w celi więziennej zajętej przez komunistów



O niezwykłym wypadku piszą z Krzemieńca na Wołyniu. W jednej z cel tamtejszego więzienia, w której obecnie przebywają żydówki komunistki wisi od niepamiętnych czasów obraz, czyli, jak to się mówi po rusku, ikona Matki Boskiej. Obraz ten był zupełnie ciemny, poczerniał po prostu ze starości, co stwierdzają zgodnie świadkowie. Otóż przed kilku dniami stała się rzecz nadzwyczajna. W święto Matki Boskiej według kalendarza grecko-kat. o północy powstał w tej celi niebywały krzyk. Gdy urzędnicy więzienni przybiegli, komunistki. drżąc ze strachu opowiedziały, im. że przed chwilą cała cela zabłysła światłem, bijącym z ikony, po zgaśnięciu zaś światła stary obraz Matki Boskiej stał się jasnym, co stwierdzili też funkcjonariusze więzienia. Odnowienie się ikony wywarło duże wrażenie na wszystkich więźniach, a zwłaszcza na komunistkach ze wspomnianej celi. Od tej chwili w celi tej panuje spokój i skupienie. Żadnych bezbożnych śpiewów już nie słychać. Wieść o odnowieniu się ikony rozeszła się również w mścicie i okolicy. Ludność prawosławna zwraca się z prośbą do swego duchowieństwa o przeniesienie tego obrazu do miejscowej cerkwi.

Gazeta Powszechna 1933.05.09 R.15 Nr106
09.05.1933


Zemsta za odmową wódki



Kruszwica, (w) Dwaj robotnicy Jan Grzybowski lat 29, z Kruszwicy; St. Kędziora lat 30, obaj karani i żonaci, urządzili uplanowany napad ni restaurację p. Marii Domagalskiej w Kruszwicy, żądając wódki na kredyt, a gdy im p. D. odmówiła alkoholu, napadli na nią i jej służącą i obie kobiety pobili dotkliwie butelkami od piwa, które potłukli. Również rozbili stół, rzucając nim w gości, którzy stanęli w obronie o. Domagalskiej. Także potłukli butelki z wodą sodową i koniakiem, rozbili szafkę oszkloną, w której przechowywano cukierki i czekolady, chcąc je skraść. Poza tym skradli jednemu gościów laskę i podarli suknię na p. Domagalskiej Napad ten, jak wynika z zeznań świadków, był uplanowany z zemsty, ponieważ p. D. nie dała im wódki na kredyt.

Gazeta Nadnotecka: pismo narodowe poświęcone sprawie polskiej na ziemi nadnoteckiej 1933.08.18 R.13 Nr188
18.08.1933


Śmierć po spożyciu kiełbasy

Tragiczny wypadek w Palmierowie


Panigrodz. Niezwykle tragiczny wypadek wydarzył się w sąsiedniej wiosce Palmierowo, pow. szubińskiego. Rodzina Birkholzów, składająca się z ojca i trzech sióstr Alwiny, Huldy i Gertrudy ciężko zachorowała po spożyciu kiełbasy. Przywołany lekarz stwierdził silne zatrucie. Najmłodsza siostra Alwina Birkholz w strasznych męczarniach zakończyła życie, drugie przewieziono do szpitala Diakonisek w Bydgoszczy. Zastosowano wszelkie możliwe środki, ażeby chore biedne ofiary zatrucia zatrzymać przy życiu, aczkolwiek początkowo bardzo słabe były nadzieje. Zatrucie bowiem nastąpiło naprzód z taką rapidalną szybkością, iż u obu sióstr nastąpiło przejściowe oślepienie i paraliż jelit. Energiczna akcja ratunkowa ze strony lekarzy i sióstr dała jednak pomyślny rezultat: obie siostry uzyskały znowu wzrok, a w ogólnym stanie zdrowia nastąpiło lekkie polepszenie. Istnieje zatem nadzieja utrzymania obu sióstr przy życiu. Niestety nie stwierdzono jeszcze u którego rzeźnika zakupiono te zepsute kiełbasy. Tragicznie bowiem zmarła córka Alwina zakupiła kaszanki w Kcyni i wskutek natychmiastowej utraty przytomności nie zdołała powiedzieć u kogo zakupiła kiszki.

Gazeta Wągrowiecka: pismo ziemi pałuckiej 1933.11.01 R.13 Nr252 
01.11.1933


UCIECZKA NIEBEZPIECZNYCH BANDYTÓW 



Policja badająca zejście do kanału, którym uciekło 58 skazańców z więzienia w Barcelonie
Ucieczka z nowoczesnego więzienia jest rzeczą niezwykle trudną a czasami zda się niewykonalną. Mimo to jednak pomysłowość skazańców jest wprost niewyczerpana i dlatego często, drwiąc sobie z grubych murów, stalowych krat, żelaznych drzwi i uzbrojonych strażników, udaje im się wydostać na wolność. Taki wypadek zdarzył się właśnie w Barcelonie, gdzie 58 skazańców odkryło na podwórzu zamaskowane wejście do kanałów i tą podziemną drogą umknęło. Podobny wypadek zdarzył się mniej więcej przed 10-ciu laty w Krakowie w więzieniu Św. Michała. W ogólności kanały, jako miejsce schronienia i ucieczki dla elementów przestępczych mają swoją specjalnie kartę nie tylko w kryminalistyce, ale także i w literaturze. Dość wspomnieć „Nędzników" Wiktora Hugo, których bohater, człowiek gołębiego serca Jean Veljean, ścigany przez policję, ukrywa się w kanałach Paryża, i przeżywa tam straszne chwile. Motyw walki w kanałach pomiędzy zbrodniarzami a policją względnie detektywami był także nieraz wykorzystany we filmach. Wracając do wypadku w Barcelonie wprost  wierzyć się nie chce, że tak olbrzymia ilość ludzi mogła uciec niespostrzeżona przez dozorców. 

LUDZIE ZZA DRUTÓW




Po przewrocie hitlerowskim prawie 150.000 ludzi znalazło się w obozach koncentracyjnych, gdzie poddani oni zostali bardzo surowemu reżimowi. Więźniów nierzadko bito i maltretowano, zmuszano ich do ciężkich robót i poniewierano ich godnością osobistą. Wśród więźniów tych największy procent stanowili komuniści, żydzi, socjaliści i wszelakiego autoramentu pacyfiści. Przed kilku tygodniami Hitler zapowiedział, że rewolucja narodowo-niemiecka została oficjalnie zakończona, że trzeba zerwać z obchodami i manifestacjami i jąć się szarej codziennej pracy, która stwarza dopiero prawdziwe wartości. Od czasu tego przemówienia stosunki w obozach koncentracyjnych poprawiły się, uznano bowiem, że nie należy się znęcać nad ludźmi, którzy właściwie nic nie zawinili poza tym, że mieli inne przekonania. Po plebiscycie zaś, w którym 80% Niemców oświadczyło się za polityką Hitlera, postanowiono obozy koncentracyjne zupełnie zlikwidować. Pierwszy krok w tym kierunku uczyniono w przeddzień Bożego Narodzenia, kiedy z obozu w Oranienburgu wypuszczono 5.00 więźniów. Moment ten przedstawi;, zdjęcie.

Światowid. 1934, nr 1
01.01.1934


Skazanie bandy żydowskich fałszerzy pieniędzy

Wyrok w sensacyjny m procesie kieleckim



Kielce. (Tel. wt). Dnia 23 lutego o godz. 12 min. 5 sąd okręgowy w Kielcach ogłosił wyrok w sensacyjnym procesie żydowskich fałszerzy pieniędzy. Na podstawie wyroku skazani zostali: Aron Kutasik vel Kataszek na 5 lat więzienia. Landau na 8 lat więzienia, Guttman, fabrykant waty, na 8 lat, Kupiecki Zygm., jedyny Polak w szajce, na 8 lat, Kuoferberg Henoch na 8 lat, Guttman Lejzor (talmudysta) na 8 lat i właściciel tartaku Lewensteina na 8 lat więzienia. Sąd zarządził aresztowanie Lewensteina na sali. Wszystkim skazanym

Sąd zarządził aresztowanie Lewensteina na sali. Wszystkim skazanym zaliczony został areszt śledczy. Tracą oni ponadto prawa publiczne i obywatelskie na lat 10. Oskarżeni Borach, Macharowskł i Blacharz uwolnieni zostali od winy i kary z powodu braku dostatecznych dowodów winy. Sąd zasądził skazanych na solidarne ponoszenie kosztów sądowych po 650 zł na osobę. Również zarządzono konfiskatę kilku kg srebra na rzecz mennicy państwowej. Wyrok wywarł na skazanych przygnębiające wrażenie. Przed sądem w chwili wyprowadzenia skazanych z gmachu, gromadziły się tłumy Żydów, które rozpędziła policja.

Kurier Poznański 1934.02.24 R.29 nr 88
24.02.1934


Potworna zbrodnia w halach targowych

Baby - alkoholiczki zarżnęły swego męża i zięcia w obecności licznych handlarzy i przekupniów



Warszawa. (Teł. wł.) W sądzie okręgowym odbywa się epilog krwawej zbrodni, popełnionej w halach targowych przy ul. Koszykowej. W dzielnicy tej powszechnie znane były Zofia Węgorek i córka jej Jadwiga, głośne pijaczki i awanturnice. Węgorkówna, mając przed ślubem dziecko, starała się za wszelką cenę zdobyć dla siebie męża. Poznała ona 20-letniego Józefa Sokola i z uwagi na dziecko i konieczność zdobycia nazwiska, wyszła za niego za mąż. Od tej chwili młody człowiek był ustawicznie maltretowany, bity i wyzyskiwany przez całą rodzinę. Wskutek złego obchodzenia się cichy i spokojny młodzieniec musiał uciekać z domu i tułał się po różnych znajomych Stosunki pogarszały się z każdym dniem i teściowa publicznie nawoływała córkę, aby zabiła męża.

Po jednej z takich awantur Sokół zabrał swoje rzeczy i wyniósł się z domu. Zaczął pracować w halach przy wiązaniu rzodkiewek. Żona wraz z teściową znalazły go tam, podbiegły do niego i zaczęły bić i gryźć po twarzy. W pewnej chwili rozbestwiona Sokołowa chwyciła nóż i pokrajała mężowi całą koszulę na piersiach razem z ciałem. Odchodząc, zawołała, że idzie się upić i dopiero wtedy zrobi z mężem „manifest“. Po dwóch dniach na oczach handlarzy w hali rozegrała się zbrodnia. Sokołowa z olbrzymim nożem podbiegła do męża, a kiedy ten w obronie życia złapał ją za rękę, teściowa schwyciła go za włosy i nawoływała córkę do zarżnięcia zięcia. Sokół musiał puścić rękę żony i wtedy został ugodzony nożem w serce.

W przedśmiertnych zeznaniach oskarżył on żonę, że ugodziła go nożem za to, że wobec ciągłych awantur w domu nie chciał z nią żyć. Umierający prosił o ukaranie żony, podając, że stale odgrażała mu się zabójstwem. Bestialska zbrodniarka nie okazała po uwięzieniu żadnej skruchy. Do współtowarzyszek z celi mawiała, że „jeżeli mąż umrze, to dobrze, a jeśli nie, to go i tak zabije“. Odgrażała się również i świadkom, że jeśli będą przeciwko niej zeznawali, to również dostaną nożem. Przed sądem obie zbrodniarki nie przyznają się do winy. Sokołowa twierdzi, że mąż nadział się na nóż w czasie szamotania się z nią, a matka jej dowodzi. że nie brała żadnego udziału w bójce, bo nie mogła przecisnąć się przez tłum łudzi, otaczających bijące się małżeństwo.

Kurier Poznański 1934.02.25 R.29 nr 90
25.02.1934



Zawzięty terrorysta

W sądzie po wyroku rzucił się na swą ofiarę



(z.) Prawdziwe pasmo udręki przechodził Salomon Radzanowicz właściciel zakładu obróbki drzewa. Przed rokiem zwolnił on z pracy robotnika Żółtowskiego. Od tej chwili Żółtowski zaczął prześladować byłego pracodawcę. Codziennie niemal zjawiał się w lokalu fabrycznym i domagał się pieniędzy na wódkę. Gdy Radzanowicz odmawiał — bił go młotkiem po głowie. Radzanowicz zaskarżył Żółtowskiego do sądu. W sądzie grodzkim terrorysta został skazany na miesiąc więzienia.

Po opuszczeniu zamknięcia nie zaniechał swego procederu. Gdy pewnego dnia Żółtowski znów pojawił się w fabryce — Radzanowicz wezwał posterunkowego. Żółtowski stawił opór. Policjant zawezwał wówczas do pomocy żandarmów z pobliskich koszar. Sześciu żandarmów wraz z posterunkowym z trudem poradziło sobie z Żółtowskim, i Wczoraj zasiadł na ławie oskarżonych. Oskarżyciel publiczny zgłosił wniosek przesłuchania Radzanowicza w nieobecności oskarżonego, bowiem fabrykant na widok swego prześladowcy mieszał się. Jako świadkowie wystąpili policjant i żandarmi. Prokurator Lejzerman domagał się surowego ukarania Żółtowskiego. Gdy Żółtowski opuszczał salę sądową, zbliżył się do stojącego w przejściu Radzanowicza i nim policjant zdążył obejrzeć się, wpił się rękami w jego twarz, bijąc go i, drapiąc. Z trudem udało się odciągnąć go od ofiary. Wobec tego faktu prokurator zapowiedział apelację.

Kurjer Polski. R. 37, 1934, no 55
25.02.1934


Burzliwe zajścia w Oso wie pod Gdynią



W pierwsze święto wielkanocne doszło w Osowie pod Gdynią do burzliwych zajść. Trzech pijanych osobników zaczęło burzyć lokal restauracyjny w miejscowej gospodzie, niszcząc całe urządzenie. Zawezwana policja przytrzymała awanturników, by osadzić ich w areszcie policyjnym. Na wiadomość o tym zebrał się tłum, liczący około 100 osób, który zajął wrogą postawę wobec policjantów i odbił aresztowanych. Trzej posterunkowi, nie chcąc użyć broni. dopuścili do odbicia aresztowanych wobec przewagi napastników. Zawezwano jednak natychmiast większe oddziały policji z Gdyni,  które przywróciły spokój i aresztowały ponownie awanturników.

Gazeta Kościerska, 1934, nr. 40
05.04.1934


Mennica w mieszkaniu woźnego sądowego



WARSZAWA, 12. 6. (Tel. wł. G.). Dziś w sądzie okręgowym warszawskim rozpoczął się wielki proces fałszerzy monet 10-zlotowych. Na lawie oskarżonych zasiadło 18 osób. Głównym oskarżonym jest niejaki Singer, który fabrykował fałszywe monety w mieszkaniu woźnego sadu okręgowego w Warszawie, niejakiego Wardziaka przy pomocy przyjaciółki tego ostatniego. Ponadto Singer utrzymywał kontakt z dużą grupą kolporterów falsyfikatów. fałszowane monety były tak świetnie podrobione, że trudno je było odróżnić od dobrych tym bardziej, że posiadały przepisowy dźwięk i wagę. Singera aresztowano w chwili gdy przebywał w mieszkaniu Wardziaków. Znaleziono tam też cały warsztat do fałszowania monet. Proces ten, który jest jednym z największych, jakie odbywały się w ostatnich czasach na tle fałszowania pieniędzy potrwa 5 dni.

Kurjer Powszechny. 1934, nr 159
13.06.1934


LUDZIE POZA NAWIASEM ŻYCIA

REPORTAŻ Z DOMU KARNEGO W RAWICZU



Więzień który wytatuował sobie portrety wszystkich dotychczasowych swoich narzeczonych. 
Więzień Nr. 49 w swej celi.
Więzienie w Rawiczu (Wielkopolska) należy do najcięższych w Polsce. Mieści się ono w zabudowaniach dawnego klasztoru OO. Reformatów który Niemcy po kasacie zamienili na dom karny. Rozpoczynam wędrówkę po ponurych korytarzach w towarzystwie naczelnika Junczyna. Dowiaduję się od niego, że obecnie siedzi w Rawiczu 976 więźniów, w czym oprócz Polaków, 14 Litwinów, 86 Ukraińców, 101 Białorusinów, 39 Rosjan, 7 Niemców, 1 Wioch i 1 Czech. Żydów, przeważnie komunistów, jest 75. Cele są pojedyncze i wspólne. Te ostatnie .przeznaczone są dla więźniów nienagannie sprawujących się.

„Sympatyczny staruszek".
Wchodzimy do jednej z cel. Więźniowie witają nas powstaniem na baczność, nie rusza się z miejsca tylko jakiś sympatyczny staruszek w kącie, ale za chwilę i on pociągnięty przez strażnika prostuje się. — Kto to jest? — pytam naczelnika. — Zamożny gospodarz, jest głuchy, siedzi tu za zamordowanie drugiej żony. Poderżnął jej gardło. Brrr... sympatia do miłego staruszka znika. — Robi mi się nieprzyjemnie. — I co za powód? — Podobno żyła lekkomyślnie i okradała go nawet, więc skończył z nią radykalnie. A teraz niech pan spojrzy tam w stronę tego młodego więźnia. Przyglądam się... Więzień jest rzeczywiście miody i przystojny. — Ten chłopak jest tu już no raz trzeci. Jest to zdeklarowany uwodziciel nieletnich dziewcząt i nie pomagają żadne kary ani perswazje. Jest poniekąd wyjątkiem, bo zazwyczaj gościmy naszych lokatorów raz tylko. Recydywistów prawie tu niema.

„Student rawickiej akademii".
Od morderców i pospolitych zbrodniarzy przechodzimy do oddziału komunistów i szpiegów. Panuje tu inny duch, a siedzą przeważnie Żydzi i Ukraińcy. W jednej z cel na trzy zamieszkujące ją osoby jest dwóch żydów: dziennikarz i kamasznik i jeden Polak, urzędnik. Na stole leżą ,gazety. Mieszkańcy celi nie noszą kitlów więziennych, tylko własne garnitury. — Pan jest urzędnikiem? — pytam Polak — Byłem urzędnikiem Sądu Najwyższego, a obecnie „studiuję" w akademii rawickiej — odpowiada z humorem. Odnoszę wrażenie, że czujecie się tu panowie bardzo dobrze? Owszem. Nie narzekamy. Gdyby tak jeszcze administracja dostarczała nam wszystkich książek i gazet, byłoby zupełnie znośnie. Mówi pan oczywiście o literaturze komunistycznej! Naturalnie. Wtedy można by mówić o należytym, dobrym traktowaniu.

Ucieczka od siebie.
— Gdy już mowa o traktowaniu, — ciekawe, czy stosuje się tu represje w stosunku do więźniów — pytam naczelnika po rozstaniu się z wesołym komunistą. — Czasem niestety jest to konieczne. —Wskutek depresji psychicznej więźniowie rozpoczynają awantury, stawiając opór zarządzeniom, stają się krnąbrni, nieposłuszni, a to jest bardzo zaraźliwe. Izolujemy takiego osobnika, a gdy skutkują perswazje, skazujemy go na post, twarde łoże, albo ale to już w ostatecznym razie — ciemnicę. — A jak się przedstawia stan zdrowotny więźniów! Fizycznie na ogół są zdrowi. Przed kilku jeszcze laty procent śmiertelności był ogromny, umierali przeważnie na suchoty. W ciągu ostatnich pięciu lat, mieliśmy tylko jeden wypadek śmierci i jedno samobójstwo. Staramy się o stworzenie możliwie najlepszych warunków. Stwierdzamy to na każdym kroku. Na dwóch obszernych dziedzińcach więźniowie zażywają spaceru, chodzą po kilku rozmawiają. Jeden z nich biega szybko po ścieżkach, wśród trawników. — Co mu jest? Trenuje się czy jest chory! — Ani jedno, ani drugie. Chce się po prostu zmęczyć fizycznie, aby mniej potem odczuwać samotność zamknięcia. Jeszcze jeden rzut oka na warsztaty więzienne, na świetlicę i opuszczamy dom karny w Rawiczu z uczuciem dumy, że polskie więziennictwo stoi na wysokości zadania i może stanowić wzór dla Europy.

Wacław Zuchniewicz
Poznań.
Ogólny widok domu karnego w Rawiczu.
Więzień zatrudniony przy hodowli zwierząt futerkowych.

Światowid. 1934, nr 27
30.06.1934


Niedozwolone praktyki ,,mądrego" uśmierciły 7 osób



BIAŁYSTOK, 10. 7. Kresowa ludność wiejska świecie wierzy w skuteczność praktyk różnych znachorów. Od dłuższego czasu znachor Piotr Łuksza cieszył się powodzeniem naiwnych wieśniaków. Za swe praktyki zawsze pobierał wygórowane wynagrodzenie. Pech chciał, że ostatnio znachorskie praktyki uśmierciły 7 osób, zaś przed kilku dniami 27 letnia mieszkanka wsi Ostaniszki. Maria Sadowska, zmarła, gdyż oszust udzielił zamiast lekarstwa trujących ziół. Wczoraj, gdy oszust ponownie zjawił się we wsi Ostaniszki, tłum kobiet usiłował zlinczować go. Na pomoc nadbiegł sołtys, który wyrwał z rąk rozwścieczonych kobiet nieprzytomnego i ciężko pokaleczonego znachora. Do północy rozsierdzone kobiety krążyły obok domu sołtysa, gdzie był ukryty znachor. Za niedozwolone praktyki Łuksza odpowie przed sądem.

Gazeta Polska: codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów 1934.07.12 R.38 Nr157 
12.07.1934


Zabił własnego syna w ofierze dla Allaha!



W Kalkucie zakończył się proces przeciw muzułmaninowi szejkowi Hanafowi, który złożył swego jedynego syna w ofierze Allahowi i Prorokowi, mordując go na ołtarzu w świątyni. Hanaf udał się ze swoim 14-letnim synem do meczetu, gdzie długo modlił się, po czym rozprowadził syna do sali ofiar przed ołtarz i przeciął dziecku gardło. Morderca, widocznie dotknięty obłędem religijnym, pobiegł między ludzi na dziedziniec meczetu, krzycząc głośno, że w imię Ałłaha i Proroka złożył ofiarę ze swego syna.
 
Ogarnięty również ekstazą tłum rozpoczął wraz z obłąkanym ojcem wspólne modły i uchwalił pochować rytualnie chłopca na cmentarzu. Gdy policja aresztowała synobójcę, protestował on gwałtownie krzycząc, że jego ujęcie jest profanacją ofiary, złożonej Allahowi z tego co miał najdroższego na świecie. Prowadzony przez policję powtarzał Hanaf uporczywie, że nie zamordował swojego syna, lecz ofiarował Allahowi. Sąd skazał synobójcę na dożywotnią deportację.

Głos Krajny 1934 Nr 58
21.07.1934


Proces ,,wampira" z Łowicza

CZYLI ,,POLSKIEGO KUERTENA"


Włocławek żyje pod wrażeniem rozpoczętego 21 b. m. procesu 21-letniego Tadeusza Ensztajna, słynnego ,,wampira łowickiego", który przez dłuższy czas siał grozę wśród mieszkańców powiatów łowickiego i włocławskiego. Obejmujący 127 stronic akt oskarżenia zarzuca Ensztajnowi dokonanie czterech zabójstw w powiecie łowickim, i jednego na osobie Marianny Lisiewskiej pod Włocławkiem. Do rozprawy powołanych będzie 36 świadków. Pierwszą ofiarą ,,wampira" była 24 letnia Władysława Brzozowska z Łowicza którą znaleziono zamordowaną uderzeniami kamienia w głowę, ze zmasakrowaną twarzą. Oględziny lekarskie wykazały, iż została ona zgwałcona. Początkowo sądzono, iż jest to sporadyczny wypadek, ale w kilka dni później znaleziono pod Łowiczem zwłoki młodej kobiety z tymi samymi oznakami gwałtu i śmiertelnymi ranami, a w trzy dni potem ofiarą zbrodniarza padła uczennica VII klasy gimnazjum w Łodzi, Aleksandra Perzynówna. Zbrodniarz ogłuszył ją, zgwałcił, a myśląc, że dziewczyna nie żyje, zbiegi. Dalszą serię ofiar otworzył napad na 14-letnią Anielę Okruchównę, potem na 13-letnią Modraszkowską. W ciągu tygodnia zanotowano pięć ofiar napadu zwyrodnialca.

Po jakimś czasie tajemniczy zwyrodnialec przeniósł swą działalność na teren Włocławka, wyszukując sobie ofiary na przedmieściach. Na mieszkańców obu miast pad strach. Któregoś dnia jedna z ofiar ,,wampira", 13-letnia Zofia Rozenówna poznała w mężczyźnie. Oglądającym fotosy przed kinoteatrem we Włocławku, swego oprawcę. Zaalarmowano policję. Zbrodniarz rzucił się do ucieczki i ukrył się na terenie klasztoru Reformatów. Tu dopadła go policja. Aresztowany Ensztajn z wyglądu zewnętrznego nie zdradza zwyrodniałych instynktów. Jest to szczupły młodzieniec, chuderlawy, zupełnie niepozorny, oczy jedynie błyszczą mu niesamowicie. Urodził się w Płocku. Ojca nie znal. Gdy przechodziły przez Płock wojska rosyjskie, matkę jego jakiś żołdak zniewolił. On był owocem tego stosunku. Wychował się w sierocińcu w Łodzi, po czym rozpoczął wędrówkę po Polsce. Jakiś czas bawił w Krakowie, gdzie nocował na Błoniach, potem piechotę poszedł na Górny Śląsk, wreszcie, jako chłopiec na posyłki usadowia się w Łowiczu. Tu odezwały się w nim zbrodnicze instynkty. Po aresztowaniu powiedział:

- Wychodziłem zawsze na miasto wieczorem. W kieszeni miałem przygotowany ostry kamień. Czatowałem na młode dziewczyny i gdy nikogo nie było w okolicy, ogłuszałem kamieniem, a gdy już użyłem, biłem dalej kamieniem po twarzy, aby mnie nie zdradziły, bowiem niektóre widziały moją twarz. Po zbrodni chodziłem ulicami, ażeby zatrzeć ślady. Bałem się dłużej przebywać w Łowiczu, więc się przeniosłem do włocławka. Gdy pytano go o pobudki zbrodniczych czynów, odpowiedział: - Mszczę się za matkę, ją też zgwałcono. Ensztejn miał stanąć przed sądem doraźnym, uratowało go jedynie zniesienie doraźnej procedury.


Wampir z dziecięcą twarzą

OPOWIADA O SWYM ŻYCIU


WŁOCŁAWEK. Drugi dzień procesu Ensztajna odbywa się przy drzwiach zamkniętych. Mimo to korytarze gmachu sądowego wypełnione są żądną sensacji publicznością. Ensztajn przez cały czas przewodu sądowego zachowuje się spokojnie. Na zapytania sędziego odpowiada wolno, logicznie, przy czym widać, że stara się o to, aby odpowiedź jego wypadła jak najefektowniej. Słowem wszystko to sprawie wrażenie, jak gdyby Ensztajn nie po raz pierwszy zasiadał na ławie oskarżonych. Istotnie, był już raz karany za to, że jechał pociągiem bez biletu. ,,Wampir'' ma twarz nieomal dziecięcą, pobyt roczny w więzieniu nie zdołał zetrzeć z niej brunatnej barwy opalenizny. Niebieskie oczy spoglądają spokojnie, a tylko czasami, gdy ma odpowiedzieć na coś specjalnie dlań nieprzyjemnego, przez te oczy przemyka jakiś błysk, ciemnieją one na chwilę, twarz zmienia wyraz.

W rozmowie z przedstawicielami prasy, śmiejąc się pogodnie, opowiada dzieje swojego życia. - Gdzie spałem? - Jak się dało. Z początku to sypiałem w stogach, ale potem to nie chciałem, bo chłopi kogo w stogu znaleźli, to go bili, bo myśleli, że złodziej. Czasami prosiłem, żeby mi pozwolili przespać się w stodole, ale też nie zawsze dawali, więc spałem gdzie się dało. - Z czego żyłem? - Różnie. Czasami coś ludzie dali, czasami ukradło się. - Nie lepiej było postarać się o jakąś pracę? - Myśli pan, że to tak łatwo... - A jakże było w więzieniu? - Ojoj, daj Boże zawsze! Spanie jest i jedzenie jest. W dzień, jak się okazuje, często przesiadywał w salach sądowych, jako ,,publiczność". Jak było zimno, albo deszcz padał, to najwygodniej siedziało się w sądzie, bo ciepło i rozmaitość... Wezwano na proces 36 osób. Stawili się nieomal wszyscy. Szarzyznę ubrań męskich ożywiają pasiaste spódnice wieśniaczek z Łowickiego. Wszakże Łowicz i jego najbliższa okolica, to teren, na którym miał grasować Ensztajn. Między kobietami jest Aleksandra Perzynówna, która rzekomo miała paść ofiarą zbrodniczych skłonności ,,wampira" i jeszcze kilka innych dziewczyn.

Zeznania ich nie wnoszą do sprawy nic nowego, bowiem nie mogą one poznać w Ensztajme napastnika. Sąd każe przebrać Ensztajna w jego ubranie cywilne. Za chwilę na ławie oskarżonych zasiada chłopak w szarej kurtce, czarnych spodniach i żółtych, przedeptanych półbucikach. Mimo to zeznania są w dalszym ciągu chwiejne i trudno wysnuć z nich jakiekolwiek wnioski. Jak wiadomo, jedną z ofiar ,,wampira" miała być wędrowna handlarka Lisiewska. W ręku jej znaleziono garść włosów, prawdopodobnie wyrwanych z głowy napastnika podczas walki. Badanie stwierdziło, że nie są to włosy Ensztajna. Słowem, typowy proces poszlakowy, za którym kryje się bodajże jedyna prawda - nędza młodego chłopska. Nie przeszkadzało to, że ,,wampir" jest tu sławny, a kiedy policja przewoziła go do Łowicza, celem dokonania wizji lokalnej o mały włos nie doszło do linczu. Najpierw na chłopaka rzucił się brat Perzynówny, a kiedy parobka obezwładniono, tłum chciał wyrwać Ensztajna z rąk policji i dokonać samosądu.

Wieczorny Kurjer Grodzieński 1934.08.25 R.3 Nr230, Nr231
24.08.1934


Sfingowany napad i opór  władzy


Dn. 3 bm. przed Sądem Okr. w Katowicach toczyły się 2 rozprawy karne, których przedmiotem była sprawa o sfingowanie napadu rabunkowego i opór władzy. Inkasent kilku mniejszych banczków w Katowicach, Zygmunt W ., w styczniu br. podał na policji, że został w M. Dąbrówce napadnięty, przy czym bandyci odebrali mu 4.700 zł. W toku dochodzeń ujawniono jednak, że napad ten został przez W. sfingowany w celu ukrycia sprzeniewierzenia. Sąd skazał W. na 7 mies. więzienia, z zawieszeniem kary na 2 lata. W drugim wypadku sąd skazał Adolfa T w. z Zawiści na 4 tygodnie aresztu bez zawieszenia, a żonę jego, Karolinę, na 2 tygodnie z zawieszeniem kary na 2 lata z a opór władzy podczas rewizji domowej.

Siedem Groszy : dziennik ilustrowany dla wszystkich o wszystkiem : wiadomości ze świata - sensacyjne powieści. 1934, nr 243 (Wydanie D E)
04.09.1934


Kradzież 48000 zł. na poczcie gdyńskiej



Niezwykle zuchwałej kradzieży dokonano na poczcie głównej w Gdyni. Po zamknięciu kasy pocztowej zabrał się główny kasjer do przeliczania pieniędzy, wziąwszy sobie do pomocy młodego urzędnika Antoniego Ulewicza. Po zliczeniu pieniędzy kasjer wszedł do wnętrza skarbca i tam zaczął układać pieniądze. które Ulewicz podawał stojąc poza drzwiami skarbca. W pewnej chwili kiedy kasjer odebrał paczkę banknotów i odwrócił się Ulewicz zabrał kilka paczek z pieniędzmi papierowymi i schował do ubrania, po czym najspokojniej w świecie pracował dalej, podając kasjerowi pieniądze. Dopiero w dwa dni później, gdy ze skarbca podjęto pieniądze główny kasjer zauważył brak 48000 zł. Ulewicz zdołał zbiec.

Gazeta Kościerska, 1934, nr107
 08.09,1934


Tragedia ofiary wojny światowej



Płock, 1. 11. Sądownictwo miejscowe będzie miało ciekawą sprawę do rozstrzygnięcia. Otóż w 1914 r. powołano ze wsi Gorzeń Duży, po w. gostyńskiego, rezerwistę Feliksa Skowrońskiego do szeregów rosyjskich. Skowroński pozostawił swoje 30-morgowe gospodarstwo pod opieką żony. W czasie walk na froncie niemieckim Skowroński, raniony szrapnelem, dostaje się do niewoli. Na leczenie przesłano go do Berlina. Mimo zabiegów lekarskich nie zdołano uchronić Skowrońskiego od komplikacji chorobowych, które doprowadziły go do ciężkich zachorzeń psychicznych. W wyniku choroby Skowroński stracił zupełnie pamięć rzeczy minionych i zapomniał nawet, skąd pochodzi. Gdy wrócił do kraju w 1919 roku zaopiekowali się nim misjonarze w Poznaniu. I tu zaszła w nim nieoczekiwana zmiana. Po 20 prawie latach życia w zamroczeniu, w roku bieżącym Skowroński, powodowany jakąś podświadomą tęsknotą ruszył w wędrówkę po kraju. Jakiś instynkt wiódł go coraz bliżej do stron rodzinnych. Wreszcie po długiej wędrówce znalazł się w swojej wsi, uświadamiając sobie, gdzie jest i przypominając sobie swoją zagrodę i żonę. Skowroński zjawia się przed kilku dniami w swojej chałupie, ale żona, która po bezskutecznych poszukiwaniach wyszła w 1923 roku ponownie za mąż za Jana Zawadę, uważa swego pierwszego małżonka za przybłędę, podszywającego się pod cudze nazwisko. Wszyscy jednak sąsiedzi, jak również rodzony brat Władysław, wójt gminy, stwierdzili kategorycznie tożsamość Skowrońskiego. Ostatnie słowo należy do sądu.

Orędownik na powiat nowotomyski 1934.11.06 R.15 Nr128
06.11.1934


Śmiertelna walka dwu band złodziei węglowych



Gdynia. W nocy z wtorku na środę nastąpiło starcie dwóch band złodziejskich w dzielnicy, zwanej ,,Drewnianą Warszawą." Podczas bójki poszły w ruch noże i rewolwery. Posypały się strzały Rozległy się jęki i krzyki. W rezultacie bijatyki na placu zostało dwóch .młodzieńców, broczących obficie krwią. Zaalarmowana policja wezwała pogotowie, które zabrało do szpitala ciężko ranionego fińskim nożem w plecy Bronisława Kicińskiego. Druga ofiara bójki, 23-letni Władysław Graczyk, zginął na miejscu od kuli rewolwerowej. Zarządzona natychmiast obława doprowadziła do ujęcia Jana Madeja u którego znaleziono rewolwer. Madeja jest mocno podejrzany o spowodowanie śmierci Graczyka. Policja prowadzi dalsze dochodzenia, celem wykrycia dalszych sprawców.

Gazeta Nadnotecka: bezpartyjne pismo codzienne 1935.01.19 R.15 Nr16
19.01.1935


 ROZRUCHY MURZYŃSKIE W NOWYM JORKU


 
Watka policji z murzynami w dzielnicy Haarlem w Nowym Jorku.
Płonący sklep, splądrowany przez murzynów.
W nowojorskiej dzielnicy murzyńskiej Haarlem przyszło do krwawych zamieszek, w których wzięły udział dziesiątki tysięcy murzynów, doprowadzonych do wściekłości fałszywą pogłoską o zamordowaniu przez białych małego chłopca murzyńskiego za kradzież. Wiadomość ta okazała się wyssaną z palca, gdyż chłopcu nie spadł ani włos z głowy a jedynie schwytano go w momencie, gdy usiłował uciec z paczką ciastek. Zanim jednak stan faktyczny został przez policję protokólarnie ustalony, murzyni, przypuszczając, że biali dopuścili się jeszcze jednego Linczu, z okrzykami zemsty ruszyli na ulice i zaczęli grabie i plądrować sklepy. Zaraz znaleźli się przygodni agitatorzy, którzy korzystając z zamieszania zaczęli wygłaszać podburzające przemówienia w duchu komunistycznym i zachęcać tłum do dalszych wykroczeń. W walkach jakie wywiązały się z policją 21 osób zostało zabitych a 50 rannych.

Władzom bezpieczeństwa udało się wprawdzie opanować sytuację, ale rozgoryczenie w dzielnicy murzyńskiej trwa dalej. Szkody oceniają na milion dolarów. Rozruchy w Haarlem, to krwawa ilustracja stosunków amerykańskich, . przepełnionych nienawiścią rasową. Rasizm bowiem, zanim narodził się w Niemczech, miał już zdecydowanych zwolenników w St. Zjedn. A. P., w których elita anglosaska, wywodząca się od pierwszych kolonizatorów, uważa się za coś niesłychanie wyższego od ludów romańskich i słowiańskich a do murzynów żywi ślepą nienawiść i odrazę, której wyrazem jest prawo linczu i osobne przedziały dla czarnych w pociągach i tramwajach.

Światowid. 1935, nr 14
06.04.1935


Kainowa zbrodnia

Nieludzcy bracia wyrzucili siostrę oknem na bruk


Wstrząsająca tragedia rodzinna wydarzył,a się w pierwsze święto Zielonych Świąt w Poznaniu przy ul. wiejskiej, gdzie bracia Roman i Mieczysław Cichoccy podczas sprzeczki wyrzucili swą 22-letnią siostrę Helenę oknem z czwartego piętra na bruk podwórza. Nieszczęśliwa ofiara zbrodniczych braci znalazła na miejscu śmierć. Wieść o nieprawdopodobnej wprost zbrodni obiegła miasto lotem błyskawicy. Po wypadku, który wydarzył się krótko po godzinie 20, gromadziły się na miejscu tłumy przechodniów. Niezwłocznie też przybyła policja i żandarmeria wojskowa. W areszcie wojskowym osadzono Mieczysława Cichockiego, który odbywał ćwiczenia wojskowe w żandarmerii. Brata jego Romana z zawodu instalatora" zamieszkałego w Poznaniu przy ul. Świerkowej 17, ujęła policja.

Wielkopolanin 1935.06.13 R.6 Nr68
13.06.1935


Ukaranie hitlerowców za terror wyborczy w Gdańsku



Przed sądem gdańskim toczyła się rozprawa karna przeciwko członkom hitlerowskiego oddziału szturmowego Janowi Lukaschewskiemu i Albertowi Blanckowi z Brętowa, oskarżonym o niebezpieczny uraz ciała, naruszenie spokoju domowego i wymuszenie. Oskarżeni w kwietniu przed wyborami do sejmu gdańskiego wdarli się pewnej nocy, gwałtem do mieszkania robotnika T.. członka partii socjalistycznej w Brentowie, gdzie pobili napadniętego oraz zniszczyli szereg rzeczy i zmuszali go do pójścia z nimi, pod pozorem, że są urzędnikami policji śledczej. Napadniętemu udało się jednak wyrwać z rąk napastników i wybiec z mieszkania. Po zamknięciu przewodu sądowego domagał się prokurator ukarania winnych każdego na 250 guld. grzywny. Sąd skazał jednak każdego z oskarżonych na 3 miesiące więzienia.

Gazeta Gdańska, 1935.08.14-15 nr 182
14-15.08.1935


Więzienia są przepełnione



,,Kurier Poranny" ponownie podnosi sprawę amnestii. Pisze on, że więzienia w Polsce są przepełnione. Obliczone na 25 do 30 tysięcy więźniów, mieszczą obecnie do 56 tysięcy. Zdarza się, że w celi zdolnej pomieścić 4-5 osób, odsiaduje karę 14 więźniów. W urzędach prokuratorskich z powodu bezprzykładnego przeładowania więzień zalega około 130 tys. wyroków karnych. Czy można teraz żądać kredytów na budowę nowych więzień, gdy nie mamy pieniędzy na budowę nowych szkół ?Jedyne wyjście - ogłoszenie szerokiej amnestii. Bo nie jest rzeczą słuszną by jedni prócz pozbawienia wolności cierpieli dodatkowe jeszcze udręki, drudzy zaś cieszyli się za większe nawet przestępstwa bezkarnością : - ,,Już dziś są osobniki, dźwigające na sobie bezkarnie po kilka i kilkanaście skazujących wyroków, jeśli kara łączna nie przekracza roku więzienia, drwią oni z kondemnat, wiedząc dobrze, iż prokurator nie tylko nie wezwie ich do odbycia kary, ale byłby w kłopocie, gdyby sami z wyrokiem w ręku zgłosili się doń o wyznaczenie miejsca w więzieniu. Czyż można udowodniać, jak dalece tego rodzaju procedura podkopuje wszelki autorytet prawa ?" A przecież na zimę są i tacy, którzy z braku lanego, o takie ,,mieszkanie" się nawet starają.

Gazeta Polska: codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów 1935.10.12 R.39 Nr238
12.10.1935



Trzy wyroki śmierci

wykon. kat Braun w Lublinie

W Lublinie zapadły ostatnio jak to donosiliśmy, wyroki śmierci za morderstwo w stosunku do oskarżonych o wymordowanie w Hołodyskach pow. włodawskiego całej rodziny Bojarskich. składającej się z 7 osób - Leona Waszczuka i Stefana Mielniczuka. P. Prezydent nie skorzystał z przylutowującego mu prawa łaski wobec czego wyrok zostanie wykonany w Lublinie w najbliższym czasie. Skazany na śmierć za zamordowanie żony swego chlebodawcy Antoniny Turkowej we wsi Lipa pow. Janów, Józef Adamski zrzekł się apelacji, wobec czego spodziewane jest wykonanie trzeciego wyroku śmierci w Lublinie.
 
Gazeta Gdańska, 1935.11.22 nr 265
22,11,1935


ZBRODNIARZE JADĄ DO GUJANY



Zbrodniarze na pokładzie okrętu „La Martiniere", w drodze do Gujany.
W tych dniach na pokładzie okrętu „La Martiniere“ odpłynęło z Francji do Gujany 350 zbrodniarzy, do których dołączono jeszcze transport 300 skazańców z Algeru. Warunki, w jakich żyją skazańcy w Gujanie są bardzo ciężkie, to też wielu ich pada ofiarą zabójczego klimatu, a przede wszystkim żółtej febry. Czasami przychodzi do buntów, które są jednak bezlitośnie tłumione. Bywały wypadki, że więźniowie zdołali zbiec z Gujany, przeważna jednak ich część, sponiewierawszy się w dżungli, gdzie śmierć na nich czyhała na każdym kroku, wracała skruszona do swoich zajęć. Niejednokrotnie we Francji podnosiły się glosy, aby zaprzestać deportacji więźniów ze względów humanitarnych, nie znalazły one jednak posłuchu w sferach miarodajnych. Próbowała interweniować także Liga Międzynarodowa Praw Człowieka, ale bezskutecznie. Po staremu jadą więc zbrodniarze do Gujany, aby przeważnie nigdy już nie wrócić do kraju.

Światowid. 1935, nr 49
07.12.1935


SENSACYJNY PROCES W SOSNOWCU



Oskarżony Paweł Grzeszolski, przeciwko któremu toczy się proces w Sosnowcu o podstępne otrucie żony i dwojga dzieci.
W Sosnowcu toczy się sensacyjny proces przeciwko inż. Pawłowi Grzeszolskiemu, b. szefowi biura sprzedaży fabryki rur, oskarżonemu o otrucie talem żony i dwojga dzieci. Oskarżony, poznawszy się z uczennicą Pelagią Staciwińską, zakochał się w niej i postanowił pozbyć się żony i dzieci, które występowały energicznie przeciwko romansom swego ojca. Pierwsza umarła ś. p. Grzeszolska, potem syn, a wreszcie córka. Zgon każdej z tych osób poprzedzały gwałtowne cierpienia, jak podrażnienie nerek, ból w stawach, wymioty, gorączka, i t. d., czyli typowe objawy zatrucia. Ekspertyza prof. Olbrychta z Krakowa. wykazała, że ma się tu do czynienia z otruciem związkami talu. Oskarżony do winy się nie przyznaje, zwalając winę na swoją szwagierkę, wszystkie jednak poszlaki przemawiają przeciwko niemu.

Ofiary Grzeszolskiego: jego żona i dwoje dzieci.
Fabryka rur w Sosnowcu, w której pracował Grzeszolski, jako szef biura sprzedaży.
Pelagia Staciwińska, z którą ożenił się Paweł Grzeszolski po tajemniczej śmierci swej pierwszej żony i dzieci.

Światowid. 1936, nr 13
28.03.1936


 Ojciec katem własnego dziecka



Chodzież. Ponury obraz z życia rodzinnego przedstawiała rozprawa, jaka się w ub. wtorek toczyła przed trybunatem karnym sądu okręgowego na sesji wyjazdowej w Chodzieży. Na ławie oskarżonych zasiadł doprowadzony z więzienia nałogowy przestępca Paweł Rybak z pobliskich Rataj, z zawodu robotnik, oskarżony o występek z art. 246 k. k. (znęcanie się nad własnym dzieckiem). Obok niego zajął miejsce posterunkowy P. P. uzbrojony w karabin. Przy sprawdzaniu personali okazało się, że oskarżony ma już cały szereg przestępstw na swym sumieniu. Wśród licznych świadków znajdowały się też żona oraz teściowa oskarżonego, które skorzystały z przysługującego im prawa odmówienia zeznań. Z przesłuchanych świadków najwyraźniej przedstawiła występek oskarżonego jego ówczesna sąsiadka, p Zofia G. z Rataj, która zeznała: Latem ubr. ok. 10 sierpnia, usłyszałam rozpaczliwy krzyk i płacz dzieci. Weszłam do mieszkania oskarżonego i widziałam, jak ten ostatni okładał paskiem od spodni swego 2-letniego synka, bijąc go silnie po całym ciele, mimo, że dziecko tylko koszulkę miało na sobie. 

Pytałam się oskarżonego, dlaczego w tak okrutny sposób pastwi się nad dzieckiem Odpowiadał, że ,,nicpoń" słomę wyciągał z siennika, zaśmiecając nią podłogę. Na drugi dzień miałam sposobność skatowane dziecko poddać bliższej obserwacji, przy czym stwierdziłam, że cale ciało dziecka pokryte było sińcami. Słyszałam częściej, że oskarżony bił dzieci. Raz wezwała mnie do mieszkania żona oskarżonego, pokazując mi swe najmłodsze dziecko, mające zaledwie 2 mieś. Maleństwo płakało, a buzię miało okrwawioną. Na pytanie, co się stało, odpowiedziała, że mąż biedactwo pobił. Po odczytaniu świadectwa lekarskiego, zabrał głos prokurator, piętnując w ostrych słowach postępowanie oskarżonego. ,,Cóż zawiniło to maleństwo ?", pyta oskarżyciel publiczny. ,,Otóż szukało zabawki, a nie mogąc w izbie niczego znaleźć, czym by się zabawić mogło, zaczęło wyciągać źdźbła słomy z siennika, nie wiedząc, że tą niewinną zabawką rozbestwi niewyrozumiałego ojca". Oskarżony przyznał się do winy, usprawiedliwiając się tym, że żona jego przez cały dzień zajęta była w fabryce, a on sam z dziećmi biedolić się musiał. W takich warunkach stał się nerwowym i złośliwym. Sąd wymierzył oskarżonemu za potworny czyn jego karę bezwzględnego więzienia przez 10 miesięcy.

Nasza Chodzież: organ poświęcony obronie interesów narodowych na zachodnich ziemiach Polski 1936.04.26 R.7 Nr98
26.04.1936


Straszny czyn obłąkanej matki


Kielce, 2. 6. (PAT). We wsi Przysucha powiatu opoczyńskiego wydarzył się straszny wypadek, 24-letnia Zofia Stolarska w przystępie ataku szału, zabiła nożem kuchennym swe 5-miesięczne dziecko, a następnie tym samym nożem poderżnęła gardła dwojgu starszym swoim dzieciom. Po dokonania strasznego czynu Stolarska zraniła się ciężko nożem w gardło. Ciężko ranną Stolarską i dwoje jej konających dzieci przewieziono do szpitala w Opocznie.

Gazeta Gdańska, 1936.06.03 nr 126
03.06.1936


Aresztowanie ohydnego zboczeńca

Administrator majątku ziemskiego z terenu W. Miasta deprawował młodzież wiejską


O nowym skandalu na tle homoseksualnym donosi wczorajsza prasa niemiecka w Gdańsku. W majątku Szwincz w okolicy Pruszcza administratorem był niej. Walter Liebrecht. Przed kilku dniami Liebrechta aresztowano i osadzono w gdańskim więzieniu policyjnym. Jak z dochodzeń wynika, administrator ów od kilku lat deprawował młodzież wiejską płci męskiej, pracującą u niego w majątku. L. zwabiał do swojego mieszkania chłopców, poił ich alkoholem i częstował papierosami, a następnie zmuszał do ohydnych praktyk, nie cofając się w razie oporu przed groźbą wyrzucenia z pracy i nawet biciem. W ten sposób zboczeniec nadużył około 30 ofiar terroryzowani chłopcy bali się mówić komukolwiek o tym, co się dzieje w mieszkaniu Liebrechta. Liebrecht od r. 1934 dawał bezkarnie upust swojemu zwyrodnieniu, aż wreszcie przypadkowy . świadek go zdemaskował. Przed sędziom śledczym L. przyznał się do swych ohydnych czynów, co zresztą potwierdziły również młodociane ofiary jego zboczenia. Liebrecht urodził się we Frankfurcie nad Menem i jest ewangelikiem. Prasa niemiecko-gdańska podkreśla jednak, że pochodzenie jego jest w 100% żydowskie. W myśl obostrzonych przepisów nowego niemieckiego kodeksu karnego zwyrodnialcowi grozi kara 10 lat więzienia.

Gazeta Gdańska, 1937.05.14 nr 110
14.05.1937


 Księdza oskarżono o bojkot żydów

 
W Mogilnie odbyła się ciekawa rozprawa przeciwko ks. Nowickiemu Felicjanowi, proboszczowi z Palędzia Kościelnego, pod Mogilnem. Ks. proboszcza Nowickiego oskarżał niej. Łuczak o to, że przestrzegał swoich parafian przed kupowaniem u żydów, trwonieniem pieniędzy na wódkę i grę w bilard, że ostrzegał Tow. Gimn. ,,Sokół" w Mogilnie w piśmie, skierowanym do b. prezesa p. Niewiteckiego przed urządzeniem imprezy na salce żydówki, którą to salkę dzierżawił Łuczak. Poza tym akt oskarżenia ks. Nowickiemu zarzucał, że z kazalnicy kościelnej nawoływał do bojkotowania składów żydowskich. Przewód sądowy wykazał, że ks. proboszcz Nowicki nie stosował pouczeń tendencyjnie pod adresem Łuczaka, prowadzącego skład w domu żydówki w Józefowie, ale tylko w granicach, przysługujących każdemu obywatelowi Polski. Łuczak w swych wywodach przedstawił sądowi, że Schelingowa nie jest żydówką, bo przed 45 laty przechrzciła się. Jak stwierdzono jednak, Schelingowa nie jest praktykującą katoliczką i nie przebywa w otoczeniu katolickim. Sąd uwolnił od winy i kary ks. proboszcza Nowickiego, a kosztami postępowania sądowego obciążył oskarżyciela, który wniósł od tego wyroku apelację.
 
Gazeta Polska: codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów 1937.09.28 R.41 Nr224
28.09.1937


Wyrok śmierci w Toruniu



W Sądzie Okręgowym w Toruniu toczył się w piątek proces przeciwko 32-letniemu Stanisławowi Brylskiemu, robotnikowi rolnemu, który w nocy z dnia 14 na 15 sierpnia rb. we wsi Książki pow. wąbrzeskiego dokonał strasznej zbrodni na osobie Roberta Szellera mieszkańca tamtejszej wioski. Brylski, wywabiwszy Szellera z domu, zamordował go kilkoma uderzeniami żelaznej pałki w głowę, a następnie odciął mu głowę i wrzucił do pobliskiego bagna. Brylski przyznał się do winy. Przewód sądowy wykazał, że Brylski dokonał zbrodni w celach rabunkowych. Sąd ogłosił wyrok, mocą którego Brylski został skazany na karę śmierci z pozbawieniem praw obywatelskich i honorowych na zawsze.

— 2 zbrodniarzy zawisło na szubienicy. na dziedzińcu więziennym w Białymstoku wykonano wyrok śmierci na 2 groźnych bandytach Hlabiczu i Opackim, którzy dokonali licznych morderstw i napadów rabunkowych na obszarze województwa białostockiego.

Gazeta Kościerska 1937, nr134
09.11.1937


Odkrycie potwornej zbrodni po 100 latach



Budapeszt. Podczas rozbiórki najstarszego domu w Budapeszcie, t. zw. domu bar. Orczy na ulicy Karola, dokonano makabrycznego odkrycia. W piwnicy znaleziono 15 szkieletów, liczących mniej więcej 100 lat. Prawdopodobnie chodzi o szkielety zamordowanych, których zwłoki ukryli sprawcy w podziemiach domu.c Dom Orczy zbudowano przed 200 laty. Według opinii niektórych rzeczoznawców jest to najstarszy budynek w Budapeszcie i był największy, co do zajętego terenu, bo jego trzy fronty wychodziły na trzy ulice. Gmach był tematem rozmaitych legend, m. in. opowiadano sobie, że na początku poprzedniego stulecia rozgrywały się w piwnicach tajemnicze wypadki. Ze starych zapisków wynika, że w domu tym znajdowała się gospoda, której klientela rekrutowała się ze sfer przestępczych, z kobiet lekkiego prowadzenia się i z bogatych kupców z zagranicy i węgierskiej prowincji. W lokalu gospody miały odbywać się orgie, a niejeden bogaty przyjezdny został obrabowany i zamordowany. Wszelkie śledztwa okazywały się bezskuteczne. Znalezione szkielety są prawdopodobnie śladami owych niesamowitych wypadków. Policja wydała nakaz zbadania szkieletów przez instytut antropologiczny, który orzekł, że wszystkie szkielety są męskie i leżą tam mniej więcej 100 lat. Policja opieczętowała niesamowite cmentarzysko.

Dodatek do Orędownika Ostrowskiego i Odolanowskiego 1937.08.30 
30.08.1937


Potworna zbrodnia w kościele pod Poznaniem

Komunista zamordował księdza u stóp ołtarza i ranił podczas ucieczki 2 osoby
Zbrodniarz ujęty i zlinczowany przez zgromadzonych w kościele wiernych


POZNAN. 27.2. — Tel. wł. Lotem błyskawicy rozeszła się w Poznaniu wiadomość o wstrząsającej zbrodni, dokonanej w nowo wybudowanym kościele parafialnym w Luboniu pod Poznaniem. Ofiarą skrytobójczego morderstwa padł ogólnie szanowany proboszcz par. 48-l. ks. Streich w chwili, gdy odprawiał nabożeństwo. Na miejsce zbrodni wyjechał natychmiast nasz korespondent i zebrał następujące informacje: W Luboniu, położonym o 10 km od Poznania, od dość dawna prowadziło robotę wywrotową kilkunastu komunistów, którzy zdołali zyskać sobie dość znaczne wpływy wśród ludności robotniczej, a umieli odpowiednio maskować się i ukrywać przed władzami bezpieczeństwa. Akcji tej skutecznie przeciwdziałał miejscowy proboszcz ks. Streich i dlatego był przedmiotem szczególnej nienawiści komunistów. W niedzielę, jak zwykle, ks. proboszcz Streich odprawiał mszę św. dla dzieci. Msze odprawiane były w lewej nawie, gdyż część środkowa kościoła nie jest jeszcze wykończona. Kościół przepełniony był szczelnie dziećmi, które stały przed skromnym, prowizorycznym ołtarzem i wokoło ambony, stojącej na małym podwyższeniu. Po odprawieniu nabożeństwa proboszcz zdjął ornat i udał się w stronę ambony. Tuż obok ambony stał 48-letni bezrobotny Wawrzyniec Nowak, znany w mieście komunista.

Gdy proboszcz znalazł się przy ambonie, Nowak wyjął błyskawicznym ruchem rewolwer i strzelił do księdza, celując w głowę. Proboszcz widząc przy skroni broń, uderzył ją odruchowo. Kula przeszła nad głową proboszcza, który począł cofać się w stronę ołtarza. Zbrodniarz przebijając się rękami przez grupę dzieci, dopadł swej ofiary i z bezpośredniej odległości dwukrotnie strzelił do księdza Streicha, trafiając go w głowę. Śmiertelnie raniony proboszcz runął martwy u stóp ołtarza. W tej chwili wybiegł spoza ołtarzy kościelny 46-letni Franciszek Krawczyński i rzucił się na zabójcę Nowaka. Wywiązała się walka na śmierć i życie, której towarzyszyły przeraźliwe krzyki dziatwy. W czasie szamotania się zbrodniarz znów dwukrotnie strzelił, raniąc Krawczyńskiego w głowę i obojczyk. Ranny wypuścił na chwilę zabójcę z rąk. Zbrodniarz wykorzystując ten moment, wskoczył na ambonę i wywijając kapeluszem począł krzyczeć do dzieci. „Wynoście się z kościoła. Zabiłem księdza za naszą i waszą wolność!“

Zbrodniarz, torując sobie drogę brauningiem przez tłum dzieci, wbiegł do środkowej nawy, dokąd w międzyczasie przybiegło kilku mężczyzn. Jeden z nich, urzędnik kolejowy Mańczak rzucił się na Nowaka i po krótkiej walce wyrwał mu broń z ręki. W tym momencie podbiegli inni, i nie zważając, że są w kościele, dokonali na potwornym mordercy samosądu. Wybito mu wszystkie zęby, połamano żebra i zadano kilka ran w głowę. Omdlałego zbrodniarza wywleczono przed kościół, gdzie przybyła już policja i zdołała go wyrwać z rąk oszalałego tłumu. Nowaka przewieziono natychmiast specjalnym pociągiem do Poznania. Na miejsce wypadku przybyło Pogotowie Ratunkowe. Lekarz stwierdził zgon ks. Streicha, kościelnego zaś zabrał do szpitala. Stan jego nie jest na szczęście groźny. W drodze do Poznania lekarz Pogotowia zauważył jakiegoś utykającego chłopca. Zatrzymano karetkę. Okazało się. że jest to 12-letni Ignacy Paczyński. Jedna z kul zbrodniarza, która przeszła na wylot księdza, utkwiła chłopcu w nodze. Paczyńskiego zabrano do szpitala. Na miejsce niesłychanej tragedii i profanacji kościoła przybyły władze prokuratorskie i śledcze oraz duchowne. Kościół zamknięto. W całej оkoliсу i w Poznaniu niesłychany czyn zbrodniarza-komunisty wywołał wstrząsające wrażenie i wzburzenie. Nowak, jak się okazuje, był jednym z czynniejszych działaczów wywrotowych. Bawił on przez 12 lat w Sowdepii, gdzie skończył szkołę agitatorów.

Express Lubelski i Wołyński, 1938, R. 16, nr 59
28.02.1938


Żyd oszukał skarb Państwa na 100.000 zł



Kierownictwo lotnej brygady kontroli skarbowej przystąpiło do likwidacji całego szeregu nadużyć popełnianych na tle skarbowym. Wykryto między innymi znaczne oszustwa podatkowe żyda \Wanna, handlarza mąką i zbożem w Kaliszu, który naraził skarb Państwa na straty sięgające 100.000 złotych. 

Gazeta Kościerska, nr 83, 1938
 12.08.1938


Zamordowali a następnie zasiedli do pijatyki 



Na polach wsi Lipno w pow. grójeckim dokonano w poniedziałek krwawej zbrodni. Na polu, należącym do Palacza, znaleziono rankiem zmasakrowane zwłoki jego 21-letniego syna. Zawiadomiona policja wszczęła dochodzenie, w wyniku którego ujęto morderców, kuzynów Palacza, braci: Jana i Stefana Kwiatkowskich. Jak się okazało, zbrodni dokonano na tle porachunków osobistych. Przed 5 laty młody Palacz, mający wówczas 16 lat, wespół z Janem Niewiadomskim zabił swego: kuzyna, Antoniego Wojtczaka. Po rozprawie sądowej Niewiadomskiego skazania na kilka lat więzienia, a Palacza na osadzenie w domu poprawczym. 

Na wiosnę br. Palacz po ukończeniu 21 lat, został zwolniony z domu poprawczego i wrócił do domu. Kwiatkowscy, którzy przysięgli zemstę za zamordowanie Wojtczaka, postanowili obecnie jej dokonać na osobie Palacza. Krytycznego dnia Palacz wyszedł w pole orać. Przybyli tam bracia Kwiatkowscy i porwawszy Palacza, zawlekli go na miejsce, gdzie został zabity Wojtczak i tu w okrutny sposób zamordowali. Po dokonaniu zbrodni mordercy wrócili spokojnie do swojej zagrody i zmieniwszy pokrwawione ubrania, zasiedli do libacji, przy której zastała ich i aresztowała policja. 

Gazeta Wągrowiecka: pismo ziemi pałuckiej 1938.09.03 R.18 Nr201
03.09.1938


Dłużnik zabił wierzyciela w obecności komornika



Bielsk - Podlaski Komornik z Siemiatycz Antoni Kamiński w towarzystwie Franciszka Tatarczuka udał się do mieszkańca wsi Pokaniewo, Mariana Wereszczyńskiego, celem dokonania egzekucji należności na rzecz Tatarczuka. Podczas czynności egzekucyjnych Wereszczyński ze słowami: ,,Zabrałeś ode mnie wszystko! - Czego jeszcze chcesz?" - uderzył dębowym kijem Tatarczuka w głowę tak silnie, że ten stracił przytomność, a przewieziony do szpitala zmarł wskutek wstrząsu mózgu.

Goniec Nadwiślański: Głos Pomorski: Niezależne pismo poranne, poświęcone sprawom stanu średniego 1938.11.18 R.14 Nr266
18.11.1938


Dramatyczna walka leśniczego z złodziejami



BYTOM. W wczesnych godzinach rannych 31 lipca br. żona leśniczego z Madejowa zauważyła brak jednej gęsi, która z innymi pasła się w pobliżu leśniczówki. Ponieważ w pobliżu leśniczówki wałęsało się dwóch podejrzanych osobników, wymieniona zawiadomiła męża, który natychmiast rozpoczął pościg, w rezultacie którego zastał w lesie obu włóczęgów. Podejrzenie okazało się słuszne. Obaj nieznajomi byli sprawcami kradzieży gęsi, wobec czego leśniczy usiłował ich odstawić na najbliższy posterunek policyjny. Widząc, co im grozi, nieznajomi rzucili się na gajowego, usiłując go rozbroić. W trakcie wzajemnego szamotania się, leśniczy zmuszony był do użycia broni palnej, raniąc obu napastników w nogę. Rozpoznano w nich groźnych włamywaczy i rabusiów G. Kalakowskiego i R. Badurę z Zabrza. Ponieważ Badura znajduje się jeszcze w szpitalu, wytoczono na razie postępowanie sądowe tylko Kalakawskiemu, którego skazano onegdaj na półtora roku więzienia. Kalakowski był już 15 razy karany.

Nowiny Codzienne, 1938, R. 28, nr 270
26.11.1938


Niepożądany przybysz



(d) Gdynia. (Tel. wł.y. Swego czasu donosiliśmy, że w Gdańsku aresztowano b. senatora, Żyda Jewelowskiego, pod zarzutem przestępstw podatkowych. Na skutek złożenia kaucji w wysokości 100 tys. guldenów Jewelowskiego wypuszczono na wolność. Korzystając z tego zrezygnował z kaucji i uciekł do Gdyni. Jewelowski ostatnio został skazany przez władze administracyjne na 12 tysięcy złotych grzywny za niszczenia lasów, przeznaczonych w przyszłości na park miejski. Druga tego rodzaju sprawa jest w toku postępowania administracyjnego i w tym wypadku Żydowi grozi bardzo wysoka grzywna.

Orędownik: ilustrowany dziennik narodowy i katolicki 1938.12.07 R.68 Nr281
07.12.1938


Aresztowanie Żydów w Gdańsku



Gdańsk, Władze policyjne w Gdańsku aresztowały 16 osób wyznania mojżeszowego, pod zarzutem dokonania przestępstw skarbowych. Aresztowani rekrutują się ze sfer handlowych i przemysłowych.

Kielecki Express Codzienny. 1939, nr 23
23.01.1939


Ludność niemiecka Gdańska stawia hitlerowcom opór

Krwawa bitwa żandarmów z rolnikiem Woyke w Gnojewie, 1 zabity, 2 rannych

Na tle sterylizacji

 
 
Gdańsk, 9. 6. (Wiad. wł.). W dniu 7 bm., o godz. 7 przybyło 4 żandarmów gdańskich uzbrojonych w karabiny, by zabrać siostrę rolnika Woykego z wioski Gnojewie w powiecie Gdańskie Żuławy do lekarza powiatowego w Tiegenhof. Woyke wiedząc, że siostra jego ma być sterylizowana, jako wielki przeciwnik hitlerowców zagroził fuzją myśliwską żandarmom, że będzie bronił swej siostry i gospodarstwa bez pardonu.

Wywiązała się w rezultacie pomiędzy żandarmami a Woykem formalna bitwa w wiosce. Wymieniano gęste strzały karabinowe. Jedna, z kul Woykego zraniła wachmistrza Cherubina w szczękę, żandarmi zranili jedną z sióstr Woykego kulą w ramię, a jedna z kul karabinowych żandarmów ugodziła Woykego śmiertelnie w brzuch. Mimo to bronił gospodarz zawzięcie wachmistrzom dostępu do siebie i siostry. Wreszcie ubezwładnili żandarmi Woykego i jego siostrę Alice kolbami. Rannych Alice Woykę i wachmistrza Cherubina przewieziono do szpitala. Resztę z rodziny Woykich w Gnojewie, dwie siostry, aresztowali żandarmi i osadzili we więzieniu.

Komunikat policyjny dowodzi, że w domu Woykich, podobno nieco osłabionych na umyśle, znaleziono 22 tysiące gid. gotówką. Gospodarstwo poddano pod administrację przymusową. Całe zajście wykazuje stopień znienawidzenia hitlerowców wśród samych Niemców’, którzy już nawet z bronią w ręku przeciwstawiają się ich metodom.

Dziennik Bydgoski, 1939, R.33, nr 131
10.06.1939


Beranek skazany na 12 lat Więzienia



Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zapadł wyrok w sprawie Rajmunda Beranka. zbrodniarza niemieckiego. który, pełniąc funkcje kierownika technicznego warsztatów Steyer-Daimler Werke w Warszawie, znęcał się nad robotnikami polskimi przydzielonymi mu do pracy w czasie okupacji. Beranek skazany został na 12 lat więzienia.

Głos Wybrzeża : pismo Polskiej Partii Robotniczej, 1948.01.12 nr 12
12.01.1948
  

3 wyroki śmierci w procesie bandy ROAK


Przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Bydgoszczy na sesji wyjazdowej w Okalewie (pow. rypiński) toczył się w trybie doraźnym proces przeciwko członkom zbrodniczej bandy ROAK, która w dniu 12 lipca br. w bestialski sposób zamordowała na szosie Rypin — Mława  w pobliżu Okalewa 12 funkcjonariuszów M.O. i U.B. Wyrokiem Sądu oskarżeni Luziński, Rakoczy i Oryl skazani zostali na karę śmierci, pozbawienie praw i konfiskatę mienia. Władysława Rakoczowa skazana została na dożywotnie więzienie, pozostali oskarżeni na karę więzienia od lat 3 do 15.

Głos Ludu : pismo codzienne Polskiej Partii Robotniczej, 1947.09.25 nr 264
25.09.1947


Za handel obcą walutą



Wałbrzych (em). W tych dniach przed Sądem Okręgowym w Wałbrzychu stanął właściciel olbrzymiej oranżerii w Jedlinie Zdroju, ALEKSANDER JUSYN. Akt oskarżenia zarzucał mu spekulację walutą obcą. Jusyn zakupił od nieznanych mu bliżej kobiet 31 dolarów amerykańskich, płacąc za nie po 850 zł. za sztukę. Stwierdzono, że sprawa ta nie była odosobniona, gdyż Jusyn częściej zajmował się nielegalnym handlem walutą. Wyrokiem Sądu Okręgowego skazano Jusyna na osiem miesięcy więzienia i 15 tysięcy zł. grzywny. Karę więzienia zawieszono oskarżonemu na trzy lata.

Dziennik Zachodni, 1948.12.29 nr 359
29.12.1948


Za podburzanie z ambony ksiądz skazany na więzienie



Przed sądem rejonowym w Łodzi stanął ks. Józef Janson, proboszcz parafii Kielczyków w pow. Wieluń­skim. Jak przyznał na rozprawie sam oskarżony, i co potwierdzili świadkowie - parafianie, ks. Janson z ambony rozsiewał wrogie i fałszywe wiadomości szkalujące władze państwowe. M. in. w grudniu ub. r.  po aresztowaniu księży Łososia, Ortotowskiego i Farysia, współpracujących z bandą „Murata“ , ks. Janson w kilku kolejnych kazaniach mówił o rzekomym prześladowaniu przez Rząd księży katolickich, i wzywał swych parafian, by okazywali pomoc i opiekę, ukrywającym się i ściganym przez prawo.  Sąd skazał ks. Jansona na karę 4 lat więzienia,

Rzeczpospolita i Dziennik Gospodarczy, 1949.03.30 nr 87
30.03.1949


Wytwórcy „Cyklonu“ łagodnie ukarani



BERLIN, 23.3. (Telepress). — Główni twórcy śmiertelnego cyklonu BB, gazu używanego przez hitlerowców dla eksterminowania milionów Europejczyków, zostali skazani przez sąd we Frankfurcie na śmiesznie kary więzienia, nie przekraczające 5 lat. Sąd zgodził się z argumentami obrony, że 3 główni dyrektorzy f-my „Degesch“ , która dostarczyła cyklonu BB do Oświęcimia i innych obozów śmierci, „nie mogli orientować się dokładnie w przepisach, obowiązujących w obozach koncentracyjnych“ i „ze względów ideowych“ przyczyniali się do zadawania więźniom łagodnej śmierci.

Rzeczpospolita i Dziennik Gospodarczy, 1949.03.30 nr 87
30.03.1949


12 lat więzienia za kradzież mienia społecznego



Sąd Wojewódzki w Szczecinie skazał ostatnio na 12 lat więzienia notorycznego złodzieja mienia społecznego, byłego księgowego w 9 państwowych gospodarstwach rolnych — Bernarda Hipolita Ratajczaka. M. in. jako księgowy PGR Dymiska Nowe, Ratajczak przywłaszczył sobie ponad 49 tys. zł przeznaczonych na wypłatę dla robotników.

Sztandar Młodych : organ Zarządu Głównego ZMP, 1954.05.17 nr 115
17.05.1954