Armata, która ostrzeliwała w roku 1918 Paryż
Legendarne działo niemieckie, którym Niemcy w roku 1918 ostrzeliwali Paryż, jeszcze przez długi czas po wojnie światowej otoczone było głęboką tajemnicą. Dzisiaj udostępnione już są szerokiej opinii wszelkie szczegóły konstrukcji tego arcydzieła balistyki wojennej. Już na początku roku 1917 było dla Niemców jasnym, że wszelkie ataki lotnicze na Paryż będą udaremnione. A przecież tak bardzo zależało im na tym, by stale niepokoić stolicę Francji i osłabiać odporność moralną przeciwnika. Wówczas to rzucił ktoś w niemieckim sztabie generalnym myśl ostrzeliwania Paryża działami. Jakby to było możliwym, skoro najbliższy punkt frontu niemieckiego oddalony był od Paryża o 120 km.
Rozpoczęły się gorączkowe narady z zakładami Kruppa. Sztab profesorów, inżynierów i praktyków zabrał się do pracy, w wyniku której ustalono, że konstrukcja działa o zasięgu 130 km leży w obrębie możliwości technicznej. Sprawę przekazano konstruktorom. Pracowano na trzy zmiany, aż wreszcie po kilku miesiącach działo było gotowe. Ale tutaj wyłoniła się nowa, nieprzewidziana trudność. Nie było placu ćwiczeń, gdzieby można było wypróbować celność działa. Pozostało jedynie morze. Pod Cuxhaven ustawiono działo, a obserwację strzałów przeprowadzić miały łodzie torpedowe, krążące w okolicy wyspy Helgoland. Atoli rozczarowanie było ogromne, kiedy stwierdzono, że działo niesie nie na 130, lecz tylko na 90 km. Rozpoczęła się więc na nowo gorączkowa praca nad ulepszeniem działa. Z końcem roku 1917 wszystko było gotowe.
Działo P. 1 — tak nazwano olbrzyma — stanąć miało w pozycji w dziewiczych lasach pod Crépy, na północo-wschód od Paryża. Lecz dopiero za trzecim razem udało się znaleźć grunt dość odporny, który wytrzymywał ciśnienie fundamentów i działa samego. Ciśnienie to było olbrzymie.- Na przestrzeni 12 m kw wpuszczono w ziemię blok betonowy, do którego zużyto 2 900 centnarów cementu, 4 000 centnarów żwiru i 50 centnarów drutu. Do tego dochodziły jeszcze ciężar konstrukcji żelaznej, oraz ciśnienie około 100 000 atmosfer przy każdym wystrzale. Rura tej gigantycznej armaty miała długość 34 m, a średnicę 1 m. Ściany były 40 cm grube. Pociski miały 21 cm w średnicy, a długość ich wynosiła 90 cm, waga zaś 2 cetn. Do ładowania armaty potrzeba było dwu ctn czarnego prochu, którego temperaturę starannie utrzymywano na poziomie 12 stopni C. Każdy strzał kosztował 35 tysięcy marek. Ponieważ przy tak olbrzymim ciśnieniu wybuchających gazów wnętrze armaty musiało ulegać pewnemu rozszerzeniu, przeto granaty nie były równego kalibru, lecz każdy następny był nieco większy, niż poprzedni. Obliczono, że po 65 strzałach działo będzie zużyte, stąd też granaty ponumerowane były numerami od 1 do 65.
Rozumie się, że precyzyjność działa musiała być wprost matematyczna, jeżeli pociski przy tej ogromnej odległości miały być celne. Z doświadczenia wiedziano, że rury armatnie po wystrzałach ulegają pewnym choć bardzo nieznacznym wygięciom, które w swych skutkach mogą być katastrofalne. Ażeby temu zapobiec. P. 1 otrzymało urządzenie wielokrążkowe, które przeciwdziałało wyginaniu się nadmiernie długiej rury, i które zarazem umożliwiało jej naprostowanie po każdym wystrzale. Do badania rury po wystrzale używano najbardziej precyzyjnych instrumentów optycznych.
Rura przy wystrzale nastawiona była pod kątem 60 stopni. Nie zaś pod kątem 45 stopni, który dotąd uchodził za najodpowiedniejszy przy armatach tego typu. Niemcy opierali się tutaj na doświadczeniach, jakie poczynili przy próbnym strzelaniu na placu strzelań pod Meppen (nad granicą holenderską). Według obliczeń pociski były powinny spaść w odległości 20 km. lecz wogóle nie spadły, a raczej spadły jak się później wykazało, o 20 km dalej, już na terytorium holenderskie. Odkryto przez przypadek nowe prawo balistyki. Pociski wystrzelone pod kątem ca 60 stopni, docierały do stratosfery, gdzie dzięki znacznie rozrzedzonemu powietrzu i niskiej temperaturze pędziły o wiele szybciej, niż w gęstych warstwach powietrza. Momenty te uwzględnione zostały przy konstrukcji nowego działa, którego pociski w ciągu półtorej minuty osiągały wysokość 40 km. Dwie trzecie czasu przelotu pocisk pędził przez rozrzedzone i mało oporu stawiające powietrze stratosfery.
Obsługa działa wymagała ogromnej i niesłychanie sprawnie pracującej organizacji. Dowództwo „baterjt Wilhelm“ spoczywało w rękach kontradmirała Roggego, który miał do pomocy sztab wysoce wykwalifikowanych współpracowników, oraz olbrzymi aparat techniczny. Największą wagę przykładano do zakapturzenia działa. Pozycja jego i wszystkie budynki pomocnicze zakryte zostały barwnymi kulisami. Ażeby uniemożliwić aliantom wyśledzenia stanowiska działa, ustawiono na lewo i prawo od niego 30 bateryj, które równocześnie dawały ognia. Liczne eskadry lotnicze strzegły dostępu do lasów pod Crépy, zorganizowano wielki aparat wywiadowczy dla uzyskiwania informacyj z Paryża i ochrony pozycyj z poza frontu. Specjalna służba meteorologiczna podawała warunki atmosferyczne. które przy obliczeniach niepoślednią grały rolę.
Dnia 18 marca rano działo P. 1 dało pierwszy strzał w kierunku Paryża. Dowództwo niemieckie z ogromnym napięciem czekało wiadomości od agentów paryskich, lecz ci nie zdołali nic donieść. Pocisk przepadł gdzieś bez śladu. Po pięciodniowej przerwie, dnia 23 marca rozpoczęto na nowo ogień na Paryż. Tym razem już z pełnym skutkiem. Pierwszy pocisk spadł na Quai de la Seine, zabijając dwie osoby, raniąc kilkanaście. Następne pociski spadały w odstępach 20 minutowych, głównie w centrum stolicy. Konsternacja władz francuskich była olbrzymia. Wśród ludności powstał popłoch nie do opisania. Po rozmaitych fałszywych domysłach zrozumiano niebawem istotne źródło tych pocisków. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania za pozycją śmiercionośnego działa, lecz było ono tak doskonalę ukryte i zakapturzone. że wszelkie wysiłki francuskie okazały się bezskuteczne. Wreszcie jednak udało się odkryć pozycję działa i poczęto ją zasypywać ogniem armatnim. Wówczas to naczelne dowództwo niemieckie przeniosło działo na inny punkt frontu pod Chateau-Thierrv. Z końcem lipca stamtąd działo zostaje wycofane i przewiezione do nowych pozycyj pod St, Quentin. Stąd ,,Paryżanka“ dała ostatni strzał do Paryża, dnia 9 sierpnia o godzinie 14, Ogółem wyrzuciło działo 320 granatów na Paryż, z tej liczby spadło 180 w śródmieściu, 140 na przedmieściach.
Po zwinięciu frontu niemieckiego działo odstawione zostało do Kolonii, gdzie podobno zostało zniszczone.
Kurier Poznański 1934.02.25 R.29 nr 90