Wydobycie z wody tureckiego krążownika „Medjidieh" w roku 1915

 

Wydobycie z wody tureckiego krążownika „Medjidieh" w roku 1915


Podczas ostatniej wojny wszechświatowej w r. 1915 w noc z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę, grupa tureckich okrętów wojennych, oczywiście pod kierownictwem Niemców, podkradała się powoli ku Odessie. Aby nie zdradzić swojej obecności, okręty te szły nie zwyczajną rutą, lecz daleko od brzegu i miały zamiar zrobić Rosjanom przedświąteczną niespodziankę, a mianowicie w Wielką Sobotę bombardować Odessę.

Turecka flota kierowała się przez mieliznę, raczej ławicę rzeki Dniepru. Przez lornety nieprzyjaciel widział już Odessę, gdy o godz. 8-ej z rana właśnie w Wielką Sobotę 21-go marca prowadzący krążownik turecki ,,Medjidieh" lewą burtą swego dziobu trafia na minę, której się oczywiście tu nie spodziewał. Szczęściem dla jego załogi, że stało się to na wysuniętej w morzu ławicy, gdzie głębokość wynosiła zaledwie 10,5 mtr. Zawdzięczając temu krążownik nie zatonął od razu, lecz tylko oparł się dziobem o dno mielizny, podczas gdy tylna część okrętu pozostawała jeszcze w ciągu kilku godzin na powierzchni wody, co dało możność tureckim torpedowcom uratować załogę „Medjidieh", oraz tajne i inne dokumenty, kasę ect.

Zginęło jednak 30 marynarzy, którzy byli wewnątrz dziobu krążownika (włącznie z przednią kotłownią), i nie zdążyli wyskoczyć, gdyż przez otwór zrobiony przez wybuch miny, wdarła się raptownie woda i zalała ich. Turcy próbowali ratować swój krążownik, 1) lecz to im się nie udało. Zresztą nie mieli oni czasu pozostawać dłużej w wodach nieprzyjacielskich, ponieważ, narażali na niebezpieczeństwo swoje torpedowce. Ale żeby ,,Medjidieh" nie dostał się tak łatwo w ręce Rosjan, Turcy po uratowaniu tego, co tylko się dało, zatopił ,,Medjidieh" zupełnie około godz. 4-ej popołudniu za pomocą torpedy, wypuszczonej z jednego torpedowca w tylną część krążownika; torpeda ta trafiła z prawej strony pod tylnym mostkiem i przez wybuch zrobiła dziurę w kadłubie okrętu o rozmiarach mniej więcej 8,5 x 7,25 mtr. Woda oczywiście natychmiast zalała krążownik, który osunął się na dno i stanął prawie prosto, przy tym pokład górny był na głębokości 1,5 mtr. od powierzchni wody, a obie burty prawie równały się z wodą. Mostki zaś, maszty, kominy, wentylatory, a po części i armaty - wystawały z wody i z daleka je widziano.

Właśnie z tego powodu jedną z pierwszych robót było zdjęcie trzech kominów krążownika i 9-ciu wentylatorów, aby w sprzyjającej okoliczności zmniejszyć widoczność „Medjidieh" i w ten sposób usunąć niebezpieczeństwo dla pracujących około niego w razie nadejścia nieprzyjacielskich okrętów wojennych, a które przez to nie mogłyby się z daleka od razu dobrze orientować co do miejsca robót ratunkowych. A zapewne chcieliby Turcy temu przeszkodzić. W każdym bądź razie w ciągu 2-ch miesięcy tych robót, 3 razy Dowództwo Obrony Morskiej w Odessie nakazywało za pomocą radia spieszne opuszczenie miejsca robót ratunkowych i powrót do portu.  W kilka dni po zatopieniu „Medjidieh" przystąpiono do pracy przygotowawczej, aby w końcu podnieść z wody ten krążownik jako zdobycz wojenną, który bądź co bądź stanowił w tych czasach jednostkę bojową.

Dane o ,,Medjidieh" według albumu Jane'a są następujące:
Długość L (po W. L)  -- 100,9 mtr.
Szerokość B -- 13,1 mtr.
Zanurzenie H -- 5,18 mtr.
Wyporność D -- 3330 tn.
Szybkość V -- 22 mile na godzinę.
Siła maszyn Km -- 12500.
Artyleria: II -- 152 mm (45 kaliber).
VIII -- 120 mm (50 kaliber).
Kulomioty.
Uzbrojenie torpedowe:
2 aparaty podwodne 45 cm.
Grubość pokładu pancernego 10 cm.
Zapas węgla: normalny 300 ton.
maxim 600 ton.
Kotłów parowych syst. Niklasa - 16
Maszyny par. pionowe, tłokowe, z potrójnym rozszerzeniem pary - 2
Budowany na stoczniach i warsztatach Krampa w Filadelfii od r. 1900 do r. 1904.

Wydobycie „Medjidieh" planowano w ten sposób: należało przede wszystkim zbadać podwodną część kadłuba i wszystkie właściwe otwory, jak to iluminatory, kingstony, zawory podwodne w przedziale maszynowym i kotłowym i inne, oraz ściekacze, (lub zlewy do ściekania wody podczas deszczu, albo mycia pokładu) - wszystko to zamknąć, lub zatknąć w ten lub inny sposób. Ogromne dziury:

1) od wybuchu miny, z lewej strony przedniej części okrętu i
2) od wybuchu puszczonej przez Turków torpedy w tylnej części okrętu z prawej strony - obie mniej więcej jednego rozmiaru, 8,5 x 7,25 mtr.    przykryto specjalnie przygotowanymi plastrami.

Na ogół należało tak zaopatrzyć kadłub, aby nie było przecieku wody do wnętrza krążownika. Jednocześnie wszystkie otwory na górnym pokładzie przednim i tylnym, a mianowicie (włazy) wewnątrz okrętu nozdrza łańcuchów kotwicznych, oraz wielką szparę o szerokosc1 10 cm pomiędzy oderwaną przy wybuchu torpedy burtą a tylnym pokładem - to wszystko też trzeba było szczelnie zamknąć, lub zatknąć i zatamować, aby nie dopuszczać wody do wnętrza krążownika.

Poza tym należało wznieść obie burty pomiędzy przednim a tylnym mostkiem przynajmniej o 1 mtr. nad powierzchnią wody aby fale nie mogły się wlewać do wewnątrz. Zaopatrzone w taki sposób burty wraz z uszczelnionymi przednim i tylnym mostkiem, miały tworzyć czworokąt - jak by dużą studnię, czy zrąb, z którego jak z jakiegoś ogromnego naczynia można byłoby wypompować wodę, aż okręt sam się nie podniesie na powierzchnię morza. 28 marca naczelny statek grupy ratunkowej ,,Czarnomor'' wyszedł po raz pierwszy ku ,,Medjidieh", aby zapoznać się z warunkami pracy na miejscu.

Przejście odbyło się w ciągu przeszło 2 godzin, bo chociaż odległość do „Medjidieh'' w prostym kierunku od Odessy wynosiła mil 12, lecz ponieważ „Medjidieh'' zatonął w obrębie zaminowanym trzeba było iść farwaterem, jak do Oczakowa, a mniej więcej na pół drogi skręcać na południe i przez wąski kanał przetrawlowany przedtem i oczyszczony od min, dochodziło się przez pole zaminowane do „Medjidieh". Pierwszego dnia „Czernomor" zdjął  z „Medjidieh" jedną armatę 120 mm za pomocą swego żurawia dziobowego oraz niektóre drobniejsze przedmioty, jak np. projektory Itp. Jednocześnie przy pomocy nurków zbadano mniej więcej stan podwodnej części kadłuba  „Medjidieh".

Ponieważ w ciągu następnych 6-ciu dni była bardzo zła pogoda, nie pozwalająca pracować nurkom,_ ani holować na otwarte morze żurawia pływającego i krypy (na działa), a Jednocześnie trzeba było pomyśleć nad wykonaniem planu pracy i przygotować do tego odpowiednie środki, więc grupa ratunkowa nie wychodziła na morze. Zabrana z „Medjidieh" 10-cio wiosłowa szalupa naprawiała się i przygotowała - jako przeznaczona na łódź dla robót nurkowych, a więc ustawiono na niej pompę nurkową i naładowano resztę sprzętu nurkowego.

Szykowały się trawlery i statki pomocnicze, tak dla podtrzymania komunikacji między Odessą a miejscem robót u „Medjidieh" (dla dostarczania prowizji, poczty, materiałów etc.) jak i dla dozoru i ochrony od ataków nieprzyjacielskich podwodnych łodzi, a w końcu żuraw pływający dla zdjęcia ciężarów, oraz krypa dla odwożenia ich do Odessy. Jednocześnie trawlery wytykały kanał do „Medjidieh" przez pole zaminowane. Do współpracy przy ratowaniu ,, Medjidieh" zaproszono także Warsztaty Rosyjskiego Towarzystwa Żeglugi i Handlu w Odessie, które załatwiały takie sprawy, jak dostarczanie specjalnych robotników, oraz niezbędnych materiałów i narzędzi. Wszystkie materiały: deski, belki, liny konopne i druciane, pakuły, sadło, bolce, rozmaite żelazo i narzędzia ślusarskie, kowalskie etc. - zostały załadowane na transportowiec „ Wiera", który został zaliczony na czas tych robót do grupy ratunkowej i służył jednocześnie dla zamieszkiwania przydzielonych robotników i marynarzy.

Co do szalup nurkowych, to oprócz jednej, którą stale posiadał naczelny statek ratunkowy „Czernomor", i drugiej - z „Medjidieh", zaangażowana została dla robót trzecia szalupa nurkowa Rosyjskiego Towarzystwa Żeglugi i Handlu i czwarta - Zarządu Robót Odesskigo Portu Handlowego  . Cała ta flota ratunkowa, do której był dodany jeszcze łamacz lodów „Ledokoł 3", jako silny holownik i posiadający ratunkową pompę, wyruszyła z rana 4-go marca ku „Medjidieh" dla rozpoczęcia stałych robót, podczas których kanonierki: ,,Doniec", ,,Kubaniec" i „Tierec" po kolei dyżurowały na morzu, w odległości kilku mil, w celu ochrony pracującej przy „Medjidieh" grupy, podtrzymując wciąż z naczelnym statkiem ratunkowym łączność za pomocą sygnalizacji i radiotelegrafu. Jednocześnie wysyłano podobno z Odessy w tym celu na pełne morze łódź podwodną.

Roboty dla uratowania „Medjidieh" trwały 2 miesiące i przerywały się na dzień lub dwa tylko z powodu niesprzyjającej pogody, przeważnie na początku robót, oraz na rozkaz radiotelegraficzny Dowództwa Obrony Morskiej w Odessie w wypadkach zbliżania się okrętów nieprzyjacielskich. W te dni przymusowego postoju w Odessie zwykle ładowano węgiel na swe statki oraz załatwiano inne sprawy dotyczące robót ratunkowych. Trzeba dodać, że i podczas samych robót na morzu zachodziły czasami wypadki, które wstrzymywały pracę np. jednego dnia trzy oderwane miny poniosło prądem na naczelny statek „Czernomor", który musiał się odcumować od „Medjidieh" i usunąć na bok, nim te miny nie zostały wyłowione.

Zresztą przeszkadzał i prąd z rzeki Dniepru, który ujemnie wpływał na pracę nurków w przeciągu jednego tygodnia, podczas wiosennego wylewu tej rzeki, a z tego powodu i woda była mętna i trudno było nurkom utrzymać się na miejscu na głębi. Często też bywało, że znaczna fala uderzając o burtę „Medjidieh" nie tylko nie pozwalała u tej burty pracować cieślom i nurkom, lecz nawet wybijała to, co już poprzednio było ustawione i umocowane. Wracamy do opisu samych robót. A więc na sam przód zdjęto c1ężary: armaty, kotwice wraz z ich łańcuchami, wentylatory, kominy (które były odcięte u dołu za pomocą palnika autogenicznego), nareszcie inne ciężkie części windy pokładowej, stacji telegrafu bez drutu etc.

Za pomocą nurków odszukano poza burtą i podniesiono wyrzucone przez Turków do wody wszystkie zamki armatnie oraz dużo naboi. Przez ciekawość wyjęto również z wody części torpedy puszczonej z tureckiego torpedowca, która uszkodziła podwodną rufę krążownika „Medjidieh". Części te leżały na dnie morza rozrzucone tuż koło kadłuba krążownika. Za pomocą nurków wyjęto z pokładu krążownika bolce, którymi były umocowane .Podstawy armatnie, a następnie zdjęto armatę. Jednocześnie cieśle budowali „fałszywe'' nadburcia z  3, 1/2 calowych bali pomiędzy przednim a tylnym mostkiem, umocowując je bolcami do żelaznego nadburcia „Medjidieh". W półokrągło występujących wycięciach nadburci dla armat trzeba było mocować te bale przy pomocy nurków, którzy przedtem musieli przebijać dziury w żelazie nadburcia.

Te fałszywe nadburcia drewniane trzeba było potem dychtować, zatykając szpary pakułami. Poza tym cieśle przygotowywali drzwi ślepe, którymi się przykryło wszystkie nieszczelne, lub zepsute drzwi prowadzące z pod mostków na pokład dziobowy i rufowy, oraz robiono duże drewniane korki i pokrywki dla przykrycia reszty rozmaitych otworów,, używając do tego nurków. Dla podnoszenia i ustawiania na samym „Medjidieh"' pomp nurkowych, oraz dla wyładowania rozmaitych materiałów przyszykowane były na obu mostkach krążownika podnośnice. Nareszcie oficer nurkowy por. Szpakowicz zdjął dokładne rozmiary przebodzenia dziobowego i rufowego w podwodnej części kadłuba „Medjidieh" i wykonał odpowiednie rysunki, według których zostały zamówione w warsztatach Ros. T-twa Handlu i Żeglugi w Odessie dwa plastry drewniane o rozmiarach 9,7x8,5 mtr. dla przykrycia tych przebodzeń, a także dwa zręby dla włazów pokładowych na dziobie i rufie „Medjidieh".

Tymczasem 26 kwietnia rozpoczęto t. zw. podcinanie kilu krążownika dla zaciągnięcia pod kadłub 18 lin stalowych po 9 na każdy plaster dla umocowania tych plastrów na miejscu dwóch wspomnianych dużych przebodzeń. Podcinanie to rozpoczęło się za pomocą liny stalowej o średnicy 13 mm i  długości 180 mtr., której Jeden koniec wyciągał „Czernomor'', drugi zaś koniec „Dedokoł 3'' na windę parową i tak po kolei: to jeden, to drugi, to luzując, to wyciągając, aż lina stalowa dochodziła do przeznaczonego miejsca krążownika. Wtedy złączono tę linę z drugą krótką (przeznaczoną już dla plastra) za pomocą szpony krętlikowej i przeciągano obie te złączone liny na drugą stronę „Medjidieh'', uważając przy tym, aby się me skręciły. Gdy wychodziło złączenie tych lin na drugą stronę krążownika, rozłączano je znowu i krótką pozostawiano na miejscu, uwiązując oba jej końce chwilowo na burtach „Medjidieh, a za pomocą pierwszej długiej liny podcinano kil w dalszym ciągu, zaciągając potem następną krótką linę itd.

Ponieważ „Medjidieh" stał całym swym ciężarem oparty o twardy piaszczysty grunt, przeciągać liny nie było tak łatwo i stalowa lina o średnicy 13 mm rwała się; zamieniono ją na łańcuch 13 mm grubości, a w końcu na łańcuch o grubości ogniw 19 mm, który odpolerowany piaskiem w końcu pękł również. Podcinanie kadłuba zakończono 15 maja, gdy „Medjidieh" już miał pod stępką 18 lin stalowych, których końce były uwiązane chwilowo na burtach przy przednim i tylnym mostku. Zanim można było przyłożyć plastry na dwa duże przebodzenia podwodne, należało krawędzie tych przebodzeń przygotować w taki sposób, aby plastry mogły zupełnie szczelnie przylegać do powierzchni burty, co wykonano u przebodzenia przedniego przez odpiłowanie sterczących kawałków blachy stalowej kadłuba przy pomocy nurków. U przebodzenia rufowego należałoby dużo piłować, co nie tak łatwo robić pod wodą, a więc zdecydowano odgięte arkusze stalowe zagiąć zupełnie do wewnątrz ,,Medjidieh". Wykonano to w następujący sposób:

Dwóch nurków narzucało pętlę łańcuchową na odwinięte i sterczące części blachy i zaczepiało ją o hak liny stalowej podnośnej, podanej wewnątrz ,,Medjidieh" przez otwór w środku jego tylnego mostku na żuraw dziobowy ratowniczego statku ,,Czernomor", który stał z drugiej strony „Medjidieh'' i wyciągał tę linę. W ten sposób blacha zaginała się wewnątrz „Medjidieh".

Następnie przywieziono z Odessy zbudowane zręby, które zostały ustawione i umocowane na włazach górnego pokładu dziobu i rufy „Medjidieh'', do nich potem przy odpompowywaniu spuszczano węże ssące pomp ratowniczych. Ostatecznie 21 - go maja przywieziono na berlince morskiej z Odessy zamówione tam w warsztatach Ros. T-wa Żegl. i Handlu dwa plastry i tegoż dnia oba były ustawione na przeznaczone miejsca, przykrywając sobą ogromne przebodzenia kadłuba „Medjidieh". Przedniego plastra nie można było od razu opuścić na miejsce, ponieważ opierał się o dno morza, które wobec tego trzeba było w tym miejscu pogłębić. Wykonał to „Ledokoł 3", pracując swymi głównymi maszynami (stojąc na miejscu), a więc w ten sposób silny prąd wody śrub okrętowych odrzucał piasek z dna morza.

Zawdzięczając temu, utworzyła się jama i plaster już można było opuścić jak należy. Po odpowiednim obciągnięciu lin (które przyciskały plastry do burty „Medjidieh") za pomocą klubów różniczkowych i ściągaczy odbyło się próbne odpompowywanie wody z górnego pokładu, z kotłowni i przedziału maszynowego. Ta próba pokazała, że w uszczelnieniu szpar i dziur są jeszcze pewne niedokładności, które następnie w ciągu paru dni zostały usunięte. 24-go maja zarządzono powtórne odpompowywanie. ,,Czernomor" 1 ,,Ledokoł 3" wypompowywały ze środkowej części ,,Medjidieh", zaś trawler „Borysfen" - ze zrębu, ustawionego na samej rufie na wejściu do pomieszczenia dowódcy. Usunięto wodę z górnego pokładu między mostkami a także i z pokładu mieszkalnego, po czym rufa krążownika zaczęła się podnosić.

Przekonawszy się, że wszystko nareszcie jest w porządku zostało naznaczone zupełne wydobycie „Medjidieh" na drugi dzień i natychmiastowe odprowadzenie go do Odessy. Wydano stosowne rozporządzenia, zażądano odpowiednich środków pomocniczych. Ostatnią noc, jak i kilka poprzednich, grupa ratunkowa spędziła przy najbliższym brzegu między Odessą a Oczakowem gdzie oczekiwał „Ledokoł 4" i ,,Hajdamak'' - (lodołamacze) jako pomoc przy odpompowywaniu. O godz. 3-ej z rana 25-go maja zwiększona grupa ratunkowa wyruszyła po raz ostatni ku „Medjidieh". Na wypadek, aby „Medjidieh'' przy podnoszeniu nie stracił równowagi i nie przewrócił się na bok (jak tego się niektórzy spodz1ewali) przysłało Dowództwo Obrony Morskiej z Odessy specjalnie dwa statki transportowe, które zakotwiczyły się w pobliżu z obu stron przedniego mostku ,,Medjidieh'' i zarzuciły liny na jego przedni mars (bocianie gniazdo) dla utrzymania krążownika w należytym położeniu.

Kiedy wszystkie statki, przeznaczone do odpompowywania ,,Medjidieh'', zajęły wskazane im miejsca, zacumowały się, przeciągnęły węże ssące, o godz. 8-ej rano rozpoczęto ogólne i ostateczne wypompowywanie. O 2-ej popołudniu ,,Medjidieh" był już na powierzchni, ale miał zanurzenie prawie 7 mtr., gdyż sporo wody w nim jeszcze pozostawało. Zdecydowano holować „Medjidieh" do Odessy natychmiast, ponieważ pogoda się psuła. A więc ,,Hajdamak" wyszedł naprzód i podał z rufy liny holownicze na dziób „Medjidieh", a ze swego dziobu - na ,,Borysfena", który w ten sposób miał kierować i prowadzić dziób „Hajdamaka". Zacumowane u obu burt „Medjidieh" - „Czernomor", ,,Ledokoł 3" i „Ledokoł 4" przez ca!ą drogę do Odessy wypompowywały wodę z krążownika, Jednocześnie pracując swymi głównymi maszynami, aby nie obciążać holowników. Reszta statków eskortowała całą grupę z „Medjidieh" przy tym daleko naprzód szły 3 pary trawlerów z opuszczonymi trawlami (chociaż przejście było przygotowane parę dni przedtem), a w końcu zamykała tę karawanę kanonierka ochronna. Podczas tego prowadzenia „Medjidieh" uroczyście podniesiono na nim banderę wojenną rosyjską.

Około godz. 9-ej wieczór grupa z „Medjidieh'',  weszła do portu odeskiego przez bramę Worońcowską i stanęła na noc na beczkach kotwicznych, wciąż wypompowując „Medjidieh'' właściwie za pomocą już tylko jednego „Czernomora" i to przez jeden albo dwa 6" węże ssące, zamiast 10-ciu, jak to było przy wydobywaniu ,,Medjidieh" z wody. Przy wejściu karawany do portu z admiralskiego pancernika „Sinop" owacyjnie witano „Medjidieh'',  a orkiestra admiralska odegrała rosyjski hymn narodowy. W ciągu następnego dnia holowano „Medjidieh'' przez cały port od przystani Worońcowskiej, aż do doku pływającego Ros. T-wa Z. i H.

Zanurzenie „Medjidieh" było w tym stanie około 7 mtr. (i nie dało się zmniejszyć), a głębokość portu Odeskiego wynosi około 6 mtr., więc zawdzięczając temu, że grunt portu jest mulisty -można było chociaż z wielkimi trudnościami przeciągnąć ,,Medjidieh" po tym gruncie, kilka razy zatrzymując się, aby przy pomocy nurków odczepiać pod kadłubem krążownika liny stalowe, trzymające plastry, ponieważ one zaczepiały za kotwice stojących w porcie statków i t. p.Dopiero o godzinie 11 - ej wieczorem zdołano ,,wepchnąć"  ,,Medjidieh" w dok pływający na 3/ 4 jego długości. Przy takim położeniu „Medjidieh" dok nie mógł go podnieść, więc musiano wyładować 250 ton węgla, 400 naboi armatnich i inne rzeczy i dopiero 31 maja jednocześnie z wypompowywaniem wody przez „Czernomora" z tylnej części „Medjidieh" udało się go wciągnąć zupełnie do doku i podnieść ostatecznie. Koszta tych dwumiesięcznych robót uratowania ,,Medjidieh" wraz z umieszczeniem go w doku wynosiły zdaje się 105.000 rubli. W ciągu tych dwóch miesięcy pracy przy ,,Medjidieh'' grupa ratunkowa wychodziła na morze 42 razy, z których 28 razy powracały na noc do Odessy, a 14 nocy spędziła w pobliżu ,,Medjidieh'' koło wsi „Grygorjewka" (między Odessą a Oczakowem). Po niezbędnym naprawieniu „Medjidieh" w doku, oraz po zamianie armat na większe (X - 130 mm - 55 kaliber.) ,,Medjidieh" pod nazwą ,,Prut" i pod banderą wojenną rosyjską przyjmował potem udział w bombardowaniu Anatolijskiego wybrzeża wraz z całą flotą Czarnomorską.

Zresztą zdecydowano pozostawić „Medjidieh" dla gruntownego remontu kadłuba; którego dno było trochę spłaszczone przez siedzenie w ciągu 2 miesięcy na twardym dnie morskim. Następnie należało zmienić stare kotły parowe, których części już były dostarczone od aliantów przez Białe morze. Ale wybuchła pierwsza rewolucja rosyjska w lutym 1917 r., potem bolszewicka i remont został niezakończony. Gdy zaś Niemcy zajęli Krym, wyprowadzili ,,Medjidieh'' z Sewastopola do Konstantynopola i zwrócili go dawnym jego właścicielom - Turkom.

Cieśle stojąc na dziobie „Medjidieh" ciągną przywieziony i zrzucony do wody zrąb, aby go postawić nad włazem do wnętrza „Medjidieh"

Pierwsze dni po zatonięciu krążownika „Medjidieh". Widać szereg armat na równi z powierzchnią morza

Części torpedy, którą turecki torpedowiec puścił w rufę "Medjidieh", aby go Ostatecznie zatopić

Podcinanie" „Medjidieh" za pomocą dwóch statków. Lewy „Ledokoł 3", a prawy - naczelny statek Dowódcy Grupy Ratunkowej „Czernomor". Z rufy jednego i drugiego widać opuszczoną do wody pod „Medjidieh" linę stalową, którą się „podcina" kadłub „Medjidieh"

Ostateczne odpompowywanie „Medjidieh"  25. V. 1915 r.
 1) O czym można było. sądzić po porzuconych plastrach szpikowanych za burtą na dnie morza i na górnym pokładzie.

Kdor. por. w st. sp. inż. Zelechowski Witold 

Przegląd Morski, 1930, nr 18